wtorek, 30 grudnia 2014

27|Znowu górą.


Mieszałam zawartość garnka, kiedy poczułam, że naprawdę robię się głodna. Miałam jeszcze 1,5 godziny, więc to trochę dużo. Kiedy sos był gotowy a makaron wystarczająco miękki, przełożyłam wszystko na talerz. Zastanawiałam się, czy powinnam zawołać Malika. Gryzłam się sama ze sobą, ale jednak ta mała, minimalna cząsteczka dobra w moim sercu wygrała. Wyłączyłam kuchenkę i poszłam w stronę jego gabinetu. Nie pukałam, ale wparowałam do środka jak do siebie. Malik stał tyłem opierając ręce na dość dużym, szklanym parapecie. Patrzył w okno i wyraźnie o czymś myślał.
- Te, poeta! Nałożyć ci? - spytałam, opierając się o framugę drzwi.
Odwrócił się natychmiast. Spojrzał na mnie, zbyt długo utrzymując na mojej twarzy wzrok.- No możesz. Emily też.Już chciałam coś powiedzieć i zaprotestować, ale jego wzrok mówił wszystko. To nie był czas, na wszczynanie kłótni. Postanowiłam ten jeden raz ustąpić. Zamknęłam drzwi... Może za mocno, ale to nie był mój problem. Nałożyłam Malikowi i rudej. Oczywistym było to, że będę tej suce musiała zanieść jedzenie.W mojej głowie działo się teraz dużo. Wzięłam talerz i udałam się do pierwszego lepszego pokoju z nadzieją, że tam ją zastanę. Tak jak podpowiadała mi intuicja, tak się nie myliłam. Siedziała na łóżku podparta poduszką i przeglądała swój telefon.- Sory, ale karma się skończyła. - powiedziałam, kładąc talerz na szafce nocnej.- Prawie mnie zabiłaś. - powiedziała zimnym głosem.- Właśnie, prawie. - skrzyżowałam ręce.- Zayn nigdy ci tego nie wybaczy. - pewna siebie, zabrała się na jedzenie.Spojrzałam na nią, a one momentalnie wypluła zawartość tego, co przed sekunda miała w ustach.- Czego tam dosypałaś? - prawie krzyknęła.- Uwierz, że jeśli chciałabym cię wykończyć do końca, nie odmówiłam sobie przyjemności patrzenia na twoje cierpienie, więc zamknij ryj i jedz.Patrzyła na mnie jeszcze chwilę, zapewne analizując moje słowa.Wyszłam z pokoju, nie mogąc już dłużej wytrzymać. Udałam się z powrotem do kuchni, gdzie Zayn już siedział i jadł swoją porcję.- Mam nadzieję, że kiedy tam pójdę, zastanę ją nadal żywą. - powiedział nawijając makaron na widelec.- Ta. - burknęłam.Przez resztę czasu nie odzywaliśmy się do siebie, różnie to mogło wyjść, więc nie chciałam dolewać oliwy do ognia. Zastanawiałam się nad słowami Em. Kim była dla Malika, że nie wybaczyłby mi on jej śmierci?
W pewnym momencie, telefon Zayna krótko, ale wyraźnie zasygnalizował mu, że dostał sms. Byłam ciekawa czy Niall spełni moją prośbę i czy to czasem nie jest coś związanego z tą sprawą. Mulat wyszedł z pokoju, po tym jak przeczytał na wyświetlaczu treść wiadomości, nie byłabym sobą, gdybym nie poszła za nim, albo po prostu nie podsłuchała o czym mówi.
Przybliżyłam się do drzwi, Zayn tak jak przedtem w gabinecie stał przy parapecie i przykładał urządzenie do ucha. Marszczył brwi, gdy ktoś do kogo dzwonił długo nie odbierał.- Niall? O co chodzi? Macie jakieś kłopoty?- bez przywitania, zadał kilka rzeczowych pytań. Czyli jednak! Ha! Uśmiechnęłam się pod nosem, blondasem jest najlepszym przyjacielem, a ja niewątpliwie jego dłużniczką. To śmieszne, ale w ciągu tych tygodni wytworzyłam z członkami gangu różne więzi. W przypadku Horana to była przyjaźń, z Liamem łączyło mnie silne uczucie nienawiści, Louis był kimś pomiędzy, a Zayn? Zayn był tym typem, który nie wpasowuje się w żaden schemat, za to jest kimś innym, ważnym? Zostałam z nim przepleciona silną więzią, balastującą na każdym stopniu. Enigma, można by powiedzieć, coś czego nie znam, ale rozumiem i doceniam. Paranoja.- Dobra zaraz każe się jej spakować. Jest.. jest w nienajlepszej formie. Tak.. Rachel. – w tym momencie zacisnął usta i wyraźnie zniżył głos. – Kiedy wracacie? – nadstawiłam uszu, ta informacja z pewnością mi się przyda, nie wiem ile mam jeszcze czasu, a jest tyle rzeczy, które dzięki tej twierdzy mogę poznać, informacji, których mogę się dowiedzieć.- Ok, więc do zobaczenia w czwartek. – Czwartek? Cholera! To przecież za dwa dni!
Usiadłam z powrotem na krześle i udawałam, że kończę swoją porcję, na którą w tej chwili nie miałam już ochoty. Była zimna i rozgrzebana. Malik wrócił na swoje miejsce, uśmiechnął się przebiegle.- Podsłuchiwałaś. – stwierdził. Pokręciłam głową, rozbawiona. – Tak jak wtedy. – mój umysł zalała fala wspomnień, kiedy Malik po raz pierwszy przyłapał mnie na podglądaniu. Było to w dzień, mojego ‘’przesłuchania’’. Podszedł do mnie i pocałował. Obraz w mojej głowie był tak żywy, że niemal, czułam smak jego ust na moich. Chciałam sięgnąć do nich rękę, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie moja wyobraźnia, a Malik, który lekko scałowuje moją twarz. Pociągnął mnie do pozycji pionowej, a potem naprowadził na drzwi. Znaleźliśmy się w spiżarni. Ja na ścianie przyciśnięta przez jego ciało, on błądzący po mnie dłońmi.- Jak to jest, że mam ochotę cię zabić w każdej minucie tak samo, jak pragnę cię nieustannie całować?- wyszeptał. Te ostatnie dni uzmysłowiły mi, że tak naprawdę my walczymy ze sobą. Udawaliśmy najpierw, że żyjemy w pieprzonej bańce, gdy pozwoliliśmy sobie na chwilę odskoczni i udawaliśmy, gdy mówiliśmy, że nie powinniśmy. Popierdolone.Oddawałam pocałunki z czystą desperacją, dopóki Zayn nie przestał.- Powiesz coś?- mruknął.- Ja.. nie wiem. To wszystko. – machnęłam w powietrzu rękami. – Mam tego dość. Ta sytuacja.. – nie mogłam dojść do słowa, zaczynałam mówić i natychmiast zamykałam usta. Byłam w kropce. Odetchnęłam głęboko.- Nic nie jest takie jak powinno. Zdaję sobie sprawę, że nawet jakbym chciała sytuacja zmusza do czegoś innego, nic nie jest tak jak powinno.- To mi nic nie mówi. – szepnął zamyślony.- Zagadka! Zapomniałeś? – uśmiechnęłam się lekko, naprawdę ta sytuacja mnie dobijała. Sprawiała, że czułam ból, pod czaszką, w klatce piersiowej.- Rachel?- Hmm? – dalej stałam oparta o ścianę, milimetry od niego, mogłam patrzeć w jego oczy i wdychać cudowny zapach.- Gdyby..- Tak. – wiedziałam co ma na myśli, jednak bałam się tego, że wypowie to na głos. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało.- Mam nadzieję, że się uda. – mruknęłam pod nosem, tak by nie usłyszał, ale usłyszał, cicho szepcząc mi do ucha, że on też.
