wtorek, 30 grudnia 2014

27|Znowu górą.


Mieszałam zawartość garnka, kiedy poczułam, że naprawdę robię się głodna. Miałam jeszcze 1,5 godziny, więc to trochę dużo. Kiedy sos był gotowy a makaron wystarczająco miękki, przełożyłam wszystko na talerz. Zastanawiałam się, czy powinnam zawołać Malika. Gryzłam się sama ze sobą, ale jednak ta mała, minimalna cząsteczka dobra w moim sercu wygrała. Wyłączyłam kuchenkę i poszłam w stronę jego gabinetu. Nie pukałam, ale wparowałam do środka jak do siebie. Malik stał tyłem opierając ręce na dość dużym, szklanym parapecie. Patrzył w okno i wyraźnie o czymś myślał.
- Te, poeta! Nałożyć ci? - spytałam, opierając się o framugę drzwi.
Odwrócił się natychmiast. Spojrzał na mnie, zbyt długo utrzymując na mojej twarzy wzrok.- No możesz. Emily też.Już chciałam coś powiedzieć i zaprotestować, ale jego wzrok mówił wszystko. To nie był czas, na wszczynanie kłótni. Postanowiłam ten jeden raz ustąpić. Zamknęłam drzwi... Może za mocno, ale to nie był mój problem. Nałożyłam Malikowi i rudej. Oczywistym było to, że będę tej suce musiała zanieść jedzenie.W mojej głowie działo się teraz dużo. Wzięłam talerz i udałam się do pierwszego lepszego pokoju z nadzieją, że tam ją zastanę. Tak jak podpowiadała mi intuicja, tak się nie myliłam. Siedziała na łóżku podparta poduszką i przeglądała swój telefon.- Sory, ale karma się skończyła. - powiedziałam, kładąc talerz na szafce nocnej.- Prawie mnie zabiłaś. - powiedziała zimnym głosem.- Właśnie, prawie. - skrzyżowałam ręce.- Zayn nigdy ci tego nie wybaczy. - pewna siebie, zabrała się na jedzenie.Spojrzałam na nią, a one momentalnie wypluła zawartość tego, co przed sekunda miała w ustach.- Czego tam dosypałaś? - prawie krzyknęła.- Uwierz, że jeśli chciałabym cię wykończyć do końca, nie odmówiłam sobie przyjemności patrzenia na twoje cierpienie, więc zamknij ryj i jedz.Patrzyła na mnie jeszcze chwilę, zapewne analizując moje słowa.Wyszłam z pokoju, nie mogąc już dłużej wytrzymać. Udałam się z powrotem do kuchni, gdzie Zayn już siedział i jadł swoją porcję.- Mam nadzieję, że kiedy tam pójdę, zastanę ją nadal żywą. - powiedział nawijając makaron na widelec.- Ta. - burknęłam.Przez resztę czasu nie odzywaliśmy się do siebie, różnie to mogło wyjść, więc nie chciałam dolewać oliwy do ognia. Zastanawiałam się nad słowami Em. Kim była dla Malika, że nie wybaczyłby mi on jej śmierci?
W pewnym momencie, telefon Zayna krótko, ale wyraźnie zasygnalizował mu, że dostał sms. Byłam ciekawa czy Niall spełni moją prośbę i czy to czasem nie jest coś związanego z tą sprawą. Mulat wyszedł z pokoju, po tym jak przeczytał na wyświetlaczu treść wiadomości, nie byłabym sobą, gdybym nie poszła za nim, albo po prostu nie podsłuchała o czym mówi.
