sobota, 28 grudnia 2013

03| Gość.

Obudziłam się przez promienie wpadające do pokoju.. Zaraz, zaraz ! Pokoju ? Podniosłam się do pozycji siedzącej ignorując ból głowy i głośno westchnęłam. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu patrząc z nieodgadnionym wzrokiem na białe ściany i czarne meble. Zmarszczyłam czoło chwytając się za skroń.. Gdzie ja właściwie jestem ?
- Dobrze, że już wstałaś. Masz przyniosłem ci kawę.- odwróciłam się, w kierunku dźwięku, który sprawił, że moją głowę zaczęły przeszywać malutkie 'szpileczki' boleśnie wbijające się w czaszkę.
- Dzięki.. – niepewnie sięgnęłam po kubek – Gdzie ja jestem ? – chłopak zaśmiał się, ale widząc moją minę od razu przestał.
- Przepraszam. Boli ?- zadał pytanie i nie czekając na odpowiedz ponownie zabrał głos.
- Pamiętasz coś w ogóle z wczoraj ? Po tym jak się upiłaś nie wiedziałem gdzie cię odprowadzić i przyprowadziłem cię do siebie.
- Jesteś tym barmanem ? – zaśmiałam się z własnej nie wiedzy i kompletnej pustki w głowie. Mentalnie dałam sobie w twarz i trochę mnie to orzeźwiło.
- Tak.. Słuchaj ja teraz muszę wyjść, ale jak chcesz to możesz zostać. Czuj się jak u siebie.
- Nie wiesz..
- Max.
- Dzięki Max za wszystko, ale będę się już zbierać.
- Jak chcesz. To ogarnij się zaraz wychodzimy.

***
Energiczny marsz i słowotok Maxa do reszty wybudził mnie i teraz trzeźwo patrząc z przerażeniem stwierdziłam, że zachowałam się gówniano nie poważnie, bo Max mógł być jakimś gwałcicielem, a ja bądź co bądź krótko mówiąc 'wskoczyłam' mu do łóżka, bądź nieco łagodniejsza wersja wiecie ta dla dzieci 'wskoczyłam'w jego ręce, oj no dałam się złapać.

