poniedziałek, 30 marca 2015

36| Nikt nie może patrzeć na ciebie tak jak ja to robię.

Podróż wydawała się jakąś mordęgą. Nigdy w życiu nie spędziłam tylu godzin na wzdychaniu i wdychaniu napięcia, które wisiało w powietrzu. Miałam dość do tego stopnia, że marzyłam o tym by znaleźć się u Harrego i pozwolić mu się zabić. Centralnie. Po koło 4 godzinach dotarliśmy do Menchesteru. Poziom mojego głodu osiągnął maksimum, więc gdy tylko przekroczyliśmy granice miasta, przykleiłam nos do szyby i szukałam neonów symbolizujących jakąś knajpkę.
-Zaaaaayn- westchnęłam teatralnym głosem i oparłam się o chłopaka. - Znajdźmy coś do jedzenia, bo w przeciwnym razie twój szef będzie bardzo niezadowolony, gdy usłyszy, że umarłam. - smutny ton, wygrywa wszystko. Mulat wywrócił oczami, ale kazał Louisowi jechać do włoskiej restauracji Nie wiem co on z nimi ma, ale zaraz po moim porwaniu pojechaliśmy do jednej i musiałam ratować jego tyłek. Zabawne ile razem mieliśmy już wspomnień, to tak jakby własną historię albo inne gówno. Będąc zamkniętą, nie zdawałam sobie sprawy jak długo siedziałam w Twierdzy. Moment wyjazdu był tak bardzo odwlekany. 4 miesiące, to jednak spoko czasu. Wykrzywiłam twarz na ten fakt, przecież już dawno mogłam być w Australii czy na innym zadupiu,  wygrzewałabym tyłek na słońcu i miała głęboko w dupie jakiegoś Harrego i jego gang tresowanych świń. Serio, chyba wolałabym nie wiedzieć tego wszystkiego czego się dowiedziałam wciągu tego czasu.

Wysiadłam z samochodu i zaczerpnęłam świeżego powietrza, już przed drzwiami pachniało czosnkiem i świeżym pieczywem. Momentalnie mi zaburczało  w brzuchu, ale potrzeba skorzystania z toalety była silniejsza.
-Muszę iść do łazienki. - wskazałam ręką na pomieszczenie w rogu sali, gdy już byliśmy w środku. Malik skinął głową na El a ta tylko wzruszyła ramionami i poszła za mną. Po drodze spotkałyśmy bardzo przystojnego pana za barem, do którego musiałabym mrugnąć, bo nie byłabym sobą. Przeszłam koło niego i natychmiast otaksowałam go wzrokiem.
- Patrz na ten tyłek. - szepnęłam i poruszałam sugestywnie brwiami, głośny śmiech opuścił usta brunetki, a po chwili obie się  z siebie nabijałyśmy.

Po tym jak skorzystałam z toalety, kto by pomyślał, że umiem się tak kulturalnie wyrażać, zerknęłam na swoje odbicie w lustrze, przecięcia na twarzy wyraźnie miały się dobrze, siniaki zbledły a błysk w oku nadal był taki sam, więc stwierdziłam, że zagadam do tego uroczego chłopaka. No bo kto mi zabroni?

El właśnie opowiadała o tym, gdzie chciałaby mnie zabrać i co pokazać w rodzinnym mieście, gdyby tylko był na to czas, a ja co chwila jej przerywałam, no bo ej! Ona tak uroczo się denerwuje,  a potem zostawiłam ją w połowie zdania i seksownym krokiem podeszłam do baru.
- Jedną szkocką. - chłopak uniósł brwi ale nie skomentował mojego wyboru.
- Co tak śliczna dziewczyna robi sama w takim miejscu jak to?
-Kto powiedział, że jestem tu sama? - uwodzicielski pomruk wypełnił przestrzeń między nami.
- Właśnie,. kto powiedział., że ona jest tu sama? - przewróciłam oczami, bo nie mogło być inaczej. Za mną stał poirytowany Malik, ciężko oddychał a jego klatka piersiowa unosiła się tak szybko jak nigdy wcześniej.
Do twarzy mu z zazdrością, tak dobrze na nim wygląda, że chyba częściej zacznę mu robić na złość.
Złapał mnie za rękę, podczas gdy Tim (jak głosiła plakietka na jego piersi) uniósł ręce do góry.
- Sorry stary, nie wiedziałem, że jest twoja. - po tym Zayn szybko i gwałtownie odsłonił moje włosy i zassał skórę tuż pod uchem. Kiedy się ode mnie oderwał uśmiechnął się na to co zobaczył i chciał pociągnąć mnie w stronę stolika. Uchyliłam się pod jego dotykiem i wróciłam do łazienki. Gdy przeglądałam się w lustrze, zauważyłam sporej wielkości malinkę, przykryłam ją włosami i zmoczyłam twarz.

