Z przyjemnością informujemy, że na wattpadzie została utworzona nasza historia, tutaj macie do niej linka.
Serdecznie zapraszamy! Polecajcie znajomym, liczymy na waszą obecność :)
(Od razu mówię, że okładka jest jeszcze nie ustawiona, ale będzie to zrobione myślę, że jeszcze dzisiaj)
Olek i Tala x
niedziela, 22 lutego 2015
32| Pewność.
Poczułam, jak coś przygniata moje ciało. Nie pamiętałam wczorajszego wieczora, ale czułam, że dałam popalić. Zaczęłam się wiercić i kręcić, aż Malik się obudził.
- O, książę się obudził. - powiedziałam, strzepując rękę z mojego ramienia.
- Ta, cześć. - powiedział przecierając oczy.
Spał w samych bokserkach, a ja miałam doskonałą okazję do skalowania jego wytatułowanych ramion i klatki piersiowej. Uśmiechnęłam się pod nosem, Zayn to zauważył.
- Wiem, że jestem idealny. Nie musisz się na mnie cały czas gapić.
Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęłam twierdząc, że nie warto się z nim kłócić. Bolała mnie głowa i najchętniej wystrzelałabym połowę tego miasta. Wstałam, odychaljąc pościel.
- Rachel, jeśli chodzi o to, co wczoraj powiedziałem...
- Mlicz. Po prostu się zamknij Malik. - odwróciłam się do niego i syknęłam.
Wyjęłam ubrania na dzisiaj i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i umyłam włosy. Nie wiedziałam co będę dzisiaj robiła, ale to nie stanowiło problemu. Ubrałam się i poszłam coś zjeść. Na schodach czułam już zapach świeżo upieczonego bekonu i jajek.
- O, wstałaś. - blondyn posłał mi szczery uśmiech.
Byliśmy sami. Malik postanowił jeszcze się przespać, w końcu może opierdalać się cały dzień i nikt mu nic nie zrobi. Niall nałożył mi porcję jedzenia na talerz i podsunął pod nos.
- Dzięki. - burknęłam.
- Co się dzieje? - spytał wycierając ręce w ścierkę.
- Nic się kurwa mać nie dzieje. Nic. - syknęłam kolejny raz, a Horan podniósł ręce w obronnym geście.
Nie chciałam na niego krzyczeć, ale kac to suka. Zjadłam i umyłam talerz. Odwróciłam się i zobaczyłam Malika jak stał na schodach i się przeciągał. Pokręciłam głową i oznajmiłam, że idę na spacer. Spacerowałam polnanną ścieżką. Nie wiedziałam jak mogę nazwać relacje między mną, a mulatem. To było popiepszone. My byliśmy powaleni. Wszyscy. Usiadłam na brzegu wielkiego jeziora, które znajdowało się dość blisko naszego "domu". Wzięłam odłamki skały i zaczęłam wrzucać je do wody. Tata mnie nauczył puszczać kaczuszki. Zawsze go o to prosiłam. Nie mogę... Nie mogę dalej zrozumieć, dlaczego nam to zrobił. Przymknęłam oczy, krzyknęłam i cisnęłam kamieniem w wodę, która rozbryzgała się i ochlapała moją koszulkę. Poczułam kogoś obecność za sobą.
- Ile razy mam Ci kurwa powtarzać, żebyś spierdalał. - powiedziałam, nawet się nie odwracając.
- Ile razy mam Ci kurwa powtarzać, że i tak Cię nie posłycham. - naśladował mój głos.
Usiadłam na trawie i podparłam moją głowę rękami.
- Co ci jest? - spytał siadając obok mnie.
- Zayn, muisz mi coś powiedzieć. - powiedziałam i odwróciłam twarz jego stronę. - Co nas łączy? Jak... Jak mam to rozumieć?
Chłopak był zdezorientowany, ale widocznie nie wiedział co mi odpowiedzieć.
- Ja... Nie wiem. Sam chciałbym to wiedzieć.
- Jesteśmy popierdoleni.
Mulat zaśmiał się i także rzucił kamieniem do wody. Powtarzaliśmy tę czynność jeszcze wiele razy, ale powoli robiłam się głodna.
- Ja wracam. - powiedziałam, otrzepując swoje ręce z wody i brudu.
Zayn kiwnął głową. Nie chciałam znowu poruszać dalej nurtującego mnie tematu. Nie chciałam albo bałam się odpowiedzi. Zayn... to po prostu Zayn. Nigdy nie wiem, czego mogę się spodziewać.
Wróciłam do twierdzy i tym samym znalazłam się w samym centrum uwagi. Spojrzenia wszystkich skupiły się na mnie, ale miałam to gdzieś. Nic nie było mnie w stanie onieśmielić, no chyba, że Malik.
- Patrzcie, kto się wkońcu zjawił. - prychnęłam na twardy głos Liama, niech sobie nie wyobraża, że przez to jest groźny, bo może się nieźle rozczarować.
-Taaa, dzień dobry czy coś. - podeszłam do El i porwałam jej z talerza kanapkę, rozwalając się na kanapie i w dalszym ciągu nie przejmując się tymi wszystkimi osobami, które patrzyły na mnie jak na wariatkę. Cóż, w sumie, nie oszukujmy się, mieli takie prawo.
Skończyłam jeść, a dalej nikt nie odezwał się słowem, tylko z Eleanor prowadziłam normalną rozmowę, za co jej dziękowałam, bo to już powoli robiło się irytujące.
-Dobra pieprzyć to. - otrzepałam ręce z niewidzialnych okruszków, wytarłam je w spodnie i wstałam. - Do później suko. - dałam El buziaka w policzek i wyszłam z pokoju. W korytarzu było dosyć ciemno, a brak jakiego kolwiek dźwięku pozwolił mi zarejestrować czyjeś kroki za mną. Stanęłam gwałtownie i zmierzyłam się z dużą posturą Louisa. Podniosłam zainteresowana głowę do góry. Oni i ich pieprzony wzrost. Przewróciłam oczami, nadal zaintrygowana tym, czego chce ode mnie chłopak mojej przyjaciółki?
Gdzieś nawet w pewnym momencie zapaliła się czerwona lampka, z myślą, że to kolejny podstęp i zaraz dostanę czymś w głowę, potem zamkną mnie w piwnicy, bo znowu się dowiedzieli, że pracowałam dla ich konkurencji. To wszystko było, aż za śmieszne, żeby można było uznać to za życie laski, której zamordowano rodzinę.
Mimo to czekałam, na cokolwiek co określiłoby intencje chłopaka, a kiedy zamyślony uparcie wpatrywał się we mnie, po prostu nie mogłam już dłużej czekać. Mówiłam już, że jestem niecierpliwą osobą? Nie? Oto tego skutki.
-Co jest? - podparłam się pod boki i niepewnie rozglądnęłam się. W korytarzu byliśmy sami, więc od razu zarejestrowałam to, gdy brunet się poruszył. Automatycznie zacisnęłam dłonie w pięści, co było bez sensu. Wogóle ta sytuacja nie była logiczna, gdyby chciał mnie zaatakować, to element zaskoczenia byłby tu plusem tak? Zmarszczyłam czoło.
Chłopak powoli wyciągnął telefon z kieszeni i jednym prostym ruchem coś na nim zrobił, potem dał mi go do ręki.
-Ktoś chciałby z tobą rozmawiać. - i nic, wrócił z powrotem do salonu. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i niewinnie zainteresowałam się komórką.
-Halo?
-Witaj królewno. - ochrypły, ale seksowny głos zabrzmiał w głośnikach. Wydał mi się dziwnie znajomy.
- Kto mówi?- głupszego pytania wymyślić nie mogłam.
-Nie pamiętasz mnie? Stary szpital, brunet z lokami, przystojny.- głos zaśmiał się, a ja od razu przypomniałam sobie tego faceta z archiwum. Czyżby to był Harry? Ten Harry, który zdradził mojego ojca? Ale czy.. Nie, to chyba byłoby za proste prawda?
