- Daleko jeszcze? - spytałam znużona.
- Już dojeżdżamy. - usłyszałam odpowiedź Nialla.
Wydaje mi się, że on jest z nich wszystkich najmniej popierdolony i idzie się z nim jako tako dogadać.
- Jesteśmy na miejscu. Każdy ma 3 godziny i w ciągu tych 3 godzin ma pozałatwiać swoje sprawy. Nie będziemy jeździć do centrum po byle gówno. - powiedział Liam, patrząc na mnie wymownie.
Chciałam coś powiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język.Wyszłam z samochodu, a wiatr owiał moje ciało. Było dość chłodno jak na letni czas. Nie patrząc czy reszta idzie, ruszyłam przed siebie w stronę wejścia do centrum handlowego. Zastanawiałam się, gdzie jest mój plecak. Miałam tam wszystko. Najważniejszą rzeczą była jednak teczka z danymi moich rodziców. Nieźle musiałam kombinować, aby dostać ją w swoje ręce. Centrum było ogromne. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu, o ile się nie mylę był to New Yorker. Nie cierpię chodzić na zakupy. To dziwne, ale tak jest. Weszłam jeszcze do paru sklepów i postanowiłam iść do Starbucksa po kawę, bo padałam na twarz. Minęłam się parę razy z Malikiem, ale udawałam, że go po prostu nie znam. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie przylazł za mną tutaj. Usiadł na stoliku obok mnie i pomachał jak jakieś dziecko. Mówiłam, że jest idiotą. Spojrzałam na niego i odmachałam mu z sarkazmem.
Chłopak zaśmiał się i wstał.
- Rachel? Nie wiedziałem, że pijesz kawę. Myślałem, że twoja złośliwość daje ci wystarczająco energii.
- Nie pamiętam, abym pozwoliła ci się przysiąść.
- Nie potrzebuję twojego pozwolenia. - syknął.
- Ta, jasne.
- Co kupiłaś? - spytał patrząc wymownie na moje torby.
- Jestem tu bez niczego, więc nie dziwne, że musiałam kupić wszystko. - spojrzałam mu w oczy, co było... złe.
- Bieliznę też? - poruszał brwiami.
- Nie będę chodziła w jednych majtkach, Zayn. - przewróciłam oczami.
Sięgnęłam po kawę i upiłam jej łyk, kiedy chłopak cały czas mi się przyglądał.
- Mamy problem. - odezwał się nagle.
- W moim życiu to nie nowość. - westchnęłam.
- Więc... - zaczął.
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo nagle do Starbucksa wbiegła reszta.
- Zwijamy się. - powiedział Liam łapiąc i podnosząc mnie z całej siły za nadgarstki.
- Pojebało cię?!- krzyknęłam.
- Ej stary, co jest? - spytał zdezorientowany Zayn.
- The Crips jest. - syknął Liam.
- Pilnować dziewczyny.- powiedział Louis.
Co? Mnie? Czemu mnie? Kurwa... co tu się dzieje.
- Nie rozumiem dlaczego zwiewamy. Jesteśmy w publicznym miejscu, więc nie powinni zrobić dymu.
Szliśmy szybko korytarzem, a ludzie patrzyli na nas jak na jakiś popierdoleńców.
- Właściwie, gdzie wy ich widzieliście? - spytałam nagle.
- W sklepie z alkoholem. - odpowiedział mi Niall.
Wyszliśmy z budynku i udaliśmy wprost do samochodu. Wrzuciłam torby do bagażnika i już chciałam wsiąść do tułu, ale Liam mnie zaczepił.
- Prowadzisz. - powiedział wręczając mi kluczyki.
Co kurwa? Spojrzałam na niego, po czym wyminęłam go i zasiadłam przed kierownicą.
Dobra Rachel ogarnij się. Zaczęłam wrzeszczeć na siebie w myślach. Po jakiego chuja dawał mi kluczyki do samochodu? Odpierdoliło mu?
Przekręciłam kluczyk w stacyjce, wbiłam biec i docisnęłam pedał gazu. Obok mnie na siedzeniu siedział Niall, który ciągle odwracał się za siebie i patrzył w wsteczne lusterko.
- Co jest? - warknęłam, zwiększając prędkość.
- Zauważyli nas. - te dwa słowa wystarczyły mi, żeby jeszcze bardziej przyśpieszyć.
- Informuj mnie co robią. Mam plan. - poinstruowałam go, kiedy chłopaki z tyłu wyciągnęli pistolety z myślą strzelania przez okno.