Kiedy przechodziłam koło kontuaru usłyszałam:
- Sorry mała, ale facetowi takiemu jak Malik nie zabiera się dziewczyn. - prychnęłam. Nie to nie. Zadziorny uśmieszek wypełzł na jego twarz.
Przy stoliku zastałam tylko przyjaciółkę.
- Co to było? - od razu na mnie napadła.
- Zayn pieprzony Malik zrobił ci malinkę na oczach całej restauracji.
- Oh to! Myślę, że to jego forma kary? Czy Lou?
- Nie. - zaprzeczyła szybko,  a ja wiem, że gdyby to widział mielibyśmy kłopoty, ja bym je miała.
- Ale przyznaj to było gorące. - zaczęła skakać i cicho piszczeć jak opętana dopóki kelner nie przyniósł naszych zamówień. Okazało się, że Zayn zamówił dla mnie małą Margaritę, a ja jestem zaskoczona, bo pamiętał to, gdy rozmawialiśmy o tym w kręgielni, co wydaje się było wieki temu. Po tym jak zjedliśmy, a nikt nie poruszał początkowej sytuacji, no może oprócz gniewnych spojrzeń mulata to wieczór był w miarę okej.

Potem zapakowaliśmy się najedzeni do samochodu, a ja cały czas gładziłam się po brzuchu i musiałam uważać na to by nie zwymiotować na ostrzejszych zakrętach. Okazało się, że nie ruszamy w drogę od razu, ale zatrzymamy się w mieszkaniu El, by Zayn mógł odpocząć. Od Nialla dowiedziałam się, że mamy spotkać się z nim jutro jakieś 100 km za Manchesterem i że to on od tej pory, aż do końca będzie nam towarzyszył. Cieszyłam się, że ostatnie prawdopodobnie chwilę,. spędzę właśnie z nim. Chociaż, wzdrygam się na samą myśl, że jestem w stanie myśleć o tym, że to będzie ostatnie moje doświadczenie, bo jestem silna i moim zadaniem jest przetrwać. Więc muszę mieć plan.

Weszliśmy do mega dziewczęcego i radosnego dwupokojowego mieszkanka, a zaraz po tym, gdy dostał mi się pokój z Malikiem. zostałam rzucona na łóżko. Byłam na niego zła za tę sytuację w restauracji, więc gdy usiadł na mnie okrakiem założyłam ręce i odwróciłam głowę. Siłą nakazał mi bym patrzyła mu w oczy.

- Nikt nie może patrzeć na ciebie tak jak ja to robię. - wysyczał, zmrużyłam oczy bo on nie miał do mnie żadnych praw.
- Miałeś się trzymać ode mnie z daleka.


-Wiesz, że nie mogę. - przejechał nosem po mojej szyi i dmuchnął w zranione miejsce, a mi pierwszy raz żołądek wywrócił się do góry nogami.

Albo to odruch wymiotny, albo.. Cholera!
Czy to możliwe, że mam uczucia?
Pierdolenie, oby nie.

____________________________________________________________________________

Cześć wszystkim! Nie będę pisać dużo bo nie mam naprawdę czasu, rozdział taki sobie, mogą być powtórzenia ale nie mam głowy by to sprawdzać. Jest mi cholernie smutno pisać ten rozdział, bo same wiecie jaka jest sytuacja, cholera Tala powiedziała, że nie da rady pisać, a ja nie chcę robić tego bez niej, dlatego nie wiem czy nie zrobimy sobie przerwy bo sama nie jestem w sanie dodawać regularnie rozdziałów, zostało 3 tygodnie do testów i to nic fajnego.

Poza tym Zayn był moim crushem, był tym ktorego kochałam z tej piątki najbardziej i mimo, że nie dotknęło mnie to tak bardzo to jednak nie spłynęło jak po kaczce. Obie byłyśmy po prostu zakochane we wszystkim co robił i strasznie smutno jest nam patrzeć na czwórkę, którzy kiedyś byli piątką. Jest w sieci wiele obrazków obrazujących tą sytuacje. Szkoda słów.

Ja jeśli dam radę na pewno skończę to co zaczęłam, bo kocham tego bloga i nie wyobrażam sobie zostawienia tej historii.

Piszcie co myślicie o tym rozdziale, tylko błagam więcej niż 4 komentarze, bo się załamię :(
Trzymajcie się <3 musimy być w tym razem :)
(smutny) Olek.

poniedziałek, 16 marca 2015

35| Stały związek?

