sobota, 12 kwietnia 2014

10| Strzelanina.

kochane moje.. Kurde jesteście cudowne. Nie spodziewałam się tylu wspaniałych komentarzy, teraz nie jestem w stanie wymienić moich ulubionych.. W dodatku wszystko robię w pośpiechu. Rozdział dedykowany dla każdej osóbki, która skomentowała poprzedni rozdział. Za każdym razem gdy je czytałam pojawiało się niesamowie ciepło w moim serduszku. Dziękuję <3





człowiek bez miłości, staje się jak zwierzę 
___________________________________________________________________________

Czas w moim przypadku jest pojęciem względnym. Przestałam liczyć godziny, sekundy, może nawet dni.

Nie,nie,nie,nie,nie,nie, nie poddałam się ! KURWA NIE PODDAŁAM SIĘ ! Szarpnęłam mocno krzesłem do którego zostałam przywiązana.

- Rachel.. uspokój się! - warknął Malik, a ja rozejrzałam się. Kurde, traciłam pomału rozum.Wcześniej na pewno sprawdziłabym cały pokój, a teraz? Nie zauważyłam nawet pierdolonej kamery, zamiast tego szarpałam się i wrzeszczałam.

- Chodź tu ty pieprzony kutasie i mnie rozwiąż. - wrzasnęłam, co było błędem, po chwili Zayn wpadł do tej zatęchłej dziury.

- Co ty sobie wyobrażasz! - popchnął mnie i zaczął energicznie chodzić od jednej ściany do drugiej. Ciągnął włosy, mocno.. bardzo mocno.

- I co kurwa, co ja mam z tobą zrobić, ty mała, wredna.. - zaczął do mnie podchodzić, był już tak blisko, że czułam jego gorący oddech na policzku. Bałam się.. nie, oczywiście że nie bałam się jego, bałam się tej całej sytuacji, ja jeszcze nigdy.. nigdy nie zostałam tak zahipnotyzowana przez czyjeś oczy. CHOLERA STOP TO JEST ZŁE!
- Po prostu mnie rozwiąż.. - zażądałam i popatrzyłam na chłopaka, on też tak jakby dopiero wybudził się z transu. Kucnął przede mną i wpatrywał się we mnie chwilę, włosy dawno zostawił i teraz po wywijanie były na wszystkie strony. Seksownie.. Jego wyraz twarzy dalej pozostał nieodgadniony, więc zdziwiłam się, kiedy nagle uśmiechnął się..



Zamarłam, cholera to było takie.. ugh takie idealne. Jakbym miała przed sobą anioła uwiezionego w ciele diabła.. i to o kurwa i to mi się podobało.

-Dobrze. - powiedział to tak spokojnie.. Jeśli przed chwilą zostałam oszołomiona to nie wiem przysięgam na boga co działo się ze mną w tej chwili.
-Coś jeszcze? - dodał.
- Ta.. chciałabym odzyskać swoje rzeczy, przebrać się - spojrzałam wymownie na swoją sukienkę.. po cholerę ja ją dzisiaj zakładałam ?! - a no i jeszcze coś.. jak masz jeździć moim autem to uważaj na nie. - dodałabym coś jeszcze, ale chłopak zaczął się śmiać, zdezorientowana popatrzyłam na niego i zrozumiałam o co mu chodziło.
- Żartowałem księżniczko. - puścił mi oczko. - Moim zdaniem nie musisz się przebierać. - dodał na odchodne i zniknął.

Piepsz się Malik! Myślisz, że wygrałeś? Bo jak tak to jesteś w błędzie..

I gdybym tylko mogła wystawiłabym środkowy palec do kamery, ale kurwa nie mogłam i to było moim przekleństwem..