- Poradzę sobie sama. - odpowiedziałam wymijająco, spotykając zaciekawiony wyraz oczu Zayna. Liam prychnął tylko na moje słowa i w momencie kiedy chciał otworzyć szybę, zablokowałam ją. Mulat skinął głową, mimo rozzłoszczonego przyjaciela.
- Poradzę.Sobie.Sama. - syknęłam. - Niall?
- Cały czas bez zmian, co ty chcesz zrobić? - spytał przerażony kiedy zobaczył, że wjechałam w zakorkowaną ulicę. Jak co? Pobawimy się trochę. Zaczęłam się śmiać, kiedy z impetem wjechałam na chodnik. Przechodnie zaczęli krzyczeć, ale kto by się tam nimi przejmował.
- Jesteś wariatką! - wrzasnął przerażony, bo ledwo trzymał się fotela.
-Tak też na mnie mówili. - wjechałam do parku, czarnego BMW nie było za nami widać, co dało nam chwilę przewagi.
-Rachel do chuja co ty robisz? - warknął Liam widząc jak omal nie przejechałam jakiejś babki z wózkiem. Było dzisiaj nie przychodzić na spacer.
- To ty dałeś mi kluczyki do mojego samochodu. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się na widok szczerzącego zęby Malika. Facet nie jest taki zły, eee chyba?
Wykonałam gwałtowny skręt i wyjechałam na ulicę lekko zahaczając zderzakiem o krawężnik.
- To się wyklepie. - żachnęłam się. - Dobra, stawiam, że nie zrobiłam ani jednej ryski. 20 funtów? Pasi wam? - Pierwszy zgodził się Niall, potem Zayn. Louis nawet podbił stawkę twierdząc, że się nie znam i przy takim uderzeniu i prędkości powinien mi zderzak odpaść. Niedoczekanie ich, moje super autko tyle przeżyło, ale nigdy nie zostało uszkodzone. Z uśmiechem przyjęłam propozycję końcową wynoszącą 50 funtów. Jechałam autostradą, kiedy ci pierdoleni The Crips wyjechali jakby spod ziemi. Przestałam się śmiać i zmieniłam bieg. Wyprzedzałam jedno auto za drugim, kiedy zdecydowałam się na gwałtowny skręt. Z jednej strony nie było żadnych aut, ale z drugiej na pasie, na który chciałam wjechać było ich pełno. Wyrównałam prędkość samochodu i jednocześnie wcisnęłam pedał gazu i hamulec tak, że zatoczyłam samochodem półpętlę. Szybko ruszyłam z miejsca i w ostatniej sekundzie uniknęłam zderzenia z tirem. Jechałam teraz jakieś 150 na godzinę i ciągle zwiększałam prędkość.
- Jak sytuacja? - spytałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Spojrzałam przelotnie na blondyna, a on siedział z otwartą buzią. - Ziemia do tlenionego debila! - machnęłam mu ręką przed oczami.
- Czysto. - wyszeptał. - Dziewczyno gdzie ty się tego nauczyłaś? - wzruszyłam ramionami.
- Wyścigi samochodowe. - nie powiedziałam nic więcej, nie chciałam mówić im o całym moim życiu. Właściwie to o tych 2 latach kiedy jeździłam z miasta do miasta. To teraz było moje życie.
- Gdzie mam jechać?
- Zatrzymaj się tutaj, teraz ja poprowadzę. - odpowiedział Liam, a ja zjechałam z drogi i wysiadłam z samochodu. Nie weszłam jednak do niego od razu, przez co zostałam źle odebrana. Ten frajer myślał, że chce uciec. Stary weź wyluzuj, właśnie uratowałam ci dupę. Podeszłam do zderzaka, na którym tak jak myślałam nic nie było, no może oprócz tumanów kurzu i mokrej trawy.
- A nie mówiłam? Kasa dla mnie. - uśmiechnęłam się triumfalnie, wsiadając do środka. Chwilę potem rozległ się śmiech, który można było porównać do szczekania hieny. Był to tak odmienny chichot, że nie sposób się było nie uśmiechnąć.
- Mówiłem wam, że uwielbiam tą dziewczynę? - i w tym momencie nastąpił przełom, chłopak z niebieskimi oczami i blond włosami powiedział coś czego się nie spodziewałam. I nie było już planów, jakby tu uciec i wykorzystać tego naiwnego chłopaka, bo było już tylko nie do opisania uczucie, które wypełniało mnie całą. Spojrzałam na niego, potem na resztę. Na niezidentyfikowane oczy Zayna, zacięty i surowy wzrok Liama, obojętnego Louisa i uśmiechniętego Irlandczyka. Po raz kolejny poczułam się jak wśród kumpli i to mnie przerażało, to było kurewsko złe.