Szybko jednak pozbierałam się i żegnając się z chłopakiem wsiadłam do samochodu. Moim celem na popołudnie był odpoczynek. Jadąc do Holmes Chapel doskonale zaplanowałam sobie tutaj pobyt i teraz obrałam kierunek na motel na obrzeżach miasta. Mało ruchliwa droga i rzadko odwiedzany budynek przekonały mnie do tego właśnie wyboru. Jechałam bardzo powoli jak na mnie.  Wreszcie znalazłam się pod budynkiem. Wyjęłam kluczki ze stacyjki i zabrałam torbę. Zamknęłam samochód i rozglądnęłam się. Duży budynek z cegły witał potencjalnych klientów mrugającym neonem i pustym parkingiem.  Luksus to co prawda nie jest, ale nie na tym mi zależy. Zaciągnęłam się powietrzem i ruszyłam do wejścia. Ku mojemu zaskoczeniu, środek nie wyglądał aż tak źle.  Podeszłam do recepcji.
- Dzień Dobry, miałam rezerwację na nazwisko Todd.
- Aa tak. - kobieta przeleciała mnie wzrokiem i się skrzywiła.
- Coś nie tak? - warknęłam zirytowana zachowaniem tej laluni.
- Nie, skądże. Po prostu był tu pewien chłopak i pytał czy nie zjawiła się tutaj wysoka dziewczyna, brązowe falowane włosy. Zupełnie jak pani.- powiedziała.
Wstrzymałam oddech, zamknęłam oczy i starałam się uspokoić. Na zmianę motelu było już za późno.
- Słuchaj, gdyby pojawili się tu znowu, nie ma mnie tu. Rozumiesz? Spróbuj wywinąć mi jakiś numer... - zmrużyłam oczy.
- Oczy.. Oczywiście. - kobieta jąkała się.
- A teraz podaj mi kluczyk do pokoju. Zapłacę jak będę wyjeżdżać. 
- A jak długo pani zamierza zostać? - spytała niepewnie.
- Tak długo, jak będzie trzeba złotko. - uśmiechnęłam się fałszywie, zabrałam kluczyk i udałam się pod pokój numer 69.
Przekręciłam zamek i weszłam do środka.  Łóżko, szafka nocna,jakiś nędzy telewizor, szafa i drzwi do łazienki.Tak zwany motelowy standard. Położyłam torbę na łóżku i zaczęłam wyjmować z niej rzeczy. Sięgnęłam za pasek u spodni i wyciągnęłam zza niego pistolet, który kupiłam  nielegalnie od mojego starego kumpla. Owinęłam go w ręcznik i włożyłam do szuflady. Było już popołudnie, a ja byłam w szoku jak ten czas szybko leci.Postanowiłam coś zjeść, ale wolałam nie ryzykować i iść na miasto, ale zamówić coś tutaj. W tym celu musiałam zejść na dół do recepcji.
- Ooo.. To znowu pani. Jak miło panią widzieć. - kobieta wygięła usta w tak fałszywym uśmiechu, że myślałam, że zaraz jej pękną.
- Tsa.. Nie wie pani co tutaj mogę zamówić do jedzenia? Nie wiem.. chińszczyzna najlepiej. - oparłam się łokciem o ladę.
Kobieta już miała odpowiedzieć, kiedy zamilkła. Jej dłonie zaczęły się trząść.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta. Patrzył na mnie i się uśmiechał.
- Cześć piękna. - spojrzał na mnie od góry do dołu, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Znamy się? - próbowałam sobie przypomnieć jego twarz.
Zaśmiał się i powiedział:
- Znam Cię lepiej niż nikt inny. - Zmrużyłam oczy do tego stopnia, że na moim czole powstała mała zmarszczka.
- Wie pani co? Ja chyba zrezygnuję i pójdę sama coś zjeść. - zaakcentowałam słowo SAMA.
-  Niegrzeczna. - usłyszałam.
Przewróciłam oczyma i wyszłam.
Szłam uliczkami Holmes Chapel i szukałam jakiegokolwiek miejsca, abym mogła coś zjeść. Nie spodziewałam się, że to miasteczko mogło się aż tak zmienić. Nagle zaczęło trochę wiać, więc moje włosy były dosłownie wszędzie.  Zapięłam  skórzaną kurtkę i  zauważyłam przykuwającą moją uwagę restaurację.  Weszłam do środka i zajęłam miejsce.  Zamówiłam jedzenie i czekałam. Zaczęłam się denerwować, bo czekałam na zamówienie ponad 30 minut.  Kiedy WRESZCIE do mnie dotarło, zjadłam szybko i postanowiłam wracać do motelu. Stwierdziłam, że bez sensu jechać samochodem, ale teraz, gdy zrobiło się chłodniej, trochę tego żałowałam.  Kiedy po piętnastu minutach dotarłam na miejsce, przy recepcji znowu stała ta dziwna babka.
- Co znowu? - zapytałam, bo patrzyła się na mnie, jakby zobaczyła ducha.
Machnęłam na nią ręką i udałam się do pokoju. Już przekręcałam zamek, kiedy usłyszałam, jak ktoś szepcze mi do ucha :

'' Witaj Rachel, a może raczej April.. ?!