Nie wiem ile czasu minęło odkąd brunet ostatni raz był u mnie, ale teraz co nie powiem zaskoczyło mnie.. przyszedł ponownie i to nie na moje życzenie. Dodatkowym zdziwieniem było to, że trzymał w ręce mój plecak.
- Masz. - rzucił go, a ten wylądował u moich stóp. - Przebież się, wychodzimy.. - syknął i już chciał wychodzić.
- Ekhm. - odchrząknęłam i wymownie wskazałam na swoje ręce. Chłopak przewrócił oczami, ale nic nie powiedział, wyciągnął tylko z kieszeni nóż i zanim zdążyłam mrugnąć przeciął wiązania na moich dłoniach.
- Ruchy.
- Po pierwsze ruchać to ty się możesz z jakąś laską w damskiej, a po drugie może by tak trochę grzeczniej? Nikt nie powiedział, że będę trzymać rączki przy sobie. - wkurzył się.. i dobrze ci tak.. Powoli pochylił się nade mną..
- Tak się zdaje, że poszedłem ci właśnie na rękę i spełniłem twoje żądania, więc kurwa z łaski swojej przymknij się i nie wkurzaj mnie po pogadamy inaczej księżniczko - warknął.. nim zdążyłam dwa razy pomyśleć nad tym co robię wstałam i chwyciłam jego szyję. Biło od niej takie gorąco, że aż parzyło mi dłonie. Mimo to nie wzięłam ich. Spojrzałam w jego oczy i powoli oblizałam usta. Pamiętaj chcesz go wprawić w zakłopotanie i wytrącić z równowagi, a nie sprawić, że rzuci się na ciebie żądny rozkoszy. Szeptała moja podświadomość, która swoją drogą była bardzo pewna siebie, ale kurde kto by nie był? W tej branży to podstawa, wiedziałam o tym i dlatego chciałam pana-jestem-idealny-i-kurwa-zajebisty-nie-podskakuj-bo-dostaniesz-po-pysku jej pozbawić.
- Panie Malik, jest pan pewien, że mam przestać? - seksownie.. Zmarszczył czoło i zacisnął zęby uwydatniając tym samym kości policzkowe.
- Jestem pewny. - każde słowo wypowiedział oddzielnie co miało chyba pokazać jak bardzo zły jest. Ups.. szkoda, że na mnie to nie działa facet.
- Szkoda.. - zanim wzięłam ręce z jego szyi, przejechałam po jego szczęce i policzku czując pod palcami lekki zarost. Odwróciłam się i tak jak w pokoju hotelowym powoli schyliłam się po plecak, upewniając się tym samym, że patrzy na mnie. Och.. to chyba nigdy mi się nie znudzi, a co lepsze nie przestanie działać. 
- Mógłbyś już łaskawie wyjść? - odezwałam się, bo biedak dalej tam stał i się gapił, odchrząknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Jesteś genialna Rachel..

Zabrałam swoje rzeczy i poszłam z nimi w kąt, przechodząc jednak koło drzwi przypomniałam sobie o kamerze. Chwyciłam krzesło i jakaś bluzkę z torby i wcześniej posyłając buziaka do ekranu zasłoniłam go.
Szybko przebrałam się w obcisłe, czarne rurki i biały top oraz skórzaną kurtkę. Typowe Rachel..
Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam na sobie coś kolorowego.. To.. po prostu już się przyzwyczaiłam i szczerze mówiąc dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie wiem co będę robić kiedy to wszystko się skończy, jeśli się skończy.. jeśli przeżyjesz.. odezwał się irytujący głosik w mojej głowie.

Tak jeśli przeżyję..

Co ja wtedy będę robić? Przecież stracę swój cel.. Wszystko to co stało się sensem mojego życia, skończy się a ja zostanę z niczym.. Nie mam żadnych planów na przyszłość, dawno z nich zrezygnowałam, kiedy tylko zemsta przesłoniła mi wszystko.. A teraz? W końcu o tym myślę i jestem przerażona tą samotnością, tym brakiem planu na siebie. Wcześniej z uśmiechem goniłam za marzeniami, codziennie chciałam być kimś innym, a to modelką, a to piosenkarką.. A teraz? Jedynym moim planem było pozbawienie życia kilku dupków, którzy na domiar złego właśnie mnie uprowadzili. Do cholery co jest ze mną nie tak?

Zadałam sobie pytanie mimo, że nie chciałam znać na nie odpowiedzi i słysząc zbliżające się kroki, szybko spakowałam swoje rzeczy. Tym razem zostałam zaszczycona przez kumpla Malika, którego profil podziwiałam w samochodzie. Ugh.. czy wszyscy gangsterzy musza być tak przystojni? Przemknęło mi przez myśl mimo, że wcześniejsze przemyślenia wprawiły mnie w zgorzknienie, a samo moje stwierdzenie rozbawiło mnie. Chłopak odczytał mylnie moją reakcję na jego widok i kpiącą odpowiedział  mi tym samym.
Czyżbym miała do czynienia z kolejnym narcyzem?

