wtorek, 23 września 2014

18| Wyścig.

Byłam w rozsypce. Tak, mogę to tak nazwać. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam... Dobra, właściwie to wiem. Jesteś cholernie samotna, Rachel. Nie, wcale nie! Mam... właśnie. Nie mam nikogo. Jedynymi osobami z jakimi rozmawiam są chłopaki. Jestem jak małe źródełko na cholernie wielkiej pustyni. Pustyni pełnych ludzi, którzy w jakiś mały sposób przyczynili się do mojej osobistej klęski.
- Cii, uspokój się. - Zayn przyjemnie głaskał moje plecy.
- Nic nie będzie dobrze, rozumiesz? Ja pierdolę Zayn, jestem sama! Rozumiesz to? S-A-M-A. Nie mam rodziny, przyjaciół. Powinnam być teraz na studiach a jestem tutaj. Wiesz jakie to uczucie? Kochać, tęsknić a nienawidzić jednocześnie.
- Mówisz o... 
- Tak mówię o moim ojcu. 
Poczułam ukłucie w sercu na wspomnienie tego słowa. Dobra, musiałam się ogarnąć. Musiałam się gdzieś wyładować, a jedynym miejscem, gdzie mogłam to zrobić jest pewna melina. Oderwałam się od chłopaka, łapiąc go za rękę. O nic nie pytał, nic nie mówił. Po prostu robił to co ja, ten jeden jedyny raz. Przemknęliśmy koło zdezorientowanego faceta, a ja pospiesznie otworzyłam samochód. 
- Gdzie mnie zabierasz? - spytał Malik, kiedy znajdowaliśmy się już w środku.
- Na wyścigi. - odpowiedziałam krótko.
Zayn kiwnął głową, nie odpowiadając mi.
- Chcesz się ścigać? Nie sądzę aby to był...
- Zamknij się. Będę się ścigała czy tego chcesz czy nie. Masz wybór, jedziesz ze mną albo zostajesz i wypatrujesz mnie na mecie. - spojrzałam na niego.
Serio, straciłam humor. Nie miałam czasu, siły i ochoty na jego "nie sądzę, aby to był dobry pomysł, jesteś roztrzęsiona". 
- Powoli wyczerpujesz granicę mojej cierpliwości dzisiaj. - prawie syknął.
Oho, w Maliku znowu budzi się boy. Nie odpowiedziałam nic, a zaledwie prychnęłam. Mimo, że dobrze znałam Zayna i wiedziałam, że z nim lepiej się nie targować, lałam na to.  W zasadzie teraz lałam na wszystko. Ruszyliśmy z piskiem opon, a staruch spojrzał na nas z dezaprobatą.  Jechaliśmy miastem, było już właściwie ciemno. Tym lepiej. Tutaj nocą zawsze jest jakiś wyścig. Szukając prawdy o rodzicach, spotykałam się z różnymi  ludźmi i tym całym gównem. Musiałam sobie radzić na wszystkie możliwe sposoby. 
- Daleko jeszcze? - Malik od dłuższego czasu wreszcie się odezwał.
- Jesteśmy prawie na miejscu. 
Wjechałam w uliczkę prowadzącą w okolice jakiegoś lasu.
- Skąd wiesz, że odbywają się tutaj takie rzeczy? - spytał drapiąc się po zaroście. 
- Myślisz, że robię to pierwszy raz?
Machnęłam ręką na znak,że nie chce znać odpowiedzi. Pewnie rzuciłby jakimś zboczonym tekstem, a ja naprawdę nie mam ochoty na jego żarty, poza tym dojeżdżaliśmy już na miejsce. Jedyną rzeczą jaka mnie wkurzała w tych wyścigach, to pełno skąpo ubranych dziewczyn. W przeciwieństwie do nich, ja miałam na sobie  czarne, obcisłe rurki z dziurami, tego samego koloru krótki top z wycięciami po bokach i skórę, czyli - standard, a mimo to wyglądałam bardziej kobieco. Równocześnie z Zaynem wyszliśmy z samochodu. Chłopak  bardzo ucieszył się na widok tyyyylu dziewczyn, praktycznie gołych. Uśmiechnął się pod nosem, a ja KOLEJNY RAZ prychnęłam, mijając go. No proszę was... zachowuje się jak lew, który zobaczy stado antylop. DOSŁOWNIE.
- Ej, poczekaj. Nie chcę się zgubić. - powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Zapewne jakaś laska ci pomoże, i to nie tylko w odnalezieniu się. - powiedziałam dość ostro.
Zaśmiał się, ale nic nie powiedział. Podążałam w kierunku organizatora wyścigu, którym tak naprawdę był zwykły koleś. Zasady są proste. Każdy zawodnik wykłada kasę, wygrany zgarnia wszystko. Potrzebowałam odreagować, ścigałam się głównie po to, żeby mieć frajdę, ale nie ukrywam wygrana kasa też się przydawała.
- Rachel? Nie wierzę własnym oczom!- powiedział Julies, kiedy mnie zobaczył.
Posłałam mu ciepły uśmiech.
- Tyle co zwykle? - spytałam, grzebiąc za plikiem banknotów, który zawsze nosiłam w wewnętrznej stronie kurtki.
- Poczekaj, ja wyłożę. - Malik powstrzymał moją rękę.
- Ej, nie potrzebuję tego.
- Zawrzyjmy umowę. Jeśli wygrasz, zrobisz ze mną wszystko co będziesz chciała. Będę cię słuchał, przez cały jebany dzień. Jeśli przegrasz, zrobisz dla mnie i tylko dla mnie mały strip tizz. Co ty na to? - oblizał wargi.
Spojrzałam na niego, potem na Juliesa, który właśnie rozmawiał z innym uczestnikiem.
- Jesteś tego  pewny? - spytałam, podnosząc brew. - Mówisz, że będę mogła zrobić z tobą wszystko? - przybliżyłam się do niego i wyszeptałam mu to do ucha.
- Dokładnie. - prawie jęknął, kiedy moje usta złożyły mokry pocałunek, pod jego uchem.
Uśmiechnęłam się, przyłożyłam palec do ust na znak, żeby był cicho i poszłam w stronę samochodu, aby ustawić się na mecie, podczas kiedy Malik płacił Juliesowi. Wiedziałam, że wygram. Byłam zbyt obcykana w te klocki, aby odnieść porażkę.