-Ach, to ty dupku. - mój zirytowany ton odbił się echem. - Mów, czego chcesz, bo nie mam czasu. - rzuciłam, sprawdzając go. Miałam dość bawienia się w kotka i myszkę.
-Spokojnie królewno. To ja tutaj rozdaję karty.
I wtedy miałam już pewność.
_____________________________________________________
Cześć kochani! Mamy kolejny, pisany wspólnymi siłami.
Fajny odzew pod rozdziałem 31! WOW! *-*
co nie znaczy, że cieszymy się z 13 komentarzy, ale jest dobrze! Nie będziemy wam tu narzekać, bo bez przesady tak? Mam nadzieję, że się poprawicie, a my w zamian za to regularnie będziemy dodawać rozdziały!
Bo oto panie moje drogie, ustaliłyśmy termin dodawania notek, więc wszem i wobec ogłaszamy, że rozdziały będą pojawiać się poniedziałek/wtorek w godzinach wieczornych.
No to do następnego!
Olek i Tala :)
- O, książę się obudził. - powiedziałam, strzepując rękę z mojego ramienia.
- Ta, cześć. - powiedział przecierając oczy.
Spał w samych bokserkach, a ja miałam doskonałą okazję do skalowania jego wytatułowanych ramion i klatki piersiowej. Uśmiechnęłam się pod nosem, Zayn to zauważył.
- Wiem, że jestem idealny. Nie musisz się na mnie cały czas gapić.
Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęłam twierdząc, że nie warto się z nim kłócić. Bolała mnie głowa i najchętniej wystrzelałabym połowę tego miasta. Wstałam, odychaljąc pościel.
- Rachel, jeśli chodzi o to, co wczoraj powiedziałem...
- Mlicz. Po prostu się zamknij Malik. - odwróciłam się do niego i syknęłam.
Wyjęłam ubrania na dzisiaj i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i umyłam włosy. Nie wiedziałam co będę dzisiaj robiła, ale to nie stanowiło problemu. Ubrałam się i poszłam coś zjeść. Na schodach czułam już zapach świeżo upieczonego bekonu i jajek.
- O, wstałaś. - blondyn posłał mi szczery uśmiech.
Byliśmy sami. Malik postanowił jeszcze się przespać, w końcu może opierdalać się cały dzień i nikt mu nic nie zrobi. Niall nałożył mi porcję jedzenia na talerz i podsunął pod nos.
- Dzięki. - burknęłam.
- Co się dzieje? - spytał wycierając ręce w ścierkę.
- Nic się kurwa mać nie dzieje. Nic. - syknęłam kolejny raz, a Horan podniósł ręce w obronnym geście.
Nie chciałam na niego krzyczeć, ale kac to suka. Zjadłam i umyłam talerz. Odwróciłam się i zobaczyłam Malika jak stał na schodach i się przeciągał. Pokręciłam głową i oznajmiłam, że idę na spacer. Spacerowałam polnanną ścieżką. Nie wiedziałam jak mogę nazwać relacje między mną, a mulatem. To było popiepszone. My byliśmy powaleni. Wszyscy. Usiadłam na brzegu wielkiego jeziora, które znajdowało się dość blisko naszego "domu". Wzięłam odłamki skały i zaczęłam wrzucać je do wody. Tata mnie nauczył puszczać kaczuszki. Zawsze go o to prosiłam. Nie mogę... Nie mogę dalej zrozumieć, dlaczego nam to zrobił. Przymknęłam oczy, krzyknęłam i cisnęłam kamieniem w wodę, która rozbryzgała się i ochlapała moją koszulkę. Poczułam kogoś obecność za sobą.
- Ile razy mam Ci kurwa powtarzać, żebyś spierdalał. - powiedziałam, nawet się nie odwracając.
- Ile razy mam Ci kurwa powtarzać, że i tak Cię nie posłycham. - naśladował mój głos.
Usiadłam na trawie i podparłam moją głowę rękami.
- Co ci jest? - spytał siadając obok mnie.
- Zayn, muisz mi coś powiedzieć. - powiedziałam i odwróciłam twarz jego stronę. - Co nas łączy? Jak... Jak mam to rozumieć?
Chłopak był zdezorientowany, ale widocznie nie wiedział co mi odpowiedzieć.
- Ja... Nie wiem. Sam chciałbym to wiedzieć.
- Jesteśmy popierdoleni.
Mulat zaśmiał się i także rzucił kamieniem do wody. Powtarzaliśmy tę czynność jeszcze wiele razy, ale powoli robiłam się głodna.
- Ja wracam. - powiedziałam, otrzepując swoje ręce z wody i brudu.
Zayn kiwnął głową. Nie chciałam znowu poruszać dalej nurtującego mnie tematu. Nie chciałam albo bałam się odpowiedzi. Zayn... to po prostu Zayn. Nigdy nie wiem, czego mogę się spodziewać.
Wróciłam do twierdzy i tym samym znalazłam się w samym centrum uwagi. Spojrzenia wszystkich skupiły się na mnie, ale miałam to gdzieś. Nic nie było mnie w stanie onieśmielić, no chyba, że Malik.
- Patrzcie, kto się wkońcu zjawił. - prychnęłam na twardy głos Liama, niech sobie nie wyobraża, że przez to jest groźny, bo może się nieźle rozczarować.
-Taaa, dzień dobry czy coś. - podeszłam do El i porwałam jej z talerza kanapkę, rozwalając się na kanapie i w dalszym ciągu nie przejmując się tymi wszystkimi osobami, które patrzyły na mnie jak na wariatkę. Cóż, w sumie, nie oszukujmy się, mieli takie prawo.
Skończyłam jeść, a dalej nikt nie odezwał się słowem, tylko z Eleanor prowadziłam normalną rozmowę, za co jej dziękowałam, bo to już powoli robiło się irytujące.
-Dobra pieprzyć to. - otrzepałam ręce z niewidzialnych okruszków, wytarłam je w spodnie i wstałam. - Do później suko. - dałam El buziaka w policzek i wyszłam z pokoju. W korytarzu było dosyć ciemno, a brak jakiego kolwiek dźwięku pozwolił mi zarejestrować czyjeś kroki za mną. Stanęłam gwałtownie i zmierzyłam się z dużą posturą Louisa. Podniosłam zainteresowana głowę do góry. Oni i ich pieprzony wzrost. Przewróciłam oczami, nadal zaintrygowana tym, czego chce ode mnie chłopak mojej przyjaciółki?
Gdzieś nawet w pewnym momencie zapaliła się czerwona lampka, z myślą, że to kolejny podstęp i zaraz dostanę czymś w głowę, potem zamkną mnie w piwnicy, bo znowu się dowiedzieli, że pracowałam dla ich konkurencji. To wszystko było, aż za śmieszne, żeby można było uznać to za życie laski, której zamordowano rodzinę.
Mimo to czekałam, na cokolwiek co określiłoby intencje chłopaka, a kiedy zamyślony uparcie wpatrywał się we mnie, po prostu nie mogłam już dłużej czekać. Mówiłam już, że jestem niecierpliwą osobą? Nie? Oto tego skutki.
-Co jest? - podparłam się pod boki i niepewnie rozglądnęłam się. W korytarzu byliśmy sami, więc od razu zarejestrowałam to, gdy brunet się poruszył. Automatycznie zacisnęłam dłonie w pięści, co było bez sensu. Wogóle ta sytuacja nie była logiczna, gdyby chciał mnie zaatakować, to element zaskoczenia byłby tu plusem tak? Zmarszczyłam czoło.
Chłopak powoli wyciągnął telefon z kieszeni i jednym prostym ruchem coś na nim zrobił, potem dał mi go do ręki.