- Chodź za mną.. nie mamy za wiele czasu. Ktoś bardzo chcę cię poznać.
- Ugh ciekawe kto? Ej teraz wszystko zżera mnie od środka.. No powiedz, bo umrę z ciekawości. - zaczęłam nawijać z sarkazmem, gadałam nawet wtedy kiedy chłopakowi zrzedła mina. Widziałam, że całym sobą walczył, żeby nie wybuchnąć, ale na wiele się to nie zdało. Uderzył mnie. Nie na pewno ci się przewidziało. Uderzył mnie. Daj spokój Rachel, ty i ta twoja wyobraźnia. Uderzył mnie. Teraz dopiero to do mnie dotarło i objawiło się uczuciem tysiąca wbijanych szpilek w policzek.
- To nauczy cię jak trzymać buzię na kłódkę. - warknął i mocno złapał mnie za nadgarstek. Zaczęłam wyrywać się i wrzeszczeć, ale nic to nie dawało. W końcu ugryzłam go w palca na tyle mocno, że poluzował uścisk. Wyszarpnęłam rękę i z całej siły kopnęłam go między nogi.
- Nikt! Rozumiesz nikt nie będzie mnie bił. Nie masz prawa tego robić.. Nie masz prawa mnie dotykać nikt nie ma.. Nie myśl sobie, że na wszystko wam pozwolę, to że tu jestem wcale nie świadczy o słabości,jakbym chciała teraz zakatowałabym cię na śmierć, nawet jeśli potem miałabym zginąć, wiec z łaski swojej nie dotykaj mnie.. - nie dokończyłam, znowu to zrobił. Powoli mnie niszczył, kiedy jednym ruchem powalił mnie na ziemię i kopnął mnie w brzuch.

-Ej stary, co ty robisz? Co tu się dzieje? - wrzasnął znajomy głos, a ja już przygotowywałam się na kolejną dawkę bólu, jednak nic takie nie stało się. Otworzyłam oczy i jedyne co widziałam to to, jak Malik odciąga ode mnie chłopaka miotającego się w furii i wypycha go za drzwi.
- Nic ci nie jest? - co do cholery? Martwi się? Podał mi rękę i pomógł wstać, ściągną też materiał którym zakryłam kamerę i delikatnie starł krew z mojej wargi.
- Nie rób tego więcej. Nie wkurzaj Liama. Każdy czasami traci cierpliwość, naszym zadaniem jest dowieść cię żywą, ale w jakim stanie to już nikt nie powiedział. Nie będę się tobą opiekować i za każdym razem się ratować. Musisz zrozumieć, że to nie są żarty i dobrze by było, żebyś choć na chwilę zdała sobie sprawę, że takim gadaniem tylko nas denerwujesz. Bądź grzeczna.. - wysyczał i stanowczo choć mniej gwałtownie złapał mnie w pasie prowadząc na zewnątrz pokoju.
- Wiesz, że to nie w moim stylu? Wiesz, że dopóki mam na coś wpływ będę o to walczyć? - szepnęłam cicho kiedy dołączył do nas jeden ze świty Malika.
- Wiem. - odpowiedział równie cicho co ja i spiął moją rękę z jego kajdankami. Jęknęłam, ale nie odezwałam się ani słowem, co mulat przyjął z uśmiechem. To jeszcze nie koniec.

W moim samochodzie czekał już na nas jak to brunet go nazwał Liam. Nie byłam zadowolona z tego, że miałam przebywać z nim w tak ciasnej przestrzeni, a tym bardziej nie odpowiadało mi to, że to on będzie kierował autem. Mimo tego jednak postanowiłam się nic nie odzywać i na jakiś czas skończyć z głupimi komentarzami.. No przynajmniej w kierunku kogoś innego niż Malika, sam chłopak wydawał się interesujący. I inny od pozostałych. Jestem pewna, że mimo, że nie mają jakiegoś szefa, a nad nimi samymi ktoś góruje i tak bardziej słuchają jego. Widać to było na przykład  w mojej celi albo wtedy jeszcze w pokoju motelowym kiedy wydawał polecenia. Coś w sposobie w jakim mówił albo wyglądał sprawiało,że na usta cisnęło się tylko jedno określenie. Dominant.

