- Ciebie też wujku.. - uśmiechnęłam się.
- A to kto?
- Zayn to jest Joe mój wujek, a to..
- Zayn.. jestem chłopakiem Rachel.
CO?
Posłałam mu zdezorientowanie spojrzenie mimo, prawie niewidzocznie wzruszył ramionami, ale nie zrobił nic,żeby odwołać to co właśnie powiedział. Miałam ochotę zapytać Zayn? Co ty do chuja odpierdalasz?, ale zamiast tego weszłam za wujkiem do środka budynku. Mimo, że drewniany domek wyglądał na mały, w rzeczywistości taki nie był. Zaraz po wejściu do środka widać długą, czarną ladę, a za nią pełno skórzanych foteli. Na jednym z nich siedział mężczyzna, coś koło 40 i jak dobrze zauważyłam tatuował na swoich łopatkach skrzydła, a po środku nich czyjąś twarz. Może była to jego zmarła tragicznie córka? Potrząsnęłam głową, po co myślę o takich rzeczach? Przecież nie wszyscy mają tak zjebane życie jak ja. Uśmiechnęłam się do Joe,a ten wskazał na fotel obok gościa, obok którego ponownie usiadł.
- Zaraz do ciebie przyjdę. - skinęłam głową i odwróciłam głowę. Zayn siedział na krześle obok i mi się przyglądał. Zrobiłam gest palcem, żeby się przybliżył, kiedy już to zrobił, nachywliłam się.
- Po co to powiedziałeś? - wyszeptałam mu do ucha, nie chciałam żeby ktokolwiek słyszał naszą rozmowę, a od chwili kiedy usłyszałam słowa brązowookiego nie dawało mi to spokoju.
- Po prostu Rachel. - odszepną równie cicho i wrócił na swoje miejsce. Nie odzywaliśmy się do siebie dopuki coś małego i rudego nie wbiegło do salonu.
- Caaaat! Uważaj.. - krzyknął kobiecy głos z podwórka, a ja od razu rozpoznałam w nim, głos żony Joe'go Melisy. Była młodsza o 15 lat, miała gęste, kręcone i rude włosy i całe mnustwo tatuaży. Zaczynała w Joe Tattoo Studio jako recepcjonistka, a teraz nie dość, że jest szczęśliwie zakochana w swoim byłym szefie to robi takie tatuaże, że nie jeden mógłby się schować.
- Racheeeel! - mały potworek odgarnął swoje ogniste włosy z oczu i od razu do mnie podbiegł.
- Cześć maleńka. - wzięłam na ręce czterolatkę i pocałowałam jej czółko. Była potworkiem to fakt, ale była też niesamowicie urocza i bardzo przypominała mi mnie. Wyrwała mi się z objęć, podbiegła do taty, szturchnęła go łokciem i zaśmiała się. Zaraz potem dostała naganę od mamy, bo znowu przeszkadza tacie w pracy i ponownie przybiegła do mnie. Mała była bardzo inteligentna, więc obecność Zayna nie pozostała niezauważona. Co chwila wywiercała się w jego stronę,żeby na niego zerknąć, aż wkońcu nie wytrzymała i prosto z mostu zapytała kim jest jak to ona ujęła '' przystojny pan''. Jak na swój wiek, wymowę nawet tych trudnych słów miała opanowaną do perfekcji, dołączyć do tego uśmiech ukazujący wszystkie ząbki i brązowe oczy jak perełki i nie sposób było jej zignorować. Traktowałam ją jak młodszą siostrzyczkę i w tej chwili znowu pomyślałam o tym, czy aby dobrze zrobiłam przyjeżdżając tutaj. Czy nie narażam Joe i jego rodziny na niebezpieczeństwo? Co prawda Mel doskonale wiedziała czym zajmuje się jej mąż, ale nie przeszkadzało jej to. Lubiła ryzyko i czasem nawet mu pomagała. Nie widziała niczego złego w przekrętach jakie robił tatuażysta i za to ją podziwiałam. Nie wiem czy umiałabym żyć ze świadomością, że mój ukochany to przestępca, zwłaszcza gdy w rodzinie wychowuje się dziecko. Ale oni byli inni, chodzili z małą na strzelnicę, uczyli ją od najmłodszego samoobrony. Cat była uroczą istotką zdolną do zestrzelenia (na razie tylko pistoletem na kulki) puszek z dość dużej odległości. Jeśli w przyszłości chciałabym założyć rodzinę, to chciałabym by wyglądała tak jak ich. Kochali się, żyli bez tajemnic i się akceptowali. Czy można chcieć czegoś więcej? Potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić z siebie te wszystkie kłębiące się we mnie myśli. Zbieranie się na sentymenty było ostatnią rzeczą, jaką w tej chwili potrzebowałam. Odłożyłam małą, a na sobie znowu poczułam wzrok mulata. Spojrzałam na niego, a on jak gdyby nigdy nic odwrócił wzrok. Nie wiedziałam dlaczego nazwał mnie swoją dziewczyną, ale... no kurde. W jego ustach brzmiało to tak... idealnie? Nie, nie mogę tak myśleć.