Zajrzałam pod maskę lekko się nad nią nachylając, jedną ręką trzymałam klapę, a drugą dokręcałam zawór od wężyka, gdy ktoś uplutł mnie rękami w pasie.
- Wybacz będę okrutny, ale bardzo chce żebyś przegrała. - chwyciłam ręce chłopaka i odciągnęłam je od siebie. Powoli zamykając maskę odwróciłam się do niego, uśmiechnęłam się, chociaż wcale nie miałam ochoty.
- Wsiadasz? - skinęłam na samochód, miałam nadzieję, że Malik wsiądzie ze mną do tego pierdolonego auta i że ten figlarny uśmiech zniknie z jego twarzy, kiedy dotrę pierwsza na metę. Mam wielką ochotę na niebiezpieczną zabawę z mulaatem, którą wkońcu sam zaproponował. Wszedł do środka mamrocząc coś pod nosem. Sama zajęłam miejsce za kierownicą, przygotowywując wszystko. Nie odzywał się, siedział cicho i obserwował jak wyjawiam największe tajemnice pojazdu, który należy do mnie. Sprawdziłam wszystko, akurat w momencie kiedy na środek wyszła brunetka w bardzo krótkiej spódniczce, miałam ochotę zwymiotować gdy Zayn zagwizdał, kręcąc głową. Ugh.. co to ma być? W każdym razie nie miałam czasu nawet nad tym myśleć, nie chciałam się rozpraszać. Czekałam na moment kiedy krwisto czerwona chusta poleci do góry, a ja będę dryfować gdzieś gdzie czuję się naprawdę dobrze. Nagle wszystko się zmieniło, znak do startu został wykonany, nacisnęłam pedał gazu, niemal od razu wypuszczając z ukochanej maszyny potwora. Na początku nie jechałam na szczycie stawki, majaczyłam gdzieś pomiędzy ostatnim zawodnikiem, który zsecydowanie męczył silnik. W przeciwieństwie do mnie, auto prowadziło się jak jeszcze nigdy, to było to. Dojechaliśmy do zakrętu, przygazowałam jeszcze bardziej, chcąc wyprzedzić kilkoro śmiałków. Pojechałam jak najbliżej bandy i przemknęłam dosłownie milimetry od czarnego Nissana 350Z. Dobre auto, za to kierowca zjebany. Bywa i tak. Do końca wyścigu pozostały mi już tylko dwa okrążenia, a dalej miałam do wyminięcia cztery pojazdy. Musiałam sie skupić i dobrze wywarzyć każdy swój ruch, miałam nadzieję, że to na co się porywam mi wyjdzie. Podjechałam jak najbliżej Toyoty Carolli AE86 zaczepiając swoim zderzakiem o jego, kierowca chwilę jeżdził slalomem, zapewne po to, żeby mnie zgubić. O nie, nic z tego..
- Wyciągnij butlę z nitro! - rzuciłam do Malika, który nie wiedzieć czemu siedział cicho i mocno zaciskał pięści.
- Co?
- Rób co mówię. - krzyknęłam, a kiedy zrobił to o co poprosiłam skupiłam się na wyminięciu Toyoty. Wcisnęłam sprzęgło, odczepiając się od przeciwnika i nacisnęłam nitro.
Samochód przyśpieszył do takiej prędkości, że wbiło nas w siedzenia. Wymijałam wszystkich, aż wkońcu to ja byłam pierwsza i to inni starali się poonać mnie. Ostatni zakręt był juz tylko formalnością, mogłam w pełni rozkoszować się zwycięstwem i tak też zrobiłam. Posłałam uśmiech numer 10 w kierunku bruneta i wzrokiem powróciłam na drogę. Z oddali było widać rozentuzjowany tłum, z niecierpliwością oczekujący zwycięscy. Przekroczyłam linię mety, a wszycy niemal od razu dopadli do samochodu głośni krzycząc i machając ręką. Wysiadłam ze środka, bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy, nie chciałam pływać w zachwycie tych baranów. Pojechałam dobrze więc wygrałam, jak mogłoby być inaczej? Przeciskałam się przez tłum ludzi, kiedy ktoś mnie popchnął. Gwałtownie odwróciłam się, spotykając się z rozwścieczonym wzrokiem jakiegoś dupka.
- Co z tobą nie tak? - syknęłam, mierząc go pogardliwym wzrokiem, kojeny frajer nieumiejący przegrywać. Akurat tacy jak oni nie są moim problemem, mógł nie stawiać tyle kasy wiedząc, że jest beznajdziejny, a drift to dla niego pojęcie obce. Westchnęłam i zacisnęłam dłonie w pięści.
- Co to miało być?
- Co? - zapytałam głupio mimo, że dokładnie wiedziałam o co chodzi. - Mówisz o tym jak skopalam ci tyłek, o pogodzie, o tym jak skopałam ci tyłek, czy o tym jak skopałam ci tyłek? - miałam niezły ubaw z tego bufona w bialej koszulce Polo. Jak stylowo..
Ludzie zgromadzeniu wokół nas zaczeli gwizdać z uznaniem,  wśród nich widziałam Zayna, który lekko zaniepokojony? przyglądał się całej sprawie. Przewróciłam oczami, na znak, że wszystko ok i już nieraz byłam w takiej sytuacji, mimo to radziłam sobie.
- Wiesz co teraz mam zamiar zrobić? - spytał, ale ja weszłam mu w słowo.
- Nie wiem jak ty, ale ja zamierzam teraz odebrać swoją wygrają kasę. - uśmiechnęłam się i odwóciłam dobrze wiedząc, że brunet zaatakuje. Mocno chwycił mój nadgarstek i przyciągnał do swojego torsu. Bardzo chciałam nierobić nikomu kłopotów, ale skoro sam sie o nie prosił to pozostało mi tylko pogratulować mu głupoty. Trzymał mnie w uścisku za nadgarstki, moje dłonie były zgięte w łokciach więc całą swoją siłą pociągnęłam je w dół,  wyswobodzajac się z uściku. Zezorientowany chłopak patrzył na mnie podczas gdy ja już podnosiłam pięść i mierzyłam prosto w jego nos. Co jak co, ale mój prawy sierpowy był niezastąpiony.