-Ktoś chciałby z tobą rozmawiać. - i nic, wrócił z powrotem do salonu. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i niewinnie zainteresowałam się komórką.
-Halo?
-Witaj królewno. - ochrypły, ale seksowny głos zabrzmiał w głośnikach. Wydał mi się dziwnie znajomy.
- Kto mówi?- głupszego pytania wymyślić nie mogłam.
-Nie pamiętasz mnie? Stary szpital, brunet z lokami, przystojny.- głos zaśmiał się, a ja od razu przypomniałam sobie tego faceta z archiwum. Czyżby to był Harry? Ten Harry, który zdradził mojego ojca? Ale czy.. Nie, to chyba byłoby za proste prawda?
-Ach, to ty dupku. - mój zirytowany ton odbił się echem. - Mów, czego chcesz, bo nie mam czasu. - rzuciłam, sprawdzając go. Miałam dość bawienia się w kotka i myszkę.
-Spokojnie królewno. To ja tutaj rozdaję karty.
I wtedy miałam już pewność.
_____________________________________________________
Cześć kochani! Mamy kolejny, pisany wspólnymi siłami.
Fajny odzew pod rozdziałem 31! WOW! *-*
co nie znaczy, że cieszymy się z 13 komentarzy, ale jest dobrze! Nie będziemy wam tu narzekać, bo bez przesady tak? Mam nadzieję, że się poprawicie, a my w zamian za to regularnie będziemy dodawać rozdziały!
Bo oto panie moje drogie, ustaliłyśmy termin dodawania notek, więc wszem i wobec ogłaszamy, że rozdziały będą pojawiać się poniedziałek/wtorek w godzinach wieczornych.
No to do następnego!
Olek i Tala :)
poniedziałek, 16 lutego 2015
31| To koniec?
Czekałam w pokoju, którego nastrój pomieszany był pomiędzy ciemnością, tajemniczością a grozą. Nigdy w życiu nie byłam bardziej pewna tego, że to wygram. Jak już powtarzałam wiele razy, jestem po prostu w tym zbyt dobra. Nie stresowałam się, nie bałam. Przestałam znać te uczucia już bardzo dawno temu. Chłopcy weszli do środka.
- Jesteś gotowa? - Louisowi szczerzyła się morda.
- Super okazja, żeby pooglądać okładające się pięściami laski, nie? Błagam Cię, jesteście bardziej napaleni niż kiedykolwiek wcześniej. - splunęłam.
To, że był chłopakiem mojej dobrejkoleżankoprzyjaciółki wcale nie znaczy, że stanę się dla niego bardziej miła. Nie ma takiej możwliwości. Jestem okropna i zdaję sobie z tego sprawę.
- Najpierw trzeba umieć okładać się tymi pięściami, Rachel. - powiedział, kiedy zamierzałam odwrócić się do niego plecami.
- Czy ty siebie słyszysz? - syknęłam, mrużąć oczy.
- Doskonale.
- Grabisz sobie Tomlinson.
Chłopak patrzył na moją twarz jeszcze parę sekund, potem odpuścił. Frajer. Wreszcie do pomieszczenia wparowała ubrana na czarno Emily. Miała czarny golf, czarne leginsy i włosy upięte w wysokiego kucyka. Nie wiem czy myślała, że dzięki temu nie będę mogła za nie ciągnąć, czy po prostu było to skutkiem jej kaprysu.
- A ty się nie przebierasz? W sumie nie warto. Jak splamię ci te twoje szmaty krwią, może wreszcie nauczysz się co to prawdziwy styl. - powiedziała, okrążając mnie.
Chłopcy oparli się o ścianę jeden koło drugiego. Malik stał na środku i przyglądał mi się cały czas, odkąd tutaj wszedł.
- Długo nad tym myślałaś? - zakpiłam z niej. - Dla twojej świadomości, ja nie potrzebuję czarnych ubrań, aby próbować wzbudzić u kogoś grozę.
Czekałam, aż zacznie. Wyznawałam zasadę, że to przeciwnik rozpoczyna "grę". Nie robiłam tego sama, ponieważ... właściwie nie wiem dlaczego. Można powiedzieć, że tak się przyjęło.
- No zaczynaj. Na co czekasz? - przewróciłam oczyma.
- Dlaczego ja? - spytała.
- Bo tak mi się kurwa mać podoba. Chcesz się bić? To mi to pokaż.
Dziewczyna zmrużyła oczy i ruszyła w moim kierunku. Wiedziałam co teraz nastąpi.
a) popchnie mnie,
b) zamachnie ręką i i tak nie trafi,
c) zacznie mnie wyklinać.
Emily podciągnęła rękawy, wyporstowała ręce i ułożyła je prostopadle do mojego ciała. Umiejcowiła je na mojej klatce i z całej siły pchnęła w stronę ściany. Przytrzymała mnie, wzięła nadgarstki i ułożyła je nad moją głową. Opcja - a wygrała. Wiedziałam. Tylko na tyle było ją stać, ale spokojnie. Zabawa się dopiero zaczęła.
- I co teraz suko? - spytała przybliżając się do mojej twarzy.
- Będziesz miała mokro. - powiedziałam uśmiechając się.
Zdezorientowana, spojrzała na mnie głępiej.
- Gdzie?
- Na twarzy. - odpowiedziałam i splunęłam jej w oczy. Uwolniłam nadgarstki i odepchnęłam ją od siebie. Zachwiała się i upadła na tyłek. Gdyby trochę poćwiczyła, upadek byłby mniej bolesny.
- Ty szmato! - krzyknęła wycierając się.
Spojrzałam na twarze chłopców. Wszyscy się uśmiechali. Wszyscy, z wyjątkiem Zayna. W jego oczach widziałam pożądanie i chęć zerżnięcia mnie tu i teraz. Na to będzie musiał sobie poczekać.
- Wiesz co Rachel? Twój ojciec też był taki ostry, ale w łóżku. - powiedziała nagle.
Od razu powróciłam z krainy wyobrażeń erotycznych o Maliku, a muszę powiedzieć, że bywałam tam dość często.
- Co ty pierdolisz? - spytałam, kiedy wstawała.
- To, że twój tatuś miał strasznie małego. Oh i te udawane orgazmy, które musiałam symulować, aby pozwolił dobrać mi się do akt.
- Odszczekaj to. - syknęłam.
Emily tylko się uśmiechnęła. Nie miałam już siły się chamować. Wymierzyłam jej prawego sierpowego tak mocno, że z jej nosa trysnęła krew. Wytarła ją i zaczęła iść w moją stronę. Kolejny raz pchnęła mnie na ścianę i złapała za gardło. Sciskała bardzo mocno, a mi powoli brakowało powietrza. Musiałam coś zrobić, szybko. Wymierzyłam cios kolanem w jej brzuch i uderzyłam ją w twarz jeszcze raz. Byłam obolała po incydencie z Malikiem, ale chuj z tego. Wkurwiła mnie i tylko to się teraz dla mnie liczyło. Chciałam, żeby cierpiała. Kiedy doszła do siebie pociągnęła za moje włosy, a ja czułam, jakby tysiąc igieł wbijało się w moją głowę.
- Puść! - krzyknęłam jak ostatnia cipa.
- Boli, prawda?
Uderzyła moją głową w ścianę i zrobiła w niej stały ślad. Uderzała jeszcze i jeszcze, a ja zauważyłam, że mam mroczki przed oczyma.
- Emily, przestań już. - powiedział Zayn.
Nie zamierzała.
Dziewczyna śmiała się w niebo głosy.
- Twój tatuś robił to najlepiej w całym mieście. Gdybyś tylko słyszała, jak krzyczał moje imię... Najwyraźniej twoja matka nie dawała mu tego, czego od niej oczekiwał.