Mijaliśmy kolejne domy, kolejne ulice, kolejne budynki. Nie wiedziałam, co będzie dalej. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam co mnie może  czekać. Spojrzałam na Malika, który siedział koło Louisa, któremu dano zaszczyt prowadzić samochód, w którym się znajdujemy. Miał nieodgadniony wyraz twarzy, a ja chyba nie miałam nawet ochoty nad nim rozmyślać. Nudziło mi się mimo tego, że praktycznie dopiero wyjechaliśmy. Odwróciłam głowę z powrotem w stronę szyby, uprzednio się o nią opierajac. Byłam senna, ponieważ ostatnie wydarzenia zbytnio nie przyczyniły się do tego, abym chodziła wyspana. Zamknęłam powieki, które stały się ogromnie ciężkie.
Zasnęłam...

Otworzyłam oczy, bo poczułam kogoś dotyk na policzku.Zdziwił mnie fakt, ponieważ leżałam na czymś miękkim, co zdecydowanie nie przypominało twardej nawieszchni szyby. Zamrugałam kilkakrotnie, aby przyzyczaić moje oczy do panującego światła, a raczej półmroku. Spojrzałam w górę, a nad sobą miałam głowę mulata. Nie wiedziałam jakim cudem, ponieważ kiedy wcześniej zasypiałam, siedział z przodu. Czyżby chciał, aby było mi wygodnie i zamienił się z El miejscami? Oh tak, na pewno. Z jego charakterem i troskliwością jestem tego pewna.