- Zayn? – kobiecy głos rozległ się za ścianą. Oderwałam się od Malika. Ułożył palec na swoich ustach, dając mi znak, żebym była cicho. Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się zadziornie. Nabrałam powietrza w płucach, ale widząc rozbawiony wzrok Malika po prostu po raz ostatni pocałowałam go krótko.
- Tu jestem. – wyszedł z pomieszczenia z sokiem w ręce. – Co chciałaś?- Gdzie jest ta suka?- Możesz przestań?- warknął. Co jest? Byłam zdezorientowana.- Ona mnie prawie zabiła! Co by powiedział na to Harry?- zakpiła, widocznie było słychać to w jej głosie. Harry?- Jego w to nie mieszaj, to będzie sprawa Hazzy dopiero wtedy, kiedy mu ją dostarczę. – uciął temat. Oboje wyszli z kuchni, przez co ja mogłam opuścić mój schowek. Przemknęłam obok salonu i pognałam do sypialni. Tam przebrałam się w czarne rajstopy, krótkie spodenki z wysokim stanem, białą bluzkę i skórzaną kamizelkę. Na dworze było dosyć ciepło. W dodatku ten strój ukazywał moje dwa już teraz skończone rękawy co mi odpowiadało. Lubiłam patrzeć na ludzi, którzy marszczyli twarz na mój widok i oceniali mnie po wyglądzie, tak naprawdę mnie nie znając. Fakt mieli prawo, bo nie byłam święta, mogli mnie podejrzewać o najgorsze, ale mogli to tylko dlatego, że taka właśnie byłam. Idealny przykład zdemoralizowanego człowieka, który pogubił się, a jedyna ścieżka( ta na skróty) przeplata się ze złem w najgorszej postaci. Nie miałam na sobie ani grama makijażu więc zaraz po tym wyszłam z pokoju i rozwaliłam się na kanapie. W pomieszczeniu nie było Em, tylko (kolejny raz) zamyślony Malik.- Spakowała się i pojechała do chłopaków. – odwrócił się w moją stronę, a jego oczy znacznie się rozszerzyły, mimo to, nie dał po sobie poznać jak bardzo podniecony jest. – Wiem, że to twoja sprawka.- Skoro mamy to już wyjaśnione. – wzruszyłam ramionami, a w duchu skakałam ze szczęścia! Byłam też nieco rozgoryczona faktem, że nie wpadłam na to rozwiązanie wcześniej, ale wtedy nie uderzyłabym jej i nie widziałabym jej krwi, która zalała panele.
- Dokończyłaś go? – usiadł koło mnie, wodząc palcem po najnowszych wzorach. – Piękne.- Dzięki, Joe odwalił kawał dobrej roboty, poza tym spotkałam się z Mel i Cat.- Jest urocza. – mruknął, jakby zawstydzony, że musiał wypowiedzieć te słowa.- Kto Melisa? Nie wiem czy wiesz, ale ona ma męża. – odparłam poważnie.- Głupia jesteś. – walnął mnie w ramię. Zaśmiałam się i jednym ruchem sprawiłam, że położył się, a ja usiadłam na niego okrakiem. Posyłałam mu rozbrajające spojrzenia, dopóki ktoś za nami nie chrząknął.
- Ale iskrzy! – krzyknęła El i jak gdyby nigdy nic usiadła na fotelu naprzeciwko nas.- Cokolwiek. – zeszłam z mulata. – Idziemy? – zadałam pytanie, w tym samym momencie co Zayn wykrzyknął: ‘’ Jak do cholery się tutaj dostałaś?’’ Potem pokręcił głową, bo sam zdał sobie z tego sprawę. Brunetka wstała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia.- O kurde, wyglądasz gorąco, nie dziwie się, że Zayn tam fiksuje teraz.- Skończ. – machnęłam w powietrzu ręką, ciekawa jednak co Eleonor ma na myśli mówiąc ‘’fiksuje’’. Oglądnęłam się za siebie, mulat kręcił się nie spokojnie, sięgnął po pilota i włączył mecz. W ostatniej chwili zauważyłam, jakie drużyny grają i wyraziłam głośno swoją opinię. Oczywiście, była różna od tej Malika (nowość!)
Wsiadłam do bmw brunetki i w momencie, kiedy z głośników popłynął dobry, stary rock, a sama El zaczęła mówić przestałam myśleć o wszystkim. Czułam się jak z dobrą przyjaciółką, a to było coś za czym cholernie tęskniłam, odkąd straciłam Toma i moją małą, aczkolwiek wierną paczkę znajomych.Słowotoku El nie było jak przerwać, więc gdy zadawała jakieś pytania po prostu na nie odpowiadałam. Byłam miła i wcale nie przeszkadzało mi to trajkotanie. Coś było w tej dziewczynie, co różniło ją od pozostałych.- El! – krzyknęłam, bo ona mówiła dalej, a ja przez to, że długo o tym wszystkim myślałam, na chwilę się wyłączyłam.- Przepraszam, ale nie wiem o czym mówisz, po prostu przestałam kontaktować. – uśmiechnęła się i spojrzała na mnie z ciepłem w oczach.- Pytałam, gdzie jest Emily, nie widziałam jej w salonie, ani na kamerach w holu.- Oh, ja.. pozbyłam się jej, zadzwoniłam do Nialla, z prośbą, żeby ją zabrał.- Świetnie! Nienawidzę tej suki.- To jest nas dwie! – uśmiechnęłam się.Dalsza droga zleciała nam bardzo szybko, potem chodziłyśmy po sklepach czego za bardzo nie lubiłam, ale i to było przyjemne i odprężające zajęcie. Potem pogadałyśmy szczerze w kawiarni, a ja nie bałam się jej powiedzieć o wszystkim co mnie spotkało. Dosłownie otworzyłam się przed nią, potrzebowałam takiej osoby. Były chwile, gdzie El kręciła głową i była naprawdę przejęta, ona również opowiedziała mi o sobie, wiem jak zaczęła spotykać się z Lou i gdy o tym mówiła, dostrzegłam wiele cóż.. trudno się przyznać, ale podobieństw między mną, a Malikiem.- Wy jesteście tacy sami. – rozsiadła się na kanapie, wystawiając lekko język. Pokręciłam głową. – Oh proszę cię! To widać gołym okiem.- Nie chrzań. Jedyne co widać, to tego gościa przy barze, który się ślini na twój widok. Może podwinęła ci się spódnica?- zaśmiałyśmy się. Brunetka otaksowała spojrzeniem wspomnianego blondyna, chwilę jeszcze obgadywałyśmy innych, zahaczając o temat męskich tyłeczków. Tyłek Malika dostał 9.5 na 10 punktów tak nawiasem mówiąc. El twierdziła nawet, że Zayn ma lepszy tyłek od niej, Miley Cyrus i Louisa! Do cholery! Przez cały czas śmiałam się i dotrzymywałam jej kroku, będąc lepszą i wspominając o sytuacji, gdy powiedziałam Lou, ze jego oddech jest nieświeży.
Około godziny 22 wróciłyśmy do domu.- Na razie kochanie! Pamiętaj, żeby koniecznie do mnie zadzwonić jak tylko zrobisz to co trzeba. – podała mi kartkę z rzędem cyfer. – Powiem Louisowi, żeby o ciebie zadbał, on nie jest zły, to sytuacja go do tego zmusza. Jestem pewna, że wszystko się ułoży, kocham cię suko. – przytuliła mnie mocno, pocałowała w czoło i odjechała.
To wszystko przez tą pieprzoną sytuacje! W jakie gówno trzeba wpaść,żeby tak bardzo pierdolona sytuacja wpływała na moje życie i decyzje jakie muszę podjąć!