 Usłyszałam trzask, a zaraz potem potok krwi zalał idealny kołnierzyk. Podniosłam kolano i uderzyłam trzymającego się za nos bruneta prosto w jego klejnoty. Zatoczył się, więc go popchnęłam. Kałuża w którą wpadł, ubłociła tych którzy najbliżej stali. Nie dbałam o to, kopałam leżacego po brzuchu do momentu, w którym zaczął przypominać bardziej zwłoki niż ludzkie ciało. Miałam ochotę na więcej, ale kłopoty wcale nie były mi potrzebne. Wykonałam gest otrzepywania dłoni, poprawiłam kurtkę, która zsunęła mi się lekko z ramion i odgarnęłam włosy z twarzy. Wycofałam się z tłumu, ciągnąc za rękę brązowookiego. Pod drzewem odnalazłam Juliesa, palącego skręta i liczącego plik pieniędzy. Po jego obu bokach uczepione były nawet nie brzydkie brunetki. Mimo to zmierzyłam je pogardliwym wzrokiem. Nie potrafiłabym tak jak one, skąpo ubrane kleić się do faceta, który jest już na haju. Trochę godności suki..
- Rill złotko niezłe zamieszanie mi zrobiłaś. - wzruszyłam ramionami, bywało, że działy się gorsze rzeczy, ale za każdym razem obywało się bez konsekwencji.
- Bywało gorzej prawda? - usłyszałam chrapliwy śmiech, potem blondyn podał mi wygrane pieniądze.
- No już zmykaj, zaraz będę tu gliny. - ostrzegł mnie, po czym sam wycofał się do czerwonego porshe,a za nim jak posłuszne pieski podreptały jego koleżanki.
- Idziemy. - zarządziłam i wycofałam się z parkingu. Mój samochód dalej stał na lini mety, gdzie łatwo było trafić. Dalej stało tam pełno osób i głośno rozmawiało o dzisiejszym przejeździe. Odgoniłam wszystkich i najnajszybciej stamtąd odjechałam. W środku wyciągnęłam ze schowka chusteczki i otarłam nimi kłykcie. Zaczerwienione kostki były obdrapane i lekko krwawiły. Nic nowego..
- Czemu nic nie mówisz? - przerwałam ciszę.
- Nie jestem wstanie pogodzić się z przegraną. - teatralnie zakrył twarz rękami. Wywróciłam na to oczami.
- Widziałeś co robię z takimi... - zaczęłam, ale mi przerwał zatykając moje usta dłonią. Przejechałam po niej językiem i zaśmiałam się, kiedy brunet się skrzywił. Zatrzymałam się na czerwonym świetle.
- Oh a teraz to jeździsz przepisowo. - odciął się Zayn.
- Siedź cicho. - mrkunęłam i przeniosłam się na kolana Malika, chwycilam jego twarz w obie dłonie, gładząc kilkudniowy zarost i niemal od razu do niego przylegając. Przygryzłam miękką wargę brązowookiego, a gdy cicho jęknął wsunęłam język do jego ust. Nasze języki odnalazły się i zaczęły doczyć ze sobą walkę, w której zdecydowanie dominowałam. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy ktoś za nami zaczął trąbić. Jęknęłam zirytowana i wróciłam na swoje miejsce. Odsunęłam szybę i wystawiłam środkowego palca, w kierunku podstarzałego faceta. Wnętrze samochodu wypełnił perlisty śmiech Malika.
- Jesteś niemożliwa.