- Obudziłaś się. - powiedział, kiedy dostrzegł, że już nie śpię.
- Brawo za spostrzegawczość. - odparłam z lekką chyrpką w głosie.
Nic nie powiedział, lecz ledwo zauważalnie przewrócił oczyma.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam podnosząc się do pozycji siedzącej, czego tak właściwie chyba nie chciałam. Na kolanach Malika było mi o wiele wygodniej.
- 200 kilometrów za miastem. Za jakieś 20 minut zrobimy postój. Pewnie jesteś głodna. - odezwała się El.
Kiwnęłam głową i dopiero wtedy poczułam ogromny ucisk w żołądku spowodowany tym, że od śniadania nic nie jadłam. Nie miałam na to czasu, bądź nie chciało mi się jeść. Sama nie wiem. Poprawiłam moje włosy, które wyglądały teraz jak po ostrym seksie. Mimo tego, że właściwie tak wyglądały najładniej- spiełam je w luźnego koczka. Chciałam, aby było mi nieco wygodniej.
- Nie spinaj ich. - usłyszałam głos chłopaka.
- Bo co? - prychnęłam.
- Bo ja tak mówię. - chciał złapać za frotkę, lecz mu to uniemożliwiłam.
Niech cierpi, o tak.
Zacisnął ewidentnie pięści, ale odpuścił. A to nowość! Naciągnęłam rękawy koszulki, bo przyznam, że było mi zimno. Malik najwidoczniej to zauważył, bo podał mi dużą, szarą bluzę.
- Masz, to jest cieplejsze. - powiedział, rzucając nią we mnie.
Nabąknęłam ciche dzięki i założyłam ją. Nie żeby coś... To nie była super romantyczna scena wprost wyjeta z  filmu. Błagam, on - ja i takie coś? Nigdy. To była... konieczność. Tak, koniecznosć! Bo przecież nie mógł pozwolić na to, abym się rozchorowała. Bynajmniej ja tak uważam i  tego się trzymajmy. Po chwili poczułam, jak samochód zwalnia i zjeżdżamy na stację benzynową. Odetchnęłam z ulgą, gdyż musiałam iść do toalety. Już chciałam złapać za klamkę, ale poczułam ucisk na ramieniu.
- Za 15 minut wyjeżdżamy. Lepiej, żebyś się nie spóźniła. - powiedział tym jakże wyszukanym i groźnym tonem.
- Ależ oczywiście pędzelku.- złapałam go za policzki i powiedziałam przesłodzonym głosem.
Poraz kolejny zacisnął pięśći. Wyszłam z samochodu, a El zaraz do mnie podeszła.
- Idziemy po kawę? Nie piłam jej od rana i czuję, że zaraz uschnę. - skrzywiła śmiesznie nos.
- Jasne, ale wpierw muszę iść do toalety.
Dziewczyna kiwnęła głową.
Nie dbałam o to, że w tym momencie wyglądałam przy niej jak siedem nieszczęść. W zasadzie... Nigdy o to nie dbałam. Eleanor to dziewczyna, która zawsze wygląda perfekcyjnie. Nie, nie zazdrościłam jej tego. Tak jak już wspominałam, lałam na to jak wyglądam. Oczywiście, zdawałam sobie sprawę, że przysiągam tonę facetów, lecz było to dla coś w stylu protokooperacji. Oba osobniki mają korzyści, ale mogą żyć osobno. Ja chyba w czymś takim żyłam z Malikiem. I ja i on mieliśmy zyski, aczkolwiek nic sobie nigdy nie obiecywaliśmy. Nie uprawiałam seksu z innym mężczyzną od czasu małego wypadu w hotelu. Wiedziałam, że jest to po prostu niehonorowe. Wiedziałam także, że Malik miał o tym podobne zdanie. Wbiegłyśmy do toalety. Zrobiłam tam to, co zrobiłam i mogłyśmy iść po kawę dla El.
- Ty nie chcesz? - spytała.
- Nie wzięłam forsy, a nie chce mi się wracać do samochodu. - powiedziałam, naciągając rękawy bluzy na moje knycie.
- Daj spokój, kupię Ci. - uśmiechnęła się do mnie, odwracając głowę w stronę ekspedientki.
Nie miałam czasu zaprotestować. Nie cierpiałam, kiedy ktoś coś mi kupował lub za mnie płacił. Wyglądało to tak, jakbym nie umiała zarządzać swoim budżetem i żerowała na rachunku innych. To do mnie nie pasowało. Miałam pieniądze ze spadku. Mimo tego, czym tak naprawdę zajmował się mój ojciec, powodziło nam sie całkiem dobrze. Wzięłam od Eleanor kawę, podziękowałam jej i udałyśmy się w stronę samochodów. Chłopcy stali w kupie paląc papierosy, a my usiadłyśmy na pobliskiej ławce.
- Nigdy nie zastanawiałaś się nad stałym ziązkiem?
- Takim, gdzie obchodzi się rocznicę, facet cały czas mówi Ci, jak bardzo Cię kocha a ty z miłości robisz mu laskę? Nie, nigdy.
Dziewczyna zaśmiała się z mojej wypowiedzi.
- Dlaczego? Uważam, że ty i Malik idealnie do siebie pasujecie. Jesteście z tego samego świata, los was podobnie potraktował. Macie bardzo dużo wspólnego! - uśmiechnęłam się na jej słowa.
- Wiesz... To nie dla mnie. Nie umiem kochać, El. Zayn podobnie. Od dawna w relacjach między mną a facetami liczyły się tylko przyjemności. Czasami zazdroszę takim ludziom jak ty. Ułożyłaś sobie życie tak, jak chciałaś. Mnie nikt nie pytał o pozwolenie, nie miałam wpływu na to, co się stało. Pozostało mi się z tym tylko pogodzić.
Brunetka kiwnęła tylko głową i nie poruszała już tego tematu. Byłam jej za to wdzięczna. Po chwili zobaczyłam, jak Louis nas woła. Musieliśmy ruszać w dalszą drogę. Do Menchesteru zostało około 200 kilometrów. Mam nadzięję, że w między czasie zatrzymamy się w jakimś hotelu, bo nie zamierzam spać w samochodzie całą noc. W sumie powinnam się martwić o kierowcę, ale jakoś nie miałam na to ochoty. Wyrzuciłam pusty kubek po kawie do kosza i udałam się do samochodu. Ciekawa byłam, gdzie tym razem usadowni swoją dupę Malik. Chciałam, aby to El usiadła koło mnie. Nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane z nią porozmawiać, dlatego cieszyłam się, kiedy chciała usiąść ze mną. Niestety, Malik musiał dać o sobie znać.
- Ja siedzę z tyłu. - powiedział stanowczym tonem.
Brunetka zaśmiała się i podniosła ręce w obronnym geście. Spojrzała jeszcze raz na mnie z miną "a nie mówiłam" i już zniknęła. Przewróciłam oczyma i także wpakowałam się do samochodu. Kolejne godziny jazdy z Zaynem w samochodzie? Istne szaleństwo. Dlatego wyciągnęłam komórkę, którą jakiś czas temu udało mi się odzyskać  i napisałam do blondyna.
R: Wszystko załatwione?
Musiałam skierować wyświetlacz telefonu tak, aby mulat nie mógł przeczytać tego, co się na nim znajdowało.
N: Tak. Módl się, aby nikt się o tym nie dowiedział, bo i ja i ty będziemy mieli przesrane.
R: Dzięki. Nie martw się, nic takiego się nie wydarzy.
Uśmiechając się, zablokowałam komórkę.
- Z kim piszesz? - odezwał się Zayn.
- Z nikim. - odpowiedziałam.
Jedyną reakcją z jego strony było głośne prychnięcie. Oh tak, bardzo dojrzale. Dobiero teraz zdałam sobie sprawę, że nic nie zjadłam. Cholera. Jechaliśmy dalej.
__________________________________________
Wiem, że rozdział się ciągnie jak flaki z olejem i jest nudny. Nie można jednak inaczej. Podróż, to podróż. Za dużo akcji i wątków też nie jest dobre, bo wszyscy byśmy się w tym pogubili.
Co u Was? Mam nadzieję, że ciekawiej niż u mnie.
PROSZĘ DO DUŻĄ ILOŚĆ KOMENTARZY, BO SERDUSZKA MOJE KOCHANE- TO BARDZO MOTYWUJE.
Do następnego!
Natalia ♥