Po około 45 minutach jazdy, wróciliśmy do kwatery głównej, jak zaczęłam nazywać miejsce, które stworzył mój tata. Coraz bardziej wychodziłam z dołka i te kilka dni w łóżku sprawiło, że zaczęłam bardziej trzeźwo patrzeć na tą całą sprawę. Nawet jeśli to nie było to, to na pewno sprawił to sen, w którym Mike mnie przepraszał. Od tego wieczoru, mam dziwne sny, czasami koszmary, w których jest obecny mój tata, chłopaki, czasami mama,a czasami jakiś dziwny typ bez twarzy z pistoletem w ręce, jakby celował we mnie.
Bez zastanowienia skierowałam się do pokoju Zayna. Od czasu kiedy tu jestem, niewiele ze sobą rozmawialiśmy, ale zauważyłam dziwną zmianę w jego zachowaniu. Starałam się ignorować ten fakt.
- Co to było? To na drodze?
- Drift kolego.
- Serio?
- Nie rudzielcu.
- Uważaj na słowa.
- Zayn jak chciałeś powiedzieć, że podoba ci się to jak jeżdżę samochodem to po prostu to powiedz.
- Chyba śnisz. Będziemy z chłopakami w salonie. Powinnaś przyjść, zobaczysz, że nie jesteśmy tacy źli.
- Serio? Prędzej nakopię ci, niż do was przyjdę. - wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju. Zostałam sama, postanowiłam wziąć kąpiel, tylko dla zabicia czasu. Kiedy wyszłam z łazienki, rozpakowałam rzeczy które kupiłam, kilka par czarnych i białych bokserek, spodnie, spodenki, nic niezwykłego. Założyłam ciemno niebieską sukienkę, którą znalazłam pomiędzy swoimi zakupami. Nie mam pojęcia skąd się wzięła, ale idealnie leżała.
- Wiedziałem, że będzie pasować. - Odwróciłam się, widząc mulata opierającego się o framugę.
- Kupiłeś ją?
- Przecież w spodniach cały czas chodzić nie będziesz. - uśmiechnął się figlarnie, na znak, że widok który widzi podoba mu się. Założyłam rękę za rękę i zaczęłam tupać nogą, zaraz potem roześmiał się i wyszedł z pokoju. To było dziwne. Postanowiłam jednak się nie przebierać, a kiedy stwierdziłam,że nie mam co robić w pokoju, wyszłam na korytarz, gdzie było słychać radosne śmiechy i telewizor.
Z pewnością siebie weszłam do pomieszczenia i niemal od razu wyrwałam Niallowi puszkę piwa z ręki. Dawno nie piłam. Ku mojemu zaskoczeniu chłopak nie zezłościł się, jedynie posłał mi delikatny uśmiech i wziął kolejną puszkę,leżącą na stole. Usiadłam na osobnej kanapie i pociągnęłam sporego łyka. Patrzyli na mnie jak na ufo, ale miałam to gdzieś. Niech nie myślą, że wiedzą o mnie wszystko. Podoba mi się widok, gdy ich brwi unoszą się w zdziwieniu a usta otwierają.
Wzruszyłam ramionami i podnisłam się. Na betonowej ścianie zauważyłam regał z książkami..
Zaciekawiona podeszłam do niego i teraz byłam nemal pewna, że to wnętrze urządzał Mike. Na półce znajdowały się ulubione dzieła jak i gry ,w które grywaliśmy z tatą. Chwyciłam w ręce Monopol i z niewinną miną podeszłam do stołu.
- Zagramy? - chłopcy roześmiali się i od razu pokręcili przecząco głowami. Oh co jest? Próbujecie udawać dorosłych?
- No dawać cieniasy, kto przegra wypija całą zgrzewkę piwa. - rzuciłam wyzwanie pewna swojej wygranej. Zawsze byłam w to niezła. Zaciekawiony Louis uśmiechnął się.
- Ktoś tu lubi hazard. Musimy ją kiedyś wziąść do kasyna. Byłaby świetną atrakcją. - zareagowałam na jego zaczepkę niemal od razu cięto odpowiadając.
- Mówisz o sobie Louis..? - uwodzicielsko przygryzłam usta.
- Mmm. Dobra jest, nie wiem jak wy, ale ja zagram. Choćby tylko po to,żeby popatrzeć jak ta cholera dobrowolnie się upija. - zaśmiałam się. Nie tak szybko..
- Tak trzymaś kochanie.. - odpowiedziałam i zaczęłam rozdawać pieniądze.