____________________________________________________
Siems! Jutro sylwester! Kto się cieszy? Ja! Życzę Wam super zabawy ze znajomymi, a tym, którzy spędzają go w domu: nie przejmujcie się. W domu też jest zajebiście! Zróbcie coś, na co nigdy nie mieliście czasu. Jutro własnie jest na to pora! Kocham Was ♥♥♥
Natalka

piątek, 26 grudnia 2014

26| Zazdrość.

Zamarłam. To była ta sama laska, która podrzuciła mnie do centrum. Rzuciłam w jej stronę lekki uśmiech.
- To wy się znacie? - Malik wstał, patrząc na mnie morderczym spojrzeniem.
- Tak, poznałyśmy się jak wyszłam i pewien sukinsyn mnie dość mocno wkurwił, ale pewnie go nie znasz. Taki zjeb trafia się raz na milion. - posłałam mu "słodkie" spojrzenie i wróciłam do Eleny.
- My sobie jeszcze porozmawiamy. Teraz idź i zjedz coś, bo pewnie królewna nic nie miała w ustach od rana.
Przewróciłam oczami i już miałam udać się do kuchni, ale odwróciłam się na pięcie.
- Właściwie to miałam. - zaśmiałam się z miny chłopaka, który wyobrażał sobie właśnie nie wiadomo co - szkocką.
- Idź i mnie nie denerwuj. Wiesz jak to się skończy.
Machnęłam na niego ręką i ruszyłam wreszcie do tej cholernej kuchni. Chwilę potem pojawiła się w niej Elena. Właściwie to o niej zapomniałam.
- Eleanor. - wyciągnęła w moją stronę rękę w geście przedstawienia się.
- Eleanor? - spytałam.
- Tak. Błagam cię, przecież doskonale wiem, że nie nazywasz się Helen. To imię pasuje do jakiejś starej babci, nie do ciebie.
Zaśmiałam się z jej "komplementu". Właściwie czułam, że polubię tę laskę. Wydawała się być sympatyczna + była jedyną kobietą oprócz mnie, która nie miała nasrane w głowie. Tak, mówię tutaj o rudej.
- To jak na prawdę się nazywasz? - oparła się o blat i przyglądając się jak robię sobie kanapki, oglądała swoje czarne paznokcie.
- Mam na imię Rachel. Co ty tutaj robisz? Wiesz, nie zrozum mnie źle, ale mało kto ma tutaj wstęp i mało kogo tutaj wpuszczają.
- Nie, jeśli jesteś dziewczyną jednego z nich. - uśmiechnęła się.
Malik ma laskę? Nie, nie, nie, nie to niemożliwe. Nie ten typ. Cholera.
- Nie martw się, Malik jest nadal do wzięcia.
Spojrzałam na nią dziwnie.
- Lou. - odpowiedziała krótko.
Ten Lou? Louis?
Wsadziłam sobie kanapkę do ust i ugryzłam jej kawałek.  Przysunęłam talerz w stronę Eleanor, ale pokręciła głową.
- Dzięki, byłam na obiedzie.
Kiwnęłam, że rozumiem.
- Słuchaj... bo domyślam się, że nie masz tutaj za dużo rozrywek i no wiesz... jesteś tutaj jedyną dziewczyną od dłuższego czasu, więc pomyślałam... że my...
- Mogę iść z tobą wszędzie, jeśli zabierzesz mnie od tego kutasa. - oznajmiłam, myjąc pusty już talerz.
- Zakupy? - jej brew podniosła się do góry.
- Cokolwiek.
- Dobra, więc przyjadę po ciebie za 2 godziny. Ale będzie fajnie!
W sumie śmieszył mnie jej entuzjazm. W końcu to tylko zakupy, ale z drugiej strony byłam w stanie ją zrozumieć. Będąc laską jednego z nich, pewnie wielu rzeczy musiała się wyrzec. Odprowadziłam ją do drzwi, jakby to był mój dom i jakbym mieszkała tutaj od wieków.  W sumie jakby nie patrzeć, poniekąd to był mój dom. Przynajmniej po części.
- Teraz gadaj gdzie byłaś.
Podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Malik opiera się o framugę drzwi.
- Nie twój interes. - syknęłam.
Ostatnio nasze relacje... dość się zaostrzyły.
- Ile razy mam ci powtarzać, że odkąd tutaj jesteś to wszystko  co dotyczy ciebie jest moim interesem. Mam cię pilnować do jasnej cholery! - prawie krzyknął.
- Co u rudej? - spytałam obojętnie.
- Żyje
- Jaka szkoda... - szepnęłam z sarkazmem w głosie.
- Ostrzegam cię. - powiedział z trudem tłumiąc gniew.
- Nie pierwszy i ostatni raz. - wzruszyłam ramionami.
Wyminęłam go, a on o dziwo nie próbował mnie zatrzymać. Miałam dwie godziny, które musiałam jakoś zagospodarować. Nie chciałam kolejny raz leżeć na łóżku i patrzeć tępo w sufit. Musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Postanowiłam coś ugotować. Mimo tego, że z trudem szło mi zrobienie zwykłej jajecznicy, to spaghetti wychodziło mi idealnie. Zaczęłam otwierać szafki z nadzieją, że znajdę jakiś makaron. Zdecydowanie przydałoby się zrobić tutaj zakupy. Postanowiłam, że zajmę się tym przy okazji wyjścia z Eleanor. Po chwilowych poszukiwaniach znalazłam wreszcie wszystko, co było mi potrzebne. Malik pewnie w tym czasie siedział u rudej. Na samą myśl o tym skrzywiłam się nieudolnie.
- Co robisz? - spytał wchodząc do kuchni i nalewając sobie sok do szklanki.
- Gotuję.
Chłopak na te słowa wyraźnie się zakrztusił.
- Ty? Gotujesz?
- Spaghetti jest jedyną rzeczą na świecie, która na prawdę mi wychodzi, więc siedź cicho albo idź do rudej. - syknęłam.
- No nie wierzę. Ty dalej jesteś o nią zazdrosna! - zaśmiał się, oblizując wargi z soku.
Zamknęłam z hukiem szufladę.
- Nie byłam, nie jestem i nie będę nigdy zazdrosna. Zresztą dlaczego miałabym być? Przecież nic nas nie łączy. Możesz spać gdzie chcesz i z kim chcesz. Mnie nic do tego. - spojrzałam na niego, a on nagle spoważniał.
- Na reszcie to zrozumiałaś. - zacisnął pięści.
- Tobie pewnie też nie będzie przeszkadzać, że wieczorem umówiłam się z super przystojniakiem w barze, którego poznałam wczoraj. Mówię ci jakiego ma wiel...
- Przestań. - warknął.
Ten idiota nawet się nie domyślił, że blefuję.
- Co? Przeszkadza ci to? Jesteś zazdrosny? Czy może po prostu chcesz mieć mnie na wyłączność? - szeptałam, przybliżając się do niego.
Nic nie powiedział, ale wpił się w moje usta bardzo mocno i bardzo szybko. Trwaliśmy w krótkim pocałunku.
- Tak myślałam.
Uśmiechnęłam się do niego z wyższością.
- Jak ma na imię ten facet? - spytał udając, że w ogóle go to nie obchodzi.
- Eleanor. - powiedziałam.
Malik przez pierwsze sekundy patrzył na mnie zdezorientowany, a potem rzucił we mnie mandarynką, którą wcześniej bawił się w ręce. Złapałam ją w locie i posłałam mu zadziorny uśmiech. Ten tylko pomachał głową z dezaprobatą i wyszedł. Mogłam w końcu zająć się gotowaniem.
____________________________________________________
Cześć i czołem!
Jak wam mijają święta? Mamy kolejny rozdział! Nie wiem, czy uda się nam dodać te zapowiedziane rozdziały, bo Ola nie ma dalej internetu, a ja nie wiem czy będę miała czas pisać je na bieżąco.  Do końca bloga zostało jeszcze kilka rozdziałów, piszcie, czy chcecie 2 część. No to tyle, trzymajcie się ♥
Natalia ☻

wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świat! ♥

Z okazji nadchodzących świat Bożego Narodzenia, życzymy Wam zdrowych, spokojnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie. Tym, którzy tak jak my zdają w tym roku egzaminy, życzymy powodzenia i przyjęcia do wymarzonych szkół. Bawcie się dobrze na sylwestrze, byleby grzecznie! Pamiętajcie, że w areszcie raczej nie ma internetu i nie będzie możliwości przeczytania kolejnego rozdziału (tutaj udawajcie, że się śmiejecie).

Nowy rok, nowe plany i to ciągłe: w tym roku będę się uczyć. Ja już mam pewne postanowienia i mam nadzieję, że przynajmniej teraz uda mi się je spełnić. Jutro czeka nas wszystkich zwariowany dzień i pełno pracy. Mimo to bardzo lubię ten czas, naprawdę! Dobra, nie będę was dłużej zanudzała. Ola nie ma internetu, ale oczywiście życzenia kieruję również od niej. Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU MISIE! ♥♥♥


Natalia&Ola

niedziela, 21 grudnia 2014

25| Prywatny detektyw.

"Kiedy wreszcie pożegnasz się z osobą, którą byłeś kiedyś, okryjesz osobę, którą jesteś dziś i osobę, którą chcesz się stać"

Gówno prawda. Nigdy nie planowałam taką być. Nigdy nie pomyślałam, że mogę stać się wypranym z uczuć człowiekiem. Po prosu życie, którego od tak dawna doświadczałam, musiało mnie do tego przygotować. Często, gdy nie miałam nic konkretnego do roboty, łapałam się na rozmyślaniu "a co by było gdyby". Nie cierpiałam tego, ale mimo to notorycznie to robiłam. Karmiłam się wyobrażeniami i marzeniami, które nigdy się nie spełnią. Siedząc w pokoju i będąc zamkniętą na klucz, mogłam spodziewać się wszystkiego. Obróciłam się w stronę małego okna i przywarłam mocno do poduszki. Patrzyłam na las, który otaczał to miejsce. W jakimś stopniu ja byłam takim lasem. Byłam tajemnicza, straszna, ale w środku skrywałam milion tajemnic. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza i czyjeś kroki wchodzące do pomieszczenia. 
- Przemyślałaś swoje zachowanie? - głos Malika był stanowczy.
- Tak. - powiedziałam, nie odwracając się.
- I...? - spytał.
- I żałuję, że całkiem jej nie załatwiłam. Cholernie tego żałuję. 
Przekręciłam się na łóżku w jego stronę. 
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał, podpierając się o framugę drzwi.
 - Gówno cię to obchodzi, Zayn. To moja sprawa, nie twoja. - syknęłam, wstając z łóżka. 
- Nic, odkąd tutaj jesteś nie jest twoją sprawą, więc albo powiesz prawdę albo...
- Albo co? - prychnęłam. 
Nie mógł mnie zabić. Byłam im zbyt potrzebna. Mulat zamknął oczy i w ciszy policzył do 10. 
- Umiesz liczyć do 10? Stary, szacunek! - poklepałam jego ramię i już chciałam go wyminąć, ale kolejny raz  mocny uścisk na mojej ręce zatrzymał mnie.
- Mam tego dość, rozumiesz? - szarpnął mną - Myślisz, że jesteś pępkiem świata, Rachel? Nie będę ciągle się z tobą cackał. Prawie zabiłaś dziewczynę, która z nami pracuje. Nie ważne co powiedziała, ale nie powinnaś tego robić! Zachowałaś się jak poczciwa suka.