wtorek, 10 marca 2015

34| Podróż.


-Nie ruszaj się,nie krzycz. Słuchaj kochanie. - ciepły oddech owiał moją twarz. Zachrypnięty, stanowczy i nieco zachłanny głos cudownie podrażnił moje uszy. Co to za gra, czemu mi się tak bardzo podoba i czy to kolejny sposób Malika odnośnie trzymania się ode mnie z daleka? Nie miałam pojęcia, ale w głębi duszy, chciałam, żeby to był on.

Wariowałam.

Wstrzymałam oddech, kołatanie mojego serca było na tyle silne, że co chwila uderzało z niesamowitą siłą o moją klatkę piersiową, sprawiając, że myślałam, że zaraz z niej wyskoczy. Nieświadomie lekko przymknęłam oczy na samą myśl o Maliku i adrenalinie, która mnie podsycała. Już wiem, że kocham ją bez względu z jakich powodów się ona bierze. Dla mnie to coś normalnego, jakby u człowieka z lękiem wysokości -zawroty głowy. Z tym, że nigdy chyba nie przyzwyczaję się do uczucia, które we mnie rozpala za każdym razem gdy jestem wystraszona, ciekawa czy podniecona. Najlepsza jest wtedy jednak gdy się boję, bo mobilizuje i dodaje sił.

Nie odezwałam się, czekając na dalszy rozwój wypadków, by ułamek sekundy później poczuć duże ciepłe dłonie w miejscu gdzie mam największe gilgotki. Mój oprawca zaczął mnie powoli torturować a ja wiłam się jak w agoni, próbując złapać oddech.
- Mam cię, ale sie wystraszyłaś. - teraz głos wydał mi się dziwnie znajomy, ciepły ton zdradzał, że chłopak nie może powstrzymać uśmiechu. - Masz mokro? Muszę iść po mopa? - wywróciłam oczami,

- Niall ty kutasie jeden! - uderzyłam go w ramię. - Nie poznałam twojego głosu, poza tym pachniesz jak nie ty. No właśnie, wkońcu pachniesz, a nie śmierdzisz jak zmokły pies.
- Bardzo zabawne. - podparł się pod boki, ale w talszym ciągu się lekko trząsł. Chwilę później pomachał mi małym mikrofonem do modulacji głosu przed oczami. No jasne, mogłam się domyślić, że nie jest na tyle profesjonalny by zmienić swój głos. Potem wyjaśnił, że jest ubrany w bluzę Liama, a ja momentalnie skrzywiłam się, na myśli, które uznały, że perfum chłopaka jest pociągający. Jeszcze by tego brakowało. Pokręciłam z politowaniem głową. Weszłam na bieżnię i zaczęłam biegać, dalej potrzebowałam wyładowania, ale już w mniejszym stopniu.

Biegałam, kiedy do głowy wpadł mi pewien pomysł,
-Niall?
- Co? - chłopak podniósł się z materaca do pozycji siedzącej i zmierzwił swoje włosy. Teraz wyglądały jakby były po seksie, lśniące i puszyste.
-Bij się ze mną.
-Zwariowałaś?
- Chce sprawdzić ile was nauczył. - mruknęłam, skończyłam ćwiczenia i wyłączyłam maszynę.

