sobota, 9 maja 2015

Niestety...

Cześć. W sumie to przypuszczałyśmy, że do tego dojdzie prędzej czy później... Nie mamy już siły i cierpliwości. Napisanie rozdziału nie jest rzeczą łatwą. Mi obrobienie, napisanie PROLOGU zajęło około 1,5 godziny. Zauważcie, jakiej długości są rodziały w porównaniu do niego. Dla nas jest to ogromna przyjemność, ale kiedy wchodzimy na bloga i widzimy godzinę po dodaniu rozdziału 40,50 wyświetleń pod nim, a 2,3 komentarze to naprawdę mamy ochotę rzucić to w cholerę. Jest gartka osób, które są naszymi stałymi czytelnikami i komentują KAŻDY rozdział... Praginiemy im ogromnie podziękować, bo pewnie gdyby nie one to liczba komentarzy wynosiłaby 0. To jest bardzo przykre, bo czujemy, że po prostu nikt nie docenia naszej pracy. Wyobraźcie sobie, że przygotowujecie się do sprawdzianu tydzień, umiecie wszystko, przychodzicie go odebrać wraz z oceną, a na kartce widzicie 1. Widzisz jakie to uczucie? Coś takiego czujemy za każdym razem, kiedy patrzymy na liczbę komentarzy. Nie jest to miłe.

Jaka jest nasza decyzja? Jeżeli sprawa nie przyjmie innego obrotu, bloga zamykamy i zwijamy to wszystko. Alarmowałyśmy już wiele razy i jedyne co, to stworzyło się błędne koło:

Rozdział --> Mało komentarzy --> Nasza apelacja --> Rozdział --> Dużo komentarzy --> Rozdział --> Rozdział --> Mało komentarzy...

I TAK W KÓŁKO.

Zobaczymy jak sprawa będzie się miała po paru rozdziałach. Jeżeli bez zmian, to tak  jak już mówiłam... koniec. Nie chodzi nam o to, żebyście pisali komentarze długości rozdziału, ale nawet słowo super wystaczy. 
Natalia&Ola

piątek, 8 maja 2015

UWAGAGAGAGA

PROLOG NA NOWYM BLOGU, PRZYPOMINAM, ŻE JEST TO II CZĘŚĆ KILLERA.

ZAPRASZAMY SERDECZNIE WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW! 

http://deadlyparadox.blogspot.com/

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

37| Odpływam.

Obudziłam się. Byłam przykryta prześcieradłem, a obok mnie leżał rozwalony na większą część łóżka Malik. Przetarłam moje skronie w celu przypomnienia sobie, co zaszło wczoraj. Ah tak, zazdrość a potem to, co zwykle po naszych kłótniach. Zaśmiałam się lekko i zobaczyłam, że mulat już nie śpi.
- Wstałaś. - wychrypiał.
- Brawo za spostrzegawczość. - odwróciłam się przodem do niego.
Jego kąciki ust uniosły się ku górze. Nagle znalazł się nade mną. Jego ręce spoczywały po obu stronach mojej twarzy.
- Mam nadzieję, że wczorajsza lekcja nauczyła cię czegoś. - powiedział, muskając swoim nosem o mój.
- Jednego nie rozumiem... Raz mówisz, żebym trzymała się od Ciebie z daleka, że niby dla naszego wspólnego dobra, a potem się kłócimy, bo ty jesteś zazdrosny. A wiesz co jest dalej?
- Jak zwykle po kłótni uprawiamy seks. - dokończył za mnie.
Zaśmiałam się i odepchnęłam go na bok.
- Jesteśmy popierdoleni. - stwierdziłam po chwili ciszy.
- Może i tak, ale jesteś moja.
- Co?
- Jesteś kurwa moja. Nikt nie może cię dotykać tak, jak ja to robię. Nikt nie może na Ciebie patrzeć tak, jak ja. Boże Rachel, nawet nie wiesz jak ty na mnie działasz. - jęknął i złapał się za krocze.
Wow, pierwszy raz usłyszałam coś w stylu wyznania od Malika. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ale cholera... To działało w dwie strony. Dobrze wiedziałam, że to prędzej czy później dokądś zajdzie. To było pewne.
-  Nigdy nie będę Twoja i dobrze o tym wiesz ty mały chuju! - zerwałam się z łóżka.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
- I co? Teraz się będziesz na mnie patrzył tak? Zapamiętaj sobie, że mogę robić co chcę i kiedy chcę i Tobie nic do tego. A zresztą... w łóżku też jesteś słaby. Kto słaby w życiu, ten słaby w łóżku. - zadrwiłam.
- Teraz, to przegięłaś. - syknął.
 O to mi chodziło, żeby go wkurwić. Dobra przyznaje, obudziłam się dość... pobudzona seksualnie.
- Ja ci pokażę, kto tu jest słaby w łóżku. - podniósł mnie i przyparł do ściany.
Zaśmiałam się.
- Tak łatwo Cię zmanipulować Zayn... - wyszeptałam między pocałunkami.


- Mogłem się tego spodziewać, ale wiesz co? To, że byłaś skłonna sprowokować kłótnię dla seksu mi zaimponowało, nie powiem... ale to, że nazwałaś mnie słabym w tych rzeczach... Tego ci nie podaruję.
Następnie rzucił mną podobnie jak wczoraj, gdy tylko przekroczyłam próg pokoju. Tak, zdecydowanie jesteśmy popierdoleni.


Ręce Zayna powędrowały na moje niczym nieokryte biodra, zaciskając się na nich i zataczając małe kółka, dużymi kciukami.
-Kocham to łóżko i zdecydowanie uwielbiam twoje cycki- zaśmiałam sie, gdy powiedział to i pocałunkami zaznaczył linie między moimi piersiami. Drażnił się ze mną, czyli robił to co lubi najbardziej. W tym momencie był człowiekiem o najpiękniejszych oczach na świecie, gdybym miała określić ich barwę, powiedziałabym że jest to płynne złoto pomieszane z mleczną czekoladą.
-Będziesz musiała być cicho. Na twoje szczęście El z Lou wczoraj wyszli, ale znając twoje możliwości dzisiaj mieli by niezłe porno. - figlarny uśmiech zagościł na jego twarzy. Uderzyłam go w ramię i chciałam się wyrwać, ale mulat miał inne plany, sięgnął po moją koszulkę, tylko po to by związać mi nią ręce, trochę powyżej głowy.
-Mówiłem już, że kocham łóżka? -szepnął, patrząc z pożądaniem na moje ciało. Następnie zaczął scałowywać każdy milimetr mojego ciała, zatrzymując się powyżej pępka, gdzie byłam przykryta. Szybkim, zdecydowanym ruchem pociągnął materiał w dół, pozwalając mu opaść na ziemię. Jego głowa znalazła się między moimi nogami, jego ręce błądziły po wewnętrznej stronie moich ud, a ja nie wiedziałam kiedy zaczęłam cicho pojękiwać. Język Malika doprowadzał mnie do szału, docierał do najwrażliwszych miejsc.
-Taka mokra..- rozległ się pomruk. Doszłam dzięki językowi, palcom zataczającym kółka na mojej skórze i sprośnym słowom Zayna. Gdy skończył,  a jego włosy mnie już nie łaskotały, oblizał się i wstał. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że  miałam lekko przymknięte oczy. No ale proszę was, każda na moim miejscu by oszalała. Był taki dobry! W dodatku bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Miał już wychodzić z pokoju, gdy załapałam, że jestem związana.
-Ekhm, nie zapomniałeś o czymś. - wskazałam głową na moje ręce.
- Nie. - uśmiech zajaśniał na jego twarzy.
- Okej, więc ja tu poleżę i poczekam na Lou, albo powysyłam fotki Niallowi, będzie miał chłopak radochę. - nawet nie skończyłam, kiedy znalazł się przy mnie, uwolnił i zaczął patrzeć gniewnym wzrokiem. Nie wiedziałam o co mu chodzi dopóki nie zassał skóry na mojej szyi. Byłam z jednej strony oburzona, a z drugiej wypełniona dziwnym uczuciem. Diabeł wcielony po arabsku nazywanym pięknym zaczynał mieć na mnie wpływ i za cholerę nie mogę do tego dopuścić. Przecież miałam ich pozabijać i wyjechać na Hawaje by w końcu opalić moje mega białe nogi. Tymczasem dzieje się coś niedobrego,a one są takie jakie były. Zero stanowczości i konserwatyzmu. Pokręciłam głową, wstałam prezentując mój goły tyłek, w momencie gdy z kuchni dobiegł znajomy śmiech.
Zmarszczyłam brwi.

- Zmiana planów, Horan przyjechał po nas, bo Lou potrzebuje samochodu. - skinęłam tylko i poszłam się ubrać. Postawiłam na czarne spodnie z dziurami i szarą bluzkę w szkocką, zieloną kratkę. Do tego skórzana, motocyklowa kurtka i czarne Nike. Serio kochałam te buty za ich wygodę i prostotę. Następnie wpadłam do kuchni, przywitałam się z El, mruknęłam coś do Louisa i wskoczyłam na blondyna. Chciałam wiedzieć jak się ma, ale sądząc po jego pięknej, nienaruszonej buźce wszystko było w porządku. Zaraz po śniadaniu chłopaki musieli coś omówić, a ja spuszczona z widoku mogłam spokojnie wyjść z Eleonor i napić się kawy.

Kiedy kilka godzin później wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju i zasnęłam. Śnił mi się tata, oboje z mamą trzymali się za ręce i choć nie widziałam dobrze jej twarzy, wiedziałam, że to ona. Biały blask bił od nich, wciągał w otchłań. Ostatnie co zobaczyłam to spojrzenie Mike'a. Posyłał mi buziaka i ze łzami w oczach jak mantrę powtarzał bezgłośne ''dziękuję''. Byłam zdezorientowana, ale gdy wstałam, miałam niezwykłą siłę, wiedziałam, że to co robię jest słuszne. W
końcu zaakceptowałam fakt, kim był mój tata.

Co więcej doszłam do punktu w moim życiu, gdzie zdecydowałam, że chcę być taka jak on, bo to siedzi we mnie i w mojej naturze.

Ostatnie co pamiętam jednak to silne ramiona oplatające mnie, nie należały one do Zayna, ani nikogo znajomego, mocno trzymały mnie za ramiona. Zaczęłam się wić, chyba nawet coś strąciłam, jednak czarna szmatka nasączona jakimś gównem, skutecznie mi to umożliwiła. Przez muzykę dochodzącą z pokoju nikt pewnie i tak by mnie nie usłyszał, więc nawet nie próbowałam krzyczeć. Nie okażę słabości, ale wiem, że coś jest nie tak. Zatapiam się w ciemność.

Odpływam.
I tylko zapach papierosów wydaje się znajomy.




KONIEC CZ. PIERWSZEJ!

_______________________________________________________________________________

Misiaki moje kochane! Witamy po przerwie i zarazem się żegnamy! Bo oto UWAGA! Ostatni rozdział pierwszej części właśnie został napisany. Nie będzie żadnego prologu ani nic z tych rzeczy, tylko od razu przejdziemy do drugiej części, której rozdział dodamy w następny piątek.

Co tam u was słychać truskaweczki? Jak szkoła? Powiem wam,że testy poszły średnio, najgorzej przyrodnicze, ale co było to było, nie wracajmy. Wena jest możemy pisać. Także, mówicie co myślicie i do następnego, z tym założeniem nowego bloga może być mały poślizg, ale wszystkiego się jeszcze dowiecie.

Spodziewaliście się takiego zakończenia? Kochamy was!

Olek&Tala.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

przepraszamy! bardzo bardzo bardzo.

Hej kochani! Bardzo chciałyśmy uniknąć takiej notki, zwłaszcza ze pełno ostatnio na blogu bezsensownych informacji z przełożeniem terminu rozdziału. Niestety wszystko potoczyło sie inaczej i na blogu nie pojawi sie nic dopuki nie napiszemy testów. Wielokrotnie to mówiłyśmy ale chyba nikt sie nie spodziewał, że tak moze byc. Myślę, że to na chwile obecną najlepsze wyjście z sytuacji, bez braku zwodzenia was i obietnic bez pokładu. Tak więc prosimy o wyrozumiałość i czekajcie na następny rozdział po 24 kwietnia. Myślę, że po tej całej zadymie znowu będziemy reguralnie widywać sie co poniedziałki! Życzcie nam powodzenia, bo serio kończymy sie nerwowo, a na samą myśl o testach robi się nam niedobrze. Za dużo tego nawet jak na mega mózg jakiegoś młodego geniusza. Pozostaje nam sobie tylko współczuć.

Do napisania, wybaczcie xx
Kochamy was! <3

 

niedziela, 5 kwietnia 2015

wesołych świąt

Hej kochane! Z okazji świąt wielkanocnych chcemy złożyć wam serdeczne życzenia, dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, ciepłej rodzinnej atmosfery i oczywiscie smacznego jajka :))) Wszystkiego dobrego x

Ps. Rozdział z tego powodu będzie dopiero we wtorek.