- Tez gram - widząć uśmiech Zayna uniosłam brew do góry. Przyciągnęłam z kuchni krzesło, odwróciłem je tyłem i usiadłam na nim okrakiem do ust wsuwając papierosa. W tym czasie Niall wziął sobie pionka, a Liam poprawił się na kanapie od czasu do czasu popijając piwo.
- Zaczynajmy- mruknęłam i przeniosłam się myślami wstecz zamieniając się w prawdziwego bankiera bez skrupułów jakim jeszcze byłam w każdą niedzielę 2 lata temu.
- Proszę 5620. - uśmiechnęłam się, kiedy Niall po raz kolejny stanął na mojej parceli. - Jak na gangsterów łatwo tracicie kasę. - zaśmiałam się odbierając beżowe banknoty.
- Daruj sobie Rachel. - ospowiedział uśmiechnięty blondyn. Cały wieczór po przyjacielsku mi dogadywał, tak że czułam się niesamowicie. Gdybyśmy się tylko poznali w innych okolicznościach..
- No nie! - moje rozmyślanie przerwał wybuch szatyna. Wystarczył jeden rzut na planszę by zobaczyć czym został spowodowany.
- Lou 5620 proszę.
- Nie mam tyle.
- W takim razie trzeba cię będzie zlikwidować. - palnęłam i zaśmiałam się.
- Co?- Ty kretynie wiem, że usłyszałeś.. No Rachel wymyśl coś.
- Nic, nic. - Taaa, brawo. - Poddajesz się? Kończymy grę chłopaki? W takim razie liczcie swoją forsę, a ty daj co ci zostało. Resztę wezmę z banku. - uśmiechnęłam się triumfująco odbierając to co moje. Jak za starych dobrych czasów!
Po tym jak Louis wypił praktycznie naraz 6 piw, ja powoli kończyłam już 7 i dalej było mi mało zaczęłam jak opętana kręcić się i tańczyć dla rozrywki. Radość sprawiały mi powolne obkręty wokół własnej osi. Patrzyłam jak chłopaki z zadowoleniem spoglądają na moje ciało, co nie było dobre, ale miałam to w dupie. Moim sposobem i ostatnim etapem przeżywania bolesnej prawdy była zabawa i alkohol. Jednak byłam nadal zbyt trzeźwa i musiałam to zmienić.
Ochoczo przyłączyłam się do nich, gdy Zayn zaproponował, żebyśmy zagrali w butelkę. Miałam zamiar iść już do pokoju, zamknąć się, wziąść kąpiel i wypalić papierosa, ale Niall zatrzymał mnie i wytlumaczył, że teraz mam zagrać w to co oni chcą. Pomyślałam, że nie zaszkodzi jeśli jeszcze trochę zabawię się ich kosztem. Tym raziem usiadłam na podłodze co zrobili też inni. Pierwszy kręcił Niall, wypadło na Lou który tym raziem musiał opróżnić butelkę wiskey do połowy. Następny był blondyn, który miał zrobić Liamowi dobrze, ostatecznie jednak stanęło na tym, że chłopak wyszedł na chwilę i zabawił się sam z sobą. Podobała mi się ta gra, jeszcze nigdy nie widziałam ich takich normalnych jak w tej chwili. Kiedy wypadło na Zayna zaciekawiona popatrzyłam na niego, a kiedy zauważył to Liam z kpiącym uśmiechem postanowił to wykorzystać. Co do chuja?
- Zayn masz.. hmm.. masz pocałować Rachel. - zamarłam.
____________________________________________________________________________
Cześć! Wakacje... Czy to nie brzmi cudownie? Wyjeżdżacie gdzieś? Ja chyba w tym roku zostaję w domu nie licząc małych wyjazdów. Wiecie co? Zagrałabym sobie w Monopoly, hahahaha. Jak się podoba rozdział? Pisałyśmy go po połowie. Mamy dla was zadanie, które Ola wytłumaczy niżej. Kocham Was! x
Natalia
Hej kochani! no to tak, może wytłumaczę co się stało. Rozdział niektóre z was przeczytały, co nas cieszy niezmiernie, ale okazało się, że ten właśnie rozdział nie wyświetla się na blogu. Proszę o to, żeby każdy kto czyta skomentował. Chcemy się wspólnie z wami bawić tym opowiadaniem i czytać wasze przeżycia. Pod następnym rozdziałem zrobimy małe podsumowanie, czyli ile osób skomentowało bloga, ile tu zajrzało i jak wielu nowych czytelników nam przybyło. Jesteście kochani! Ale nie chwalę :)
A w naszym zadaniu chodzi o to, żebyście odgadli którą część pisałam ja, a którą Tala, kto pierwszy odgadnie dostaje dedyka. Powodzenia! Do nastęopnego x
Ola.