Stanęłam na środku sali, śliska mata przykleiła się do moich stóp. Podniosłam ręce do pozycji utrzymując gardę i raz za razem przecinając powietrze,
- Nie będzę się z tobą bił. - prychnął. - Jesteś babą.
- A ty straszną cipą. - zaczęłam go prowokować, ale gdy to nie przyniosło zamierzonego skutku, zamachnęłam się trafiając lekko w jego brzuch. Spiął się, ale dalej utrzymywał mnie na długości swoich ramion.
-No dalej, nie bądż taki. - smutna minka powinna go przekonać, gdy chciałam dodatkową porcję lodów zawsze działała.
-Okej, ale zapasy. - skinęłam głową i opuściłam ręce. Zaczęłam napierać na jego ciało, tak że po chwili leżał na podłodze, czerwony i opleciony moimi rękami. Czekałam, aż zacznie klepać w matę i się podda, ale gdy to się nie stało, założyłam mu dźwignię, którą umiałam już jako mała dziewczynka, gdy chodziłam na judo. W takiej właśnie pozycji zastał nas Zayn. Był rozebrany od pasa w dół, na jego biodrach nisko zwisały czerwone spodnie koszykarskie i to na chwilę mnie rozproszyło. Poluźniłam uścisk, z którego wyplątał się Horan. Przewrócił mnie na plecy i usiadł okrakiem.
- Cześć Zayn, - uśmiechnął się triumfująco. Nie dam mu pieprzonej satysfakcji, pociągnęłam go za ręke, podniosłam się lekko i przerzuciłam go przez bark. Głosno wylądował na materacu.
- Tak cześć Zayn. - otrzepałam ręce z gracją wstałam i wyszłam szybko z siłowni. Moje zmysły się rozpaliły, cholera byłam tak napalona. Jeśli ktoś ma idealne ciało, to zdecydowanie jest to pieprzony Malik.

Chciałam niezauważona przemknąć do sypialni, zgadniecie kto mi przeszkodził?
-Hej, suko, chodź tu na moment,- miałam zamiar nawet się nie odwracać, ale do chuja on nie był piepzonym herosem i na pewno nie mógł tak do mnie mówić. Mam swoją godność, ale fakt, nie umiem opanować wkurwienia przez co daje się prowokować. Muszę nad tym popracować jeśli chcę uciec, bo to dalej jest mój priorytet. I nie ważne, czy zrobię to sama czy z pomocą Horana, muszę usiec by przetrwać.
-Czego chcesz kanalio? - warchnęłam, no jak milusio.
-Masz godzinę, spakuj swoje szmatki i zaopatrz się w apteczkę. Zamierzam wycisnąć  z ciebie wszystko i nie obchodzi mnie, że nic nie wiesz. Bez palców będziesz ładnie śpiewać.
- Ah, zapomniałeś o czymś. Ty bez kutasa będziesz śpiewał jeszcze ładniej. - otaksowałam go spojrzeniem, a kiedy zatrzymałam się na wspomnianej części poruszałam znacząco brwiami. Zbliżyłam się do niego, złapałam go w kroku i przejechałam ręką po jego męskości.
-Szkoda by było co?
Zostawiłąm go na środku korytarza upokorzonego i czerwonego po koniuszki włosów, oczywiście ze złości. Mam przejebane.

Wspomniana godzina minęła bardzo szybko, w prawdzie moje rzeczy cały czas były w torbie, nie było co zbierać. Jednak przywiązałam się do tego miejsca i chciałam tu wrócić. Gdybym miała więcej czasu zmieniłabym zamki w haśle zabezpieczającym twierdzę. W gruncie rzeczy to wcale nie był taki głupi pomysł. Miałam jechać pierwszym samochodem z  Malikiem i Lou, wiecie tacy prywatni ochroniarze, na każde moje skinienie i  z El, ale tylko do Manchesteru. Drugi pojazd zajmowali by Horan i dupek. A ten pierwszy zrobiłby coś dla mnie.

Wiecie, głównie chodzi o to, by jedyny w swoim rodzaju spec od komputerów zmienił dla mnie szyfry i wymazał z rejestru danych wszystkich, na ich miejsce wprowadzając moje. Wkońcu to nic trudnego prawda?

Wyjaśniłam wszystko blondynowi, a kiedy zgodził się na moją propozycję po prostu wsiadłam do samochodu, oparłam się o szybę i patrzyłam jak z każdym oddalającym się kilometrem kontury drzew są bardziej rozmyte.

Wyjezdżaliśmy z miasta.
_________________________________________________________________________________
Rozdział dodany, potem może zaktualizuję go i dodam gify, to jeszcze zobacze. W poniedziałek pojawi się coś dłuższego. Zaczyna się nasza podróż planowana już od jakiegoś 20 rozdziału, tak naprawdę można by ją ptrzedłużać i przedłużać, ale mamy dla was kolejne części więc myślę, że będzie fajnie.

Piszcie co myślicie X

Taka mała prośba jeszcze, piszę bloga z moją przyjaciółką, nie jest to fanfiction, ale coś o nas, więc jak macie ochotę zobaczyć jak wyglądam oraz bliżej poznać mnie to zapraszam tutaj LINK!LINK!LINK!

Poza tym myślę, że fajnie będzie poczytać coś takiego, zwłaszcza że pojawi się tam nie tylko opisy dni, ale jakieś fajne przepisy, rady XD Napewno warto zajrzeć,

Zapraszam! <3

Olek.


poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział?