Tego było za wiele. Użyłam patentu, który przetestowałam wcześniej na Maliku. Odchyliłam mocno głowę i uderzyłam ją w szczękę. Głowa bolała mnie okropnie, ale musiałam dać radę. Usiadłam na niej okrakiem i okładałam ją pięściami.
- Nigdy. Nie. Waż. Się. Mówić. Tak. O. Nim. - mówiłam między oddechami, jakie brałam. Złapałam za jej szyję i przytrzymałam jeszcze mocniej, niż ona moją. Powoli przestawała oddychać.
- Rachel, zabijesz ją. - Niall chciał mnie od niej odciągnąć.
- Rachel do cholery! - wrzasnął Malik, popychając blondyna, złapał moje ręce i przytrzymał je od tyłu. Chłopcy zadoleni z przedstawienia, zajęli się Emily. Kiedy Malik wyciągał mnie z pomieszczenia, zdążyłam tylko zauważyć, jak Louis uderza ją w policzek a Horan wylewa na nią wiadro wody. Miałam szczerą nadzieję, że się kurwa nie obudzi.
- Co w Ciebie wstąpiło? - oparł swoje czoło o moje.
- Jeszcze się pytasz? Słyszałeś co ona o nim mówiła? Miałam tego dalej słuchać i patrzeć, jak sobie ze mną pogrywa? Sam tego chciałeś. Sam pragnąłeś, żebym jej przywaliła, więc nie rozumiem w czym widzisz problem.
- W tym, że z każdym twoim ruchem, miałem ochotę do Ciebie podejść, ściągnąć Ci spodnie i przerżnąć tak ostro, że błagałabyś mnie o to, abym przestał. - wypowiedział to na jednym oddechu.
- Nic straconego. - powiedziałam, łapiac za jego szlufkę od spodni.
- Nie możemy. - powiedział ledwo słyszalnie.
- Słucham?
- Nie możemy tego już robić.
- Co? Dlaczego?
- Chłopcy wrócili. Nie... Nie możemy dalej tak postępować. Wiem, że to będzie trudne, bo działam na ciebie cholernie mocno, ale musimy dać jakoś radę. To nie może się powtórzyć.
- Chyba sobie żartujesz. - odepchnęłam go wściekła. Opuściłam ten fragment, że na mnie działa. - Piepszyliśmy się, dobrze się bawiliśmy i było wszystko super do czasu, w którym przyjechali chłopcy. Co ja mam o tym myśleć? Posrało cię Malik?! Od kiedy zrobiłeś się taki lojalny. - syknęłam.
- Rachel ja, ja...
- Jaja to Ci zaraz urwę. Okej, masz rację. Nie możemy się dotykać, rozmawiać ze sobą i najlepiej to mnie kurwa pobij, żeby to zapieczętować. Pamiętasz? Jak za starych dobrych czasów. Jestem tylko ciekawa ile wytrzymasz.
Po tych słowach odeszłam, zostawiając go pod ścianą. Usłyszałam po chwili jak uderza w nią ręką i drze mordę. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chyba będę musiała go troszkę potorturować. Nie jestem jego zabawką. Nie jestem niczyją zabawką. Zamknęłam pokój na klucz i wyjęłam z szuflady wódkę. Musiałam się napić, bo czułam, że zaraz mój mózg eksploduje. Odkręciłam ją i przechyliłam. Piłam duszkiem, bo byłam przyzwyczajona do tego typu alkoholu. Pociągnęłam kolejny łyk i zaczęłam tańczyć do muzyki, którą uprzednio włączyłam.
Czasami jest tak, że nawet nie zdajesz sobie sprawy w jak popierdolonym świecie żyjesz. Zatracasz się w nim i nawet nie pamiętasz, że można żyć inaczej. Ja właśnie tak mam. Gdyby ktoś teraz przeniósł mnie do wielkiego domu z ogródkiem, kochającym mężem i gromadką dzieci, chyba nie umiałabym tak żyć. Nie wytrzymałabym tego. Zabrano mi część mnie, moją małą cząsteczkę dobra, która mnie opuściła. Topiłam się w toksycznej otchłani kłamst, zdrad, tajemnic. Niczego nie mogę być pewna. Od jakiegoś czasu moim jedynym zadaniem jest przeżyć. Fałszywe imie, nazwisko, adres. Ludzie przestali pamiętać o tym, że jeszcze kiedyś byłam uznawana jako poszukiwana. Rodzice zginęli, ale... babcia żyła. Wiele razy podjeżdżałam pod jej dom z nadzieją, że odważę się wyściąść z samochodu, pójść do niej i uścisnąć ją z całej siły mówiąc, że już dobrze, że wróciłam i zawsze będę przy niej. Nie mogę, bo mogłabym to uznać, jako świadome podpisanie jej wyroku śmierci. Musiałam porzucić wszystko co miałam, bo takie były konsekwencje życia mojego ojca. Takie stało się moje życie.
Rozmyślałam. Wreszcie stanęłam pod ścianą i osunęłam się po niej. Przyłożyłam palec do skorni.
Opróżniłam butelkę. Alkohol jest rzeczą, która pozwala mi się odstresować. Usłyszałam, jak ktoś szarpie za klamkę. Wiedziałam, że tą osobą był Malik.
- Spierdalaj! - krzyknęłam.
Wzięłam do ręki wazon i uderzyłam nim w drzwi. Szkło roztrzaskało się na miliony kawałków, a ja rzuciłam się na łóżko. Leżałam i płakałam. Może dlatego że byłam pijana, a może dlatego, że po prostu nie miałam już siły. Wstałam, otarłam ręką łzy i usiadłam podpierając się o ramę łóżka. Wyciągnęłam szlugi i zapałiłam jednego.
Byłam pijana. Czułam to. Czułam też, że kolejny raz alkohol zwyciężył nade mną. W głowie wciąż szumiały mi słowa Emily
Twój tatuś robił to najlepiej w całym mieście. Gdybyś tylko słyszała, jak krzyczał moje imię... Najwyraźniej twoja matka nie dawała mu tego, czego od niej oczekiwał.
Wiesz co Rachel? Twój ojciec też był taki ostry, ale w łóżku.
To, że twój tatuś miał strasznie małego. Oh i te udawane orgazmy, które musiałam symulować, aby pozwolił dobrać mi się do akt.
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę. Malik wciąż się dobijał, ale miałam to w dupie. Skoro nie może być tak jak wcześniej, niech spierdala. Nie żebym była zazdrosna. Po prostu nie pozwolę, aby się mną bawił. Nie jestem jedną z tych, które kiedy facet tylko się odezwie, ściągają majtki i wypinają tyłek. Nie. Kiedy wypaliłam papierosa poczułam, że głowa robi mi się ciężka. Rzuciłam butelkę na ziemię wraz z paczką papierosów. Chciałam iść spać. Chciałam albo nie miałam wyjścia. Taki urok alkoholu. Kiedy zasypiałam poczułam, że ktoś przytula się do mnie od tyłu i szepcze Nie dam rady, dobrze o tym wiesz....
_______________________________________________
Cześć i czołem! Ja właśnie zaczęłam ferie. Małopolskie pozdrawia ♥ Tym, którzy dzisiaj byli pierwszy raz w szkole, gratuluję, że wytrzymali! Dacie radę się odzwyczaić od leniuchowania. Mnie to czeka za dwa tygodnie, ale póki co myślę o tym, co chcę zrobić podczas tych ferii. Myślałyśmy z Olą nad tym, aby ustalić jeden termin, w którym będą pojawiały się rozdziały. Wiemy, że takie jest, nie ma, jest, nie ma, jest, nie ma - jest dosyć uciążliwe, bo same czytamy bardzo dużo ff i wiemy jak to jest. Jedna z czytelniczek nam to zasugerowała i myślę, że to nie byłoby złym pomysłem. Napiszcie jak wam podoba się rozdział i co u was. Gdzie zamierzacie spędzić ferie, co będziecie robić. Trzymajcie się!