Olek&Tala

środa, 1 kwietnia 2015

Prima Aprilis! Poprzednia notka to słaby żart :(

Głupiutka Ola postanowiła, że was wkręci, takiego typu notke mialam dodać jutro, ale jak zobaczyłam te 3 komentarze dziewczyn to stwierdziłam, że nie doczekam rana. Przepraszam za złamane serca (haha żart oczywiscie, bo kto by przez cos takiego płakał) płakałybyście? Haha. Nie a tak serio, to obiecuje ze choćby nie wiem co i z jakimi przerwami, DOKOŃCZYMY BLOGA.

PRZEPRASZAM XX
Ale Hej! Jestem zawodowym żartownisiem, wiem słabe to było, nie bijcie!
(uchachany) Olek

KONIEC, PRZEPRASZAMY!

Po długich rozmowach wspólnie ustaliłyśmy z Talą, że zawieszamy/zostawiamy bloga. To dla nas trudny czas i nie jesteśmy wstanie prowadzić go dalej, jest nam niesamowicie przykro. W następny pon opublikuję epilog by nie pozostawiać was całkiem bez niczego, pod nim dowiecie sie również więcej. Bd podziękowania i podsumowanie, :przepraszamy. MIŁEGO DNIA X
Olek :((

poniedziałek, 30 marca 2015

36| Nikt nie może patrzeć na ciebie tak jak ja to robię.

Podróż wydawała się jakąś mordęgą. Nigdy w życiu nie spędziłam tylu godzin na wzdychaniu i wdychaniu napięcia, które wisiało w powietrzu. Miałam dość do tego stopnia, że marzyłam o tym by znaleźć się u Harrego i pozwolić mu się zabić. Centralnie. Po koło 4 godzinach dotarliśmy do Menchesteru. Poziom mojego głodu osiągnął maksimum, więc gdy tylko przekroczyliśmy granice miasta, przykleiłam nos do szyby i szukałam neonów symbolizujących jakąś knajpkę.
-Zaaaaayn- westchnęłam teatralnym głosem i oparłam się o chłopaka. - Znajdźmy coś do jedzenia, bo w przeciwnym razie twój szef będzie bardzo niezadowolony, gdy usłyszy, że umarłam. - smutny ton, wygrywa wszystko. Mulat wywrócił oczami, ale kazał Louisowi jechać do włoskiej restauracji Nie wiem co on z nimi ma, ale zaraz po moim porwaniu pojechaliśmy do jednej i musiałam ratować jego tyłek. Zabawne ile razem mieliśmy już wspomnień, to tak jakby własną historię albo inne gówno. Będąc zamkniętą, nie zdawałam sobie sprawy jak długo siedziałam w Twierdzy. Moment wyjazdu był tak bardzo odwlekany. 4 miesiące, to jednak spoko czasu. Wykrzywiłam twarz na ten fakt, przecież już dawno mogłam być w Australii czy na innym zadupiu,  wygrzewałabym tyłek na słońcu i miała głęboko w dupie jakiegoś Harrego i jego gang tresowanych świń. Serio, chyba wolałabym nie wiedzieć tego wszystkiego czego się dowiedziałam wciągu tego czasu.

Wysiadłam z samochodu i zaczerpnęłam świeżego powietrza, już przed drzwiami pachniało czosnkiem i świeżym pieczywem. Momentalnie mi zaburczało  w brzuchu, ale potrzeba skorzystania z toalety była silniejsza.
-Muszę iść do łazienki. - wskazałam ręką na pomieszczenie w rogu sali, gdy już byliśmy w środku. Malik skinął głową na El a ta tylko wzruszyła ramionami i poszła za mną. Po drodze spotkałyśmy bardzo przystojnego pana za barem, do którego musiałabym mrugnąć, bo nie byłabym sobą. Przeszłam koło niego i natychmiast otaksowałam go wzrokiem.
- Patrz na ten tyłek. - szepnęłam i poruszałam sugestywnie brwiami, głośny śmiech opuścił usta brunetki, a po chwili obie się  z siebie nabijałyśmy.

Po tym jak skorzystałam z toalety, kto by pomyślał, że umiem się tak kulturalnie wyrażać, zerknęłam na swoje odbicie w lustrze, przecięcia na twarzy wyraźnie miały się dobrze, siniaki zbledły a błysk w oku nadal był taki sam, więc stwierdziłam, że zagadam do tego uroczego chłopaka. No bo kto mi zabroni?

El właśnie opowiadała o tym, gdzie chciałaby mnie zabrać i co pokazać w rodzinnym mieście, gdyby tylko był na to czas, a ja co chwila jej przerywałam, no bo ej! Ona tak uroczo się denerwuje,  a potem zostawiłam ją w połowie zdania i seksownym krokiem podeszłam do baru.
- Jedną szkocką. - chłopak uniósł brwi ale nie skomentował mojego wyboru.
- Co tak śliczna dziewczyna robi sama w takim miejscu jak to?
-Kto powiedział, że jestem tu sama? - uwodzicielski pomruk wypełnił przestrzeń między nami.
- Właśnie,. kto powiedział., że ona jest tu sama? - przewróciłam oczami, bo nie mogło być inaczej. Za mną stał poirytowany Malik, ciężko oddychał a jego klatka piersiowa unosiła się tak szybko jak nigdy wcześniej.
Do twarzy mu z zazdrością, tak dobrze na nim wygląda, że chyba częściej zacznę mu robić na złość.
Złapał mnie za rękę, podczas gdy Tim (jak głosiła plakietka na jego piersi) uniósł ręce do góry.
- Sorry stary, nie wiedziałem, że jest twoja. - po tym Zayn szybko i gwałtownie odsłonił moje włosy i zassał skórę tuż pod uchem. Kiedy się ode mnie oderwał uśmiechnął się na to co zobaczył i chciał pociągnąć mnie w stronę stolika. Uchyliłam się pod jego dotykiem i wróciłam do łazienki. Gdy przeglądałam się w lustrze, zauważyłam sporej wielkości malinkę, przykryłam ją włosami i zmoczyłam twarz.

Kiedy przechodziłam koło kontuaru usłyszałam:
- Sorry mała, ale facetowi takiemu jak Malik nie zabiera się dziewczyn. - prychnęłam. Nie to nie. Zadziorny uśmieszek wypełzł na jego twarz.
Przy stoliku zastałam tylko przyjaciółkę.
- Co to było? - od razu na mnie napadła.
- Zayn pieprzony Malik zrobił ci malinkę na oczach całej restauracji.
- Oh to! Myślę, że to jego forma kary? Czy Lou?
- Nie. - zaprzeczyła szybko,  a ja wiem, że gdyby to widział mielibyśmy kłopoty, ja bym je miała.
- Ale przyznaj to było gorące. - zaczęła skakać i cicho piszczeć jak opętana dopóki kelner nie przyniósł naszych zamówień. Okazało się, że Zayn zamówił dla mnie małą Margaritę, a ja jestem zaskoczona, bo pamiętał to, gdy rozmawialiśmy o tym w kręgielni, co wydaje się było wieki temu. Po tym jak zjedliśmy, a nikt nie poruszał początkowej sytuacji, no może oprócz gniewnych spojrzeń mulata to wieczór był w miarę okej.

Potem zapakowaliśmy się najedzeni do samochodu, a ja cały czas gładziłam się po brzuchu i musiałam uważać na to by nie zwymiotować na ostrzejszych zakrętach. Okazało się, że nie ruszamy w drogę od razu, ale zatrzymamy się w mieszkaniu El, by Zayn mógł odpocząć. Od Nialla dowiedziałam się, że mamy spotkać się z nim jutro jakieś 100 km za Manchesterem i że to on od tej pory, aż do końca będzie nam towarzyszył. Cieszyłam się, że ostatnie prawdopodobnie chwilę,. spędzę właśnie z nim. Chociaż, wzdrygam się na samą myśl, że jestem w stanie myśleć o tym, że to będzie ostatnie moje doświadczenie, bo jestem silna i moim zadaniem jest przetrwać. Więc muszę mieć plan.

Weszliśmy do mega dziewczęcego i radosnego dwupokojowego mieszkanka, a zaraz po tym, gdy dostał mi się pokój z Malikiem. zostałam rzucona na łóżko. Byłam na niego zła za tę sytuację w restauracji, więc gdy usiadł na mnie okrakiem założyłam ręce i odwróciłam głowę. Siłą nakazał mi bym patrzyła mu w oczy.

- Nikt nie może patrzeć na ciebie tak jak ja to robię. - wysyczał, zmrużyłam oczy bo on nie miał do mnie żadnych praw.
- Miałeś się trzymać ode mnie z daleka.


-Wiesz, że nie mogę. - przejechał nosem po mojej szyi i dmuchnął w zranione miejsce, a mi pierwszy raz żołądek wywrócił się do góry nogami.

Albo to odruch wymiotny, albo.. Cholera!
Czy to możliwe, że mam uczucia?
Pierdolenie, oby nie.

____________________________________________________________________________

Cześć wszystkim! Nie będę pisać dużo bo nie mam naprawdę czasu, rozdział taki sobie, mogą być powtórzenia ale nie mam głowy by to sprawdzać. Jest mi cholernie smutno pisać ten rozdział, bo same wiecie jaka jest sytuacja, cholera Tala powiedziała, że nie da rady pisać, a ja nie chcę robić tego bez niej, dlatego nie wiem czy nie zrobimy sobie przerwy bo sama nie jestem w sanie dodawać regularnie rozdziałów, zostało 3 tygodnie do testów i to nic fajnego.

Poza tym Zayn był moim crushem, był tym ktorego kochałam z tej piątki najbardziej i mimo, że nie dotknęło mnie to tak bardzo to jednak nie spłynęło jak po kaczce. Obie byłyśmy po prostu zakochane we wszystkim co robił i strasznie smutno jest nam patrzeć na czwórkę, którzy kiedyś byli piątką. Jest w sieci wiele obrazków obrazujących tą sytuacje. Szkoda słów.

Ja jeśli dam radę na pewno skończę to co zaczęłam, bo kocham tego bloga i nie wyobrażam sobie zostawienia tej historii.

Piszcie co myślicie o tym rozdziale, tylko błagam więcej niż 4 komentarze, bo się załamię :(
Trzymajcie się <3 musimy być w tym razem :)
(smutny) Olek.

poniedziałek, 16 marca 2015

35| Stały związek?

Mijaliśmy kolejne domy, kolejne ulice, kolejne budynki. Nie wiedziałam, co będzie dalej. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam co mnie może  czekać. Spojrzałam na Malika, który siedział koło Louisa, któremu dano zaszczyt prowadzić samochód, w którym się znajdujemy. Miał nieodgadniony wyraz twarzy, a ja chyba nie miałam nawet ochoty nad nim rozmyślać. Nudziło mi się mimo tego, że praktycznie dopiero wyjechaliśmy. Odwróciłam głowę z powrotem w stronę szyby, uprzednio się o nią opierajac. Byłam senna, ponieważ ostatnie wydarzenia zbytnio nie przyczyniły się do tego, abym chodziła wyspana. Zamknęłam powieki, które stały się ogromnie ciężkie.
Zasnęłam...

Otworzyłam oczy, bo poczułam kogoś dotyk na policzku.Zdziwił mnie fakt, ponieważ leżałam na czymś miękkim, co zdecydowanie nie przypominało twardej nawieszchni szyby. Zamrugałam kilkakrotnie, aby przyzyczaić moje oczy do panującego światła, a raczej półmroku. Spojrzałam w górę, a nad sobą miałam głowę mulata. Nie wiedziałam jakim cudem, ponieważ kiedy wcześniej zasypiałam, siedział z przodu. Czyżby chciał, aby było mi wygodnie i zamienił się z El miejscami? Oh tak, na pewno. Z jego charakterem i troskliwością jestem tego pewna.