- Gotowa? - usłyszałam za sobą głos mojego znajomego tatuażysty.
- Zawsze i wszędzie. - uśmiechnęłam się.
Joe gestem ręgi pokazał mi fotel, a obok niego wolne krzesło. Podniosłam brew, ponieważ nie wiedziałam komu będzie ono przeznaczone.
- Pomyślałem, że twój chłopak będzie chciał być przy Tobie, kiedy zacznę tworzyć to arcydzieło na twojej ręce.
Słucham?
- Um... ja myślę, że... - zaczęłam szukać w myślach dobrej wymówki.
- Bardzo chętnie. - usłyszałam za sobą głos Zayna, a co gorsze jego ręce na moich biodrach, które niemal je paliły.
- W takim razie zapraszam.
Spojrzałam groźnym wzrokiem na mulata, ale ten widocznie miał z tego niezły ubaw. Poczekaj, aż wrócimy do domu. Usadowiłam się wygodnie, a Joe przystąpił do pracy.
- Jak będzie cię bolało, to ściśnij moją dłoń. - oznajmił mi Zayn, wyciągając ją.
- Spojrzałam na nią, potem na niego, a na końcu na Joego, który bacznie nam się przyglądał. Zacisnęłam powieki, ale podałam mu moją dłoń. Chłopak przyjemnie zaczął gładzić ją kciukiem. Nie wiedziałam, że ma w sobie chodź krztę czułości.
Kiedy moja ręka była już prawie gotowa, ja już ledwo mogłam wysiedzieć na tym zasranym fotelu. Bolało... bardziej niż strasznie. Myślałam... a właściwie zapomniałam jak to jest robić sobie tatuaż. Mimo, że spodziewałam się, że spotkałam się już każdym rodzajem bólu, muszę przyznać, że ten był nie do zniesienia. Oh, pewnie Malik w środku śmieje się ze mnie... tak, na pewno. W sumie teraz nie obchodziło mnie to. Odwróciłam głowę od ściany i spojrzałam na gotowe już dzieło, które Joe owijał folią.
- Za parę dni powinno się zagoić, do tego czasu niech twój chłopak uważa na ciebie, bo mimo, że miałaś już robione tatuaże, na ten twoje ciało może zareagować inaczej. Aha i pamiętaj mała, jakby coś to dzwoń. - spojrzał wymownie na mojego towarzysza.
- Będę jej strzegł jak oka w głowie. - mulat wyszczerzył się w jego stronę, ignorując ostatnie zdanie.
Oh, serio? Spojrzałam na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć, więc posłałam mu minę mówiącą mniej więcej: "Poczekaj, aż będziemy sami".
- Jasnę jak słońcę, Joe. Ty też pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, cokolwiek by się nie działo. Jesteśmy w końcu prawie rodziną! - poczochrał mi włosy.
Po chwili opuściliśmy budynek, a kiedy byliśmy wystarczająco daleko od spojrzeń Joego, zrzuciłam jego rękę, która oplatała moje ramię.
- Czy ciebie do końca popierdoliło?!- wrzasnęłam widząc rozbawioną minę chłopaka.
- Kochanie, nie denerwuj się tak!- zaśmiał się.
- Ciebie to bawi, tak? - syknęłam - Co, może jeszcze mu powiesz, że mamy ze sobą dziecko!
- A mamy?
Złapałam się za głowę i krzyknęłam z całej siły. Kiedy byłam zbyt zdenerwowana, albo coś mi nie wychodziło zawsze darłam się jak opętana. Po prostu to mi pomagało. Ostatni raz spojrzałam na mulata i wpakowałam się do samochodu, oczywiście na miejsce kierowcy. Po chwili usłyszałam jak Malik również do niego wsiada.
- Gdzie jedziemy? - spytał.
- Muszę jeszcze coś załatwić, ale ciebie odwożę do domu.