- Jesteś gotowa? - Louisowi szczerzyła się morda.
- Super okazja, żeby pooglądać okładające się pięściami laski, nie? Błagam Cię, jesteście bardziej napaleni niż kiedykolwiek wcześniej. - splunęłam.
To, że był chłopakiem mojej dobrejkoleżankoprzyjaciółki wcale nie znaczy, że stanę się dla niego bardziej miła. Nie ma takiej możwliwości. Jestem okropna i zdaję sobie z tego sprawę.
- Najpierw trzeba umieć okładać się tymi pięściami, Rachel. - powiedział, kiedy zamierzałam odwrócić się do niego plecami.
- Czy ty siebie słyszysz? - syknęłam, mrużąć oczy.
- Doskonale.
- Grabisz sobie Tomlinson.
Chłopak patrzył na moją twarz jeszcze parę sekund, potem odpuścił. Frajer. Wreszcie do pomieszczenia wparowała ubrana na czarno Emily. Miała czarny golf, czarne leginsy i włosy upięte w wysokiego kucyka. Nie wiem czy myślała, że dzięki temu nie będę mogła za nie ciągnąć, czy po prostu było to skutkiem jej kaprysu.
- A ty się nie przebierasz? W sumie nie warto. Jak splamię ci te twoje szmaty krwią, może wreszcie nauczysz się co to prawdziwy styl. - powiedziała, okrążając mnie.
Chłopcy oparli się o ścianę jeden koło drugiego. Malik stał na środku i przyglądał mi się cały czas, odkąd tutaj wszedł.
- Długo nad tym myślałaś? - zakpiłam z niej. - Dla twojej świadomości, ja nie potrzebuję czarnych ubrań, aby próbować wzbudzić u kogoś grozę.
Czekałam, aż zacznie. Wyznawałam zasadę, że to przeciwnik rozpoczyna "grę". Nie robiłam tego sama, ponieważ... właściwie nie wiem dlaczego. Można powiedzieć, że tak się przyjęło.
- No zaczynaj. Na co czekasz? - przewróciłam oczyma.
- Dlaczego ja? - spytała.
- Bo tak mi się kurwa mać podoba. Chcesz się bić? To mi to pokaż.
Dziewczyna zmrużyła oczy i ruszyła w moim kierunku. Wiedziałam co teraz nastąpi.
a) popchnie mnie,
b) zamachnie ręką i i tak nie trafi,
c) zacznie mnie wyklinać.
Emily podciągnęła rękawy, wyporstowała ręce i ułożyła je prostopadle do mojego ciała. Umiejcowiła je na mojej klatce i z całej siły pchnęła w stronę ściany. Przytrzymała mnie, wzięła nadgarstki i ułożyła je nad moją głową. Opcja - a wygrała. Wiedziałam. Tylko na tyle było ją stać, ale spokojnie. Zabawa się dopiero zaczęła.
- I co teraz suko? - spytała przybliżając się do mojej twarzy.
- Będziesz miała mokro. - powiedziałam uśmiechając się.
Zdezorientowana, spojrzała na mnie głępiej.
- Gdzie?
- Na twarzy. - odpowiedziałam i splunęłam jej w oczy. Uwolniłam nadgarstki i odepchnęłam ją od siebie. Zachwiała się i upadła na tyłek. Gdyby trochę poćwiczyła, upadek byłby mniej bolesny.
- Ty szmato! - krzyknęła wycierając się.
Spojrzałam na twarze chłopców. Wszyscy się uśmiechali. Wszyscy, z wyjątkiem Zayna. W jego oczach widziałam pożądanie i chęć zerżnięcia mnie tu i teraz. Na to będzie musiał sobie poczekać.
- Wiesz co Rachel? Twój ojciec też był taki ostry, ale w łóżku. - powiedziała nagle.
Od razu powróciłam z krainy wyobrażeń erotycznych o Maliku, a muszę powiedzieć, że bywałam tam dość często.
- Co ty pierdolisz? - spytałam, kiedy wstawała.
- To, że twój tatuś miał strasznie małego. Oh i te udawane orgazmy, które musiałam symulować, aby pozwolił dobrać mi się do akt.
- Odszczekaj to. - syknęłam.
Emily tylko się uśmiechnęła. Nie miałam już siły się chamować. Wymierzyłam jej prawego sierpowego tak mocno, że z jej nosa trysnęła krew. Wytarła ją i zaczęła iść w moją stronę. Kolejny raz pchnęła mnie na ścianę i złapała za gardło. Sciskała bardzo mocno, a mi powoli brakowało powietrza. Musiałam coś zrobić, szybko. Wymierzyłam cios kolanem w jej brzuch i uderzyłam ją w twarz jeszcze raz. Byłam obolała po incydencie z Malikiem, ale chuj z tego. Wkurwiła mnie i tylko to się teraz dla mnie liczyło. Chciałam, żeby cierpiała. Kiedy doszła do siebie pociągnęła za moje włosy, a ja czułam, jakby tysiąc igieł wbijało się w moją głowę.
- Puść! - krzyknęłam jak ostatnia cipa.
- Boli, prawda?
Uderzyła moją głową w ścianę i zrobiła w niej stały ślad. Uderzała jeszcze i jeszcze, a ja zauważyłam, że mam mroczki przed oczyma.
- Emily, przestań już. - powiedział Zayn.
Nie zamierzała.
Dziewczyna śmiała się w niebo głosy.
- Twój tatuś robił to najlepiej w całym mieście. Gdybyś tylko słyszała, jak krzyczał moje imię... Najwyraźniej twoja matka nie dawała mu tego, czego od niej oczekiwał.
Tego było za wiele. Użyłam patentu, który przetestowałam wcześniej na Maliku. Odchyliłam mocno głowę i uderzyłam ją w szczękę. Głowa bolała mnie okropnie, ale musiałam dać radę. Usiadłam na niej okrakiem i okładałam ją pięściami.
- Nigdy. Nie. Waż. Się. Mówić. Tak. O. Nim. - mówiłam między oddechami, jakie brałam. Złapałam za jej szyję i przytrzymałam jeszcze mocniej, niż ona moją. Powoli przestawała oddychać.
- Rachel, zabijesz ją. - Niall chciał mnie od niej odciągnąć.
- Rachel do cholery! - wrzasnął Malik, popychając blondyna, złapał moje ręce i przytrzymał je od tyłu. Chłopcy zadoleni z przedstawienia, zajęli się Emily. Kiedy Malik wyciągał mnie z pomieszczenia, zdążyłam tylko zauważyć, jak Louis uderza ją w policzek a Horan wylewa na nią wiadro wody. Miałam szczerą nadzieję, że się kurwa nie obudzi.
- Co w Ciebie wstąpiło? - oparł swoje czoło o moje.
- Jeszcze się pytasz? Słyszałeś co ona o nim mówiła? Miałam tego dalej słuchać i patrzeć, jak sobie ze mną pogrywa? Sam tego chciałeś. Sam pragnąłeś, żebym jej przywaliła, więc nie rozumiem w czym widzisz problem.
- W tym, że z każdym twoim ruchem, miałem ochotę do Ciebie podejść, ściągnąć Ci spodnie i przerżnąć tak ostro, że błagałabyś mnie o to, abym przestał. - wypowiedział to na jednym oddechu.
- Nic straconego. - powiedziałam, łapiac za jego szlufkę od spodni.
- Nie możemy. - powiedział ledwo słyszalnie.
- Słucham?
- Nie możemy tego już robić.
- Co? Dlaczego?
- Chłopcy wrócili. Nie... Nie możemy dalej tak postępować. Wiem, że to będzie trudne, bo działam na ciebie cholernie mocno, ale musimy dać jakoś radę. To nie może się powtórzyć.