Zabolało

- Dobra, chcesz wiedzieć? Proszę bardzo! Przyznała się, że to ona namieszała w samochodzie mojej matki. Dobra, zabraliście mi ojca, ale po jaką cholerę zabiliście ją! Nie powiedziałeś mi tego. Tego cholernie ważnego faktu mi nie powiedziałeś. Kiedy byliśmy na cmentarzu udawałeś, jak bardzo mi współczujesz, a tym czasem sam przyczyniłeś się do jej śmierci.  
Chłopak patrzył na mnie, a źrenice jego oczu powiększały się po każdym moim słowie. Wychodząc z pokoju, odwróciłam się.
- Aha i tak na przyszłość. Milczenie jest lepsze od pieprzenia głupot.
Trzasnęłam drzwiami, założyłam buty i SWOJĄ kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Równie dobrze mogłabym teraz uciec w cholerę daleko, ale nie zrobię tego. W przeciwieństwie do tego sukinsyna, ja dotrzymuję słowa i dam się zawieść na tę cholerną Alaskę.Dowiem się o co chodzi i zajmę należne mi miejsce. Czym moja matka była im winna? Co zrobiła? Nic. Po prostu była żoną ojca. Cholerna sprawiedliwość, o tak. Szłam ścieżką, a moje ciężkie buty zostawiały ślad na piasku. Nie wiedziałam dokąd idę i po co, ale czułam, że jeszcze trochę i rozwalę tę nowoczesną, zapchloną ruderę z milionem naboi i broni w środku. Stanęłabym z boku i patrzyłabym jak  wszystko idzie z dymem, włącznie z tą rudą. Jej bym nie żałowała. Może Malika... Tak, Malika byłoby mi szkoda. Koleś jest całkiem dobry w łóżku. Boże, Rachel. O czym ty myślisz... Byłam zbyt wkurwiona, żeby zaśmiać się sama z siebie. Wreszcie doszłam do głównej drogi. Musiałam jechać  do pobliskiego baru, bo dłużej nie wytrzymam tej presji. Jedynym środkiem komunikacji był samochód Malika, który został przed budynkiem. Mądrze, bardzo mądrze. Zmuszona byłam jechać autostopem. Nie bałam się, że jakiś napalony tirowiec mnie zgwałci. Prędzej ja odetnę mu jaja. Stałam na poboczu drogi i wystawiłam rękę z kciukiem do góry. Nie musiałam długo czekać. W ułamku sekundy, czarne bmw wyłączyło się z ruchu i zjechało na pobocze. O dziwo nie był to żaden facet, ale jakaś laska. Szyba się odsunęła.


- Do centrum? - spytała.
 - Ta - burknęłam.
Wsiadłam do pojazdu, który w środku wyglądał, jakby dopiero co wyjechał z salonu. W sumie sama lubię, kiedy mój wóz utrzymany jest w nienagannym stanie. 
- Jak ci na imię? - spytała szatynka. 
- Um... Helen. - powiedziałam pierwsze lepsze imię, które przyszło mi do głowy. Nie byłam głupia, żeby mówić obcej lasce jak się nazywam. W moim przypadku to było zbyt niebezpieczne i ryzykowne. 
- Ja jestem Elena. 
- Miło poznać. - lekko się uśmiechnęłam.
 - Nie obraź się, ale... po co ci ten pistolet? - spojrzała na wystającą spluwę spod kurtki. - Nie żebym się bała, że mnie zastrzelisz i sprzedasz mnie na organy, ale z natury jestem bardzo ciekawską osobą. - uśmiechnęła się.
Musiałam coś wymyślić, bo przecież nie powiem jej, że właśnie praktycznie spierdoliłam z twierdzy faceta, który przyczynił się do śmierdzi mojej matki i ojca, który wcześniej był ich szefem, ale zginął, bo... tak im się podobało. 
- Ja um... jestem prywatnym detektywem. 
- Aaa, to dlatego jesteś ubrana cała na czarno? 
- Szybko łapiesz. - podparłam się łokciem.

Droga nie zajęła dużo czasu, nawet była przyjemna. Miło było jechać szybko z Eleną i rozmawiać na zwykłe, przyziemne tematy. Tak inaczej.. normalnie. Zostałam wysadzona przy głównej ulicy, z której można było dojść prawie wszędzie. Weszłam do baru i zamówiłam szkocką. O tej porze nie było tłumów. Jakieś niedobitki (pewnie z wieczoru) ledwo trzymający się na nogach. Sączyłam powoli trunek bawiąc się kostkami lodu. W ostatnim czasie stanowczo za dużo piłam, ale nie mogłam inaczej. Lubiłam zapomnieć rozkoszując się przyjemnie drażniącym smakiem alkoholu, przepalającego moje gardło. Po dwóch następnych kolejkach wstałam od stołu podgłaszając muzykę lecącą z starej szafy grającej. Barman posłał mi zirytowane spojrzenie, ale gdy zobaczył jak dyskretnie pokazuję mu spluwę nie odezwał się ani słowem. Zadowolona z obrotu sprawy wypiłam jeszcze 3 drinki.

Siedziałam smętnie przy barze, gdy z hukiem otworzyły się drzwi. Byłam pewna, że to Malik zwęszył gdzie jestem i przyjechał by zabrać mnie do twierdzy. Nie reagowałam dopóki postać nie przysiadła się do mnie i nie zamówiła mi kolejnej kolejki. To z pewnością nie był Zayn. Kaptur na głowie mojego towarzysza do picia również nie ułatwiał mi poznania jego tożsamości. Zaniepokojona podziękowałam mu skinieniem głowy, rzuciłam na ladę banknot i pośpiesznie się wycofałam.

Na dworze zaczęło padać, moje skręcone włosy bardzo szybko zrobiły się mokre. Stróżki wody spływały po skórzanej kurtce, gdy kierowałam się do wejścia metra. Po chwili byłam już całkiem mokra. Dojechałam na obrzeża miasta, skąd szybko znalazłam się przed domem wujka Joe.

W salonie tatuażu jak zwykle paliło się przyjemne, żółte światło. Przez szybę mogłam dostrzec Mel stojącą za kontuarem i Cat siedzącą na nim. Mały rudowłosy potworek wierzgał nogami i bawił się robotem. Od zawsze uwielbiałam ją,była moim słoneczkiem, traktowałam ją jak swoją małą siostrzyczkę.


- Hej cześć i czołem. - mój zachrypnięty głos rozniósł się po studio.
- Rill? Dziecko co ty tutaj robisz? Jesteś cała mokra. - potok słów opuścił usta Melisy, która trzymała mnie w ramionach jednocześnie ściągając ze mnie ubranie. Uśmiechnęłam się do niej ponuro, przypominając sobie wszystkie te małe rzeczy, które zrobiła dla mnie ta rodzina. Kobieta pociągnęłam mnie w stronę fotela, ściągnęłam Cat z lady i postawiła ją przy mnie. Dziewczynka natychmiast sięgnęła do mnie swoimi pulchnymi łapkami. Zaśmiałam się.
- Słonko jestem mokra, nie sądzę, że to dobry pomysł. Jeszcze się rozchorujesz. - małej uśmiech zniknął z twarzy, trąciłam jej nosek palcem na co się troszkę rozchmurzyła.

Dostałam od Mel jej ubrania na przebranie i kubek gorącej herbaty. Dowiedziałam się, że Joe zaraz skończy tatuować i będzie mógł mnie przyjąć. W tym czasie bawiłam się z rudowłosą jej zabawkami. Dużo się przy tym śmiałyśmy, nie obyło się bez łaskotek.