- Obudziłaś się. - powiedział, kiedy dostrzegł, że już nie śpię.
- Brawo za spostrzegawczość. - odparłam z lekką chyrpką w głosie.
Nic nie powiedział, lecz ledwo zauważalnie przewrócił oczyma.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam podnosząc się do pozycji siedzącej, czego tak właściwie chyba nie chciałam. Na kolanach Malika było mi o wiele wygodniej.
- 200 kilometrów za miastem. Za jakieś 20 minut zrobimy postój. Pewnie jesteś głodna. - odezwała się El.
Kiwnęłam głową i dopiero wtedy poczułam ogromny ucisk w żołądku spowodowany tym, że od śniadania nic nie jadłam. Nie miałam na to czasu, bądź nie chciało mi się jeść. Sama nie wiem. Poprawiłam moje włosy, które wyglądały teraz jak po ostrym seksie. Mimo tego, że właściwie tak wyglądały najładniej- spiełam je w luźnego koczka. Chciałam, aby było mi nieco wygodniej.
- Nie spinaj ich. - usłyszałam głos chłopaka.
- Bo co? - prychnęłam.
- Bo ja tak mówię. - chciał złapać za frotkę, lecz mu to uniemożliwiłam.
Niech cierpi, o tak.
Zacisnął ewidentnie pięści, ale odpuścił. A to nowość! Naciągnęłam rękawy koszulki, bo przyznam, że było mi zimno. Malik najwidoczniej to zauważył, bo podał mi dużą, szarą bluzę.
- Masz, to jest cieplejsze. - powiedział, rzucając nią we mnie.
Nabąknęłam ciche dzięki i założyłam ją. Nie żeby coś... To nie była super romantyczna scena wprost wyjeta z  filmu. Błagam, on - ja i takie coś? Nigdy. To była... konieczność. Tak, koniecznosć! Bo przecież nie mógł pozwolić na to, abym się rozchorowała. Bynajmniej ja tak uważam i  tego się trzymajmy. Po chwili poczułam, jak samochód zwalnia i zjeżdżamy na stację benzynową. Odetchnęłam z ulgą, gdyż musiałam iść do toalety. Już chciałam złapać za klamkę, ale poczułam ucisk na ramieniu.
- Za 15 minut wyjeżdżamy. Lepiej, żebyś się nie spóźniła. - powiedział tym jakże wyszukanym i groźnym tonem.
- Ależ oczywiście pędzelku.- złapałam go za policzki i powiedziałam przesłodzonym głosem.
Poraz kolejny zacisnął pięśći. Wyszłam z samochodu, a El zaraz do mnie podeszła.
- Idziemy po kawę? Nie piłam jej od rana i czuję, że zaraz uschnę. - skrzywiła śmiesznie nos.
- Jasne, ale wpierw muszę iść do toalety.
Dziewczyna kiwnęła głową.
Nie dbałam o to, że w tym momencie wyglądałam przy niej jak siedem nieszczęść. W zasadzie... Nigdy o to nie dbałam. Eleanor to dziewczyna, która zawsze wygląda perfekcyjnie. Nie, nie zazdrościłam jej tego. Tak jak już wspominałam, lałam na to jak wyglądam. Oczywiście, zdawałam sobie sprawę, że przysiągam tonę facetów, lecz było to dla coś w stylu protokooperacji. Oba osobniki mają korzyści, ale mogą żyć osobno. Ja chyba w czymś takim żyłam z Malikiem. I ja i on mieliśmy zyski, aczkolwiek nic sobie nigdy nie obiecywaliśmy. Nie uprawiałam seksu z innym mężczyzną od czasu małego wypadu w hotelu. Wiedziałam, że jest to po prostu niehonorowe. Wiedziałam także, że Malik miał o tym podobne zdanie. Wbiegłyśmy do toalety. Zrobiłam tam to, co zrobiłam i mogłyśmy iść po kawę dla El.
- Ty nie chcesz? - spytała.
- Nie wzięłam forsy, a nie chce mi się wracać do samochodu. - powiedziałam, naciągając rękawy bluzy na moje knycie.
- Daj spokój, kupię Ci. - uśmiechnęła się do mnie, odwracając głowę w stronę ekspedientki.
Nie miałam czasu zaprotestować. Nie cierpiałam, kiedy ktoś coś mi kupował lub za mnie płacił. Wyglądało to tak, jakbym nie umiała zarządzać swoim budżetem i żerowała na rachunku innych. To do mnie nie pasowało. Miałam pieniądze ze spadku. Mimo tego, czym tak naprawdę zajmował się mój ojciec, powodziło nam sie całkiem dobrze. Wzięłam od Eleanor kawę, podziękowałam jej i udałyśmy się w stronę samochodów. Chłopcy stali w kupie paląc papierosy, a my usiadłyśmy na pobliskiej ławce.
- Nigdy nie zastanawiałaś się nad stałym ziązkiem?
- Takim, gdzie obchodzi się rocznicę, facet cały czas mówi Ci, jak bardzo Cię kocha a ty z miłości robisz mu laskę? Nie, nigdy.
Dziewczyna zaśmiała się z mojej wypowiedzi.
- Dlaczego? Uważam, że ty i Malik idealnie do siebie pasujecie. Jesteście z tego samego świata, los was podobnie potraktował. Macie bardzo dużo wspólnego! - uśmiechnęłam się na jej słowa.
- Wiesz... To nie dla mnie. Nie umiem kochać, El. Zayn podobnie. Od dawna w relacjach między mną a facetami liczyły się tylko przyjemności. Czasami zazdroszę takim ludziom jak ty. Ułożyłaś sobie życie tak, jak chciałaś. Mnie nikt nie pytał o pozwolenie, nie miałam wpływu na to, co się stało. Pozostało mi się z tym tylko pogodzić.
Brunetka kiwnęła tylko głową i nie poruszała już tego tematu. Byłam jej za to wdzięczna. Po chwili zobaczyłam, jak Louis nas woła. Musieliśmy ruszać w dalszą drogę. Do Menchesteru zostało około 200 kilometrów. Mam nadzięję, że w między czasie zatrzymamy się w jakimś hotelu, bo nie zamierzam spać w samochodzie całą noc. W sumie powinnam się martwić o kierowcę, ale jakoś nie miałam na to ochoty. Wyrzuciłam pusty kubek po kawie do kosza i udałam się do samochodu. Ciekawa byłam, gdzie tym razem usadowni swoją dupę Malik. Chciałam, aby to El usiadła koło mnie. Nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane z nią porozmawiać, dlatego cieszyłam się, kiedy chciała usiąść ze mną. Niestety, Malik musiał dać o sobie znać.
- Ja siedzę z tyłu. - powiedział stanowczym tonem.
Brunetka zaśmiała się i podniosła ręce w obronnym geście. Spojrzała jeszcze raz na mnie z miną "a nie mówiłam" i już zniknęła. Przewróciłam oczyma i także wpakowałam się do samochodu. Kolejne godziny jazdy z Zaynem w samochodzie? Istne szaleństwo. Dlatego wyciągnęłam komórkę, którą jakiś czas temu udało mi się odzyskać  i napisałam do blondyna.
R: Wszystko załatwione?
Musiałam skierować wyświetlacz telefonu tak, aby mulat nie mógł przeczytać tego, co się na nim znajdowało.
N: Tak. Módl się, aby nikt się o tym nie dowiedział, bo i ja i ty będziemy mieli przesrane.
R: Dzięki. Nie martw się, nic takiego się nie wydarzy.
Uśmiechając się, zablokowałam komórkę.
- Z kim piszesz? - odezwał się Zayn.
- Z nikim. - odpowiedziałam.
Jedyną reakcją z jego strony było głośne prychnięcie. Oh tak, bardzo dojrzale. Dobiero teraz zdałam sobie sprawę, że nic nie zjadłam. Cholera. Jechaliśmy dalej.
__________________________________________
Wiem, że rozdział się ciągnie jak flaki z olejem i jest nudny. Nie można jednak inaczej. Podróż, to podróż. Za dużo akcji i wątków też nie jest dobre, bo wszyscy byśmy się w tym pogubili.
Co u Was? Mam nadzieję, że ciekawiej niż u mnie.
PROSZĘ DO DUŻĄ ILOŚĆ KOMENTARZY, BO SERDUSZKA MOJE KOCHANE- TO BARDZO MOTYWUJE.
Do następnego!
Natalia ♥



wtorek, 10 marca 2015

34| Podróż.


-Nie ruszaj się,nie krzycz. Słuchaj kochanie. - ciepły oddech owiał moją twarz. Zachrypnięty, stanowczy i nieco zachłanny głos cudownie podrażnił moje uszy. Co to za gra, czemu mi się tak bardzo podoba i czy to kolejny sposób Malika odnośnie trzymania się ode mnie z daleka? Nie miałam pojęcia, ale w głębi duszy, chciałam, żeby to był on.

Wariowałam.

Wstrzymałam oddech, kołatanie mojego serca było na tyle silne, że co chwila uderzało z niesamowitą siłą o moją klatkę piersiową, sprawiając, że myślałam, że zaraz z niej wyskoczy. Nieświadomie lekko przymknęłam oczy na samą myśl o Maliku i adrenalinie, która mnie podsycała. Już wiem, że kocham ją bez względu z jakich powodów się ona bierze. Dla mnie to coś normalnego, jakby u człowieka z lękiem wysokości -zawroty głowy. Z tym, że nigdy chyba nie przyzwyczaję się do uczucia, które we mnie rozpala za każdym razem gdy jestem wystraszona, ciekawa czy podniecona. Najlepsza jest wtedy jednak gdy się boję, bo mobilizuje i dodaje sił.

Nie odezwałam się, czekając na dalszy rozwój wypadków, by ułamek sekundy później poczuć duże ciepłe dłonie w miejscu gdzie mam największe gilgotki. Mój oprawca zaczął mnie powoli torturować a ja wiłam się jak w agoni, próbując złapać oddech.
- Mam cię, ale sie wystraszyłaś. - teraz głos wydał mi się dziwnie znajomy, ciepły ton zdradzał, że chłopak nie może powstrzymać uśmiechu. - Masz mokro? Muszę iść po mopa? - wywróciłam oczami,

- Niall ty kutasie jeden! - uderzyłam go w ramię. - Nie poznałam twojego głosu, poza tym pachniesz jak nie ty. No właśnie, wkońcu pachniesz, a nie śmierdzisz jak zmokły pies.
- Bardzo zabawne. - podparł się pod boki, ale w talszym ciągu się lekko trząsł. Chwilę później pomachał mi małym mikrofonem do modulacji głosu przed oczami. No jasne, mogłam się domyślić, że nie jest na tyle profesjonalny by zmienić swój głos. Potem wyjaśnił, że jest ubrany w bluzę Liama, a ja momentalnie skrzywiłam się, na myśli, które uznały, że perfum chłopaka jest pociągający. Jeszcze by tego brakowało. Pokręciłam z politowaniem głową. Weszłam na bieżnię i zaczęłam biegać, dalej potrzebowałam wyładowania, ale już w mniejszym stopniu.

Biegałam, kiedy do głowy wpadł mi pewien pomysł,
-Niall?
- Co? - chłopak podniósł się z materaca do pozycji siedzącej i zmierzwił swoje włosy. Teraz wyglądały jakby były po seksie, lśniące i puszyste.
-Bij się ze mną.
-Zwariowałaś?
- Chce sprawdzić ile was nauczył. - mruknęłam, skończyłam ćwiczenia i wyłączyłam maszynę.

Stanęłam na środku sali, śliska mata przykleiła się do moich stóp. Podniosłam ręce do pozycji utrzymując gardę i raz za razem przecinając powietrze,
- Nie będzę się z tobą bił. - prychnął. - Jesteś babą.
- A ty straszną cipą. - zaczęłam go prowokować, ale gdy to nie przyniosło zamierzonego skutku, zamachnęłam się trafiając lekko w jego brzuch. Spiął się, ale dalej utrzymywał mnie na długości swoich ramion.
-No dalej, nie bądż taki. - smutna minka powinna go przekonać, gdy chciałam dodatkową porcję lodów zawsze działała.
-Okej, ale zapasy. - skinęłam głową i opuściłam ręce. Zaczęłam napierać na jego ciało, tak że po chwili leżał na podłodze, czerwony i opleciony moimi rękami. Czekałam, aż zacznie klepać w matę i się podda, ale gdy to się nie stało, założyłam mu dźwignię, którą umiałam już jako mała dziewczynka, gdy chodziłam na judo. W takiej właśnie pozycji zastał nas Zayn. Był rozebrany od pasa w dół, na jego biodrach nisko zwisały czerwone spodnie koszykarskie i to na chwilę mnie rozproszyło. Poluźniłam uścisk, z którego wyplątał się Horan. Przewrócił mnie na plecy i usiadł okrakiem.
- Cześć Zayn, - uśmiechnął się triumfująco. Nie dam mu pieprzonej satysfakcji, pociągnęłam go za ręke, podniosłam się lekko i przerzuciłam go przez bark. Głosno wylądował na materacu.
- Tak cześć Zayn. - otrzepałam ręce z gracją wstałam i wyszłam szybko z siłowni. Moje zmysły się rozpaliły, cholera byłam tak napalona. Jeśli ktoś ma idealne ciało, to zdecydowanie jest to pieprzony Malik.

Chciałam niezauważona przemknąć do sypialni, zgadniecie kto mi przeszkodził?
-Hej, suko, chodź tu na moment,- miałam zamiar nawet się nie odwracać, ale do chuja on nie był piepzonym herosem i na pewno nie mógł tak do mnie mówić. Mam swoją godność, ale fakt, nie umiem opanować wkurwienia przez co daje się prowokować. Muszę nad tym popracować jeśli chcę uciec, bo to dalej jest mój priorytet. I nie ważne, czy zrobię to sama czy z pomocą Horana, muszę usiec by przetrwać.
-Czego chcesz kanalio? - warchnęłam, no jak milusio.
-Masz godzinę, spakuj swoje szmatki i zaopatrz się w apteczkę. Zamierzam wycisnąć  z ciebie wszystko i nie obchodzi mnie, że nic nie wiesz. Bez palców będziesz ładnie śpiewać.
- Ah, zapomniałeś o czymś. Ty bez kutasa będziesz śpiewał jeszcze ładniej. - otaksowałam go spojrzeniem, a kiedy zatrzymałam się na wspomnianej części poruszałam znacząco brwiami. Zbliżyłam się do niego, złapałam go w kroku i przejechałam ręką po jego męskości.
-Szkoda by było co?
Zostawiłąm go na środku korytarza upokorzonego i czerwonego po koniuszki włosów, oczywiście ze złości. Mam przejebane.