- Chyba się zapomniałaś koleżanko. - gładził ręką swój zarost.
- Ja pierdolę. - syknęłam. - Mamy umowę, tak? Ja zawsze dotrzymuję słowa, więc łaskawie się zamknij i chociaż raz zrób to co JA mówię. - powiedziałam już ledwo spokojnie.
Chłopak nic nie powiedział, ale ledwo zauważalnie kiwnął głową. Westchnęłam głośno i przekręciłam klucz.
Po czasie około 30 minut byliśmy znowu pod tą zasraną twierdzą. Chłopak wyszedł, ale podszedł od strony kierowcy, a ja zsunęłam szybę i spojrzałam na niego.
- Kiedy zamierzasz wrócić? - spytał wkładając głowę do środka.
- Nie wiem. Może mi to zająć 2,3 godziny. - westchnęłam.
- Przygotuję coś specjalnego do jedzenia. - oblizał wargi.
- Specjalnego czyli zamówisz pizzę? - podniosłam brew do góry.
- Rozgryzłaś mnie. - zaśmiał.
Pokręciłam głową i ruszyłam z miejsca. Musiałam jechać i odwiedzić dwa miejsca, w których byłam bardzo dawno temu. Czułam, że coś mnie tam przyciąga. Włączyłam nawigację i nie myślałam już właściwie o niczym. Kierowałam się w stronę mojego celu, czując, że jestem już blisko.
Byłam na miejscu. Byłam w miejscu bliskim, a jednocześnie tak strasznie dalekim mojemu sercu. Byłam pod moim dawnym domem, który nie wyglądał już tak jak kiedyś. Nie miał białej jak śnieg werandy, a na niej milion różnego rodzaju kwiatów, które mama tak bardzo kochała. Teraz na drzwiach w miejscu, gdzie była tabliczka "rodzina Smithów" jest deska z napisem "na sprzedaż". Dom nie wyglądał już tak atrakcyjne, ale ja dałabym wszystko co jest na świecie, abym mogła znowu w nim zamieszkać wraz z mamą i tatą. Oddałabym wszystko, aby było tak jak dawnej. Trzymałam mocno zaciśnięte ręce na kierownicy, a moje knycie były niemalże białe. Zacisnęłam powieki czując, że słony płyn zaczyna się z nich wydostawać. Dobra, muszę jechać dalej. Przekręciłam klucz w stacyjce, zmieniłam bieg i z piskiem pokierowałam się w stronę.... cmentarza. Tak, właśnie tam się teraz kierowałam. Potrzebowałam chwilę... spokoju? To była jedyna szansa, abym mogła przyjechać tutaj sama. Musiałam wykorzystać fakt, że Malik był dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze, inaczej pewnie nie puściłby mnie nigdzie samej. Znając mnie i moją naturę i tak znalazłabym sposób, aby tutaj się dostać. Wreszcie, kiedy zobaczyłam obskurną bramę i rzędy opuszczonych nagrobków uświadomiłam sobie, że jestem na miejscu. Przy wejściu stał średniego wzrostu facet, a obok niego wózek z kwiatami. Zorientowałam się, że przyjechałam tutaj bez niczego. Musiałam więc kupić coś, co chodź trochę przyozdobi grób.
- Poproszę bukiet czerwonych róż. - powiedziałam oschle, nawet nie patrząc gościowi w oczy jak na kulturalną dziewczynę przystało.
- Proszę bardzo... - powiedział, niepewnie wręczając mi kwiaty.
Ruszyłam w stronę grobu moich rodziców. Mijałam po drodze miliony starych, opuszczonych nagrobków. Pewnie spytacie, dlaczego nie pochowałam ich w jakimś super nowoczesnym cmentarzu. Sprawa jest prosta. Nie chciałam, aby ktoś z osób "trzecich" zakłócał spokój moim rodzicom. Być może zrobiłam to dlatego, ponieważ chciałam odwiedzać ich wtedy, gdy cmentarz będzie zupełnie pusty. Wybrałam właśnie ten. Nie zmienia to faktu, że bardzo zdziwiłam się, gdy zobaczyłam tego faceta. Zatrzymałam się przy czarnym, marmurowym grobie z tabliczką Kate i Mike Smith. Położyłam kwiaty i usiadłam na ławeczce na przeciwko.