*
Kiedy mój rękaw był gotowy, wujek zaoferował mi podwózkę. Byłam mu wdzięczna, bo jeszcze dzisiaj musiałam się dostać do twierdzy. I tak jestem pewna, że Zayn zabije mnie za to, że w ogóle gdziekolwiek wyszłam. Wiem, że mi ufa i wie, że dam się dowieźć do Alaski, ale w każdej chwili mogą wrócić chłopcy, a oni nie wiedzą o naszym układnie. Jestem też niemal pewna, że to dlatego dzisiejsze zachowanie Malika wyglądało tak jak wyglądało. Mam się nie przyzwyczajać, wiadomość od mulata została dostarczona i wszystko mówiło za tym, że wszelkie sympatie przestają obowiązywać. Nie wyobrażałam sobie za dużo, nauczyłam się, że nic nie trwa wiecznie, a ty jak dostałeś już raz w dupe dostaniesz i drugi.

Widziałam zmianę nastroju Joe'go, gdy z luźniej rozmowy przeszliśmy do podania adresu mojego punktu docelowego. Prosiłam go poprzednim razem, by o nic nie pytał, mówiłam, że wiem co robię i wszystko jest w jak najlepszym porządku, mimo to mężczyzna martwił się. Po tym jak zapewniłam go kolejny raz o tym, że mam wszystko pod kontrolą i, że jakbym potrzebowała pomocy to wiem gdzie go szukać. Prawda była taka, że nie zamierzałam go więcej narażać, nikt więcej nie zginie, nie pozwolę na to. Powolnym krokiem weszłam do środka, byłam w twierdzy ojca tylko kilka tygodni, ale wiedziałam już, że do wejścia do niej mogłam użyć jego hasła, co niezwykle mi sprzyjało.
Po chwili znalazłam się w wielkim salonie i już wiedziałam, że coś nie gra, że coś jest nie tak.
- Prywatny detektyw? - usłyszałam znajomy głos.

Wpadłam.
_____________________________________________________
Cześć! Mamy kolejny rozdział! Co u was? Jak przygotowania do świąt? :D
Ja już choinkę mam ubraną. Prezenty kupione, więc sytuacja prawie opanowana! Jak wam podoba się rozdział? Proszę o duuuuuuuuuużo komentarzy, bo to bardzo motywuje.
Natalia ☻

piątek, 19 grudnia 2014

24| Metaliczny posmak.

Wróciłam do pokoju, ciągle myśląc o tym co powiedział mi Zayn. To dość skomplikowane, ale myślę, że moje serce nie wie już jak funkcjonować, oczywiście bije ale z czysto fizycznego punktu widzenia. Po za tym, czuję się jakbym go nie miała. Położyłam się na łóżku i zastanawiałam się nad tym jak pozbyć się Emily. Suka denerwowała mnie coraz bardziej, a jeszcze ta wzmianka o rodzicach, kompletnie wytrąciła mnie z równowagi.
- Masz już dość?- odwróciłam głowę. O futrynę drzwi z założonymi rękami opierała się Em. Uniosła zawadiacko brew do góry i patrzyła na mnie pogardliwie. Miałam zamiar odpowiedzieć jej,  że nie i zignorować natrętną przybłędę, ale ona znowu zaskrzeczała mi nad uchem. Jedyne czego mam dość, to ciebie. 


- Twój tatuś był taki sam, myślał, że jest panem świata, nauczył chłopaków wszystkiego a potem dał sobie podciąć gardło, cudownie prawda? - przerwała, wbiła mi tępo zakończony kołek w plecy. - A mama? Jak jej było? Kate? Jak pospolicie, zginęła bo głupia nie słuchała ostrzeżeń. Całkiem dobrze znam się na samochodach. Nie miała hamulców prawda?- kolejne pytania opuszczały jej krwisto czerwone usta. - przekręciła kołkiem w ten i z powrotem pogłębiając dziurę w mojej piersi. 

Nie mogłam tego słuchać, to było za wiele. Z nieodgadnioną miną wstałam i nic nie mówiąc, zamachnęłam się na nią. Z jej nosa trysnęła krew, a kiedy za niego chwyciła, zabrałam z komody figurkę półnagiej kobiety i uderzyłam nią rudowłosą. Ciało upadło z chukiem na drewniane panele, brudząc je szkarłatem. Odstawiłam narzędzie na miejsce, wytarłam chusteczką marmur i przysunęłam fotel to ''zwłok'' Emily. Nie sprawdzałam czy żyje, wiedziałam, że tak było (skrycie jednak żałując, że jej nie wykończyłam) i po prostu patrzyłam. Podpierając ręką głowę czy znudzona bawiąc się kosmykiem włosów spoglądałam na kałużę, na układ rąk i marzyłam by Emily Simpson zginęła.





- Co tu się stało? - wychyliłam się znad drzwi i spojrzałam na bruneta. Był zdziwiony, podszedł bliżej, sprawdził puls i wyszedł. Wrócił ze szklanką wody i spróbował ocucić dziewczynę. Nie udało mu się, zrezygnowany zaniósł ją do pokoju i uprzednio znowu sprawdzając jej oddech podszedł do mnie. Patrzyłam na jego mechaniczne ruchy i zastanawiałam się jak zachowa się, kiedy podejdzie do mnie. Wymierzy mi policzek w twarz? Rzuci się na mnie?

Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. On po prosu przysunął drugi fotel, usiadł koło mnie i razem ze mną szukał czegoś w krwi znajomej. Jak w tym momencie musieliśmy wyglądać psychicznie nawet nie chcę wiedzieć. Wzdłóż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz, gdy ciepła dłoń Malika odnalazła moją, wtedy pierwszy raz od 3 godzin poruszyłam się. Wstałam i wyszłam. Niedbale zarzuciłam na sweter kurtkę i boso usiadłam na ganku. Wypaliłam papierosa, potem kolejnego. Wkońcu włożyłam paczkę do kieszeni i zorientowałam się, że nakrycie nie jest moje. Do moich nozdrzy doszedł zapach męskich perfum, którego wcześniej nie czułam. Wpakowałam ręce do środka i wyciągnęłam je po chwili, trzymając w jednej czarny telefon. Bez namysłu nacisnęłam odpowiednie guziki i z kontaktów wybrałam numer Nialla.


- Zayn? - po trzech sygnałach w słuchawce odezwał się głos blondyna.
- Niall? To ja Rachel. - rzuciłam na jednym wdechu.
- Rachel? Wszystko ok?
- Tak, tak, tylko, albo zabierzesz stąd Emily, albo ją zabiję. - mruknęłam.
- Co? Rache... - rozłączyłam się, usunęłam jakiekolwiek ślady użytkowania komórki i wcisnęłam ją do kieszeni. Wróciłam do domu. Na kanapie z kompresem na głowie leżała Em, a obok niej beznamiętnym wzrokiem utkwionym w telewizorze mulat.