Wspomniana godzina minęła bardzo szybko, w prawdzie moje rzeczy cały czas były w torbie, nie było co zbierać. Jednak przywiązałam się do tego miejsca i chciałam tu wrócić. Gdybym miała więcej czasu zmieniłabym zamki w haśle zabezpieczającym twierdzę. W gruncie rzeczy to wcale nie był taki głupi pomysł. Miałam jechać pierwszym samochodem z  Malikiem i Lou, wiecie tacy prywatni ochroniarze, na każde moje skinienie i  z El, ale tylko do Manchesteru. Drugi pojazd zajmowali by Horan i dupek. A ten pierwszy zrobiłby coś dla mnie.

Wiecie, głównie chodzi o to, by jedyny w swoim rodzaju spec od komputerów zmienił dla mnie szyfry i wymazał z rejestru danych wszystkich, na ich miejsce wprowadzając moje. Wkońcu to nic trudnego prawda?

Wyjaśniłam wszystko blondynowi, a kiedy zgodził się na moją propozycję po prostu wsiadłam do samochodu, oparłam się o szybę i patrzyłam jak z każdym oddalającym się kilometrem kontury drzew są bardziej rozmyte.

Wyjezdżaliśmy z miasta.
_________________________________________________________________________________
Rozdział dodany, potem może zaktualizuję go i dodam gify, to jeszcze zobacze. W poniedziałek pojawi się coś dłuższego. Zaczyna się nasza podróż planowana już od jakiegoś 20 rozdziału, tak naprawdę można by ją ptrzedłużać i przedłużać, ale mamy dla was kolejne części więc myślę, że będzie fajnie.

Piszcie co myślicie X

Taka mała prośba jeszcze, piszę bloga z moją przyjaciółką, nie jest to fanfiction, ale coś o nas, więc jak macie ochotę zobaczyć jak wyglądam oraz bliżej poznać mnie to zapraszam tutaj LINK!LINK!LINK!

Poza tym myślę, że fajnie będzie poczytać coś takiego, zwłaszcza że pojawi się tam nie tylko opisy dni, ale jakieś fajne przepisy, rady XD Napewno warto zajrzeć,

Zapraszam! <3

Olek.


poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział?

Część.
Gdyby ktoś pytał rozdział bd jutro, mam zepsutego laptopa więc bd pisać na domowym komputerze, co zajmie mi dużo więcej czasu. Poza tym jestem totalnym wrakiem człowieka i nie mam na nic ochoty. Dziękuję, dowidzenia.
(Sory, za brak entuzjazmu, to chyba przez tą ładną pogodę xDDDD)
Olek.

poniedziałek, 2 marca 2015

33| Gniew.

Usłyszałam cichy śmiech po drugiej stronie. Nigdy nie spodziewałam się, że będe z nim rozmawiała... przez telefon. Byłam świadoma, że stanę z nim twarzą w twarz.
- Co? Nie wiesz co powiedzieć? - ta cholerna chypka. 
- Słuchaj, albo przechodzisz do rzeczy albo nie mamy o czym rozmawiać. Mam nadzieję, że się rozumiemy. - powiedziałam, łapiąc się za czoło.
- Śmnieszysz mnie, naprawdę. - udało mi się wyczuć rozbawienie w jego głosie.
- Dokonałam niedokonalnego? Super.
- Jutro wyjeżdżacie. - odchrząknął.
- Słucham? - przystanęłam w miejscu.
- Jutro. Wyjeżdżacie. Mam Ci to przeliterować?- syknął.
Wiedziałam, że nie uniknę wyjazdu, ale zawsze odsuwał się on na drugi plan. W zasadzie... to nigdy o tym nie myślałam. Miałam na głowie ważniejsze sprawy, niż przejmowanie się tym całym gównem.
- Jesteś tam? - spytał.
- A jeżeli udam, że nie to się rozłączysz i odpierdolisz? - spytałam retorycznie.
- Niech pomyślę... nie. Wiesz dlaczego? Bo póki co jesteś moją własnością i nie wydaje mi się, abym był skłonny do pobłażania ci.  Chłopcy na za dużo ci pozwalają. Daj mi Louisa do telefonu, ale nie martw się. Już nie długo się zobaczymy. - zaśmiał się ironicznie.
PALANT.
Potrząsnęłam głową, wparowałam do salonu i oddałam telefon chłopakowi. Nie miałam pomysłu na to, co ze sobą zrobić. Udałam się do sypialni mojej i Malika. Przyznaję, że Harry trochę wyprowadził mnie z równowagi. W sumie co tu dużo mówić na maxa mnie wpierdolił tym swoim królewno, moja własność, rozśmieszasz mnie. Nikt nie ma prawa tak do mnie mówić, a już w szczególności pieprzony Harryzdrajcaidupek. Ugh jak się zirytowałam to nie macie nawet pojęcia. Zaczęłam wrzucać zamaszyście wszystkie moje rzeczy do torby, jakby to miało mi pomóc w rozładowaniu frustracji. Koniec końców przebrałam się w krótkie, sportowe spodenki i stanik i ruszyłam na siłownię. W takich chwilach byłam pewna, że mogłabym nawet zrobić dziurę w  ścianie by pozbyć się kumulującego we mnie gniewu. To było nie do pomyślenia jak ten człowiek na mnie działał.Nie fatygowałam się z zakładaniem rękawic, tylko gołymi rękami zaczęłam energicznie uderzać w worek zawieszony w rogu sali. Było ciemno, moje okrzyki i sapanie odbijały się echem, gdy z coraz większą siłą odbijałam ręce od brązowej skóry. Po pewnym czasie ból stał się bardziej odczuwalny, przez co rozproszona zauważyłam,. że mam widownię.


-Co on ci powiedział?- zmarszczyłam brwi za zmartwioną minę blondyna. Od razu poczucie winy wypełniło mnie całą,  gdy przypominam sobie jak na niego dzisiaj rano naskoczyłam.
-Przepraszam.- szepnęłam, by odgonić to dziwne uczucie od siebie, ale i też by jakoś się usprawiedliwić. W końcu miałam przyjaciela w moim nowym życiu i  chciałam wierzyć, że to jest coś za co codzienne będę dziękować. Może i byliśmy po dwóch stronach tęczy, ale naszą więź spokojnie mogłabym nazwać pieprzonym garnkiem złota, bo dzięki Niallowi jeszcze nie zwariowałam.
-Spoko.- machnął ręką i chwycił obiema rękami worek. Znowu zaczęłam wymierzać w niego ciosy i za każdym mocniejszym pchnięciem streszczałam krótką rozmowę z ich szefem. Raz po raz kiwał głową, nawet wtedy gdy porzuciłam pierwszy temat i zaczęłam mówić o swoich uczuciach i o tym co działo się teraz w mojej głowie,a do huraganu zdecydowanie nie mogłam tego porównać. Tyle skrajnych emocji się we mnie kłębiło, że mogłabym je porozdawać innym a i tak dla mnie zostało by o wiele za dużo. Nawet nie pamiętam w którym momencie zostałam mocno przytulona. Blondyn gładził lekko wilgotne włosy i szeptał. że mi pomoże. Chciałam w to wierzyć i jak nigdy wcześniej chciałam odzyskać swoje dawne, nudne i bezproblemowe życie.

Siedzieliśmy już jakąś 3 godzinę na macie, mój humor się polepszył, chyba po prostu miałam taką chwilę kryzysową, bo teraz śmialiśmy się w najlepsze. Niall był świetnym facetem i zabawnym poczuciem humoru i nieskrywanym podziwem do mojej osoby. Za każdym razem wymieniał kogoś z gangu, opisywał ranę czy obrażenia i pytał czy to moja robota tym samym przerywając konwersację. Potrafił mówić o jedzeniu i nagle wymieniać tylko jemu znane nazwisko i sytuację, w której ta osoba traciła życie.
-Key Millton, główny haker The Crips, uduszona kablem od komputera i ich głównej siedzibie.
- Tak, przyznaję się to ja.- podniosłam ręce rozbawiona  z jaką powagą opisywał każdy szczegół.
- Serio? - jęknął. - Ta laska była seksowna, zamierzałem ją nieźle zerżnąć. - zaczęłam się głośno śmiać i już miałam coś powiedzieć, kiedy przerwał nam dzwonek telefonu Horana. Z kieszeni wyciągnął białego Iphona z zabawnym casem przedstawiającym mężczyznę w jednej ręce trzymającego pętlę na szyję ze sznurówki,a  w drugiej pistolet. Przykładał go do głowy z tym, że odwrotną stroną.Mój śmiech się pogłębił, a kiedy blondyn zmarszczył czoło w konsternacji wskazałam palcem na obudowę. Uśmiech wypełzł na jego twarz na krótką chwilę i znikł kiedy zobaczył kto się do niego dobija. Wstał z podłogi i przeczesał ręką włosy.

- Sorry mała, muszę odebrać. - rzucił i nawet nie wyszedł całkiem z pokoju, a już wciskał przycisk odbierający połączenie. Wzruszyłam ramionami, to musiało być coś ważnego. Zajęłam się oglądaniem moich poobijanych kostek, gdy ktoś zatkał mi jedną ręką twarz. Była tak duża, że praktycznie zasłaniała mi także oczy.
Znajomy, ale z niczym nie kojarzący mi się zapach dotarł do moich nozdrzy. No proszę was! Jak to jakiś kolejny pieprzony żart na przetrzymywanie mnie, to nie radzę. Mimowolnie przewróciłam oczami.

-Nie ruszaj się, nie krzycz. słuchaj kochanie. - ciepły oddech owiał moją twarz. Zachrypnięty, stanowczy i nieco zachłanny głos cudownie podrażnił moje uszy. Co to za gra, czemu mi się tak bardzo podoba i czy to kolejny sposób Malika odnośnie trzymania się ode mnie z daleka? Nie miałam pojęcia,  ale w głębi duszy, chciałam, żeby to był on.

Wariowałam.

________________________________________________________________________________

Cześć kochani! Mamy kolejny :)
Tak jak mówiłyśmy rozdział jest w poniedziałek, świeżo co naskrobany.
Jak  myślicie kto zaskoczył Rachel i jak dalej będzie wyglądać relacja jej z Malikiem? Piszcie *-*

Na wattpadzie pojawił się prolog, za chwilę wstawię też 1 rozdział, zajrzyjcie  tam. Może pojawią się niespodzianki i lekko zmieniona treść XD

A jeśli już o tym mowa to bardzo chciałabym polecić opowiadanie NiceHaix LINK!LINK!LINK!. Świetny pomysł, fajnie się zapowiada, zaintrygowała mnie ta historia i mimo, że jest kilka błędów to myślę, że warto jej poświęcić chwilkę, bo ma w sobie to coś. Także gorąco polecam!

Teraz przejdę do sprawy z komentarzami, nie wiem, czy będziecie zadowolone, ale zastanawiamy się nad wprowadzeniem limitów co z kolei byłoby zwykłym wymuszaniem komentarzy więc naprawdę nie jest nam to na rękę. Dlatego proszę o liczną aktywność tak jak pod 30 rozdziałem.

Bez zbędnego pierdolenia(niezbyt ładne wyrażenie no ale) XD

Do następnego kochani! Olek

niedziela, 22 lutego 2015

Wattpad :)

Z przyjemnością informujemy, że na wattpadzie została utworzona nasza historia, tutaj macie do niej linka.

Serdecznie zapraszamy! Polecajcie znajomym, liczymy na waszą obecność :)
 (Od razu mówię, że okładka jest jeszcze nie ustawiona, ale będzie to zrobione myślę, że jeszcze dzisiaj)

Olek i Tala x

32| Pewność.