- Chyba sobie żartujesz. - odepchnęłam go wściekła. Opuściłam ten fragment, że na mnie działa. - Piepszyliśmy się, dobrze się bawiliśmy i było wszystko super do czasu, w którym przyjechali chłopcy. Co ja mam o tym myśleć? Posrało cię Malik?! Od kiedy zrobiłeś się taki lojalny. - syknęłam.
- Rachel ja, ja...
- Jaja to Ci zaraz urwę. Okej, masz rację. Nie możemy się dotykać, rozmawiać ze sobą i najlepiej to mnie kurwa pobij, żeby to zapieczętować. Pamiętasz? Jak za starych dobrych czasów. Jestem tylko ciekawa ile wytrzymasz.
Po tych słowach odeszłam, zostawiając go pod ścianą. Usłyszałam po chwili jak uderza w nią ręką i drze mordę. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chyba będę musiała go troszkę potorturować. Nie jestem jego zabawką. Nie jestem niczyją zabawką. Zamknęłam pokój na klucz i wyjęłam z szuflady wódkę. Musiałam się napić, bo czułam, że zaraz mój mózg eksploduje. Odkręciłam ją i przechyliłam. Piłam duszkiem, bo byłam przyzwyczajona do tego typu alkoholu. Pociągnęłam kolejny łyk i zaczęłam tańczyć do muzyki, którą uprzednio włączyłam.
Czasami jest tak, że nawet nie zdajesz sobie sprawy w jak popierdolonym świecie żyjesz. Zatracasz się w nim i nawet nie pamiętasz, że można żyć inaczej. Ja właśnie tak mam. Gdyby ktoś teraz przeniósł mnie do wielkiego domu z ogródkiem, kochającym mężem i gromadką dzieci, chyba nie umiałabym tak żyć. Nie wytrzymałabym tego. Zabrano mi część mnie, moją małą cząsteczkę dobra, która mnie opuściła. Topiłam się w toksycznej otchłani kłamst, zdrad, tajemnic. Niczego nie mogę być pewna. Od jakiegoś czasu moim jedynym zadaniem jest przeżyć. Fałszywe imie, nazwisko, adres. Ludzie przestali pamiętać o tym, że jeszcze kiedyś byłam uznawana jako poszukiwana. Rodzice zginęli, ale... babcia żyła. Wiele razy podjeżdżałam pod jej dom z nadzieją, że odważę się wyściąść z samochodu, pójść do niej i uścisnąć ją z całej siły mówiąc, że już dobrze, że wróciłam i zawsze będę przy niej. Nie mogę, bo mogłabym to uznać, jako świadome podpisanie jej wyroku śmierci. Musiałam porzucić wszystko co miałam, bo takie były konsekwencje życia mojego ojca. Takie stało się moje życie.
Rozmyślałam. Wreszcie stanęłam pod ścianą i osunęłam się po niej. Przyłożyłam palec do skorni.
Opróżniłam butelkę. Alkohol jest rzeczą, która pozwala mi się odstresować. Usłyszałam, jak ktoś szarpie za klamkę. Wiedziałam, że tą osobą był Malik.
- Spierdalaj! - krzyknęłam.
Wzięłam do ręki wazon i uderzyłam nim w drzwi. Szkło roztrzaskało się na miliony kawałków, a ja rzuciłam się na łóżko. Leżałam i płakałam. Może dlatego że byłam pijana, a może dlatego, że po prostu nie miałam już siły. Wstałam, otarłam ręką łzy i usiadłam podpierając się o ramę łóżka. Wyciągnęłam szlugi i zapałiłam jednego.
Byłam pijana. Czułam to. Czułam też, że kolejny raz alkohol zwyciężył nade mną. W głowie wciąż szumiały mi słowa Emily
Twój tatuś robił to najlepiej w całym mieście. Gdybyś tylko słyszała, jak krzyczał moje imię... Najwyraźniej twoja matka nie dawała mu tego, czego od niej oczekiwał.
Wiesz co Rachel? Twój ojciec też był taki ostry, ale w łóżku.
To, że twój tatuś miał strasznie małego. Oh i te udawane orgazmy, które musiałam symulować, aby pozwolił dobrać mi się do akt.
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę. Malik wciąż się dobijał, ale miałam to w dupie. Skoro nie może być tak jak wcześniej, niech spierdala. Nie żebym była zazdrosna. Po prostu nie pozwolę, aby się mną bawił. Nie jestem jedną z tych, które kiedy facet tylko się odezwie, ściągają majtki i wypinają tyłek. Nie. Kiedy wypaliłam papierosa poczułam, że głowa robi mi się ciężka. Rzuciłam butelkę na ziemię wraz z paczką papierosów. Chciałam iść spać. Chciałam albo nie miałam wyjścia. Taki urok alkoholu. Kiedy zasypiałam poczułam, że ktoś przytula się do mnie od tyłu i szepcze Nie dam rady, dobrze o tym wiesz....
_______________________________________________
Cześć i czołem! Ja właśnie zaczęłam ferie. Małopolskie pozdrawia ♥ Tym, którzy dzisiaj byli pierwszy raz w szkole, gratuluję, że wytrzymali! Dacie radę się odzwyczaić od leniuchowania. Mnie to czeka za dwa tygodnie, ale póki co myślę o tym, co chcę zrobić podczas tych ferii. Myślałyśmy z Olą nad tym, aby ustalić jeden termin, w którym będą pojawiały się rozdziały. Wiemy, że takie jest, nie ma, jest, nie ma, jest, nie ma - jest dosyć uciążliwe, bo same czytamy bardzo dużo ff i wiemy jak to jest. Jedna z czytelniczek nam to zasugerowała i myślę, że to nie byłoby złym pomysłem. Napiszcie jak wam podoba się rozdział i co u was. Gdzie zamierzacie spędzić ferie, co będziecie robić. Trzymajcie się!
Natalia xoxo
środa, 11 lutego 2015
30| Nic łatwiejszego.
Leżeliśmy zaplątani w własne ciała i było mi tak.. tak dobrze, że nie przeszkadzał mi nawet chłód wanny, w pewnym sensie złagodzał obolałe ciało i rany. Zayn gładził delikatnie moje biodro i co chwila mruczał. Miałam zatopione palce w jego czarnych włosach. Nie wiem ile czasu spędziliśmy na tak zwykłej czynności, ale w pewnym momencie zostałam zaalarmowana dziwnymi dźwiękami.
- Zayn?
- Tak kochanie. - zignorowałam zdrobnienie i zaczęłam gwałtownie podnosić się, chłopak zmarszczył czoło. - Co jest?
- Nie słyszysz? - widziałam, że wśród mojego ciężkiego oddechu próbuje doszukać się jakiś innych odgłosów.
- Cholera - słyszę i wiem, że mamy kłopoty.
Reszta gangu wróciła.
To co dzieje się póżniej jest tak szybkie, że nie wiem jak zdołałam się opanować. Wyplątuję się z uścisku czując nieprzyjemne zimno, ale ignoruje je i w pośpiechu zbieram ubrania.
- Zamknę się w piwnicy, a teraz zmoczę cię trochę. Brałeś prysznic i nie słyszałeś jak wrócili, wyprowadziłam cię z równowagi więc mnie troche sprałeś i zamknąłeś. Jasne?- skinął głową zaskoczony, tak gwałtowną i opanowaną sytuacją. Nie zdążył mnie dotknąć ponownie, gdy ja słuchawką prysznica moczyłam mu włosy. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze, więc pozbierałam rzeczy. Podeszłam do Zayna i pogladziłam po policzku.