Przybliżyłam się do drzwi, Zayn tak jak przedtem w gabinecie stał przy parapecie i przykładał urządzenie do ucha. Marszczył brwi, gdy ktoś do kogo dzwonił długo nie odbierał.- Niall? O co chodzi? Macie jakieś kłopoty?- bez przywitania, zadał kilka rzeczowych pytań. Czyli jednak! Ha! Uśmiechnęłam się pod nosem, blondasem jest najlepszym przyjacielem, a ja niewątpliwie jego dłużniczką. To śmieszne, ale w ciągu tych tygodni wytworzyłam z członkami gangu różne więzi. W przypadku Horana to była przyjaźń, z Liamem łączyło mnie silne uczucie nienawiści, Louis był kimś pomiędzy, a Zayn? Zayn był tym typem, który nie wpasowuje się w żaden schemat, za to jest kimś innym, ważnym? Zostałam z nim przepleciona silną więzią, balastującą na każdym stopniu. Enigma, można by powiedzieć, coś czego nie znam, ale rozumiem i doceniam. Paranoja.- Dobra zaraz każe się jej spakować. Jest.. jest w nienajlepszej formie. Tak.. Rachel. – w tym momencie zacisnął usta i wyraźnie zniżył głos. – Kiedy wracacie? – nadstawiłam uszu, ta informacja z pewnością mi się przyda, nie wiem ile mam jeszcze czasu, a jest tyle rzeczy, które dzięki tej twierdzy mogę poznać, informacji, których mogę się dowiedzieć.- Ok, więc do zobaczenia w czwartek. – Czwartek? Cholera! To przecież za dwa dni!
Usiadłam z powrotem na krześle i udawałam, że kończę swoją porcję, na którą w tej chwili nie miałam już ochoty. Była zimna i rozgrzebana. Malik wrócił na swoje miejsce, uśmiechnął się przebiegle.- Podsłuchiwałaś. – stwierdził. Pokręciłam głową, rozbawiona. – Tak jak wtedy. – mój umysł zalała fala wspomnień, kiedy Malik po raz pierwszy przyłapał mnie na podglądaniu. Było to w dzień, mojego ‘’przesłuchania’’. Podszedł do mnie i pocałował. Obraz w mojej głowie był tak żywy, że niemal, czułam smak jego ust na moich. Chciałam sięgnąć do nich rękę, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie moja wyobraźnia, a Malik, który lekko scałowuje moją twarz. Pociągnął mnie do pozycji pionowej, a potem naprowadził na drzwi. Znaleźliśmy się w spiżarni. Ja na ścianie przyciśnięta przez jego ciało, on błądzący po mnie dłońmi.- Jak to jest, że mam ochotę cię zabić w każdej minucie tak samo, jak pragnę cię nieustannie całować?- wyszeptał. Te ostatnie dni uzmysłowiły mi, że tak naprawdę my walczymy ze sobą. Udawaliśmy najpierw, że żyjemy w pieprzonej bańce, gdy pozwoliliśmy sobie na chwilę odskoczni i udawaliśmy, gdy mówiliśmy, że nie powinniśmy. Popierdolone.Oddawałam pocałunki z czystą desperacją, dopóki Zayn nie przestał.- Powiesz coś?- mruknął.- Ja.. nie wiem. To wszystko. – machnęłam w powietrzu rękami. – Mam tego dość. Ta sytuacja.. – nie mogłam dojść do słowa, zaczynałam mówić i natychmiast zamykałam usta. Byłam w kropce. Odetchnęłam głęboko.- Nic nie jest takie jak powinno. Zdaję sobie sprawę, że nawet jakbym chciała sytuacja zmusza do czegoś innego, nic nie jest tak jak powinno.- To mi nic nie mówi. – szepnął zamyślony.- Zagadka! Zapomniałeś? – uśmiechnęłam się lekko, naprawdę ta sytuacja mnie dobijała. Sprawiała, że czułam ból, pod czaszką, w klatce piersiowej.- Rachel?- Hmm? – dalej stałam oparta o ścianę, milimetry od niego, mogłam patrzeć w jego oczy i wdychać cudowny zapach.- Gdyby..- Tak. – wiedziałam co ma na myśli, jednak bałam się tego, że wypowie to na głos. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało.- Mam nadzieję, że się uda. – mruknęłam pod nosem, tak by nie usłyszał, ale usłyszał, cicho szepcząc mi do ucha, że on też.