Poczułam, jak coś przygniata moje ciało. Nie pamiętałam wczorajszego wieczora, ale czułam, że dałam popalić. Zaczęłam się wiercić i kręcić, aż Malik się obudził.
- O, książę się obudził. - powiedziałam, strzepując rękę z mojego ramienia.
- Ta, cześć. - powiedział przecierając oczy.
Spał w samych bokserkach, a ja miałam doskonałą okazję do skalowania jego wytatułowanych ramion i klatki piersiowej. Uśmiechnęłam się pod nosem, Zayn to zauważył.
- Wiem, że jestem idealny. Nie musisz się na mnie cały czas gapić.
Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęłam twierdząc, że nie warto się z nim kłócić. Bolała mnie głowa i najchętniej wystrzelałabym połowę tego miasta.  Wstałam, odychaljąc pościel.
- Rachel, jeśli chodzi o to, co wczoraj powiedziałem...
- Mlicz. Po prostu się zamknij Malik. - odwróciłam się do niego i syknęłam.
Wyjęłam ubrania na dzisiaj i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i umyłam włosy. Nie wiedziałam co będę dzisiaj robiła, ale to nie stanowiło problemu. Ubrałam się i poszłam coś zjeść.  Na schodach czułam już zapach świeżo upieczonego bekonu i jajek.
- O, wstałaś. - blondyn posłał mi szczery uśmiech.
Byliśmy sami. Malik postanowił jeszcze się przespać, w końcu może opierdalać się cały dzień i nikt  mu nic nie zrobi. Niall nałożył mi porcję jedzenia na talerz i podsunął pod  nos.
- Dzięki. - burknęłam.
- Co się dzieje? - spytał wycierając ręce w ścierkę.
- Nic się kurwa mać nie dzieje. Nic. - syknęłam kolejny raz, a Horan podniósł ręce w obronnym geście.
Nie chciałam na niego krzyczeć, ale kac to suka. Zjadłam i umyłam talerz. Odwróciłam się i zobaczyłam Malika jak stał na schodach i się przeciągał. Pokręciłam głową i oznajmiłam, że idę na spacer. Spacerowałam polnanną ścieżką. Nie wiedziałam jak mogę nazwać relacje między mną, a mulatem. To było popiepszone. My byliśmy powaleni. Wszyscy. Usiadłam na brzegu wielkiego jeziora, które znajdowało się dość blisko naszego "domu". Wzięłam odłamki skały i zaczęłam wrzucać je do wody. Tata mnie nauczył puszczać kaczuszki. Zawsze go o to prosiłam. Nie mogę... Nie mogę dalej zrozumieć, dlaczego nam to zrobił. Przymknęłam oczy, krzyknęłam i cisnęłam kamieniem w wodę, która rozbryzgała się i ochlapała moją koszulkę. Poczułam kogoś obecność za sobą.
- Ile razy mam Ci kurwa powtarzać, żebyś spierdalał. - powiedziałam, nawet się nie odwracając.
- Ile razy mam Ci kurwa powtarzać, że i tak Cię nie posłycham. - naśladował mój głos.
Usiadłam na trawie i podparłam moją głowę rękami.
- Co ci jest? - spytał siadając obok mnie.
- Zayn, muisz mi coś powiedzieć. - powiedziałam i odwróciłam twarz jego stronę. - Co nas łączy? Jak... Jak mam to rozumieć?
Chłopak był zdezorientowany, ale widocznie nie wiedział co mi odpowiedzieć.
- Ja... Nie wiem. Sam chciałbym to wiedzieć.
- Jesteśmy popierdoleni.
Mulat zaśmiał się i także rzucił kamieniem do wody. Powtarzaliśmy tę czynność jeszcze wiele razy, ale powoli robiłam się głodna.
- Ja wracam. - powiedziałam, otrzepując swoje ręce z wody i brudu.
Zayn kiwnął głową. Nie chciałam znowu poruszać dalej nurtującego mnie tematu. Nie chciałam albo bałam się odpowiedzi. Zayn... to po prostu Zayn. Nigdy nie wiem, czego mogę się spodziewać.

Wróciłam do twierdzy i tym samym znalazłam się w samym centrum uwagi. Spojrzenia wszystkich skupiły się na mnie, ale miałam to gdzieś. Nic nie było mnie w stanie onieśmielić, no chyba, że Malik.
- Patrzcie, kto się wkońcu zjawił. - prychnęłam na twardy głos Liama, niech sobie nie wyobraża, że przez to jest groźny, bo może się nieźle rozczarować.
-Taaa, dzień dobry czy coś. - podeszłam do El i porwałam jej z talerza kanapkę, rozwalając się na kanapie i w dalszym ciągu nie przejmując się tymi wszystkimi osobami, które patrzyły na mnie jak na wariatkę. Cóż, w sumie, nie oszukujmy się, mieli takie prawo. 

Skończyłam jeść, a dalej nikt nie odezwał się słowem, tylko z Eleanor prowadziłam normalną rozmowę, za co jej dziękowałam, bo to już powoli robiło się irytujące.

-Dobra pieprzyć to. - otrzepałam ręce z niewidzialnych okruszków, wytarłam je w spodnie i wstałam. - Do później suko. - dałam El buziaka w policzek i wyszłam z pokoju. W korytarzu było dosyć ciemno, a brak jakiego kolwiek dźwięku pozwolił mi zarejestrować czyjeś kroki za mną. Stanęłam gwałtownie i zmierzyłam się z dużą posturą Louisa. Podniosłam zainteresowana głowę do góry. Oni i ich pieprzony wzrost. Przewróciłam oczami, nadal zaintrygowana tym, czego chce ode mnie chłopak mojej przyjaciółki?

Gdzieś nawet w pewnym momencie zapaliła się czerwona lampka, z myślą, że to kolejny podstęp i zaraz dostanę czymś w głowę, potem zamkną mnie w piwnicy, bo znowu się dowiedzieli, że pracowałam dla ich konkurencji. To wszystko było, aż za śmieszne, żeby można było uznać to za życie laski, której zamordowano rodzinę.

Mimo to czekałam, na cokolwiek co określiłoby intencje chłopaka, a kiedy zamyślony uparcie wpatrywał się we mnie, po prostu nie mogłam już dłużej czekać. Mówiłam już, że jestem niecierpliwą osobą? Nie? Oto tego skutki.

-Co jest? - podparłam się pod boki i niepewnie rozglądnęłam się. W korytarzu byliśmy sami, więc od razu zarejestrowałam to, gdy brunet się poruszył. Automatycznie zacisnęłam dłonie w pięści, co było bez sensu. Wogóle ta sytuacja nie była logiczna, gdyby chciał mnie zaatakować, to element zaskoczenia byłby tu plusem tak? Zmarszczyłam czoło.

Chłopak powoli wyciągnął telefon z kieszeni i jednym prostym ruchem coś na nim zrobił, potem dał mi go do ręki.

-Ktoś chciałby z tobą rozmawiać. - i nic, wrócił z powrotem do salonu. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i niewinnie zainteresowałam się komórką.

-Halo?
-Witaj królewno. - ochrypły, ale seksowny głos zabrzmiał w głośnikach. Wydał mi się dziwnie znajomy.
- Kto mówi?- głupszego pytania wymyślić nie mogłam.
-Nie pamiętasz mnie? Stary szpital, brunet z lokami, przystojny.- głos zaśmiał się, a ja od razu przypomniałam sobie tego faceta z archiwum. Czyżby to był Harry? Ten Harry, który zdradził mojego ojca? Ale czy.. Nie, to chyba byłoby za proste prawda?

-Ach, to ty dupku. - mój zirytowany ton odbił się echem. - Mów, czego chcesz, bo nie mam czasu. - rzuciłam, sprawdzając go. Miałam dość bawienia się w kotka i myszkę.

-Spokojnie królewno. To ja tutaj rozdaję karty.

I wtedy miałam już pewność.

_____________________________________________________
Cześć kochani! Mamy kolejny, pisany wspólnymi siłami.
Fajny odzew pod rozdziałem 31! WOW! *-*
co nie znaczy, że cieszymy się z 13 komentarzy, ale jest dobrze! Nie będziemy wam tu narzekać, bo bez przesady tak? Mam nadzieję, że się poprawicie, a my w zamian za to regularnie będziemy dodawać rozdziały!

Bo oto panie moje drogie, ustaliłyśmy termin dodawania notek, więc wszem i wobec ogłaszamy, że rozdziały będą pojawiać się poniedziałek/wtorek w godzinach wieczornych.

No to do następnego!

Olek i Tala :)

poniedziałek, 16 lutego 2015

31| To koniec?

Czekałam w pokoju, którego nastrój pomieszany był pomiędzy ciemnością, tajemniczością a grozą. Nigdy w życiu nie byłam bardziej pewna tego, że to wygram. Jak już powtarzałam wiele razy, jestem po prostu w tym zbyt dobra. Nie stresowałam się, nie bałam. Przestałam znać te uczucia już bardzo dawno temu. Chłopcy weszli do środka.
- Jesteś gotowa? - Louisowi szczerzyła się morda.
- Super okazja, żeby pooglądać okładające się pięściami laski, nie? Błagam Cię, jesteście bardziej napaleni niż kiedykolwiek wcześniej. - splunęłam.
To, że był chłopakiem mojej dobrejkoleżankoprzyjaciółki wcale nie znaczy, że stanę się dla niego bardziej miła. Nie ma takiej możwliwości. Jestem okropna i zdaję sobie z tego sprawę.
- Najpierw trzeba umieć okładać się tymi pięściami, Rachel. - powiedział, kiedy zamierzałam odwrócić się do niego plecami.
- Czy ty siebie słyszysz? - syknęłam, mrużąć oczy.
- Doskonale.
- Grabisz sobie Tomlinson.
Chłopak patrzył na moją twarz jeszcze parę sekund, potem odpuścił. Frajer. Wreszcie do pomieszczenia wparowała ubrana na czarno Emily. Miała czarny golf, czarne leginsy i włosy upięte w wysokiego kucyka. Nie wiem czy myślała, że dzięki temu nie będę mogła za nie ciągnąć, czy po prostu było to skutkiem jej kaprysu.
- A ty się nie przebierasz? W sumie nie warto. Jak splamię ci te twoje szmaty krwią, może wreszcie nauczysz się co to prawdziwy styl. - powiedziała, okrążając mnie.
Chłopcy oparli się o ścianę jeden koło drugiego. Malik stał na środku i przyglądał mi się cały czas, odkąd tutaj wszedł.
- Długo nad tym myślałaś? - zakpiłam z niej. - Dla twojej świadomości, ja nie potrzebuję czarnych ubrań, aby próbować wzbudzić u kogoś grozę.
Czekałam, aż zacznie. Wyznawałam zasadę, że to przeciwnik rozpoczyna "grę".  Nie robiłam tego sama, ponieważ... właściwie nie wiem dlaczego. Można powiedzieć, że tak się przyjęło.
- No zaczynaj. Na co czekasz? - przewróciłam oczyma.
- Dlaczego ja? - spytała.
- Bo tak mi się kurwa mać podoba. Chcesz się bić? To mi to pokaż.
Dziewczyna zmrużyła oczy i ruszyła w moim kierunku. Wiedziałam co teraz nastąpi.
a) popchnie mnie,
b) zamachnie ręką i i tak nie trafi,
c) zacznie mnie wyklinać.
Emily podciągnęła rękawy, wyporstowała ręce i ułożyła je prostopadle do mojego ciała. Umiejcowiła je na mojej klatce i z całej siły pchnęła w stronę ściany. Przytrzymała mnie, wzięła nadgarstki i ułożyła je nad moją głową. Opcja - a wygrała. Wiedziałam. Tylko na tyle było ją stać, ale spokojnie. Zabawa się dopiero zaczęła.
 - I co teraz suko? - spytała przybliżając się do mojej twarzy.
- Będziesz miała mokro. - powiedziałam uśmiechając się.
Zdezorientowana, spojrzała na mnie głępiej.
- Gdzie?
- Na twarzy. - odpowiedziałam i splunęłam jej w oczy. Uwolniłam nadgarstki i odepchnęłam ją od siebie. Zachwiała się i upadła na tyłek. Gdyby trochę poćwiczyła, upadek byłby mniej bolesny.
- Ty szmato! - krzyknęła wycierając się.
Spojrzałam na twarze chłopców. Wszyscy się uśmiechali. Wszyscy, z wyjątkiem Zayna. W jego oczach widziałam pożądanie i chęć zerżnięcia mnie tu i teraz. Na to będzie musiał sobie poczekać.
- Wiesz co Rachel? Twój ojciec też był taki ostry, ale w łóżku. - powiedziała nagle.
Od razu powróciłam z krainy wyobrażeń erotycznych o Maliku, a muszę powiedzieć, że bywałam tam dość często.
- Co ty pierdolisz? - spytałam, kiedy wstawała.
- To, że twój tatuś miał strasznie małego. Oh i te udawane orgazmy, które musiałam symulować, aby pozwolił dobrać mi się do akt.
- Odszczekaj to. - syknęłam.
Emily tylko się uśmiechnęła. Nie miałam już siły się chamować. Wymierzyłam jej prawego sierpowego tak mocno, że z jej nosa trysnęła krew. Wytarła ją i zaczęła iść w moją stronę. Kolejny raz pchnęła mnie na ścianę i złapała za gardło. Sciskała bardzo mocno, a mi powoli brakowało powietrza. Musiałam coś zrobić, szybko. Wymierzyłam cios kolanem w jej brzuch  i uderzyłam ją w twarz jeszcze raz. Byłam obolała po incydencie z Malikiem, ale chuj z tego. Wkurwiła mnie i tylko to się teraz dla mnie liczyło. Chciałam, żeby cierpiała.  Kiedy doszła do siebie pociągnęła za moje włosy, a ja czułam, jakby tysiąc igieł wbijało się w moją głowę.
- Puść! - krzyknęłam jak ostatnia cipa.
- Boli, prawda?
Uderzyła moją głową w ścianę i zrobiła w niej stały ślad. Uderzała jeszcze i jeszcze, a ja zauważyłam, że mam mroczki przed oczyma.
- Emily, przestań już. - powiedział Zayn.
Nie zamierzała.
Dziewczyna śmiała się w niebo głosy.
- Twój tatuś robił to najlepiej w całym mieście. Gdybyś tylko słyszała, jak krzyczał moje imię... Najwyraźniej twoja matka nie dawała mu tego, czego od niej oczekiwał.
Tego było za wiele. Użyłam patentu, który przetestowałam wcześniej na Maliku. Odchyliłam mocno głowę i uderzyłam ją w szczękę. Głowa bolała mnie okropnie, ale musiałam dać radę. Usiadłam na niej okrakiem i okładałam ją pięściami.
- Nigdy. Nie. Waż. Się. Mówić. Tak. O. Nim. - mówiłam między oddechami, jakie brałam.  Złapałam za jej szyję i przytrzymałam jeszcze mocniej, niż ona moją. Powoli przestawała oddychać.
- Rachel, zabijesz ją. - Niall chciał mnie od niej odciągnąć.
- Rachel do cholery! - wrzasnął Malik, popychając blondyna, złapał moje ręce i przytrzymał je od tyłu.  Chłopcy zadoleni z przedstawienia, zajęli się Emily. Kiedy Malik wyciągał mnie z pomieszczenia, zdążyłam tylko zauważyć, jak Louis uderza ją w policzek a Horan wylewa na nią wiadro wody. Miałam szczerą nadzieję, że się kurwa nie obudzi.
- Co w Ciebie wstąpiło? - oparł swoje czoło o moje.
- Jeszcze się pytasz? Słyszałeś co ona o nim mówiła? Miałam tego dalej słuchać i patrzeć, jak sobie ze mną pogrywa? Sam tego chciałeś. Sam pragnąłeś, żebym jej przywaliła, więc nie rozumiem w czym widzisz problem.
- W tym, że z każdym twoim ruchem, miałem ochotę do Ciebie podejść, ściągnąć Ci spodnie i przerżnąć tak ostro, że błagałabyś mnie o to, abym przestał. - wypowiedział to na jednym oddechu.
- Nic straconego. - powiedziałam, łapiac za jego szlufkę od spodni.
- Nie możemy. - powiedział ledwo słyszalnie.
- Słucham?
- Nie możemy tego już robić.
- Co? Dlaczego?
- Chłopcy wrócili. Nie... Nie możemy dalej tak postępować. Wiem, że to będzie trudne, bo działam na ciebie cholernie mocno, ale musimy dać jakoś radę. To nie może się powtórzyć.
- Chyba sobie żartujesz. - odepchnęłam go wściekła. Opuściłam ten fragment, że na mnie działa. - Piepszyliśmy się, dobrze się bawiliśmy i było wszystko super do czasu, w którym przyjechali chłopcy. Co ja mam o tym myśleć? Posrało cię Malik?! Od kiedy zrobiłeś się taki lojalny. - syknęłam.
- Rachel ja, ja...
- Jaja to Ci zaraz urwę. Okej, masz rację. Nie możemy się dotykać, rozmawiać ze sobą i najlepiej to mnie kurwa pobij, żeby to zapieczętować. Pamiętasz? Jak za starych dobrych czasów. Jestem tylko ciekawa ile wytrzymasz.
Po tych słowach odeszłam, zostawiając go pod ścianą. Usłyszałam po chwili jak uderza w nią ręką i  drze mordę. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chyba będę musiała go troszkę potorturować. Nie jestem jego zabawką. Nie jestem niczyją zabawką. Zamknęłam pokój na klucz i wyjęłam z szuflady wódkę. Musiałam się napić, bo czułam, że zaraz mój mózg eksploduje. Odkręciłam ją i przechyliłam. Piłam duszkiem, bo byłam przyzwyczajona do tego typu alkoholu. Pociągnęłam kolejny łyk  i zaczęłam tańczyć do muzyki, którą uprzednio włączyłam.
Czasami jest tak, że nawet nie zdajesz sobie sprawy w jak popierdolonym świecie żyjesz. Zatracasz się w nim i nawet nie pamiętasz, że można żyć inaczej. Ja właśnie tak mam. Gdyby ktoś teraz przeniósł mnie do wielkiego domu z ogródkiem, kochającym mężem i gromadką dzieci, chyba nie umiałabym tak żyć. Nie wytrzymałabym tego. Zabrano mi część mnie, moją małą cząsteczkę dobra, która mnie opuściła. Topiłam się w toksycznej otchłani kłamst, zdrad, tajemnic. Niczego nie mogę być pewna. Od jakiegoś czasu moim jedynym zadaniem jest przeżyć. Fałszywe imie, nazwisko, adres. Ludzie przestali pamiętać o tym, że jeszcze kiedyś byłam uznawana jako poszukiwana. Rodzice zginęli, ale... babcia żyła. Wiele razy podjeżdżałam pod jej dom z nadzieją, że odważę się wyściąść z samochodu, pójść do niej i uścisnąć ją z całej siły mówiąc, że już dobrze, że wróciłam i zawsze będę przy niej. Nie mogę, bo mogłabym to uznać, jako świadome podpisanie jej wyroku śmierci. Musiałam porzucić wszystko co miałam, bo takie były konsekwencje życia mojego ojca. Takie stało się moje życie. 
Rozmyślałam. Wreszcie stanęłam pod ścianą i osunęłam się po niej. Przyłożyłam palec do skorni.