_____________________________________________________________________________
I mamy trzeci! Przepraszamy, że TAK DŁUGO czekaliście, ale wiecie.. przygotowania do świat, szkoła, brak czasu. Musicie zrozumieć, że rozdziały do tego opowiadania nie będą dodawane co tydzień bądź codziennie. Piszemy je we dwie i kiedy któraś z nas napisze kawałek, druga musi coś dopisać, sprawdzić i tak dalej. Będziemy się starały dodawać częściej.
Gdzie idziecie na sylwka? W ogóle to miłej zabawy, żebyście się wybawili, wytańczyli, schlali, wykrzyczeli i tak dalej :D Z tym chlaniem to ostrożnie i miałam na myśli Picolo oczywiście XD
Pamiętajcie, że jesteście dla nas bardzo ważni i wasze zdanie się dla nas liczy. Jeżeli macie jakieś propozycje, uwagi i tak dalej piszcie  na mojego aska, albo jeśli macie jakieś pytania to na aska opowiadania :*
Tala.

Hej kochani :* Na początek : SPÓŹNIONYCH WESOŁYCH (tak wiem, wiem.. ja to mam rozkminę), ale ale przynajmniej z WYBUCHOWYM SYLWESTREM nie dałam ciała. Także ten tego, nie przesadźcie, bo kto nam potem będzie Killera czytał jak po rowach będą musieli was szukać ? Nie rozpisując się. eh eh. Piszcie jak podobał wam się rozdział i do następnego :* 
Banaan.

piątek, 6 grudnia 2013

02| Teczka.


Wrócić, nie wrócić, wrócić, nie wrócić. 
W drodze powrotnej z Paryża ciągle słyszałam ten cholerny głosik w mojej głowie, który urządził sobie pieprzoną wyliczankę. Miałam tego dość. Tata w końcu mówił, żebym każdym przeciwnościom wychodziła na przeciw,a teraz co ? Mam się chować. Zdecydowałam. Wracam i nic nie odwiedzie mnie od tej decyzji.
Nawet fakt, że mogę stracić życie. Muszę poznać prawdę i wymierzyć sprawiedliwość. Muszę.


Jedyne co teraz czułam to ten cholerny strach, obezwładniający moje ciało. Tysiące myśli pałętało mi się po głowie. Znajdowałam się właśnie w jednym z miejsc, którym Holmes Chapel nie mogło się pochwalić. Przemierzając opuszczone i ciemne korytarze zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam wracając do rodzinnego miasteczka, ale dotarłam już tak daleko, że teraz nie mogę się poddać.  Zatrzymałam się przed drzwiami z napisem 'archiwum'. Wzięłam głęboki wdech i gwałtownie chwyciłam za klamkę, wdzierając się do środka. Gdy tylko przekroczyłam próg wielkiej hali do moich nozdrzy doleciał nie przyjemny zapach stęchlizny.  Od razu rzuciły mi się w oczy niezliczona ilość półek i regałów, między którymi po chwili zaczęłam lewirować w poszukiwaniu regału z literką S.  Już miałam sięgnąć po odpowiednią teczkę, gdy wyczułam za sobą czyjąś obecność. Przełknęłam głośno  ślinę, kiedy do moich uszu dobiegł zachrypnięty głos.
- Co tu robisz królewno ?
- Nie twój zasrany interes  - warknęłam i już chciałam go wyminąć, kiedy chwycił mnie za nadgarstek.
- Mm.. zadziorna. Lubię takie. - oblizał wargi i spojrzał w moje oczy.
- Pieprz się - krzyknęłam i wyszarpnęłam rękę z jego mocnego uścisku, puszczając się pędem w stronę wyjścia. Przyśpieszony oddech wraz z wyrazem jego twarzy, towarzyszyły mi podczas ucieczki.
Cholera ! - krzyknęłam w myślach przeklinając samą siebie za to, że nie wzięłam ze sobą to, po co przyszłam - teczki. Będę musiała tu wrócić, przyrzekłam sobie i przyśpieszyłam kroku. Skręciłam w ciemną uliczkę, gdzie zaparkowany był mój Bentley i odetchnęłam z ulgą. W głębi duszy wiedziałam, że od teraz będę musiała uważać jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Przekręciłam kluczyki i z piskiem ruszyłam w głąb miasta. Mój oddech stopniowo się umiarkował. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam za sobą czarne BMW. Zacisnęłam ręce na kierownicy i dodałam gazu. Wiedziałam, że ten skurwysyn nie odpuści.  Do teraz zastanawiało mnie to, co on właściwie tam robił. Przecież do tego miejsca ludzie nie przychodzą od lat.. a przynajmniej tak  mi się tylko wydawało. Był już tak blisko, że byłam w stanie zobaczyć jego zadziorny uśmiech. Miałam ochotę zwymiotować. Mknęłam dalej nie myśląc właściwie o niczym. Co to do cholery było.. Właściwie codziennie czytałam list od ojca i codziennie zadawałam sobie jedno i to samo pytanie. Dlaczego?  Przecież nie morduje się ludzi od tak.. Wszystko ma swój cel i przyczynę.  Zapomniałam jak to jest byś słabą. Zapomniałam, że jest coś takiego jak współczucie. Zapomniałam, jak bardzo byłam kiedyś szczęśliwa. Pewnie pomyślicie, że przecież powinnam być w rozpaczy, powinnam płakać.  Ojciec nauczył mnie jednego, nie daj po sobie poznać swojej słabości.  Nie miałam bladego pojęcia gdzie jadę. Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać.  Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę i popełniłam największy błąd. Była to ślepa uliczka.  Zahamowałam tak, że mój samochód obrócił się bokiem do ściany i bokiem do niego. Trzymał ręce na kierownicy.  Zamknęłam oczy i zacisnęłam je mocno. Zerwałam się i wysiadłam z samochodu. Stałam na przeciwko jego samochodu i czułam, jak wierci spojrzeniem każdy odcinek mojego ciała.
- Czego do cholery chcesz? - warknęłam.
Nie poruszył się. Dalej się gapił.
- Pytam się i oczekuję odpowiedzi. - zacisnęłam pięści.
Nabazgrał coś na kartce papieru, otworzył szybę i wyrzucił ją na ziemię, po czym wycofał samochód i jak gdyby nigdy nic odjechał.  Zdezorientowana podniosłam ją i zaczęłam czytać.