- Zayn? – kobiecy głos rozległ się za ścianą. Oderwałam się od Malika. Ułożył palec na swoich ustach, dając mi znak, żebym była cicho. Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się zadziornie. Nabrałam powietrza w płucach, ale widząc rozbawiony wzrok Malika po prostu po raz ostatni pocałowałam go krótko.
- Tu jestem. – wyszedł z pomieszczenia z sokiem w ręce. – Co chciałaś?- Gdzie jest ta suka?- Możesz przestań?- warknął. Co jest? Byłam zdezorientowana.- Ona mnie prawie zabiła! Co by powiedział na to Harry?- zakpiła, widocznie było słychać to w jej głosie. Harry?- Jego w to nie mieszaj, to będzie sprawa Hazzy dopiero wtedy, kiedy mu ją dostarczę. – uciął temat. Oboje wyszli z kuchni, przez co ja mogłam opuścić mój schowek. Przemknęłam obok salonu i pognałam do sypialni. Tam przebrałam się w czarne rajstopy, krótkie spodenki z wysokim stanem, białą bluzkę i skórzaną kamizelkę. Na dworze było dosyć ciepło. W dodatku ten strój ukazywał moje dwa już teraz skończone rękawy co mi odpowiadało. Lubiłam patrzeć na ludzi, którzy marszczyli twarz na mój widok i oceniali mnie po wyglądzie, tak naprawdę mnie nie znając. Fakt mieli prawo, bo nie byłam święta, mogli mnie podejrzewać o najgorsze, ale mogli to tylko dlatego, że taka właśnie byłam. Idealny przykład zdemoralizowanego człowieka, który pogubił się, a jedyna ścieżka( ta na skróty) przeplata się ze złem w najgorszej postaci. Nie miałam na sobie ani grama makijażu więc zaraz po tym wyszłam z pokoju i rozwaliłam się na kanapie. W pomieszczeniu nie było Em, tylko (kolejny raz) zamyślony Malik.- Spakowała się i pojechała do chłopaków. – odwrócił się w moją stronę, a jego oczy znacznie się rozszerzyły, mimo to, nie dał po sobie poznać jak bardzo podniecony jest. – Wiem, że to twoja sprawka.- Skoro mamy to już wyjaśnione. – wzruszyłam ramionami, a w duchu skakałam ze szczęścia! Byłam też nieco rozgoryczona faktem, że nie wpadłam na to rozwiązanie wcześniej, ale wtedy nie uderzyłabym jej i nie widziałabym jej krwi, która zalała panele.
- Dokończyłaś go? – usiadł koło mnie, wodząc palcem po najnowszych wzorach. – Piękne.- Dzięki, Joe odwalił kawał dobrej roboty, poza tym spotkałam się z Mel i Cat.- Jest urocza. – mruknął, jakby zawstydzony, że musiał wypowiedzieć te słowa.- Kto Melisa? Nie wiem czy wiesz, ale ona ma męża. – odparłam poważnie.- Głupia jesteś. – walnął mnie w ramię. Zaśmiałam się i jednym ruchem sprawiłam, że położył się, a ja usiadłam na niego okrakiem. Posyłałam mu rozbrajające spojrzenia, dopóki ktoś za nami nie chrząknął.
- Ale iskrzy! – krzyknęła El i jak gdyby nigdy nic usiadła na fotelu naprzeciwko nas.- Cokolwiek. – zeszłam z mulata. – Idziemy? – zadałam pytanie, w tym samym momencie co Zayn wykrzyknął: ‘’ Jak do cholery się tutaj dostałaś?’’ Potem pokręcił głową, bo sam zdał sobie z tego sprawę. Brunetka wstała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia.- O kurde, wyglądasz gorąco, nie dziwie się, że Zayn tam fiksuje teraz.- Skończ. – machnęłam w powietrzu ręką, ciekawa jednak co Eleonor ma na myśli mówiąc ‘’fiksuje’’. Oglądnęłam się za siebie, mulat kręcił się nie spokojnie, sięgnął po pilota i włączył mecz. W ostatniej chwili zauważyłam, jakie drużyny grają i wyraziłam głośno swoją opinię. Oczywiście, była różna od tej Malika (nowość!)