Samochód zatrzymał się i chwilę później Zayn otworzył mi drzwi. Zaborczym gestem przyciągnął mnie do siebie i zaczął prowadzić do wnętrza jakiejś restauracji?  Kiedy tylko weszliśmy do środka przywitał nas zapach bagietek z czosnkiem i oliwy. Zaciekawiona spojrzałam na szyld umiejscowiony za barem i z jękiem zadowolenia przyjęłam fakt,że byliśmy w włoskiej knajpie. Również wystrój przypadł mi do gustu. Ciemno brązowe ściany i drewno mahoniowe zapraszało do goszczenia się w odległych kątach, a świeczki poustawiane gdzie bądź nadawały pomieszczeniu jeszcze więcej ciepła.. O ile to w ogóle jest możliwe? Było naprawdę przytulnie i ze zdziwieniem stwierdziłam, że podobało mi się tutaj.
Patrzyłam jak nasi ochroniarze zamawiają jedzenie na wynos i wychodzą na zewnątrz, żeby poddać się konsumpcji wybranych potraw, tym samym zostawiając nas samych.

Mulat w dalszym ciągu kurczowo, ale nie za mocno trzymał mnie w talli. I jestem pewna, że teraz każdy patrzył na nas z uśmiechem bo miał przed sobą obraz uroczej pary, która postanowiła w tym miejscu spędzić wspólnie czas. Wszystko tak wyglądało.. nawet fakt, że Liam ze świtą weszli wcześniej i osobno. Malik złączył nasze spięte ręce razem i z uśmiechem figlarnie podszedł do baru. Zignorował łapczywe spojrzenie kobiety z pokaźnym biustem  i cały czas na mnie patrząc wydał polecenie do laski, która na sam jego widok dostawała orgazmu. Myślałam, że się tam skończę, kiedy patrzyłam na tą kretynkę z wypiekami na twarzy sięgającymi aż po uszy.
-Stolik dla dwojga, najlepiej gdzieś na osobności. - dodał chłodno, ujął moją dłoń i ją pocałował. I gdyby nie fakt, że to dupek to byłabym nim zauroczona.
- Zapraszam. - gestem ręki poprowadziła nas w głąb sali i wskazała na stolik koło kominka. Zayn odpiął kajdanki przypinając je do jednej z nóg stolika i zajął miejsce na przeciwko mnie. Po chwili wręczono nam menu, wybrałam Lasagne ze szparagami
- Po co ta szopka? - spytałam, kiedy tylko ta dziewczyna odeszła od naszego stolika przy okazji strasznie kręcąc tyłkiem. Przewróciłam oczami. Heloł.. gościu w ogóle nie zwraca na ciebie uwagi! Wrzeszczałam w myślach sama nie rozumiejąc swojego zachowania.
- Czyżby zazdrosna? - odniósł się do mojego zachowania, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej poirytowana.
- Chciałbyś. - prychnęłam, ale widząc rozbawienie na jego twarzy ciągnęłam dalej. - Słuchaj, jak chcesz żebym tyle nie gadała to z łaski swojej nie stwarzaj takich sytuacji. Tylko tak mogę się teraz bronić i wierz mi jeszcze nie raz to wykorzystam. - przerwałam kiedy kelnerka przyniosła nam nasze dania.

Zabrałam się za jedzenie swojego makaronu. Byłam strasznie głodna, a ten wspaniały zapach wręcz mnie przyciągał. Nie odrywałam głowy znad talerza przez dobre 10 min, ale kiedy tylko poczułam czyiś wzrok na sobie od razu się wyprostowałam.
- No co? - spytałam z pełną buzią, na co chłopak pokręcił głową i otarł kącik moich ust serwetką. Co do chuja? I wtedy zdarzyło się coś, czego nigdy się chyba bym nie spodziewała..