Jesteś tak bardzo podobna do ojca. Do zobaczenia kochanie xxx

Poczułam, że złość wzmaga się w moim ciele. Dlaczego. Do. Kurwy. Nędzy. On. Zna. Mojego. Ojca.  Każde słowo wypowiadałam w myślach jakby osobno. Pokręciłam głową, zmięłam kartkę i włożyłam ją do mojej skórzanej kurtki.  Miałam ochotę się napić. Po prostu schlać się jak nigdy.  Wsiadłam z powrotem do samochodu i ruszyłam w poszukiwaniach pierwszego lepszego baru.  Kiedy wreszcie dotarłam do celu moim oczom ukazał się średniej wielkości budynek z drewna. Zaparkowałam samochód, wyjęłam kluczyki i weszłam do środka. Od razu do moich nozdrzy wdarł się zapach papierosów i alkoholu. Pomyśleć, że jeszcze nie dawno nienawidziłam tego i wręcz brzydziłam się tym.  Zajęłam miejsce przy barze.
- Co podać śliczna? - barman przecierał szklankę ścierką.
- Bajerujesz tak każdą dziewczynę, żeby dała ci wyższy napiwek? - odgryzłam się.
- O dziwo jesteś pierwsza. - uśmiechnął się.
- Daj mi Szkocką, najlepiej całą butelkę.
- Zły dzień? - jego brew się uniosła.
- Życie. - westchnęłam.
Przechyliłam pierwszy kieliszek i poczułam, jak płyn pali mnie od środka. Po paru razach poczułam się lepiej.. o wiele lepiej.
- Miałeś kiedyś tak, że twoje życie nagle straciło jakikolwiek sens? - wybełkotałam.
- Wiele razy.
- No właśnie. Życie jest do dupy. DO DUPY. - ostatnie zdanie podkreśliłam.
Chłopak zaśmiał się, a potem mój film się po prostu urwał.