Wsiadłam do bmw brunetki i w momencie, kiedy z głośników popłynął dobry, stary rock, a sama El zaczęła mówić przestałam myśleć o wszystkim. Czułam się jak z dobrą przyjaciółką, a to było coś za czym cholernie tęskniłam, odkąd straciłam Toma i moją małą, aczkolwiek wierną paczkę znajomych.Słowotoku El nie było jak przerwać, więc gdy zadawała jakieś pytania po prostu na nie odpowiadałam. Byłam miła i wcale nie przeszkadzało mi to trajkotanie. Coś było w tej dziewczynie, co różniło ją od pozostałych.- El! – krzyknęłam, bo ona mówiła dalej, a ja przez to, że długo o tym wszystkim myślałam, na chwilę się wyłączyłam.- Przepraszam, ale nie wiem o czym mówisz, po prostu przestałam kontaktować. – uśmiechnęła się i spojrzała na mnie z ciepłem w oczach.- Pytałam, gdzie jest Emily, nie widziałam jej w salonie, ani na kamerach w holu.- Oh, ja.. pozbyłam się jej, zadzwoniłam do Nialla, z prośbą, żeby ją zabrał.- Świetnie! Nienawidzę tej suki.- To jest nas dwie! – uśmiechnęłam się.Dalsza droga zleciała nam bardzo szybko, potem chodziłyśmy po sklepach czego za bardzo nie lubiłam, ale i to było przyjemne i odprężające zajęcie. Potem pogadałyśmy szczerze w kawiarni, a ja nie bałam się jej powiedzieć o wszystkim co mnie spotkało. Dosłownie otworzyłam się przed nią, potrzebowałam takiej osoby. Były chwile, gdzie El kręciła głową i była naprawdę przejęta, ona również opowiedziała mi o sobie, wiem jak zaczęła spotykać się z Lou i gdy o tym mówiła, dostrzegłam wiele cóż.. trudno się przyznać, ale podobieństw między mną, a Malikiem.- Wy jesteście tacy sami. – rozsiadła się na kanapie, wystawiając lekko język. Pokręciłam głową. – Oh proszę cię! To widać gołym okiem.- Nie chrzań. Jedyne co widać, to tego gościa przy barze, który się ślini na twój widok. Może podwinęła ci się spódnica?- zaśmiałyśmy się. Brunetka otaksowała spojrzeniem wspomnianego blondyna, chwilę jeszcze obgadywałyśmy innych, zahaczając o temat męskich tyłeczków. Tyłek Malika dostał 9.5 na 10 punktów tak nawiasem mówiąc. El twierdziła nawet, że Zayn ma lepszy tyłek od niej, Miley Cyrus i Louisa! Do cholery! Przez cały czas śmiałam się i dotrzymywałam jej kroku, będąc lepszą i wspominając o sytuacji, gdy powiedziałam Lou, ze jego oddech jest nieświeży.
Około godziny 22 wróciłyśmy do domu.- Na razie kochanie! Pamiętaj, żeby koniecznie do mnie zadzwonić jak tylko zrobisz to co trzeba. – podała mi kartkę z rzędem cyfer. – Powiem Louisowi, żeby o ciebie zadbał, on nie jest zły, to sytuacja go do tego zmusza. Jestem pewna, że wszystko się ułoży, kocham cię suko. – przytuliła mnie mocno, pocałowała w czoło i odjechała.
To wszystko przez tą pieprzoną sytuacje! W jakie gówno trzeba wpaść,żeby tak bardzo pierdolona sytuacja wpływała na moje życie i decyzje jakie muszę podjąć!