Opróżniłam butelkę. Alkohol jest rzeczą, która pozwala mi się odstresować. Usłyszałam, jak ktoś szarpie za klamkę. Wiedziałam, że tą osobą był Malik.
- Spierdalaj! - krzyknęłam.
Wzięłam do ręki wazon i uderzyłam nim w drzwi. Szkło roztrzaskało się na miliony kawałków, a ja rzuciłam się na łóżko. Leżałam i płakałam. Może dlatego że byłam pijana, a może dlatego, że po prostu nie miałam już siły. Wstałam, otarłam ręką łzy i usiadłam podpierając się o ramę łóżka. Wyciągnęłam szlugi i zapałiłam jednego.

Byłam pijana. Czułam to. Czułam też, że kolejny raz alkohol zwyciężył nade mną. W głowie wciąż szumiały mi słowa Emily

Twój tatuś robił to najlepiej w całym mieście. Gdybyś tylko słyszała, jak krzyczał moje imię... Najwyraźniej twoja matka nie dawała mu tego, czego od niej oczekiwał.

Wiesz co Rachel? Twój ojciec też był taki ostry, ale w łóżku.

To, że twój tatuś miał strasznie małego. Oh i te udawane orgazmy, które musiałam symulować, aby pozwolił dobrać mi się do akt.

Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę. Malik wciąż się dobijał, ale miałam to w dupie. Skoro nie może być tak jak wcześniej, niech spierdala.  Nie żebym była zazdrosna. Po prostu nie pozwolę, aby się mną bawił. Nie jestem jedną z tych, które kiedy facet tylko się odezwie, ściągają majtki i wypinają tyłek. Nie.  Kiedy wypaliłam papierosa poczułam, że głowa robi mi się ciężka. Rzuciłam butelkę na ziemię wraz z paczką papierosów. Chciałam iść spać. Chciałam albo nie miałam wyjścia. Taki urok alkoholu. Kiedy zasypiałam poczułam, że ktoś przytula się do mnie od tyłu i szepcze Nie dam rady, dobrze o tym wiesz....
_______________________________________________
Cześć i czołem! Ja właśnie zaczęłam ferie. Małopolskie pozdrawia ♥ Tym, którzy dzisiaj byli pierwszy raz w szkole, gratuluję, że wytrzymali! Dacie radę się odzwyczaić od leniuchowania. Mnie to czeka za dwa tygodnie, ale póki co myślę o tym, co chcę zrobić podczas tych ferii. Myślałyśmy z Olą nad tym, aby ustalić jeden termin, w którym będą pojawiały się rozdziały. Wiemy, że takie jest, nie ma, jest, nie ma, jest, nie ma - jest dosyć uciążliwe, bo same czytamy bardzo dużo ff i wiemy jak to jest. Jedna z czytelniczek nam to zasugerowała i myślę, że to nie byłoby złym pomysłem.  Napiszcie jak wam podoba się rozdział i co u was. Gdzie zamierzacie spędzić ferie, co będziecie robić.  Trzymajcie się!
Natalia xoxo

środa, 11 lutego 2015

30| Nic łatwiejszego.

Leżeliśmy zaplątani w własne ciała i było mi tak.. tak dobrze, że nie przeszkadzał mi nawet chłód wanny, w pewnym sensie złagodzał obolałe ciało i rany. Zayn gładził delikatnie moje biodro i co chwila mruczał. Miałam zatopione palce w jego czarnych włosach. Nie wiem ile czasu spędziliśmy na tak zwykłej czynności, ale w pewnym momencie zostałam zaalarmowana dziwnymi dźwiękami.
- Zayn?
- Tak kochanie. - zignorowałam zdrobnienie i zaczęłam gwałtownie podnosić się, chłopak zmarszczył czoło. - Co jest?
- Nie słyszysz? - widziałam, że wśród mojego ciężkiego oddechu próbuje doszukać się jakiś innych odgłosów.
- Cholera - słyszę i wiem, że mamy kłopoty.



Reszta gangu wróciła.

To co dzieje się póżniej jest tak szybkie, że nie wiem jak zdołałam się opanować. Wyplątuję się z uścisku czując nieprzyjemne zimno, ale ignoruje je i w pośpiechu zbieram ubrania.
- Zamknę się w piwnicy, a teraz zmoczę cię trochę. Brałeś prysznic i nie słyszałeś jak wrócili, wyprowadziłam cię z równowagi więc mnie troche sprałeś i zamknąłeś. Jasne?- skinął głową zaskoczony, tak gwałtowną i opanowaną sytuacją. Nie zdążył mnie dotknąć ponownie, gdy ja słuchawką prysznica moczyłam mu włosy. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze, więc pozbierałam rzeczy. Podeszłam do Zayna i pogladziłam po policzku.
- Zamknę się od środka.- pocałowałam go szybko, ale mocno i wypiegłam drugimi drzwiami z łazienki. Miałam szczęście, że właśnie do tej udał się Malik, bo w przeciwnym razie nie minęłabym się z chłopakami, a tak to szybko wróciłam do pokoju po klucz i niezauważona dostałam się jeszcze bardziej pod ziemię. Wiedziałam,że teraz byli w salonie, przez kratkę wentylacyjną słychać było ich rozmowę. Mam podejrzenia co do tego, czy Zayn nie jest robotem, wszystko co robi, wykonuje idealnie, a swoją małą scenę odegrał lepiej niż dobrze. Kiedy skończył mówić, ktoś zaczął się śmiać, wyłapałam też jeden kobiecy głos. Modliłam się, by to nie była Emily.


- Oh mam nadzieję, że porządnie skopałeś jej tyłek, suka niech wie, gdzie jej miejsce. - jad w jej głosie przebijał się przez rury trafiając do mnie ze zdwojoną siłą i sprawiając, że miałam ochotę otworzyć drzwi i nieźle jej wpierdolić. Zamiast tego jednak, oparłam się o ścianę, z powrotem założyłam swoje rzeczy i czekałam.

Chwilę później do pomieszczenia wszedł Niall, nie powiem byłam lekko rozczarowana, ale nie dopuściłam tego uczucia bardzej do swojego serca, szybko podniosłam się i wpadłam w ciało blondyna, ten zaśmiał się jedynie i mocno mnie objął. Potem odchylił się na długość ramion i otaksował spojrzeniem moją twarz.

- Malik wygląda gorzej. - mój śmiech wypełnił pomieszczenie, ponownie go przytuliłam. - Chodź, wypuszczę cię, ale masz nie robić nic głupiego, przekonałem Zayna, że jak tylko będziesz go wkurwiać, będzie mógł cie z powrotem zamknąć. - pokręciłam głową, cwany jest.

-Wyjeżdżamy? - zadałam pytanie, które nurtowało mnie od momentu rozmowy z Zaynem.
- Jeszcze nie dzisiaj, chodź, będzie imprezka. - uśmiechnął się szeroko i zaczął energicznie poruszać głową, a ja nie mogłam nic na to poradzić i mimowolnie roześmiałam się.



Weszłam do pokoju i zostałam przparta do ściany, oddałam pocałunek, dezaprobata malowała się w czekoladowych oczach. Miałam wrażenie, że to zbliżenie było w pewnym sensie czymś przez co Malik chciał wyrazić wdzięczność, podziw, nie wiem co to było, ale bardzo mi się podobało. Oplotłam jego biodra nogami i wplotłam palce w jego włosy. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza, Zayn oparł swoje czoło o moje i trącił nosem o mój.


- Jesteś genialna.
- A ty jesteś dobrym aktorem, wszystko słyszałam. - prychnął rozmawiony i zachichotał cicho. Co do cholery? To wszystko robi się niepokojące. Musiałam zrobić dziwny wyraz twarzy, bo uśmiech zniknął z buzi Malika.

- Co?
- Nic, to umm trochę dzwine. - powiedziałam niepewnie. Chłopak przeniosł się na fotel, oparł łokcie o nogi i już wiedziałam, że myśli podobnie.
- Czy to źle? - spytał, chodź nie spodziewałam się tego typu pytania.
- Nie.. chyba nie. - podeszłam, usiadłam mu na kolanachm, położyłam obie dłonie na szorstkich policzkach i przywarłam do niego, leniwie, powoli, inaczej.