Huk otwieranych drzwi, przewrócony stolik i krzyk gości. Do pomieszczenia jak burza wpadło sześciu kolesi, którzy wcale nie kryli się z tym, że mają pistolety. Jeden z nich, wyższy niż pozostali mierzył do babki zza lady. I dobrze ci tak suko. Pomyślałam, ale zaraz się zbeształam za tą myśl. Pozostała czwórka nerwowo rozglądała się po lokalu, a kiedy wzrok niskiego, ale umięśnionego szatyna spoczął na Maliku niemal niezauważalnie drgnął i poklepał wcześniej wspomnianego blondyna po plecach. Ten odwrócił się, spuścił broń i uśmiechnął się zwycięsko. To co potem się działo było tak szybkie, że ani się obejrzałam a cała ta banda celowała w nas z ukrycia. Z przerażeniem spojrzałam na Malika, który z grymasem na twarzy wyciągał zza paska spluwę. Pośpiesznie wstał od stołu i schował się za filarem. Zaczęła się strzelanina, a pośród niej siedziałam ja kurwa przypięta do nogi jebanego stolika.
- Zayn rozepnij kajdanki. - teraz już nie prosiłam jak kilka godzin wcześniej, ale wrzeszczałam. Jestem wściekła na niego, że nie pomyślał o tym, że mi może coś grozić. Na chwilę nasze oczy się spotkały, a ja na twarzy mulata dostrzegłam wahanie, walczył sam ze sobą.
- Rozepnij. - warknęłam. Brunet przeturlał się w moją stronę i strzelając w łańcuch kajdanek uwolnił mnie. Odruchowo pomasowałam obolałe miejsca na nadgarstku. Potem niewiele myśląc przewróciłam stół i czołgając się, ukryłam się za nim. Malik również do mnie dołączył, musiał zmienić magazynek i chwilę pomyśleć.
- Co to kurwa ma być? - krzyknęłam, bo serio nie spodziewałam się, że nagle ktoś nas zaatakuje jak będziemy sobie jedli.
- Zamknij się. Gdzie to kurwy nędzy jest Liam i ta para debili. - strasznie się nakręcił, a wiązanki przekleństw opuszczały jego usta. Wzruszyłam ramionami- sama nie byłam lepsza.
- Dobra daj mi broń. - wydałam mu polecenie, zupełnie mechanicznie.
- Co?
- Daj broń. Czy wszystko muszę powtarzać?- przewróciłam oczami i wyciągnęłam rękę. - Wiem, że masz drugi daj go, będę cię osłaniać. - patrzył na mnie tak jakbym właśnie opowiadała mu o tym, że porwało mnie ufo. Serio facet? I z ciebie taki straszny mafiozo? Prychnęłabym, ale nie chciałam pogarszać sytuacji.
- Zrobimy tak, pójdziesz tam koło ściany - wskazałam palcem - i przemkniesz koło kominka, jest tam tylko jeden z tych kretynów, powinieneś sobie poradzić. - warknął, ale nic nie odpowiedział, uśmiechnęłam się, ale tylko na chwilę. - Potem pójdziesz za ladę, w tej chwili nie ma tam nikogo więc musisz się pośpieszyć, ja załatwię tamtych dwóch, a potem idziemy na żywioł. Ok? - skinął głową, ale nie dodał nic więcej.
- Raz. - zaczęłam liczyć.
- Dwa. - dodał.
- Trzy. - tym razem powiedzieliśmy równocześnie i równocześnie wyłoniliśmy się zza blatu.
- Teraz! - krzyknęłam i spakowałam kulkę w klatkę piersiową niskiego bruneta. Potem oddałam kilka strzałów, niestety nie celnych,ale w tym czasie rozglądnęłam się po pomieszczeniu i zobaczyłam jak Malik załatwił gościa o którym mu mówiłam, a następnie małego wyrostka, który ukrywał się z tym zabitym przeze mnie. Zostało jeszcze trzech. Blondyn chyba przywódca grupy gdzieś zniknął, a pozostała dwójka siedziała za filarem oddalonym ode mnie o jakieś 100m. Postanowiłam, że zajdę ich od tyłu. Wstałam i cicho skierowałam się w stronę szatyna i gościa z lokami. Zmaterializowałam się u ich boku, jeden dostał pistoletem po głowie i opadł na ziemię. To właśnie ten hałas zaniepokoił kręconego. Odwrócił się, ale nie zdążył nic zrobić, bo wymierzyłam pistoletem prosto w jego czoło. Z zaciekawieniem obserwowałam jak szarpał się z pistoletem, by za chwilę upaść koło swojego kumpla. Pamiętając, że tego wcześniejszego nie zabiłam, oddałam strzał w ciało mężczyzny i wyjrzałam zza bloku ściany.


Chciałam sprawdzić jak ma się sytuacja,ale moją uwagę od razu przykuł  Zayn siedzący na ladzie i naśladujący przelot kuli pistoletu. Uśmiechnęłam się pod nosem, no bo jak tu się nie roześmiać na widok takiego pacana. Nagle usłyszałam dźwięk wymieniania magazynku, za Malikiem stał ten blondyn. Cholera.. wiedziałam, że coś mi umknęło!
Podniosłam spluwę. Nie widzi mnie. Jest dobrze Rachel. Wycelowałam i nacisnęłam spust, nabój ze świstem przeciął powietrze, a mulatowi nie było już do śmiechu.Podbiegłam do kontuaru i wpakowałam jeszcze kilka strzałów w tlenionego. Przewrócił białkami, a z jego ust pociekła krew, jego spojrzenie utkwiło we mnie i tak już zostało.