- Idź do pokoju. - warknął, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Wyplądałam się z ubrań Malika i prychnęłam pod nosem. Na twarz Zayna wpłynął pogardliwy uśmieszek.
- Do cholery co ci powiedziałem? - krzyknął i chwycił mnie za ramię. Chciałam go odepchnąć, więc się na niego zamierzyłam, jednak był szybszy, złapał moją rękę i boleśnie ścisnął. Syknęłam, gdy pokolei prostował moje zaciśnięte w pięść palce. Mocowałam się z nim, ale nie tylko fizycznie, nasze spojrzenia również toczyły walkę. Pociągnął za moje włosy i siłą wyprowadził z pomieszczenia.


- Jeszcze raz tak zrobisz! - wycedził przez zęby, a potem brutalnie wpił się w moje usta. Pocałunek był przepełniony agresją i niespotykaną siłą. Na nadgarstkach zapewne pojawiły się siniaki, wepchnął mnie do pokoju i zamknął go na klucz. Co się właśnie wydarzyło? Dotknęłam opuchniętych warg, z górnej sączyła się krew, zassałam ją mocno.

Pod językiem poczułam metaliczny posmak.

_________________________________________________________________________________
Hej, hej, hej! Rozdział dodaję dzisiaj, bo Tala wymyśliła,że do końca grudnia dodamy ich aż 6! Jak dla mnie to chyba nie wykonalne, ale kto wie XD Mam ogromną prośbę, by każdy kto czyta skomentował go! Życzeń składać wam nie będę, bo myślę, że do Wigilii coś się tutaj jeszcze pojawi :) A raczej napewno.

Dzisiaj pożegnałam się ze szkołą i czuje się wyśmienicie! 2 tygodnie wolnego! Aaaaa *-*
Nie wiem czy zauważyliście, ale zmieniłam nazwę na bloggerze, od tąd wszędzie będę się podpisywać Olek.

Co do wattpada- JEST KTOŚ KTO MOŻE WYTŁUMACZYĆ MI, NA JAKIEJ ZASADZE TWORZY SIĘ TAM HISTORIE?

(chcę przynajmniej spróbować zobaczyć jak to wszystko wygląda, poza tym mam cichą nadzieję, że Killera będzie czytać większa ilość osób, ale ciiiii )

Dzięki za wszystkie komentarze, jesteście cudowni! :*

Olek.

sobota, 13 grudnia 2014

23| Pistolet


Spojrzała na mnie z drwiną w oczach. Zacisnęłam piąstki do granic możliwości i odwróciłam się do Malika, który szczerze mówiąc, miał z tego niezły ubaw. No to zaczynamy zabawę.
- Ależ oczywiście, że możesz. - uśmiechnęłam się do niej "tak bardzo szczerze", jak tylko mogłam.
- Co? Boisz się, że przegrasz? - syknęła podchodząc do mnie.
Stałyśmy twarzą w twarz.
- Twoje niedoczekanie. Nie wiesz co mówisz plastikowa kukło. - spojrzałam na jej wymalowane krwistoczerwoną szminką usta - chyba pomyliłaś drogi, bo do cyrku to gdzie indziej
- Jeszcze zobaczymy. Wiesz w ogóle jak się tego używa? - chwyciła spluwę, którą Malik trzymał w ręce i wymierzyła prosto w moje czoło.
- Nie, nie mam bladego pojęcia. - wywróciłam oczami.
Nie żeby coś, ale ta laska z dnia na dzień zaczęła mnie coraz bardziej denerwować.  Jak można być tak głupim, no jak. Ta suka jeszcze nie wie z kim zadarła. Nie wie na co mnie stać.

- Dobra, nie kłóćcie się.  Weźcie sobie jakąś broń i chodźmy, zanim się pozabijacie tutaj na miejscu. - zaśmiał się Malik.
Wyminęłam moją "rywalkę" lekko ją trącając.  Rywalką dla mnie była taką, że żadną. Władałam bronią już bardzo długo i wiedziałam o niej wszystko. Ona pewnie nie wie, do czego to coś służy.  Ja jej pokażę, że takie suki jak ona powinny spać w budzie. Udaliśmy się długim korytarzem do strzelnicy. Malik wcześniej rozdał nam słuchawki. Sama dobrze wiedziałam, jak cholernie seksownie wyglądałam w tym momencie. Kobieta z bronią w ręku w dodatku w męskim swetrze sięgającym jej do połowy ud- żyć, nie umierać. Malik patrzył na mnie i oblizał zmysłowo usta. Dobrze wiedziałam, co działo się w jego głowie. Ruda, która była ewidentnie niezadowolona tym faktem, postanowiła zwrócić na siebie uwagę.
- To zaczynamy? Nie mogę wytrzymać, aby kogoś tutaj nie zastrzelić jak kaczkę.
Jej teksty były powalające. Naprawdę.
- Tak, zaczynamy. - powiedział Malik. - Rachel, dawaj.
Odepchnęłam się od ściany i podeszłam do toru z tarczą na końcu. Dostałam do ręki broń. Wystarczyło, żebym się skupiła i wszystko będzie dobrze. Byłam pewna, że wygram.
- Tylko sobie dobrze wyceluj kochana. Nie chcemy tutaj rannych, prawda Zayn? - jej brew poszybowała ku górze.
- Ta, pewnie. - odezwał się mulat.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i podniosłam ręce. 3,2,1... i bach!