_______________________________________________________________________

No cześć ! Witamy was.. po długiej przerwie ? Rozdział pisany na początku przeze mnie, potem wspólnie jeszcze w upalne ostatnie dni września ( tak.. września ah.. ♥ ) a potem końcóweczkę naskrobała Tala.
Trochę pomału zaczyna się dziać. Następny postaramy się dodać szybciej. Prosimy o komentarze które dają nam motywację, może jakieś wskazówki ? Coś w naszym stylu się nie podoba, coś mamy poprawić ? Piszcie.
Banaan. :*
( Tala stwierdziła, że nie ma weny i notatkę naskrobie innym razem.
ale wszyscy dobrze wiemy, że to leń. Kocham cię. ♥ )

niedziela, 17 listopada 2013

01| List.

Droga April !
Córeczko niech nie zwiedzie cię ten wstęp, bo pisząc ten list jestem przekonany, że gdy będziesz go czytać ja już dawno będę na tamtym miejmy nadzieję lepszym świecie.

Zapewne nie pojmujesz całej tej sytuacji, ale jesteś mądrą i piękną dziewczyną i wierzę, że nie będziesz mnie obwiniać kiedy już poznasz prawdę. Mam tylko nadzieję, że podejmiesz słuszną decyzję, teraz już tylko na tym mi zależy.

UCIEKAJ Z HOLMES CHAPEL ! Tu nie jest bezpiecznie, a policja nie ochroni cię, tak jak sama możesz to zrobić.Nie bój się tylko mnie uważnie wysłuchaj.

W barku znajdziesz kluczyki do samochodu, który został zarejestrowany na twoje nowe nazwisko jak i dokumenty, którymi będziesz się posługiwać i trochę pieniędzy. 

Najpierw udaj się do mojego przyjaciela Jacksona, który wyjaśni ci nieco więcej i pomoże zrozumieć sens mojej śmierci jak i sytuacji, w której się  znalazłaś. Nie pokazuj tego listu nikomu najlepiej zaraz jak go przeczytasz weź dokumenty i uciekaj z mieszkania, masz niewiele czasu zanim policja skończy przeszukiwanie domu i przyjdzie cię zabrać. Tylko o to proszę UCIEKAJ !

Pamiętaj też, że o bajce, którą ci zawsze opowiadałem, a nuż odnajdziesz klucz, który tak starannie chciałem ukryć przed tymi, przez których dzisiaj zarówno ja i mama nie możemy być z tobą.

Zawsze będziemy cię kochać i zawsze będziemy przy tobie...


Tata.
Ps. Nie zapominaj o czapce, szaliku i rękawiczkach. Słyszałem, że tego roku zima będzie wyjątkowo długo i mroźna. Dbaj o siebie i do zobaczenia..


I rzeczywiście była.. cholernie mroźna. Kolejny już raz złożyłam podniszczony papier starannie kryjąc go w kieszeni kurtki i wyszłam z baru rzucając niestarannie banknot. 

Dookoła ogarnęła mnie już ciemność, pierwsze latarnie zaczęły zalewać swoim blaskiem okolice, w której się znajdowały, a drogi zaczęły pustoszeć. Było coś po 21 kiedy zdecydowałam się przyśpieszyć zostawiając za sobą uśpiony Paryż. Skąpane w ciemności miasto, żegnało mnie jedynie milionami 
migocących lampek na wieży Effela.

90..100..120 km/h.

Mknęłam przez autostradę kolejny raz już z uczuciem wolności, mimo że nade mną wisiał na cienkiej lince dwu tonowy głaz.

Już kilka dni zastanawiałam się czy wrócić.. czy nie słuchając ojca tak jak to mówił będę w niebezpieczeństwie i czy w końcu poznam prawdę. W gruncie rzeczy list od Mika był z jednej strony wystarczającą odpowiedzią,  a z drugiej nurtującym pytaniem o czym świadczyła wymięta kartka, pozaginane rogi.
_____________________________________________________________________________
przepraszamy za zwłokę xxxx

środa, 6 listopada 2013

Prolog.