Zabiłam go. 
Chciałam zemsty, bo ktoś zamordował mi rodzinę.. 
A tymczasem stałam się takim samym skurwysynem jak oni.. 

Nie Rachel.. to co innego, ratowałaś swoje życie.

Cholera, cholera, cholera! Oddychałam ciężko, a moja klatka piersiowa opadała i podnosiła się w zniewalającym tempie. Rozejrzałam się i to co zobaczyłam, choć trochę doprowadziło mnie do porządku. Wszędzie był istny sajgon. Porozbijane szkła, płaczące dziewczyny i srający w gacie barman. Nie mówiąc już o sponiewieranej 'pani-zza-lady-która-pożerała-Malika-wzrokiem'. Opuściłam broń i spojrzałam na Zayna. Próbowałam patrząc mu w oczy odczytać jego emocje, ale na próżno. Doskonale je maskował. Chociaż nie.. Na moment zdążyłam zauważyć przebłysk zdziwienia i szok. Spojrzałam na Glocka 17 znajdującego się w mojej dłoni i pomyślałam.. to moja szansa.  

Wycelowałam go w stronę chłopaka. 




Czeeść! Z okazji Świąt Wielkanocnych życzymy wam wszystkiego, co najlepsze. Szczęścia, duuużo zdrówka i żeby wszystko co sobie zaplanowaliście wyszło wam jak najlepiej. Spędźcie ten czas z rodziną, bo jest ona najważniejsza. Może warto odwiedzić jakiś znajomych z którymi straciliście kontakt? Jeszcze raz Wesołych Świąt Wielkanocnych!
           Natalia&Ola. 

+


środa, 9 kwietnia 2014

09| Porwanie.

Wyszłam z budynku trochę roztrzęsiona. Nie wiedziałam co we mnie wstąpiło. Wszystko zwaliło mi się na głowę w najmniej oczekiwanym momencie. Zmieniłam się z grzecznej dziewczyny w zimną sukę. Czasami odczuwałam samotność... Paradoks, nie? Odpychałam od siebie ludzi i robiłam to zupełnie świadomie. Wsiadając do samochodu usłyszałam, że ktoś woła moje imię.
Odwróciłam twarz i zobaczyłam wybiegającego ze szpitala Coopera.
- Poczekaj!
- Jezu człowieku. Odpierdol się i leć do twojej córeczki zanim może coś ci się stać.
- Dziękuję. - wypalił.
- Za co? - zaśmiałam się ironicznie.
- Za to co powiedziałaś. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak to wygląda. - podrapał się po karku.
- Zamiast lizać mi dupę, na twoim miejscu poszłabym do Rose. Powiedziałam to, bo po prostu szkoda mi jej. Nie zasłużyła sobie na takiego ojca jak ty, rozumiesz?
- Ale...
- Cokolwiek.
Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon odjechałam. Nakładając na nos moje okulary przeciwsłoneczne spojrzałam w lusterko. Cholera.
Dokładnie za mną jechało czarne bmw. Widziałam przez przednią szybę ucieszoną mordę bruneta. Poczułam jak moje mięśnie się spinają a ja z nerwów zaczynam się trząść. Nieee, nie bałam się. Byłam po prostu zła, że znowu ten koleś staje mi na drodze. Postanowiłam pokazać, że nie jestem jakąś tam małą dziewczynką, która się wszystkiego boi. Zjechałam na drogę, którą otaczał las i zatrzymałam się na poboczu tak jak i ten frajer. Staliśmy zwróceni maskami dokładnie do siebie i parzyliśmy sobie w oczy. Postanowiłam zrobić pierwszy krok i wysiadłam z mojego............
- Proszę, proszę... Wasza wysokość Rachel. - zaśmiał się.
- Na twoim miejscu nie śmiałabym się. - założyłam ręce na ramiona.
- Oh kochanie... Dobrze wiemy, że dałbym sobie z tobą radę w mgnieniu oka.
- Jesteś tego w stu procentach pewny?
Podeszłam do niego tak, że praktycznie dotykaliśmy się nosami. Uśmiechnęłam się i kiedy moja pięść miała zawędrować do jego krocza ten zrobił unik i złapał ją w rękę.
- Sprytne. - zaśmiał się i wygiął mnie tak, że moje plecy były przy jego klatce a ja nie miałam możliwości ruchu.
- Skurwiel. - syknęłam.
- Powiedz mi to o czym nie wiem.
- Czego chcesz? -splunęłam.
Puścił mnie i zaczął mi się przypatrywać.
- Taka ładna a taka głupia...
- Daruj sobie te teksty pięciolatka i powiedz co jest granie.
Wtedy usłyszałam za sobą kolejny samochód. No kurwa. Wysiadły z niego kolejno 4 osoby.
- Teraz mi już nie uciekniesz choćbyś chciała.
- Musiałeś kumpli przyprowadzić, bo się bałeś, że nie dasz sobie rady? No tak... - zaśmiałam się pod nosem.
- Rachel, testujesz moją cierpliwość.
Po jego słowach wyczułam za sobą czyjąś obecność. Dobra... Może stawianie się jakiemuś 'gangsterowi' nie było zbyt dobrym pomysłem i to jeszcze bez broni, ale cóż. Musiałam się jakoś ratować. Więc co zrobiłam? Puściłam boncura jak się patrzy i już chciałam biec do samochodu, ale jeden z nich złapał mnie za rękę.
- Gdzie się wybierasz? Pojedziesz z nami.
- Nie zamierzam z wami nigdzie jechać, jasne? Już miałam zacząć się rzucać, ale poczułam przeszywający ból z tyłu głowy a potem straciłam przytomność.

