Skierowałam się do windy i po chwili uwięziona byłam w metalowym gównie z denerwującą muzyczką. Po dotarciu do pokoju od razu włączyłam wodę i ściągnęłam ciężkie buty. Oh Rachel, przyda Ci się chwila odprężenia...
Wydawać by się mogło, że gorąca woda i piana po brzegi to jedyne czego potrzebowałam do szczęścia. Po 30 może 40 minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Obsługa!
- Już idę. - krzyknęłam i z ręcznikiem na głowie oraz pistoletem za plecami uchyliłam drzwi.
Kiedy przekonałam się, że to tylko jeden z kelnerów, posłałam mu najpiękniejszy uśmiech i udając zakłopotanie wpuściłam do środka. Cholera, gorący był!
Chłopak zaczerwienił się na widok mojej osoby ubranej jedynie w przemoczoną koszulkę przykrywającej ledwo mój tyłek.
- Em... - zaczął się kręcić starając się odwrócić ode mnie wzrok.
- Otworzysz wino? - obróciłam się i ukradkiem spojrzałam na niego.
Gapił się na mój tyłek, kiedy schylałam się by podnieść koszulkę, w której dzisiaj chodziłam.
- yy... Gotowe. - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka.
Oblizałam wargi i spojrzałam na butelkę, którą trzymał w dłoni. Oh, piepszyć to. Szybko doskoczyłam do niego i przyparłam go do ściany. Naparłam na jego usta, językiem przejeżdżając po jego dolnej wardze. Z początku zdezorientowany chłopak teraz toczył walkę z moim językiem. Odsunęłam się lekko by zaczerpnąć powietrza...
- Ja nie mogę... Mam dziewczynę. - wydyszał.
Zaśmiałam się.
- Kotku, chcę się tylko zabawić. Spokojnie. Nie mam zamiaru się z tobą żenić.
-W takim razie... - tym razem to on popchnął mnie na ścianę, ciasno oplatając mnie w pasie. Strącił wazon i jakieś tanie ramki z komody, sadzając mnie na niej. Rękami błądził po moim ciele całując moją szyję i lekko ją przygryzając. Nie pozostawałam mu dłużna, jeżdżąc maczetą po umięśnionym torsie i biodrach, co chwila ciągnąc za jego włosy.
W jego oczach widziałam czyste pożądanie i gdyby nie to, że miałam robotę do wykonania piepszyłabym się z nim całą noc. Kiedy zauważył, że zaprzestałam jakichkolwiek ruchów podniósł głowę znad mojego dekoltu.
- Przepraszam. Ja mam robotę. Gdyby nie to...
- Jasne, spoko...
-Ale jakby co mogę zadzwonić jutro? - uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Jakby co, pytaj o Nathana maleńka.
- Nie grzeczny z Ciebie chłopczyk...
- Powiedziała laska, która się na mnie rzuciła - zaśmiałam się cicho.
Cholera. Ja się śmieję? Co jest?
Nathan wyszedł z pokoju pozostawiając po sobie kilka czerwonych śladów na mojej szyi i niezły bałagan. Od czego są sprzątaczki w tym piepszonym hotelu?
Chwyciłam laptopa uruchamiając go wcześniej. W między czasie nalałam sobie wina do kieliszka. Usiadłam na łóżku po turecku, chwyciłam jedną truskawkę wcześniej zamaczając ją w czekoladzie i włączyłam obraz z kamery gabinetu doktorka. Chyba nie myśleliście, że 15 minut siedziałam bezczynnie? Łysawy facet siedział przy swoim biurku, licząc kasę z jednej z kopert. Oh, serio? Nagle zaczął dzwonić jego telefon, więc włączyłam także podsłuch. Masz dzisiaj farta Rachel...Pomyślałam i upiłam łyk wina. Następnie zalogowałam się (wcale się nie włamałam) do bazy danych pracowników w firmie zatrudniającej nianie.
- Doktorze Cooper, potrzebna jutro niania? Załatwione...
Zaśmiałam się szyderczo i zabrałam się do organizowania spotkania z małą księżniczką Boba...
____________________________________________________________________________
Witaaaaaaaaaaamy ! Dzisiaj rozdział dodajemy we dwie.. Tala była u mnie teraz ja jestem u niej
i tak sobie piszemy dla was. XD W każdym rozdziale licząc od tego, w sytuacjach będą znajdować się dziwnie słowa bądź zwroty.. kto pierwszy odgadnie te słowo dostanie dedykację w następnym rozdziale.. życzymy powodzenia i miłego czytania.. :)
Banaan i Tala x