Część.
Gdyby ktoś pytał rozdział bd jutro, mam zepsutego laptopa więc bd pisać na domowym komputerze, co zajmie mi dużo więcej czasu. Poza tym jestem totalnym wrakiem człowieka i nie mam na nic ochoty. Dziękuję, dowidzenia.
(Sory, za brak entuzjazmu, to chyba przez tą ładną pogodę xDDDD)
Olek.

poniedziałek, 2 marca 2015

33| Gniew.

Usłyszałam cichy śmiech po drugiej stronie. Nigdy nie spodziewałam się, że będe z nim rozmawiała... przez telefon. Byłam świadoma, że stanę z nim twarzą w twarz.
- Co? Nie wiesz co powiedzieć? - ta cholerna chypka. 
- Słuchaj, albo przechodzisz do rzeczy albo nie mamy o czym rozmawiać. Mam nadzieję, że się rozumiemy. - powiedziałam, łapiąc się za czoło.
- Śmnieszysz mnie, naprawdę. - udało mi się wyczuć rozbawienie w jego głosie.
- Dokonałam niedokonalnego? Super.
- Jutro wyjeżdżacie. - odchrząknął.
- Słucham? - przystanęłam w miejscu.
- Jutro. Wyjeżdżacie. Mam Ci to przeliterować?- syknął.
Wiedziałam, że nie uniknę wyjazdu, ale zawsze odsuwał się on na drugi plan. W zasadzie... to nigdy o tym nie myślałam. Miałam na głowie ważniejsze sprawy, niż przejmowanie się tym całym gównem.
- Jesteś tam? - spytał.
- A jeżeli udam, że nie to się rozłączysz i odpierdolisz? - spytałam retorycznie.
- Niech pomyślę... nie. Wiesz dlaczego? Bo póki co jesteś moją własnością i nie wydaje mi się, abym był skłonny do pobłażania ci.  Chłopcy na za dużo ci pozwalają. Daj mi Louisa do telefonu, ale nie martw się. Już nie długo się zobaczymy. - zaśmiał się ironicznie.
PALANT.
Potrząsnęłam głową, wparowałam do salonu i oddałam telefon chłopakowi. Nie miałam pomysłu na to, co ze sobą zrobić. Udałam się do sypialni mojej i Malika. Przyznaję, że Harry trochę wyprowadził mnie z równowagi. W sumie co tu dużo mówić na maxa mnie wpierdolił tym swoim królewno, moja własność, rozśmieszasz mnie. Nikt nie ma prawa tak do mnie mówić, a już w szczególności pieprzony Harryzdrajcaidupek. Ugh jak się zirytowałam to nie macie nawet pojęcia. Zaczęłam wrzucać zamaszyście wszystkie moje rzeczy do torby, jakby to miało mi pomóc w rozładowaniu frustracji. Koniec końców przebrałam się w krótkie, sportowe spodenki i stanik i ruszyłam na siłownię. W takich chwilach byłam pewna, że mogłabym nawet zrobić dziurę w  ścianie by pozbyć się kumulującego we mnie gniewu. To było nie do pomyślenia jak ten człowiek na mnie działał.Nie fatygowałam się z zakładaniem rękawic, tylko gołymi rękami zaczęłam energicznie uderzać w worek zawieszony w rogu sali. Było ciemno, moje okrzyki i sapanie odbijały się echem, gdy z coraz większą siłą odbijałam ręce od brązowej skóry. Po pewnym czasie ból stał się bardziej odczuwalny, przez co rozproszona zauważyłam,. że mam widownię.


-Co on ci powiedział?- zmarszczyłam brwi za zmartwioną minę blondyna. Od razu poczucie winy wypełniło mnie całą,  gdy przypominam sobie jak na niego dzisiaj rano naskoczyłam.
-Przepraszam.- szepnęłam, by odgonić to dziwne uczucie od siebie, ale i też by jakoś się usprawiedliwić. W końcu miałam przyjaciela w moim nowym życiu i  chciałam wierzyć, że to jest coś za co codzienne będę dziękować. Może i byliśmy po dwóch stronach tęczy, ale naszą więź spokojnie mogłabym nazwać pieprzonym garnkiem złota, bo dzięki Niallowi jeszcze nie zwariowałam.
-Spoko.- machnął ręką i chwycił obiema rękami worek. Znowu zaczęłam wymierzać w niego ciosy i za każdym mocniejszym pchnięciem streszczałam krótką rozmowę z ich szefem. Raz po raz kiwał głową, nawet wtedy gdy porzuciłam pierwszy temat i zaczęłam mówić o swoich uczuciach i o tym co działo się teraz w mojej głowie,a do huraganu zdecydowanie nie mogłam tego porównać. Tyle skrajnych emocji się we mnie kłębiło, że mogłabym je porozdawać innym a i tak dla mnie zostało by o wiele za dużo. Nawet nie pamiętam w którym momencie zostałam mocno przytulona. Blondyn gładził lekko wilgotne włosy i szeptał. że mi pomoże. Chciałam w to wierzyć i jak nigdy wcześniej chciałam odzyskać swoje dawne, nudne i bezproblemowe życie.