Lekki wstrząs przywrócił mnie do życia. Ból głowy, związane ręce. CHOLERA JASNA! Powoli otworzyłam oczy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że znajduję się na tylnym siedzeniu mojego auta. Mimo wcześniejszego wstrząsu samochód jechał z zawrotną prędkością prowadzony przez tego całego Malika. Obok niego siedział jakiś szatyn z ładnym profilem. Rozmawiali.. cicho.. kurwa za cicho. Rachel skup się, nie możesz dać się przyłapać. Lekko poprawiłam się i kiedy ten drugi bardziej przechylił głowę ponownie zamknęłam oczy, wytężając słuch.
-A może ona nie jest taka niewinna na jaką 
wygląda ? - spytał szatyn, a ja momentalnie się spięłam. Mogłam się spodziewać tego,że rozmawiali o mnie. Mimo to, coś ścisnęło mnie tam..tam w środku.
- Nie wiem. Dobra jest, sam widziałeś jak załatwiła Dana. - a więc chłopak, którego pobiłam w hotelu miał na imię Dan.. Kurde większość osób pewnie w tej chwili myślałoby o tym, czy ma rodzinę.. ale nie ja. Nie miałam w ogóle wyrzutów sumienia i to przerażało mnie najbardziej.
- Wiem właśnie kurwa.. Ten zjebaniec Mike musiał ją nieźle wyszkolić. - na samo wspomnienie imienia mojego ojca mocno zacisnęłam zęby.. Zabili go.. a teraz uprowadzili mnie. Co zamierzają ze mną zrobić? O co im do jasnej cholery chodzi? RACHEL ! NIE MOŻESZ SIĘ PODDAĆ! Mentalnie dałam sobie po twarzy. Niech ci frajerzy nie myślą, że pójdzie im tak łatwo. O nie!
- Nie wydaje mi się.. Ona sama się tego nauczyła. - odezwał się Malik.
- Masz rację, sama się nauczyłam tego,żeby was zniszczyć. A wiesz czego ty się  powinieneś nauczyć? - zadałam pytanie nie czekając na odpowiedz. - Tego, że jak się kogoś porywa, to powinno zamykać się drzwi w samochodzie. - syknęłam.I kiedy samochód stanął, a zimne powietrze zderzyło się z moimi nagimi nogami i kiedy szatyn z furią w oczach przytknął do mojej twarzy szmatkę nasyconą jakimś palącym nozdrza zapachem, nawet wtedy jedyne co czułam to pierdolona satysfakcja.