 Prosto w 10! Odwróciłam się i posłałam tej suce taki uśmiech zwycięscy, na jaki tylko było mnie stać.
- Teraz ty. - podeszłam do Malika i położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Spojrzałam w jego oczy i puściłam mu oczko. Chciałam go rozkojarzyć jak najbardziej się da. Chłopakowi widocznie bardzo się to podobało, bo mruknął zadowolony.
- Zayn? Strzelasz czy wolisz miziać się dalej z tą przybłędą? Jeśli wygrasz, dam ci nagrodę, kochanie.
Zacisnęłam powieki i odsunęłam się od niego. Spojrzałam na tę wywłokę i no normalnie nie mogłam, nie mogłam wytrzymać.
- Zamknij się, bo ci tapeta z ryja odpadnie. - wysyczałam.
W tym samym czasie usłyszałam strzał. Momentalnie odwróciłam głowę w stronę Zayna, który już wystrzelił. Szybko przeniosłam wzrok na tarczę.
- Byłam pewna, że trafisz! - pisk, pisk i jeszcze raz kurwa pisk.
- No popatrz, popatrz... Nie wiedziałam, że masz takiego cela.
Sweter Malika osunął mi się z ramienia.
- Umiem dobrze strzelać nie tylko z pistoletu, jeśli wiesz co mam na myśli.
Uśmiechnęłam się, przypominając sobie pewne sytuacje.
- Macie jakąś inną broń? Pokaż! - lalka wepchała się pomiędzy nas.
KURWA.
- Czy ty się przypadkiem z gównem mózgiem nie zamieniłaś? - zaszydziłam z niej.
- Nie rozkojarzysz mnie suko.
Nie mówiłam, że będzie miała ze mną łatwo. Nie mogłam z nią wytrzymać. Jej głos doprowadzał mnie do szału. Za każdym razem, ZA KAŻDYM, kiedy byłam w pobliżu albo rzucała się na Malika jak pies na kiełbasę, albo mierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu i niepotrzebnie "komplementowała". Może tego nie okazywałam, ale najbardziej wkurwiało mnie to, że Malika to po prostu bawiło. Zachowywał się jak stary pierdziel, który ogląda bitwę dwóch lasek w błocie.
Ruda wzięła spluwę i podeszła do toru. Podniosła ręce i wycelowała w... 8. JAKA SZKODA.
- Dałam ci wygrać, żebyś się nam tutaj nie popłakała. - powiedziała, chcąc kolejny raz mnie sprowokować.
- Dziękuję, nie wiem jak ci się odwdzięczę. Może zapłacę ci za operację?
- Czego?
- Mordy, a czego. - zakończyłam, chcąc wyjść.
Malik prawie dławił się, ale nic nie powiedział.
- Twój ojciec i matka musieli nieźle się napracować, żeby stworzyć taką szmatę. No ale cóż... jacy rodzice, taka córeczka.
Zatrzymałam się. Odwracając się sięgnęłam po pistolet, który leżał na blacie. Podeszłam do niej i odwróciłam ją plecami do mnie, przykładając jej spluwę do skroni.
- Nigdy, ale to przenigdy nie waż się tak wypowiadać o moich rodzicach. Nie masz do tego prawa. Jeśli nie chcesz skończyć jako kaleka, lepiej trzymaj się ode mnie z daleka, zachowując dystans.
- Myślisz, że pogrozisz mi pistolecikiem i już się ciebie wystraszę? Błagam cię. Nie bądź śmieszna.
- Jesteś pewna, że nie bym cię nie zastrzeliła?
- Nie dałabyś rady, jesteś zbyt słabą suką April.
- Mam na imię Rachel kurwa, rozumiesz? Rachel!
Wystrzeliłam... To była sekunda. Jedna sekunda. Nie, nie zabiłam jej. Wystrzeliłam obok, robiąc dziurę w ścianie. Ruda otworzyła oczy, pewnie w szoku, że żyje. Spojrzałam na wystraszonego mulata, nie wyrażającego żadnych uczuć. Dyszałam ze złości. Zabezpieczyłam pistolet i odłożyłam go tam, gdzie leżał. Odwróciłam się w stronę dwójki i wyszłam. To wszystko wracało cały czas od nowa i od nowa. Ruszyłam korytarzem prosto do salonu i barku chłopaków. Wyjęłam whiskey i zaczęłam pić z gwinta. Za dużo nerwów jak na dzisiaj, stanowczo za dużo. Poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Nawet nie musiałam się zastanawiać, do kogo one należą.
- Spierdalaj. - powiedziałam, odkładając butelkę, którą wcześniej zakręciłam.
Mulat uśmiechnął się na dobrze znane mu słowa. Słyszał je z moich ust już milion razy.
- Nie denerwuj się tak.
- Prędzej czy później ją zabiję, Zayn. Działa na mnie jak czerwona płachta na byka.
Zaczął muskać delikatnie moją szyję. Chciał, abym się uspokoiła i dobrze wiedział, że na mnie to doskonale działa. Dźgnęłam go łokciem, aby się odsunął. Schowałam butelkę (nie, nie wypiłam całej) z powrotem do barku i odwróciłam się twarzą do niego.
- Dlaczego ona tutaj jest? - spytałam.
- Pracuje z nami. Ma takie samo prawo do tej twierdzy jak my.
- Ona? Przecież ta kukła nawet strzelać nie umie! - rozłożyłam ręce.
- Może i nie umie, ale doskonale wyciąga informacje.
- W jaki sp... dobra, nie chcę wiedzieć. - zamknęłam oczy, wyrzucając głowy obrzydzający mnie obraz.
- Za niedługo musimy opuścić to miejsce.
- Wiem... - szepnęłam, patrząc na to, co dzieje się za oknem.
- Nie zakochuj się we mnie. - powiedział to tak nagle, że  moje serce prawie się zatrzymało.
- Co masz na myśli? - spytałam.

- Nie jestem skłonny do miłości, Rachel. Nie umiem kochać i nigdy nie umiałem. Boje się, że mogę cię skrzywdzić, a nie chcę tego.
- Ja też nie umiem  kochać.
Chłopak uśmiechnął się lekko. Odpowiedziałam mu tym samym i wymijając go, poszłam nalać sobie coś do picia. Od tego wszystkiego, aż paliło mnie od środka.  Nie wiem co się stało, ale już drugi raz poruszył ten temat. Nie chciałam o tym mówić. W zasadzie nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że takie coś może mieć miejsce.
NIGDY
________________________________________________
Jest rozdział! Przepraszam za zwłokę, ale ostatnio byłam chora i miałam masę rzeczy na głowie, takich jak konkurs piosenki. Teraz zbliża się długa przerwa, więc mam nadzieję, że razem z Olą nadgonimy rozdziały.
Wszystko u was w porządku? Ja cały czas czekam na śnieg. Wszędzie już czuć magię świąt, ale trochę przeraża mnie fakt, że jest to raczej magia pośpiechu i kupowania. Dajcie mi znać, jak wy to odczuwacie. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, chociaż dla mnie jest raczej średni. Powiedzmy, że nie wygląda tak, jak sobie to wcześniej zaplanowałam. No ale nic, nie zawsze wszystko musi wychodzić idealnie, prawda?
Jeśli macie możliwość, to zostawcie mi linki do jakiś fajnych opowiadań ff z Malikiem albo Harrym. Chodzi mi o takie bad boys haha. Będę wdzięczna!
Kocham was!
Natalia ☻

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Wattpad?

Cześć kochani! Dzisiaj tak na szybko dodaję notkę z Tel (za błędy przepraszam). Czy bylby ktoś zainteresowany, gdybysmy rozdzialy bloga publikowały tez na wattpadzie? Osobiście ja juz przenioslam sie na niego i korzystam częściej niż z bloggera. Wiec moje pytanie brzmi czy wgl zaczynać cos i przenosić bloga? Bo jeśli tak to musiałabym ogarnąć jak tam dodaje sie rozdziały i wgl ( jakby był ktoś kto moze wytłumaczyć co i jak to piszcie w komentarzach) :*
Jeszcze raz mowie opowiadanie byłoby tutaj i na wattpadzie! :)))
Także piszcie co myslicie i do następnego!
Ola :3

niedziela, 7 grudnia 2014

Ogłoszenie

Cześć! Chciałam was zawiadomić, że rozdział pojawi się w sobotę w godzinach wieczornych. Miałam wstawić go dzisiaj, ale się rozłożyłam i totalnie źle się czuję. Nie chciałam też zwalać wszystkiego na Olę, więc po prostu zdecydowałam, że poinformuję was o tym, kiedy pojawi się rozdział. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Natalka ♥