- Zamknę się od środka.- pocałowałam go szybko, ale mocno i wypiegłam drugimi drzwiami z łazienki. Miałam szczęście, że właśnie do tej udał się Malik, bo w przeciwnym razie nie minęłabym się z chłopakami, a tak to szybko wróciłam do pokoju po klucz i niezauważona dostałam się jeszcze bardziej pod ziemię. Wiedziałam,że teraz byli w salonie, przez kratkę wentylacyjną słychać było ich rozmowę. Mam podejrzenia co do tego, czy Zayn nie jest robotem, wszystko co robi, wykonuje idealnie, a swoją małą scenę odegrał lepiej niż dobrze. Kiedy skończył mówić, ktoś zaczął się śmiać, wyłapałam też jeden kobiecy głos. Modliłam się, by to nie była Emily.
- Oh mam nadzieję, że porządnie skopałeś jej tyłek, suka niech wie, gdzie jej miejsce. - jad w jej głosie przebijał się przez rury trafiając do mnie ze zdwojoną siłą i sprawiając, że miałam ochotę otworzyć drzwi i nieźle jej wpierdolić. Zamiast tego jednak, oparłam się o ścianę, z powrotem założyłam swoje rzeczy i czekałam.
Chwilę później do pomieszczenia wszedł Niall, nie powiem byłam lekko rozczarowana, ale nie dopuściłam tego uczucia bardzej do swojego serca, szybko podniosłam się i wpadłam w ciało blondyna, ten zaśmiał się jedynie i mocno mnie objął. Potem odchylił się na długość ramion i otaksował spojrzeniem moją twarz.
- Malik wygląda gorzej. - mój śmiech wypełnił pomieszczenie, ponownie go przytuliłam. - Chodź, wypuszczę cię, ale masz nie robić nic głupiego, przekonałem Zayna, że jak tylko będziesz go wkurwiać, będzie mógł cie z powrotem zamknąć. - pokręciłam głową, cwany jest.
-Wyjeżdżamy? - zadałam pytanie, które nurtowało mnie od momentu rozmowy z Zaynem.
- Jeszcze nie dzisiaj, chodź, będzie imprezka. - uśmiechnął się szeroko i zaczął energicznie poruszać głową, a ja nie mogłam nic na to poradzić i mimowolnie roześmiałam się.
Weszłam do pokoju i zostałam przparta do ściany, oddałam pocałunek, dezaprobata malowała się w czekoladowych oczach. Miałam wrażenie, że to zbliżenie było w pewnym sensie czymś przez co Malik chciał wyrazić wdzięczność, podziw, nie wiem co to było, ale bardzo mi się podobało. Oplotłam jego biodra nogami i wplotłam palce w jego włosy. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza, Zayn oparł swoje czoło o moje i trącił nosem o mój.
- Jesteś genialna.
- A ty jesteś dobrym aktorem, wszystko słyszałam. - prychnął rozmawiony i zachichotał cicho. Co do cholery? To wszystko robi się niepokojące. Musiałam zrobić dziwny wyraz twarzy, bo uśmiech zniknął z buzi Malika.
- Co?
- Nic, to umm trochę dzwine. - powiedziałam niepewnie. Chłopak przeniosł się na fotel, oparł łokcie o nogi i już wiedziałam, że myśli podobnie.
- Czy to źle? - spytał, chodź nie spodziewałam się tego typu pytania.
- Nie.. chyba nie. - podeszłam, usiadłam mu na kolanachm, położyłam obie dłonie na szorstkich policzkach i przywarłam do niego, leniwie, powoli, inaczej.
Potem wstałam, przebrałam się w leginsy i dużą koszulkę. Była podobna do tych Malika, albo była jedną z nich, w każdym razie nie kupiłam jej i nie miałam pojęcia, skąd wzięła sie w mojej torbie.
Wyszłam z łazienki, ale jak się okazało, w pokoju byłam sama, postanowałam dołączyć do reszty. Ku wielkiemu zaskoczeniu, w salonie oprócz moich porywaczy i Em, wciśnięta w bok Lou była Eleonor. Gdy mnie tylko zobaczyła, wyswobodziła się z uścisku i mocno mnie przytuliła, na mojej twarzy zagościł uśmiech, a powiększył się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam jak Emily wywraca oczami.
- Bo mnie udusisz. - szepnęłam jej do ucha.
- Wierz mi mam ochote udusić kogoś w tym pokoju. - głową wskazała na rudowłosą. El wogóle nie kryła się z niechęcią do niej, za każdym razem gdy na siebie spojrzały posyłały gromy w swoją stronę, dodatkowo brunetka miała cięty język. Mówiąc, że wcześniej dogadywałyśmy się wcześnie zaprzeczałam relacji jaka nas łączyła, bo z każdym dniem była coraz silniejsza. Bardzo polubiłam tą drobną dziewczynę,a fakt, że mam dodatkową osobę po swojej stronie bardzo pomagał.
Usiadłam obok Nialla i standardowo poczęstowałam się jego piwem, nie minęła minuta, a ja już byłam wściekła.
- Rany boskie! Co ty masz na sobie! W sklepie przedawali worki na śmieci?- zignorowałam jej przesłodzony ton.
- Nie odpowiesz mi? Boisz się, że Malik znowu cie skopie?- tym razem zacisnęłam dłonie w pięści, ale dalej siedziałam cicho. W pokoju powietrze wyraźnie zgęstwiało, każdy siedział cicho i obserował sytuacje.
- A może boisz się, że bez elemetu zaskoczenia nie uda ci się mnie pokonać? - moja twarz szczerwieniała.
- Em odpuść sobie, nie widzisz, że Rachel nie ma humoru?- mówiłam już jak bardzo brakowało mi Liama? Nie? Oh no to dobrze, kurewsko mi go NIE BRAKOWAŁO.
Ostrożnie wstałam, a wzrok skupiony był na mnie.
- Chcesz się zemścić? Proszę bardzo będziesz miała okazję. Zapraszam! - rozłożyłam ręce, chwyciłam pustą puszkę i uderzając w czoło dziewczyny zgniotłam ją, pociągnęłam ją za włosy i zaczęłam prowadzić w kierunku siłowni. Zamierzałam ją pokonać, w walce, z zasadami, wyruwnanej i sprawiedliwej. Chciała pokazu siły, to będzie go mieć. Zostałam odprowadzona głośnym ''Rachel do cholery'' Malika, śmiechem Nialla, El i Lou i kpiarskim spojrzeniem Liama. Ten ostatni zdawał się być obojętny na zaistniałą sytuację, bardziej obawiałam się Zayna.
Usłyszałam szybkie kroki za sobą i szarpnięcie w tył, przez co zachwiałam się. Wypuściłam mocno ściskane rude kudły, Emily upadła, a ja odwróciłam się.
Przywitało mnie rozbawione spojrzenie mulata.
- Emily, myślę, że Rachel da ci czas na przygotowanie się. - wycedził przez zęby. Dziewczyna pośpiesznie wstała i zniknęła za zakrętem.
- Co?
- Nic kochanie, daj mi świetne przedstawienie. - uśmiechnął się zadziornie, mocno mnie pocałował.
- Panowie i pani! Zapraszam na walkę pomiedzy Rachel Todd i Emily Benson!- uśmiech nie opuszczał jego twarzy, chciałam odejść, kiedy klepnął mnie w tyłek.
- Masz to wygrać. Dla mnie.
Prychnęłam, nic łatwiejszego Panie Malik.
- Zayn?
- Tak kochanie. - zignorowałam zdrobnienie i zaczęłam gwałtownie podnosić się, chłopak zmarszczył czoło. - Co jest?
- Nie słyszysz? - widziałam, że wśród mojego ciężkiego oddechu próbuje doszukać się jakiś innych odgłosów.
- Cholera - słyszę i wiem, że mamy kłopoty.
Reszta gangu wróciła.
To co dzieje się póżniej jest tak szybkie, że nie wiem jak zdołałam się opanować. Wyplątuję się z uścisku czując nieprzyjemne zimno, ale ignoruje je i w pośpiechu zbieram ubrania.