* Dwa lata wcześniej *
Na dworze było już prawie ciemno, kiedy nocne chmury zaczęły zakrywać zachodzące słońce. Poprawiłam szalik przed wyjściem z przytulnie ciepłego pomieszczenia i popchnęłam dwuskrzydłowe metalowe drzwi. W momencie kiedy przekroczyłam próg jedynej bariery odgradzającej mnie od wyjścia na zewnątrz w moją twarz buchnął nie przyjemnie zimny wiatr, który zaczął szczypać moje policzki i nos. Poprawiłam na ramieniu torbę i złączyłam obie dłonie w celu ogrzania ich. Byłam głupia, że nie posłuchałam taty, który rano namawiał mnie na wzięcie rękawiczek i czapki, wtedy śmiałam się z niego zbywając go krótkim ` Tato przecież jest dopiero początek października. ' Uśmiechnęłam się i przyśpieszyłam kroku kiedy pomyślałam o tacie czekającym z kolacją,  a liście pod moimi nogami przyjemnie zaszeleściły przerywając ciszę panującą w parku. Od dłuższego czasu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale tata uspokoił mnie mówiąc, że zawsze miałam wyobraźnię, mimo to nabrałam lekkich podejrzeń kiedy Mike zapisał mnie na lekcję samoobrony, a do prezentu urodzinowego dołączony został gaz pieprzowy, który teraz zupełnie nieprzydatny leżał na dnie mojej brązowej torby. Ani się obejrzałam, a już byłam pod kamienicą, w której niegdyś mieszkałam z rodzicami, a teraz tylko z tatą i pośpiesznie wbiegłam po schodach na trzecie piętro. Z uśmiechem na twarzy przywitałam się z otwartymi drzwiami.
- Tato ! Wróciłam ! - krzyknęłam już od progu i zaczęłam ściągać mój beżowy płaszczyk. - Tato ? - zaniepokoiłam się kiedy nikt mi nie odpowiedział i odkładając torebkę na szafkę w przedpokoju ruszyłam do kuchni, gdzie zawsze czekał na mnie Mike z obiadem.
- Tato ? - w kuchni go nie było, podeszłam do lodówki z myślą, że zostawił kartkę informacyjną, ale niczego takiego nie znalazłam, więc ruszyłam w dalsze poszukiwania. Weszłam do salonu, kiedy ktoś na mnie spadł.
- Tato, przestraszyłeś mnie.- uczucie ulgi wypełniło mnie całą, kiedy odwracałam się w stronę taty, jednak kiedy to zrobiłam zamarłam, bo twarz taty była cała we krwi, a jego ciało zupełnie bez życia. Moją twarz w jednym momencie zalała fala łez, zamazując mi częściowo obraz. Naciągnęłam na rękę rękaw niebieskiego swetra i jak najdelikatniej przetarłam szkarłatną ciecz z ust ojca. Wzięłam głęboki oddech i zbliżyłam swoje ucho do jego ust, by sprawdzić czy oddycha, a kiedy nie wyczułam tętna pobiegłam po telefon, żeby zadzwonić na policję i pogotowie. Dalej wszystko działo się w ekspresowym tempie. Do mieszkania wpadli sanitariusze i kilka policjantów, którzy zaraz zaczęli zadawać mi denerwujące pytania. Usiadłam na fotelu i schowałam twarz w dłoniach. 20 minut później jeden z lekarzy przekazał mi wiadomość, że taty nie udało się uratować i w tej chwili była to jedyna wiadomość, która do mnie docierała. Kolejne łzy wydostały się na zewnątrz, kiedy policja powiedziała, że najprawdopodobniej było to zabójstwo. To wtedy właśnie zmieniłam się, tego dnia przyrzekłam sobie, że śmierć taty nie poszła na marne. Zaczęłam na własną rękę prowadzić śledztwo i w wieku zaledwie 16 lat znałam podstawy karate i całkiem niezła byłam w boksie, a o moją kondycję i ciało niejedna osoba mogłaby być zazdrosna. Uciekając przed sierocińcem i brudnymi sprawami taty o których nie miałam pojęcia w moje 18 urodziny trafiłam do Londynu mając inne imię i nazwisko, a także inny kolor włosów. Moje życie było jednym wielkim gównem, ale wiedziałam jak mogę o siebie zadbać by zostać nie zauważoną do czasu, aż przeszłość mnie dopadła, a ja stałam się słabsza niż byłam wciągu ostatnich dwóch lat.