_________________________________________________________________________________
Hej kochanie, miałam nie dodawać, ale proszę :) nie wiem kiedy będzie kolejny!!!

Komentujcie, bo coś mało was tu ostatnio :C 

Jak macie jakieś pytania to piszcie na asku :*

Ola :)

20 komentarzy:

  1. Bardzo fajny. Czeka na next ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny ❤ Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG boski ^^ teraz to już jak na szpilkach będę siedzieć czekając na nexta <3 Olls :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny . Boze jak czytalam o tym wyscigu to serce chicalo mi chyba wyskoczyć *__*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świeetny! Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mało nas bo długo czekaliśmy na rozdział :( ale warto było czekać - rozdział Super !!!
    Życzę weny i pisz kobieto pisz :);P:P:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww^^


    Wiktoria

    Xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Jeden z najlepszych rozdziałów w tym opowiadaniu:) Cieszę się, że łamiecie stereotypy, że kobieta źle jeździ samochodem:) W ogóle April jaka władcza i jak szybko sie podniosła z rozsypki, brawo, zuch dziewczyna ;)
    Ja na miejscu Malika po akcji z kolesiem, zaczęłabym sie poważnie bać April.
    Scena z wyścigu niczym szybcy i wściekli, naprawdę świetnie opisana:)
    Teraz tylko czekac co się będzie działo jak dojada do ich miejscówy..

    Powodzenia w dalszym pisaniu. Pozdrawiam Xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Oho April się rozkręca ;)
    Jak zawsze boski ale ten rozdział wymiata :D
    Weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Malik powalił mnie na łopatki ze stryptizem ;) Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny *.* Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. O kurde, ale się niezły zwrot akcji! :)
    Rozdział świetny, jestem ciekawa co też wydarzy się w następnym! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  14. Superrrrrrr rozdział

    OdpowiedzUsuń
  15. Zachel <3333
    Sassy Queen

    OdpowiedzUsuń