Potem wstałam, przebrałam się w leginsy i dużą koszulkę. Była podobna do tych Malika, albo była jedną z nich, w każdym razie nie kupiłam jej i nie miałam pojęcia, skąd wzięła sie w mojej torbie.

Wyszłam z łazienki, ale jak się okazało, w pokoju byłam sama, postanowałam dołączyć do reszty. Ku wielkiemu zaskoczeniu, w salonie oprócz moich porywaczy i Em, wciśnięta  w bok Lou była Eleonor. Gdy mnie tylko zobaczyła, wyswobodziła się z uścisku i mocno mnie przytuliła, na mojej twarzy zagościł uśmiech, a powiększył się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam jak Emily wywraca oczami.

- Bo mnie udusisz. - szepnęłam jej do ucha.
- Wierz mi mam ochote udusić kogoś w tym pokoju. - głową wskazała na rudowłosą. El wogóle nie kryła się z niechęcią do niej, za każdym razem gdy na siebie spojrzały posyłały gromy w swoją stronę, dodatkowo brunetka miała cięty język. Mówiąc, że wcześniej dogadywałyśmy się wcześnie zaprzeczałam relacji jaka nas łączyła, bo z każdym dniem była coraz silniejsza. Bardzo polubiłam tą drobną dziewczynę,a fakt, że mam dodatkową osobę po swojej stronie bardzo pomagał.
Usiadłam obok Nialla i standardowo poczęstowałam się jego piwem, nie minęła minuta, a ja już byłam wściekła.
- Rany boskie! Co ty masz na sobie! W sklepie przedawali worki na śmieci?- zignorowałam jej przesłodzony ton.
- Nie odpowiesz mi? Boisz się, że Malik znowu cie skopie?- tym razem zacisnęłam dłonie w pięści, ale dalej siedziałam cicho. W pokoju powietrze wyraźnie zgęstwiało, każdy siedział cicho i obserował sytuacje.
- A może boisz się, że bez elemetu zaskoczenia nie uda ci się mnie pokonać? - moja twarz szczerwieniała.

- Em odpuść sobie, nie widzisz, że Rachel nie ma humoru?- mówiłam już jak bardzo brakowało mi Liama? Nie? Oh no to dobrze, kurewsko mi go NIE BRAKOWAŁO.
Ostrożnie wstałam, a wzrok skupiony był na mnie.


- Chcesz się zemścić? Proszę bardzo będziesz miała okazję. Zapraszam! - rozłożyłam ręce, chwyciłam pustą puszkę i uderzając w czoło dziewczyny zgniotłam ją, pociągnęłam ją za włosy i zaczęłam prowadzić w kierunku siłowni. Zamierzałam ją pokonać, w walce, z zasadami, wyruwnanej i sprawiedliwej. Chciała pokazu siły, to będzie go mieć. Zostałam odprowadzona głośnym ''Rachel do cholery'' Malika, śmiechem Nialla, El i Lou i kpiarskim spojrzeniem Liama. Ten ostatni zdawał się być obojętny na zaistniałą sytuację, bardziej obawiałam się Zayna.

Usłyszałam szybkie kroki za sobą i szarpnięcie w tył, przez co zachwiałam się. Wypuściłam mocno ściskane rude kudły, Emily upadła, a ja odwróciłam się.

Przywitało mnie rozbawione spojrzenie mulata.
- Emily, myślę, że Rachel da ci czas na przygotowanie się. - wycedził przez zęby. Dziewczyna pośpiesznie wstała i zniknęła za zakrętem.
- Co?
- Nic kochanie, daj mi świetne przedstawienie. - uśmiechnął się zadziornie, mocno mnie pocałował.


- Panowie i pani! Zapraszam na walkę pomiedzy Rachel Todd i Emily Benson!- uśmiech nie opuszczał jego twarzy, chciałam odejść, kiedy klepnął mnie w tyłek.

- Masz to wygrać. Dla mnie.

Prychnęłam, nic łatwiejszego Panie Malik.





________________________________________________________________________________

Cześć, kolejny rozdział za nami. Powiem wam szczerze, że jestem wkurzona, bo myślałam, że poprzedni rozdział bardziej się spodoba. 

Poważnie zastanawiamy się nad zawieszeniem bloga i nie mówimy tego, że was straszyć, czy coś w tym stylu. Po prostu nie rozmuiemy dlaczgo jest tutaj was tak mało, bo jeszcze przed nowym rokiem obecność wasza była bardziej niż zadawalająca.

Nie chcemy wprowadzać zasady typu 15 komentarzy=next, więc dajcie o sobie znać.

Tym które niezmiennie są, dziękujemy! <3

Piszcie co sądzicie XD

Olek.

sobota, 31 stycznia 2015

29| Nieustanna walka.

Biegłam ile sił w nogach, aż napotkałam upragnione drzwi. Miałam niewiele czasu, więc szybko wystukałam numerek, jaki dostałam zaraz po urodzeniu. Wiecie data byłaby za banalna, to raczej był rząd cyfr, który określał, ile dzieci przyszło na świat w tym szpitalu. Modliłam się w duchu, aby drzwi ustępiły. Poczekałam 5 sekund, aż czytkik załapie o co mi chodzi. Jest! Usłyszałam charakterystyczne piknięcie i drewniana powłoka samoistnie się otworzyła. Jedynym, kurwa, jedynym plusem było to, że otwierały się tylko na hasło, które prawdopodobnie tylko ja znałam.



Wiedziałam i podejrzewałam, że Malik nie wie co jest kluczem. Miałam przynajmniej taką nadzieję, dlatego gdy zobaczyłam go jak stał na początku długiego korytarza, uśmiechnęłam się cwanie i bez namysłu wparadowałam do środka, a drzwi od razu się zamknęły. Pomieszczenie było ogromnę i nie łatwo było mi się w nim odnaleść. Pewna, że nie będę w stanie usłyszeć krzyków chłopaka, ani jego walenia w odzielającą nas przeszkodę, byłam z tego powodu ogromnie szczęśliwa. Stanęłam na środku sali i byłam wręcz zszokowana tym, ile tutaj jest różnego rodzaju segregatorów, pism, listów i cholera wie czego jeszcze. Nie zastanawiając się długo postanowiłam poszperać trochę między pułkami, o ile mogę tak nazwać ogromne, aż do sufitu regały wykonane z metalu. Nie było tutaj okien, więc wszystko oświetlały jedynie lampy, które przypominały te szpitalne, sterylne i niezwykle jasne. Zapaliłam je zaraz po tym, gdy udało mi się tutaj wejść.

Miałam prawo, tutaj przebywać tyle, ile chcę. Piekło zacznie się dopiero po tym, jak stąd wydję. Bo... kiedyś będę musiała to zrobić. Wyjęłam pierwszą lepszą teczkę i zdjęłam z niej gumkę. Otworzyłam ją i zauważyłam, że w środku były papiery dotyczące jakieś tranzakcji na 20 milionów. Nie wiedziałam... Nigdy nie przypuszczałam, że tata operował takimi sumami. Oczywiście... nigdy nie brakowało mi niczego i można powiedzieć, że miałam wszystko co chciałam. Zamknęłam teczkę i odłożyłam ją na miejsce. Nie mogłam zajrzeć do wszystkich, bo zajęłoby mi to tygodnie, miesiące i może lata. Podeszłam do ogromnego biurka, które stało na środku pomieszczenia. Było wykonane z ciemnego drewna. Przy stole stał równie duży fotel ze skóry. Usiadłam na nim i odchyliłam głowę do tyłu. Telefon w gabinecie zaczął dzwonić. Domyśliłam się, że to Zayn, bo jakby inaczej wytłumaczyć ten fakt? Postanowiłam odebrać.
- Halo?
- Rachel kurwa wyłaź, bo się zajebię, rozumiesz?
- Ale mi się nigdzie nie spieszy.
- Albo stamtąd wyjdziesz, albo jak tylko cię dorwę to tak cię skopię, że nie usiądziesz na swoim cholernym, seksownym tyłku przez miesiąc!
- Kuszące..., ale nie mam teraz głowy do tego typu zabaw. Powiedz mi, jak to jest możliwe, że nie znasz hasła do tego miejsca? Jak głupim trzeba być? Myślałam, że jesteś bardziej profesjonalny Zayn. - powiedziałam słodkim głosem.
- Rachel, nie wkurwiaj mnie. Hasło zna tylko i wyłącznie Harry. Nie mogę do niego zadzwonić, bo akutalnie przebywa... zresztą co cię to obchodzi? Masz wyjść i tyle!
- Nie bądź śmieszny. Myślisz, że cię posłucham? Błagam Cię... - rozłączyłam się.

Zayn wiedział, że będę musiała opuścić to miejsce, chodźby z przyczyn fizjologicznych czy głodowych. Dopiero teraz zauważyłam, że na biurku stoi ramka ze zdjęciem. Wzięłam je do ręki, a łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Zamknęłam je i ścisnęłam powiekami, nie pozwalając im uciec. Na fotografii byłam ja i moja mama. Pamiętam ten dzień jak przez mgłę.

Mała dziewczyna z długimi, brązowymi oczami siedzi obładowana zabawkami na jej ulubionym kocyku. Obok niej na leżaku siedzi mężczyzna, około 25 lat. Jest także i kobieta, która była starszą wersją córki. Niedzielne popołudnie wyglądało jak każde inne. Rodzina, która ogromnie się kochała. Nagle dziewczynka wstała i podeszła do mamy, wyciągając do niej swoje małe rączki.
- April, co chciałaś? - kobieta przytuliła ją do siebie. 
Dziewczynka wtuliła się w szyję swojej mamy, a tata to wykorzystał i zrobił im zdjęcie.
- Mike, dobrze wiesz, że nie lubię, gdy ktoś robi mi zdjęcia z zaskoczenia. Wyglądam wtedy jak burak. Mężczyzna pokiwał głową i zaśmiał się ze słów swojej żony. Mała April wyciągnęła się w stronę taty, a ten bez wahania pochwycił ją w ramiona. Dziewczynka złapała  jego policzki i skradła buziaka na jego skroni. Mężczyzna uśmiechnął się na ten gest, który wykonała jego córka. Bardzo ją kochał.

Potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić z siebie to wspomnienie. Coraz częściej łapałam się na tym, że rozmyślałam o mojej przeszłości. Nie mogłam tego robić, bo to tylko mnie osłabiało. Zacisnęłam ponowie powieki i wstałam. Podeszłam do najbardziej oddalonego regału i wyjęłam z niego segregator. Był czarny, a na jego pierwszej stronie przeczytałam :Wypadek. Bez zastanowienia otworzygłam go i usiadłam na ziemi. Nie obchodziło mnie, że pewnie było na niej strasznie dużo kurzu. W segregatorze było wiele zdjęć, dokumentów, raportów. Zagłębiałam się w nie coraz bardziej. Malik doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że będę szperała w aktach. Nagle moim oczom ukazał się plan. PLAN WYPADKU?! Czyli ta ruda suka miała rację.




To wszystko... to wszystko było zaplanowane. Domyślałam się, ale ciągle w głębi duszy miałam nadzieję, że  to czysty przypadek. Jak długo i jak bardzo zamierzam być tak naiwna? Rzuciłam segregatorem o ziemię i ruszyłam w stronę drzwi. Wiedziałam, że był to mój pierwszy i ostatni raz w tym miejscu. Kierowały mną emocje, więc nie kontrolowałam tego, co robię.  Otworzyłam je i zobaczyłam Malika opierającego się o ścianę. Był czerwony ze złości. Od razu wiedziałam, co się teraz stanie.
- Ty suko. Wiesz jak będe miał teraz przesrane? Wiesz?! - rzucił mną o ścianę.
- Oboje jesteśmy siebie warci. Czyli to wszystko prawda? Wypadek mojej matki był zaplanowany! Ruda nie kłamała. Kto był jego kreatorem? Ty, Liam, Harry? A może Louis? - odepchnęłam go i uderzyłam w twarz.
Wiele razy byłam się z facetami. To było dla mnie rutyną, czymś normalnym. Malik złapał się za krwawiący nos i popchnął mnie na ziemię, poczym zaczął okładać pięściami. Wiedziałam, że się chamował. Wiedziałam też, że musiał mnie ukarać. Mieliśmy umowę, a ja jako tako ją złamałam. Wiedziałam również, że kurwa co by nie było musiałam się bronić. Wstałam, złapałam leżący niedaleko wazon i rzuciłam nim w stronę Malika. Kurwa, ukłonił się, a szklany przedmiot przeleciał nad jego głową. Zaśmiał się ironicznie, a ja wykorzystałam sytuację. Podpiegłam do niego i rzuciłam się tak, że upadł twarzą do szkła




Po chwili udało mu się odchylić głowę i uderzył nią w moją brodę, przez co zachwiałam się do tyłu i upadłam. Walczyliśmy. Chłopak w końcu wyciągnął broń. Czekałam na to. Wycelował nią w moją stronę. 
- Ty piepszona szmato! - krzyknął.
Dyszałam.
- No dalej! Zastrzel mnie! Wiem, że tego chcesz. Wszyscy tego chcecie, prawda? Dlaczego się chamowałeś? Przecież jestem dla ciebie tylko problemem.