- Straszni z was egoiści, wiecie? Zostawiliście mnie samą, na pastwę losu. Tobie mamo jestem jeszcze skłonna wybaczyć, ale ty tato? Jak mogłeś... jak mogłeś zrobić mi coś takiego? Jednego dnia cholernie za tobą tęsknię, a drugiego po prostu cię nienawidzę. Nie wiem co mam robić, bo za każdym razem odkrywam coś nowego. Zostałam sama... zupełnie sama na tym pojebanym świecie! Wszystko byłoby dobrze, wszystko byśmy zdążyli naprawić, gdybyście tutaj znowu ze mną byli. Przez to wszystko przestałam wierzyć, że ktoś znowu mnie pokocha, a ja będę wstanie pokochać również tę osobę.... - mówiłam, pustym wzrokiem patrząc się na tabliczkę.
- Rachel. - usłyszałam za sobą głos Malika.
NO NIE WIERZĘ... CAŁY PLAN SPOKOJNEGO ODWIEDZENIA RODZICÓW POSZEDŁ SIĘ JEBAĆ.
- Co ty tutaj robisz? - wstałam, pospiesznie wycierając łzę.
- Wiedziałem, że tutaj będziesz. - powiedział podchodząc do mnie.
- Wiedziałeś? Skąd mogłeś to wiedzieć? - prychnęłam.
- Znam cię lepiej niż myślisz. Na przykład wiem, że jest ci teraz strasznie ciężko. Nie potrzebnie tutaj przyjeżdżałaś.
- Słucham? Jak możesz mówić, że nie potrzebnie przyjeżdżałam na grób własnych rodziców! - prawie krzyknęłam.
- Zaraz się rozpłaczesz, widzę to. - mówił dalej spokojnie.
- Gówno widzisz. - syknęłam, ominęłam go i ruszyłam przed siebie.
Poczułam mocny ucisk. To trwało sekundę... odwróciłam się i po prostu padłam w ramiona mulata - wyjąc. Tak, płakałam jak dziecko. Kolejny raz udowodniłam sobie w jaką skrajność popadam. Jak bardzo krucha mogę być. Jak bardzo on na mnie działa...
____________________________________________
Straaasznie przepraszam za zwłokę, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Przygotowania do szkoły zajęły większą część mojego czasu. Ola też musiała go również sprawdzić, więc też trochę zeszło.
Co u was w szkole? Mnie już od samego początku tępią i tępią... masakra jakaś. Dobra, lecę robić zadanie z matematyki. Kocham was! :*
Natalia
Awww przytulił ją :') Exstra rozdział! No u mnie też już z 5 kartkówek na dzień dobry ;_; / Emily
OdpowiedzUsuńLepsza strona Zayn‘a...:) Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńWiktoria
Xx
Rozdział zajebisty.<3 wiem coś o tym mnie też.tępią masakra jakaś. Mam nadzieje ze rozdzial pojawi sie szybko jestem strasznie ciekawa co zdarzy sie później ;---))))
OdpowiedzUsuńBardzo emocjonalny rozdział:) Zayn pokazał się od tej innej, lepszej strony..To tak jakby czuwał nad Rachel. Cudnie mi się czytało, strasznie wciąga:)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej, bo coś mi się wydaje, że będą się wyjawiać po kolei różne tajemnice..
Dzięki za wszystko i powodzenia xoxo
Nie martw się nie tylko qy tak macie kochane:) ja mam już dość a to dopiero drugi tydzień:/
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jest świetny. Rachel jest tak bardzo samotna a Malik chyba cos do niej czuje. Czasami fajnie jest się do kogoś tak po prostu przytulic gdy jest źle:)
Super rozdział i bardzo słodki :*
OdpowiedzUsuńRozdził jest super, nie spodziewałam się tego.
OdpowiedzUsuń♡
Świetny rozdział. Szkoda mi Rachel, dobrze że sobie poplacze. To na pewno dobrze jej zrobi.
OdpowiedzUsuńSuper czekam na kolejny rozdzial ;);););)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział czekam na nastepny mam nadzieje że pojawi sie niedługo bo ja już umieram z ciekawości co dalej:-)
OdpowiedzUsuńkocham to najmocniej na świecie!!! seryjnie.. dawaj następny KOCHAM
OdpowiedzUsuńxx
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhttp://girlslovepinkandbadboys.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuperowy 😻❤❤
OdpowiedzUsuńSuper. Kiedy nowy rozdział??????
OdpowiedzUsuńCzudny!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział już się nie mogę doczekać kolejnego *.* Olls :***
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział sama na końcówce się rozryczałam
OdpowiedzUsuńSassy Queen