Siedzieliśmy już jakąś 3 godzinę na macie, mój humor się polepszył, chyba po prostu miałam taką chwilę kryzysową, bo teraz śmialiśmy się w najlepsze. Niall był świetnym facetem i zabawnym poczuciem humoru i nieskrywanym podziwem do mojej osoby. Za każdym razem wymieniał kogoś z gangu, opisywał ranę czy obrażenia i pytał czy to moja robota tym samym przerywając konwersację. Potrafił mówić o jedzeniu i nagle wymieniać tylko jemu znane nazwisko i sytuację, w której ta osoba traciła życie.
-Key Millton, główny haker The Crips, uduszona kablem od komputera i ich głównej siedzibie.
- Tak, przyznaję się to ja.- podniosłam ręce rozbawiona  z jaką powagą opisywał każdy szczegół.
- Serio? - jęknął. - Ta laska była seksowna, zamierzałem ją nieźle zerżnąć. - zaczęłam się głośno śmiać i już miałam coś powiedzieć, kiedy przerwał nam dzwonek telefonu Horana. Z kieszeni wyciągnął białego Iphona z zabawnym casem przedstawiającym mężczyznę w jednej ręce trzymającego pętlę na szyję ze sznurówki,a  w drugiej pistolet. Przykładał go do głowy z tym, że odwrotną stroną.Mój śmiech się pogłębił, a kiedy blondyn zmarszczył czoło w konsternacji wskazałam palcem na obudowę. Uśmiech wypełzł na jego twarz na krótką chwilę i znikł kiedy zobaczył kto się do niego dobija. Wstał z podłogi i przeczesał ręką włosy.

- Sorry mała, muszę odebrać. - rzucił i nawet nie wyszedł całkiem z pokoju, a już wciskał przycisk odbierający połączenie. Wzruszyłam ramionami, to musiało być coś ważnego. Zajęłam się oglądaniem moich poobijanych kostek, gdy ktoś zatkał mi jedną ręką twarz. Była tak duża, że praktycznie zasłaniała mi także oczy.
Znajomy, ale z niczym nie kojarzący mi się zapach dotarł do moich nozdrzy. No proszę was! Jak to jakiś kolejny pieprzony żart na przetrzymywanie mnie, to nie radzę. Mimowolnie przewróciłam oczami.

-Nie ruszaj się, nie krzycz. słuchaj kochanie. - ciepły oddech owiał moją twarz. Zachrypnięty, stanowczy i nieco zachłanny głos cudownie podrażnił moje uszy. Co to za gra, czemu mi się tak bardzo podoba i czy to kolejny sposób Malika odnośnie trzymania się ode mnie z daleka? Nie miałam pojęcia,  ale w głębi duszy, chciałam, żeby to był on.

Wariowałam.

________________________________________________________________________________

Cześć kochani! Mamy kolejny :)
Tak jak mówiłyśmy rozdział jest w poniedziałek, świeżo co naskrobany.
Jak  myślicie kto zaskoczył Rachel i jak dalej będzie wyglądać relacja jej z Malikiem? Piszcie *-*

Na wattpadzie pojawił się prolog, za chwilę wstawię też 1 rozdział, zajrzyjcie  tam. Może pojawią się niespodzianki i lekko zmieniona treść XD

A jeśli już o tym mowa to bardzo chciałabym polecić opowiadanie NiceHaix LINK!LINK!LINK!. Świetny pomysł, fajnie się zapowiada, zaintrygowała mnie ta historia i mimo, że jest kilka błędów to myślę, że warto jej poświęcić chwilkę, bo ma w sobie to coś. Także gorąco polecam!

Teraz przejdę do sprawy z komentarzami, nie wiem, czy będziecie zadowolone, ale zastanawiamy się nad wprowadzeniem limitów co z kolei byłoby zwykłym wymuszaniem komentarzy więc naprawdę nie jest nam to na rękę. Dlatego proszę o liczną aktywność tak jak pod 30 rozdziałem.

Bez zbędnego pierdolenia(niezbyt ładne wyrażenie no ale) XD

Do następnego kochani! Olek