Otworzyłam oczy. Było w cholerę ciemno. Po chwili zdałam sobie sprawę gdzie jestem i dlaczego tu się znalazłam. Jak mogłabym być tak głupia i pozwolić złapać się tak szybko i w tak beznadziejny sposób. Byłam praktycznie profesjonalistką a zachowałam się jak jakaś amatorka. No nie ważne... Tkwię teraz w jakiejś piwnicy, w której śmierdzi stęchlizną i szczurami. Byłam związana i miałam taśmę na ustach. Gnojki wiedzieli do czego jestem zdolna. Chwilowo miałam pustkę w głowie co było może skutkiem głodu. Tak.. Byłam głodna. Nie jadłam od rana praktycznie nic. Kurwa, Rachel ogarnij się. Usłyszałam huk otwieranych drzwi. Zobaczyłam w nich sylwetkę chłopaka.
- Ostrzegałem Cię, ale oczywiście nie posłuchałaś. Próba postawienia się mi była całkiem imponująca, nie powiem, ale nie wiesz z kim zadarłaś kochanie. Gdybym tylko mogła się odezwać...
Podszedł i uklęknął przede mną. Wypalał wzrokiem dziury w moim ciele i zatrzymał się na wysokości dekoltu. Przewróciłam oczami z zażenowania tą sytuacją. Typowy facet.
- Jesteś głodna? - zapytał posyłając mi fałszywy uśmiech - Odkleję ci twoje zdecydowanie za dużo mówiące usta, ale będziesz cicho, jasne?
Chujek zamiast zrobić to delikatnie, z całej siły pociągnął za taśmę.
- Kurwa! - krzyknęłam z piekącego bólu.
- Czego ty w zdaniu 'będziesz cicho' nie rozumiesz? - syknął.
-Oj błagam... Jesteś aż tak naiwny? - moja brew uniosła się ku górze.
Chłopak pokręcił głową i wstał.
- Przyniosę ci coś do jedzenia, ale piśnij chodź kurwa słówko to zabije cię tu i teraz. - Powinnaś bardziej na siebie uważać, wiesz?
- Nie jesteś moją matką żeby mówić mi co masz robić, wiesz?
- Masz rację nie jestem. O ile się nie mylę to twoja matka jak i ojciec są już dawno w piachu. - syknął. Kurwa... zabolało. 
- Co? Trafiłem w twój czuły punkt? O nie... Rachel. Nie płacz bo ja też zacznę. - udawał, że wyciera łzy.
- Przestałam się rozklejać już bardzo dawno temu. Wiesz czemu? Przez takich zjebanych ludzi jak ty i twoi kolesie. Zabrałeś mi wszystko. Zabrałeś mi rodzinę i wszystko co miałam. Zniszczę cię za to, rozumiesz? Będziesz cierpiał tak bardzo jak ja kiedyś. A kiedy z tobą skończę zakopię cię gdzieś w lesie albo spuszczę do wody gdzie zeżrą cię rekiny i w dupie będę miała co się będzie z tobą działo.
Chłopak słuchał mnie w osłupieniu, aż nagle ruszył w moim kierunki. Złapał mnie za szyję i mocno ścisnął.
- Na twoim miejscu uważałbym na słowa, suko. Jeśli ktoś tu kogo zniszczy to ja ciebie. Zapamiętaj... jestem o jeden krok do przodu. Aa i nie zgubiłaś czegoś? Taka biała przezroczysta teczuszka. - zaśmiał się ironicznie.
- Nawet sobie nie zdajesz kurwa sprawy jak bardzo cię nienawidzę.
- Jasne.
Wyszedł. Całe szczęście bo bym go chyba rozszarpała. Jakbym mogła oczywiście. Miał moją teczkę. Tak się nakombinowałam, żeby ją zdobyć. No szlak by to wszystko trafił!


________________________________________________________________________________
Hejka naklejka! Mamy kolejny rozdział. Chciałam was poinformować, że rozdziały nie będą się pojawiały często. Mamy życie prywatne i przede wszystkim szkołę. Napisane takiego rozdziału wymaga weny, czasu i poświęcenia co nie zawsze jest. Mam nadzieję, że chodź część z was to zrozumie.  Ja sama odliczam czas do wakacji, bo w tej szkole można sfiksować. U was też tak ciężko?

Natalia.

Hej kochani! Mamy kolejny.. Słuchajcie mam sprawę, bo w dalszym ciągu czyta nas naprawdę mało osób. :C a ja nie mam pojęcia co zrobić, żeby było nas więcej. Może mogłybyście jakoś nas rozpromować? Oczywiście coś za coś, jeśli będzie nas więcej, to taka w sumie dla nas motywacja. Dałybyście radę coś z tym zrobić? 

Autorka najlepszego komentarza, dostaje dedyk w następnym rozdziale. A jak już mówimy o komentarzach to droga anonimowa osobo, oczywiście wyraziłaś opinię, i jest nam bardzo miło, bo nie zawsze jest kolorowo, ale to nic nie zmienia, rozdziały będę dodawane w miarę naszych możliwości, tak więc sorki :*'A no i czy anonimki mogły by się podpisywać? Pod przed ostatnim rozdziałem było 9 komentarzy, dacie radę więcej? Pamiętajcie, kochamy was <3

Jest Malik jak tam wasze wrażenia? Piszcie, chętnie poczytamy :) 
Ola.