               

niedziela, 3 listopada 2013

Cześć i czołem.

Bardzo serdecznie chciałyśmy was zaprosić na nasze nowe opowiadanie Fanfiction o Zaynie Maliku.

Spokojna, kochająca się rodzina..
Nagle wszystko diametralnie się zmienia.
Śmierć matki jest ogromnym ciosem, ale kiedy pewnego dnia dziewczyna jak gdyby nigdy nic wraca do domu i zastaje bezwładne ciało ojca załamuje się..
Ale przecież nie może. Tata napisał list, w którym karze jej uciekać. Nieświadoma niebezpieczeństwa jakie jej grozi rozpoczyna nowe życie..
Przez trzy lata ucieka przed policją, domem dziecka i co najważniejsze tymi którzy zabrali jej to co najbardziej kochała.

________________________________________________________________________

Mamy nadzieję, że tym krótkim opisem zachęcimy was do czytania i na wstępie bardzo chciałyśmy przeprosić za zwłokę. Tala pisała na swoim blogu by was powiadomić o tym, że zamierza pisać coś nowego i rozpocznie kolejną przygodę z opowiadaniem na początku października. Tak się jednak nie stało, bo miałyśmy kłopoty z szablonem i zwiastunem. Zwiastun w tej chwili właśnie się robi i choć będzie bez gifów to mam nadzieję, że to docenicie. Chciałyśmy przeprosić, bo przez ten czas niektóre z was, mogły się od nas odwrócić.. jest nam naprawdę przykro. Kończę przynudzać, bo za chwilę wstawię bohaterów i prolog.
ZAPRASZAMY !
Tala i Banaan. :)

Bohaterowie.

 Zayn
'' Witaj Rachel, a może raczej April... ?!''

Rachel
 '' Jedyne czego teraz chcę to poznać prawdę. Po jaką 
cholerę ktoś wpierdolił się do naszego życia i zniszczył to
na czym zależało mi najbardziej. ''

Bohaterowie drugoplanowi:

Harry
'' Kotku twój tata błagał mnie o litość, klęcząc na
kolanach, prawie czyszcząc językiem moje buty.
A wiesz co wtedy zrobiłem ?
Zabiłem go. ''

Louis
'' Pierdol się Styles. To za daleko zaszło. 
Ja pasuję. ''

Liam
'' A może ona nie jest taka niewinna na jaką 
wygląda ?''

Niall
'' Tak.. to prawda.. przyznaję się, pomogłem im.
No dalej.. teraz możesz mnie zabić. ''

__________________________________________________________________________
Mamy bohaterów. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Dodaję ich bez wiedzy Tali, więc jak mnie nie zabiję to za niedługo wstawimy tu jedyneczkę.
PROSZĘ POLECAJCIE BLOGA, BARDZO BYŚMY CHCIAŁY, ŻEBY NASZA PRACA
NIE POSZŁA NA MARNE I ZOSTAŁA DOCENIONA.
DZIĘKUJEMY, ZA KAŻDY JAK DOTĄD OPUBLIKOWANY KOMENTARZ.
( tak piszę opowiadanie i tak napisałam 'każdy' przez 'rz'. 
wszystko zawdzięczam tobie czerwona kresko. lol
nie czytajcie tego. :C )
Banaan.