- Zamknij się! Nie mogłem... nie chciałem tego. Rozumiesz? 
Musiałem to zrobić! Musiałem brać w tym wszystkim udział. Ty miałaś, dom, rodzinę. Ja nie miałem nic. Wszedłem  w to gówno i nie mogę już z tego wyjść. Wiesz jak to jest? Popełniasz zbrodnię za zbronią i już powoli przestajesz to zauważać. Zagłębiasz się w to i stajesz się człowiekiem wypranym z uczuć. Zostajesz pozbawiony wszelkiego człowieczeństwa. 
Ja nie chciałem taki być, to Mike mnie tego nauczył.

- Nie zwalaj winy na niego. Miałeś wybór, mogłeś uciec. Twoje życie? Nie chrzań Zayn. 
- Nic o mnie nie wiesz. - spóścił broń na dół.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś? Ulżyło by ci. - zaśmiałam się ironicznie patrząc na jego pistolet. 
- Nie mogłem Rachel. 
- Ah no tak, co byś powiedział Harremu? Jedyny, żywy dowód w tym całym gównie, ginie z rąk jednego z jego marionetek. 
- Nie dlatego. - syknął.
- To dlaczego? Powiedz mi. - szepnęłam. 
Chłopak wiercił wzrokiem dziurę na mojej twarzy, poczym uderzył ręką w ścianę i wyszedł.

W pewnym sensie odetchnęłam, skuliłam się wpół i oparłam dłonie na kolanach. Z mojego czoła sączyła się strużka krwi, wogóle było jej wszędzie pełno. Całą podłogę pokrywało szkło, a ja przez ten widok jeszcze raz, z dokładnością przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia. Nie docierało do mnie to co miało miejsce, to, że walczyliśmy. Należało mi się, nie byłam w stosunku Zayna fer, ale to nie zmienia faktu, że się zawiodłam. Rozumiem jego postawę, ale on powinienen zrobić to samo. Pierdolić to, chyba czas by znowu się napić, pytanie tylko, czy wrócić do salonu i narazić się na ponowne spotkanie Malika. Tak czy tak muszę iść umyć twarz i zobaczyć jak bardzo moja warga jest rozcięta. 

Weszłam do łazienki, na brzegu wanny siedział mulat, mocno zaciskał szczękę, trzymał w dłoni kawałek rozbitego wazonu. Podeszłam do niego i z wielką siłą, ale pozbyłam się odłamka. Nawet na mnie nie spojrzał. Oczyściłam swoje rany i zabrałam się do przemywania jego nosa. Odsuwał moje dłonie kilka razy, ale koniec konców oboje pozbyliśmy się zaschniętej krwi. Bałam się odezwać, zrobił mi miejsce obok siebie. 


- Jesteś cholerną suką Rachel. 
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - parsknęłam śmiechem, dołączył do mnie, lekko uśmiechając się pod nosem.
- Zajebisty prawy sierpowy.
- To też wiem. - wzruszyłam ramionami, ścisnął mnie mocno za łokieć i przyciągnął do siebie. Całował mnie z pasją i gwałtownością, jaka towarzyszyła nam zawsze, gdy byliśmy blisko. Dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, gdy zamruczał w reakcji na moje przygryzienie wargi. 

Nie wiedziałam co myśleć o naszym zachowaniu, ale tacy już byliśmy. Może to była nasza forma zgody, może zwykła chandra, a może nawyk, który stanie się naszą tradycją? Popierdolone, ale to słowo idealnie nas opisuje. W niedługim czasie oboje byliśmy bez koszulek, tępo zostało zwiększone przez co nasze ciała wpadły do wanny. Ból przeszył moje ciało, ale w tym momencie to nie było ważne. Nie było gry wstępnej, powolnego tępa i romantycznych pocałunków. 

Być może to są rzeczy, które potrafią doprowadzić na skraj,a  może już na nim jestem?
W każdym razie, nie jestem sobą, nie jestem April, nie jestem również Rachel po śmierci Mike'a, jestem kimś innym, kimś kto nie dokońca powinien być, istnieć.

Jedynym co pamiętam w tej chwili jest szybkość z jaką Zayn zanurzał się we mnie, raz za razem. Jego bolesne ukąszenia i zasysanie prawego sutka. Był tak dobry i taki pewny siebie, że nie pozostało mi nic oprócz wplecenia palców w jego włosy. Ciągnęłam za nie, gdy zbyt długo zajmował się rozproszony moim ciałem, zamiast pieścić moje usta. Chciałam go mieć, całego, przyciśniętego mocno do nagiego ciała, ocierającego się w ostentacyjny sposób, sprawiającego mi przyjemność, ale i ból.

Zayn schował głowę w zagłębieniu mojej szyi tworząc na niej malinkę. Głośno sapał po orgaźmie jaki chwilę temu praktycznie w jednakowym czasie dał nam spełnienie. Leżał na mnie przygniatając mnie do zimnej powierzchni. Pokręcił głową łaskocząc mnie w policzek. 

- Ciekawe czy kiedyś zrobimy to łóżku. Wiesz, tak naprawdę, zatopieni w miękkiej pościeli, gdy nasze ciała plączą się ze sobą i prześcieradłem zmiętym, na kótrym będziesz zaciskać swoje dłonie. 
________________________________________________________________________________

Mamy kolejny, pisany pół na pół. Mam nadzieję, że sprostał wszelkim oczekiwaniom i wynagradza, czas, w którym trzebabyło na niego czekać XD

następny powinien być w niedługim czasie, być może pojawi się koło wtorku/czwartku XD

Trzymajcie się cieplutko! <3

Olek.

niedziela, 25 stycznia 2015

Uwaga

Chciałam Was powiadomić, że rozdział pojawi się w sobotę\niedzielę i będzie on o wiele, wiele dłuższy od wczorajszego. Wynika to z tego, iż Ola nie ma znowu internetu i jest małe zamieszanie, ale damy radę. Przepraszamy i dziękujemy za wyrozumiałość ♥
Natalia&Ola

sobota, 24 stycznia 2015

28| Gabinet.

Weszłam do twierdzy, zdziwiona, że wszędzie panowała ciemność. Zaglądnęłam do sypialni Zayna, ale nie zastałam go tam. Zabiezpieczenia nie były włączone, więc na pewno znajdował się w środku. Wzruszyłam ramionami i miałam zamiar iść do kuchni, kiedy minęłam drzwi, za którymi krył się korytarz. Przypomniałam sobie, że miałam spróbować dostać się do gabinetu ojca. Nadzieja, na poznanie całej historii znowu rozpaliła się we mnie. Zabrałam jabłko i udałam się pod machoniowe drzwi. Kątem oka zobaczyłam tlące się światło, gdzieś koło siłowni. Podeszłam bliżej drewnianej powłoki i przejechałam po niej dłonią. Badałam jej fakturę, by wyczuś jakieś zgrubienie, ale nic takiego nie znalazłam. Po 30 min bezsensownego kluczenia, aparłam się o nie, natrafiając na coś ostrego. Moje plecy przeszył  ból, mimo to podniosłam się. Słabe światło nie oświetlało dobrze podłogi, więc nie widziałam jej na tyle, by sprawdzić co mnie skaleczyło. Wróciłam do pokoju po latarkę.

Skierowałam strumień na podłogę i dostrzegłam koło progu, pas metalowej powierzchni z ćwiekami. 6 wystających elementów przypominało kształtem przyciski. Zaintrygowana położyłam się na brzuchu, a nos wetchnęłam praktycznie w nie. Myślałam chwilę czy to jest coś, co może doprowadzić mnie na drugą stronę. 6 identycznych i dobrze wykonanych okręgów. Powróciłam do pozycji siedzącej, w głowie miałam kompletną pustkę. Po drugiej stronie usłyszałam szmer, nie wiem dlaczego tak zareagowałam, ale stwierdziłam, że to może być jakieś zagrożenie i sięgnęłam po miecz trzymany przez średniowieczną zbroję. Z siłowni wyszedł spocony Malik, miał na sobie krótkie, boskersie spodenki i bandaż na rękcach jaki zakłada się pod rękawice. Schowałam się, nie chciałam, żeby mnie zauważył, i w momencie, w którym o tym pomyślałam, wpadłam na tą pieprzoną zbroję. Zajebiście kurwa. 

- I tak wiedziałem, że tu jesteś. - wzruszył ramionami, podniosłam hełm z podłogi.
- Nie wiesz jak je otworzyć? - wskazałam na drzwi, byłam pewna, że coś wie.
- Widziałem jak przyglądałaś się tej dziwnej płytce, jak ją ściągniesz, zobaczysz miejsce do wpisania szyfru. Dokładnie 6 cyfr. Idę wziąść prysznic. - wskazał na swoje ciało.

Wróciłam do leżącej pozycji, z kieszeni wyciągnęłam scyzoryk i podwarzyłam metal. Tak jak mówił mulat, był tam czarny ekran, a w niejscu tych dziwnych wypukleń, ręczny szyfr. Myślałam,że będzie to coś bardziej komputerowego, mój ojciec w tej dziedzinie był geniuszem, co niewątpliwie i u mnie zaszczepiło swoje korzenie. Postanowiłam zaryzykować i wpisałam datę ślubu rodziców.

Nic.

Wpisywałam różne kombinacje, jakie kiedykolwiek słyszałam od taty i które mógł użyć, Wszystko na nic. Postanowiłam sobie zrobić przerwę. Było już coś koło 2 nad ranem. Słyszałam odgłosy telewizora.

- Dostałem wiadomość, że chłopaki będę tutaj rano. Lepiej oddaj mi spluwę i scyzoryk.
- Skąd?
- Kochanie, myślisz, że jestem głupi. - westchnęłam, nie miałam ochoty się kłócić. Zmęczona i przygnębiona niepowodzeniem stwierdziłam, że za szybko się poddaję. Mój duch walki chyba został pogrzebany wraz z kilkoma chwilami, które sprawiły, że myślałam,że mogę normalnie funkcjonować i żyć. Myśl do cholery.

Złapałam się za głowę, pewna, że przed przyjazdem reszty gangów nie zdołam otworzyć jedynej wskazówki, jaka mi została. Mike, miał wiele twierdz, ale ta była jedyną, która była bardzo blisko domu. Blisko mamy.. i mnie!

No jasne, jak mogłam na to nie wpaść wcześniej. Zerwałam się, strącając szklankę ze stolika, rozbiła się, ciężkimi butami zgniotłam szkło.

-Rachel, ty cholerna kobieto! Co tym razem?
Nie odpowiedziałam, gnałam pod drzwi z zamiarem poznania prawdziwej historii życia mojego ojca.
_________________________________________________________________________________

Jest krótko, beznadziejnie i nijak. Sama nie wiem, czemu to opublikowałam, ale myślę, że wena nie do końca do mnie wróciła, poza tym jeśli miałabym jeszcze raz napisać ten rozdział, to nic bym w nim nie zmieniła, oczywiście może poza długością, bo wiem że w nie powala nią nawet w 10%. Myślę, że to nie jest to, czego każdy się spodziewał (chodzi mi o jakość) ale jestem pewna, że jak dacie o sobie tutaj znać, to wstawię jeszcze jutro kolejny rozdział, za który za chwilę się zabiorę. Nie wiem co w nim napiszę, ale jestem zdetermionowana, by to zrobić, bo wiem, że nie będzie potem czasu, żeby z tym nadgonić.

We wtorek jadę na wycieczkę z kościoła (y?) to coś jak rekolekcje przygotowujące do bierzmowania. Także trzymajcie kciuki bo 3 dni modlenia mogą wpłynąć na mój móżdżek i nieco go, że tak powiem wyczyścić. Hahaha XD

Jak tam u was po nowym roku i tym sajgonie z powrotem do szkoły? U nas jak widzicie czasu nie było, ale zaraz po wycieczce zaczynają mi się ferie, a potem Tali, także powinniście mieć nowy zapas rozdziałów :)

Nie przedłużając (bo notka wyjdzie dłuższa niż rozdział yyy?) chciałabym podziękować WIKTORII ! Kochana jesteś wielka, i jeśli to czytasz, to wiedz, jestem ci ogromnie wdzięczna. Wiktoria pomogła mi z wattpadem, zrobiła nawet dla nas okładkę. Jeszcze nic narazie nie mówię, ale może w niedzielę, jak pojadę do Tali (może) to ogarniemy to wszystko.

Olek.



środa, 21 stycznia 2015

Wyjaśnienia.

Hej kochani, piszę tak na szybko, bo kompletnie nie mam czasu ;/ Zbierałam się długo z napisaniem rozdziału, bo ja nie miałam weny a Tala tez jest zabiegana jak ja, więc zostało na tym że pisze notkę. Obiecuję, że spróbuję napisać coś w piątek, bo zaświtał mi pomysł na rozdział więc piątek, sobota, ewentualnie niedziela (ale najpóźniej) powinien się pojawić. PRZEPRASZAM JAK TA NOTKA NIE MA ŁADU I SKŁADU! Kocham was! :*

Olek.