- Zamknę się w piwnicy, a teraz zmoczę cię trochę. Brałeś prysznic i nie słyszałeś jak wrócili, wyprowadziłam cię z równowagi więc mnie troche sprałeś i zamknąłeś. Jasne?- skinął głową zaskoczony, tak gwałtowną i opanowaną sytuacją. Nie zdążył mnie dotknąć ponownie, gdy ja słuchawką prysznica moczyłam mu włosy. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze, więc pozbierałam rzeczy. Podeszłam do Zayna i pogladziłam po policzku.
- Zamknę się od środka.- pocałowałam go szybko, ale mocno i wypiegłam drugimi drzwiami z łazienki. Miałam szczęście, że właśnie do tej udał się Malik, bo w przeciwnym razie nie minęłabym się z chłopakami, a tak to szybko wróciłam do pokoju po klucz i niezauważona dostałam się jeszcze bardziej pod ziemię. Wiedziałam,że teraz byli w salonie, przez kratkę wentylacyjną słychać było ich rozmowę. Mam podejrzenia co do tego, czy Zayn nie jest robotem, wszystko co robi, wykonuje idealnie, a swoją małą scenę odegrał lepiej niż dobrze. Kiedy skończył mówić, ktoś zaczął się śmiać, wyłapałam też jeden kobiecy głos. Modliłam się, by to nie była Emily.
- Oh mam nadzieję, że porządnie skopałeś jej tyłek, suka niech wie, gdzie jej miejsce. - jad w jej głosie przebijał się przez rury trafiając do mnie ze zdwojoną siłą i sprawiając, że miałam ochotę otworzyć drzwi i nieźle jej wpierdolić. Zamiast tego jednak, oparłam się o ścianę, z powrotem założyłam swoje rzeczy i czekałam.
Chwilę później do pomieszczenia wszedł Niall, nie powiem byłam lekko rozczarowana, ale nie dopuściłam tego uczucia bardzej do swojego serca, szybko podniosłam się i wpadłam w ciało blondyna, ten zaśmiał się jedynie i mocno mnie objął. Potem odchylił się na długość ramion i otaksował spojrzeniem moją twarz.
- Malik wygląda gorzej. - mój śmiech wypełnił pomieszczenie, ponownie go przytuliłam. - Chodź, wypuszczę cię, ale masz nie robić nic głupiego, przekonałem Zayna, że jak tylko będziesz go wkurwiać, będzie mógł cie z powrotem zamknąć. - pokręciłam głową, cwany jest.
-Wyjeżdżamy? - zadałam pytanie, które nurtowało mnie od momentu rozmowy z Zaynem.
- Jeszcze nie dzisiaj, chodź, będzie imprezka. - uśmiechnął się szeroko i zaczął energicznie poruszać głową, a ja nie mogłam nic na to poradzić i mimowolnie roześmiałam się.
- A ty jesteś dobrym aktorem, wszystko słyszałam. - prychnął rozmawiony i zachichotał cicho. Co do cholery? To wszystko robi się niepokojące. Musiałam zrobić dziwny wyraz twarzy, bo uśmiech zniknął z buzi Malika.
- Co?
- Nic, to umm trochę dzwine. - powiedziałam niepewnie. Chłopak przeniosł się na fotel, oparł łokcie o nogi i już wiedziałam, że myśli podobnie.
- Czy to źle? - spytał, chodź nie spodziewałam się tego typu pytania.
- Nie.. chyba nie. - podeszłam, usiadłam mu na kolanachm, położyłam obie dłonie na szorstkich policzkach i przywarłam do niego, leniwie, powoli, inaczej.
Wyszłam z łazienki, ale jak się okazało, w pokoju byłam sama, postanowałam dołączyć do reszty. Ku wielkiemu zaskoczeniu, w salonie oprócz moich porywaczy i Em, wciśnięta w bok Lou była Eleonor. Gdy mnie tylko zobaczyła, wyswobodziła się z uścisku i mocno mnie przytuliła, na mojej twarzy zagościł uśmiech, a powiększył się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam jak Emily wywraca oczami.
- Bo mnie udusisz. - szepnęłam jej do ucha.
- Wierz mi mam ochote udusić kogoś w tym pokoju. - głową wskazała na rudowłosą. El wogóle nie kryła się z niechęcią do niej, za każdym razem gdy na siebie spojrzały posyłały gromy w swoją stronę, dodatkowo brunetka miała cięty język. Mówiąc, że wcześniej dogadywałyśmy się wcześnie zaprzeczałam relacji jaka nas łączyła, bo z każdym dniem była coraz silniejsza. Bardzo polubiłam tą drobną dziewczynę,a fakt, że mam dodatkową osobę po swojej stronie bardzo pomagał.
Usiadłam obok Nialla i standardowo poczęstowałam się jego piwem, nie minęła minuta, a ja już byłam wściekła.
- Rany boskie! Co ty masz na sobie! W sklepie przedawali worki na śmieci?- zignorowałam jej przesłodzony ton.
- Nie odpowiesz mi? Boisz się, że Malik znowu cie skopie?- tym razem zacisnęłam dłonie w pięści, ale dalej siedziałam cicho. W pokoju powietrze wyraźnie zgęstwiało, każdy siedział cicho i obserował sytuacje.
- A może boisz się, że bez elemetu zaskoczenia nie uda ci się mnie pokonać? - moja twarz szczerwieniała.
- Em odpuść sobie, nie widzisz, że Rachel nie ma humoru?- mówiłam już jak bardzo brakowało mi Liama? Nie? Oh no to dobrze, kurewsko mi go NIE BRAKOWAŁO.
Ostrożnie wstałam, a wzrok skupiony był na mnie.
- Chcesz się zemścić? Proszę bardzo będziesz miała okazję. Zapraszam! - rozłożyłam ręce, chwyciłam pustą puszkę i uderzając w czoło dziewczyny zgniotłam ją, pociągnęłam ją za włosy i zaczęłam prowadzić w kierunku siłowni. Zamierzałam ją pokonać, w walce, z zasadami, wyruwnanej i sprawiedliwej. Chciała pokazu siły, to będzie go mieć. Zostałam odprowadzona głośnym ''Rachel do cholery'' Malika, śmiechem Nialla, El i Lou i kpiarskim spojrzeniem Liama. Ten ostatni zdawał się być obojętny na zaistniałą sytuację, bardziej obawiałam się Zayna.
Usłyszałam szybkie kroki za sobą i szarpnięcie w tył, przez co zachwiałam się. Wypuściłam mocno ściskane rude kudły, Emily upadła, a ja odwróciłam się.
Przywitało mnie rozbawione spojrzenie mulata.
- Emily, myślę, że Rachel da ci czas na przygotowanie się. - wycedził przez zęby. Dziewczyna pośpiesznie wstała i zniknęła za zakrętem.
- Co?
- Nic kochanie, daj mi świetne przedstawienie. - uśmiechnął się zadziornie, mocno mnie pocałował.
- Panowie i pani! Zapraszam na walkę pomiedzy Rachel Todd i Emily Benson!- uśmiech nie opuszczał jego twarzy, chciałam odejść, kiedy klepnął mnie w tyłek.
- Masz to wygrać. Dla mnie.
Prychnęłam, nic łatwiejszego Panie Malik.
________________________________________________________________________________
Cześć, kolejny rozdział za nami. Powiem wam szczerze, że jestem wkurzona, bo myślałam, że poprzedni rozdział bardziej się spodoba.
Poważnie zastanawiamy się nad zawieszeniem bloga i nie mówimy tego, że was straszyć, czy coś w tym stylu. Po prostu nie rozmuiemy dlaczgo jest tutaj was tak mało, bo jeszcze przed nowym rokiem obecność wasza była bardziej niż zadawalająca.
Nie chcemy wprowadzać zasady typu 15 komentarzy=next, więc dajcie o sobie znać.
Tym które niezmiennie są, dziękujemy! <3
Piszcie co sądzicie XD
Olek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)