____________________________________________________
Siems! Jutro sylwester! Kto się cieszy? Ja! Życzę Wam super zabawy ze znajomymi, a tym, którzy spędzają go w domu: nie przejmujcie się. W domu też jest zajebiście! Zróbcie coś, na co nigdy nie mieliście czasu. Jutro własnie jest na to pora! Kocham Was ♥♥♥
Natalka

piątek, 26 grudnia 2014

26| Zazdrość.

Zamarłam. To była ta sama laska, która podrzuciła mnie do centrum. Rzuciłam w jej stronę lekki uśmiech.
- To wy się znacie? - Malik wstał, patrząc na mnie morderczym spojrzeniem.
- Tak, poznałyśmy się jak wyszłam i pewien sukinsyn mnie dość mocno wkurwił, ale pewnie go nie znasz. Taki zjeb trafia się raz na milion. - posłałam mu "słodkie" spojrzenie i wróciłam do Eleny.
- My sobie jeszcze porozmawiamy. Teraz idź i zjedz coś, bo pewnie królewna nic nie miała w ustach od rana.
Przewróciłam oczami i już miałam udać się do kuchni, ale odwróciłam się na pięcie.
- Właściwie to miałam. - zaśmiałam się z miny chłopaka, który wyobrażał sobie właśnie nie wiadomo co - szkocką.
- Idź i mnie nie denerwuj. Wiesz jak to się skończy.
Machnęłam na niego ręką i ruszyłam wreszcie do tej cholernej kuchni. Chwilę potem pojawiła się w niej Elena. Właściwie to o niej zapomniałam.
- Eleanor. - wyciągnęła w moją stronę rękę w geście przedstawienia się.
- Eleanor? - spytałam.
- Tak. Błagam cię, przecież doskonale wiem, że nie nazywasz się Helen. To imię pasuje do jakiejś starej babci, nie do ciebie.
Zaśmiałam się z jej "komplementu". Właściwie czułam, że polubię tę laskę. Wydawała się być sympatyczna + była jedyną kobietą oprócz mnie, która nie miała nasrane w głowie. Tak, mówię tutaj o rudej.
- To jak na prawdę się nazywasz? - oparła się o blat i przyglądając się jak robię sobie kanapki, oglądała swoje czarne paznokcie.
- Mam na imię Rachel. Co ty tutaj robisz? Wiesz, nie zrozum mnie źle, ale mało kto ma tutaj wstęp i mało kogo tutaj wpuszczają.
- Nie, jeśli jesteś dziewczyną jednego z nich. - uśmiechnęła się.
Malik ma laskę? Nie, nie, nie, nie to niemożliwe. Nie ten typ. Cholera.
- Nie martw się, Malik jest nadal do wzięcia.
Spojrzałam na nią dziwnie.
- Lou. - odpowiedziała krótko.
Ten Lou? Louis?
Wsadziłam sobie kanapkę do ust i ugryzłam jej kawałek.  Przysunęłam talerz w stronę Eleanor, ale pokręciła głową.
- Dzięki, byłam na obiedzie.
Kiwnęłam, że rozumiem.
- Słuchaj... bo domyślam się, że nie masz tutaj za dużo rozrywek i no wiesz... jesteś tutaj jedyną dziewczyną od dłuższego czasu, więc pomyślałam... że my...
- Mogę iść z tobą wszędzie, jeśli zabierzesz mnie od tego kutasa. - oznajmiłam, myjąc pusty już talerz.
- Zakupy? - jej brew podniosła się do góry.
- Cokolwiek.
- Dobra, więc przyjadę po ciebie za 2 godziny. Ale będzie fajnie!
W sumie śmieszył mnie jej entuzjazm. W końcu to tylko zakupy, ale z drugiej strony byłam w stanie ją zrozumieć. Będąc laską jednego z nich, pewnie wielu rzeczy musiała się wyrzec. Odprowadziłam ją do drzwi, jakby to był mój dom i jakbym mieszkała tutaj od wieków.  W sumie jakby nie patrzeć, poniekąd to był mój dom. Przynajmniej po części.
- Teraz gadaj gdzie byłaś.
Podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Malik opiera się o framugę drzwi.
- Nie twój interes. - syknęłam.
Ostatnio nasze relacje... dość się zaostrzyły.
- Ile razy mam ci powtarzać, że odkąd tutaj jesteś to wszystko  co dotyczy ciebie jest moim interesem. Mam cię pilnować do jasnej cholery! - prawie krzyknął.
- Co u rudej? - spytałam obojętnie.
- Żyje
- Jaka szkoda... - szepnęłam z sarkazmem w głosie.
- Ostrzegam cię. - powiedział z trudem tłumiąc gniew.
- Nie pierwszy i ostatni raz. - wzruszyłam ramionami.
Wyminęłam go, a on o dziwo nie próbował mnie zatrzymać. Miałam dwie godziny, które musiałam jakoś zagospodarować. Nie chciałam kolejny raz leżeć na łóżku i patrzeć tępo w sufit. Musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Postanowiłam coś ugotować. Mimo tego, że z trudem szło mi zrobienie zwykłej jajecznicy, to spaghetti wychodziło mi idealnie. Zaczęłam otwierać szafki z nadzieją, że znajdę jakiś makaron. Zdecydowanie przydałoby się zrobić tutaj zakupy. Postanowiłam, że zajmę się tym przy okazji wyjścia z Eleanor. Po chwilowych poszukiwaniach znalazłam wreszcie wszystko, co było mi potrzebne. Malik pewnie w tym czasie siedział u rudej. Na samą myśl o tym skrzywiłam się nieudolnie.
- Co robisz? - spytał wchodząc do kuchni i nalewając sobie sok do szklanki.
- Gotuję.
Chłopak na te słowa wyraźnie się zakrztusił.
- Ty? Gotujesz?
- Spaghetti jest jedyną rzeczą na świecie, która na prawdę mi wychodzi, więc siedź cicho albo idź do rudej. - syknęłam.
- No nie wierzę. Ty dalej jesteś o nią zazdrosna! - zaśmiał się, oblizując wargi z soku.
Zamknęłam z hukiem szufladę.
- Nie byłam, nie jestem i nie będę nigdy zazdrosna. Zresztą dlaczego miałabym być? Przecież nic nas nie łączy. Możesz spać gdzie chcesz i z kim chcesz. Mnie nic do tego. - spojrzałam na niego, a on nagle spoważniał.
- Na reszcie to zrozumiałaś. - zacisnął pięści.
- Tobie pewnie też nie będzie przeszkadzać, że wieczorem umówiłam się z super przystojniakiem w barze, którego poznałam wczoraj. Mówię ci jakiego ma wiel...
- Przestań. - warknął.
Ten idiota nawet się nie domyślił, że blefuję.
- Co? Przeszkadza ci to? Jesteś zazdrosny? Czy może po prostu chcesz mieć mnie na wyłączność? - szeptałam, przybliżając się do niego.
Nic nie powiedział, ale wpił się w moje usta bardzo mocno i bardzo szybko. Trwaliśmy w krótkim pocałunku.
- Tak myślałam.
Uśmiechnęłam się do niego z wyższością.
- Jak ma na imię ten facet? - spytał udając, że w ogóle go to nie obchodzi.
- Eleanor. - powiedziałam.
Malik przez pierwsze sekundy patrzył na mnie zdezorientowany, a potem rzucił we mnie mandarynką, którą wcześniej bawił się w ręce. Złapałam ją w locie i posłałam mu zadziorny uśmiech. Ten tylko pomachał głową z dezaprobatą i wyszedł. Mogłam w końcu zająć się gotowaniem.
____________________________________________________
Cześć i czołem!
Jak wam mijają święta? Mamy kolejny rozdział! Nie wiem, czy uda się nam dodać te zapowiedziane rozdziały, bo Ola nie ma dalej internetu, a ja nie wiem czy będę miała czas pisać je na bieżąco.  Do końca bloga zostało jeszcze kilka rozdziałów, piszcie, czy chcecie 2 część. No to tyle, trzymajcie się ♥
Natalia ☻

wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świat! ♥

Z okazji nadchodzących świat Bożego Narodzenia, życzymy Wam zdrowych, spokojnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie. Tym, którzy tak jak my zdają w tym roku egzaminy, życzymy powodzenia i przyjęcia do wymarzonych szkół. Bawcie się dobrze na sylwestrze, byleby grzecznie! Pamiętajcie, że w areszcie raczej nie ma internetu i nie będzie możliwości przeczytania kolejnego rozdziału (tutaj udawajcie, że się śmiejecie).

Nowy rok, nowe plany i to ciągłe: w tym roku będę się uczyć. Ja już mam pewne postanowienia i mam nadzieję, że przynajmniej teraz uda mi się je spełnić. Jutro czeka nas wszystkich zwariowany dzień i pełno pracy. Mimo to bardzo lubię ten czas, naprawdę! Dobra, nie będę was dłużej zanudzała. Ola nie ma internetu, ale oczywiście życzenia kieruję również od niej. Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU MISIE! ♥♥♥


Natalia&Ola

niedziela, 21 grudnia 2014

25| Prywatny detektyw.

"Kiedy wreszcie pożegnasz się z osobą, którą byłeś kiedyś, okryjesz osobę, którą jesteś dziś i osobę, którą chcesz się stać"

Gówno prawda. Nigdy nie planowałam taką być. Nigdy nie pomyślałam, że mogę stać się wypranym z uczuć człowiekiem. Po prosu życie, którego od tak dawna doświadczałam, musiało mnie do tego przygotować. Często, gdy nie miałam nic konkretnego do roboty, łapałam się na rozmyślaniu "a co by było gdyby". Nie cierpiałam tego, ale mimo to notorycznie to robiłam. Karmiłam się wyobrażeniami i marzeniami, które nigdy się nie spełnią. Siedząc w pokoju i będąc zamkniętą na klucz, mogłam spodziewać się wszystkiego. Obróciłam się w stronę małego okna i przywarłam mocno do poduszki. Patrzyłam na las, który otaczał to miejsce. W jakimś stopniu ja byłam takim lasem. Byłam tajemnicza, straszna, ale w środku skrywałam milion tajemnic. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza i czyjeś kroki wchodzące do pomieszczenia. 
- Przemyślałaś swoje zachowanie? - głos Malika był stanowczy.
- Tak. - powiedziałam, nie odwracając się.
- I...? - spytał.
- I żałuję, że całkiem jej nie załatwiłam. Cholernie tego żałuję. 
Przekręciłam się na łóżku w jego stronę. 
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał, podpierając się o framugę drzwi.
 - Gówno cię to obchodzi, Zayn. To moja sprawa, nie twoja. - syknęłam, wstając z łóżka. 
- Nic, odkąd tutaj jesteś nie jest twoją sprawą, więc albo powiesz prawdę albo...
- Albo co? - prychnęłam. 
Nie mógł mnie zabić. Byłam im zbyt potrzebna. Mulat zamknął oczy i w ciszy policzył do 10. 
- Umiesz liczyć do 10? Stary, szacunek! - poklepałam jego ramię i już chciałam go wyminąć, ale kolejny raz  mocny uścisk na mojej ręce zatrzymał mnie.
- Mam tego dość, rozumiesz? - szarpnął mną - Myślisz, że jesteś pępkiem świata, Rachel? Nie będę ciągle się z tobą cackał. Prawie zabiłaś dziewczynę, która z nami pracuje. Nie ważne co powiedziała, ale nie powinnaś tego robić! Zachowałaś się jak poczciwa suka.

Zabolało

- Dobra, chcesz wiedzieć? Proszę bardzo! Przyznała się, że to ona namieszała w samochodzie mojej matki. Dobra, zabraliście mi ojca, ale po jaką cholerę zabiliście ją! Nie powiedziałeś mi tego. Tego cholernie ważnego faktu mi nie powiedziałeś. Kiedy byliśmy na cmentarzu udawałeś, jak bardzo mi współczujesz, a tym czasem sam przyczyniłeś się do jej śmierci.  
Chłopak patrzył na mnie, a źrenice jego oczu powiększały się po każdym moim słowie. Wychodząc z pokoju, odwróciłam się.
- Aha i tak na przyszłość. Milczenie jest lepsze od pieprzenia głupot.
Trzasnęłam drzwiami, założyłam buty i SWOJĄ kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Równie dobrze mogłabym teraz uciec w cholerę daleko, ale nie zrobię tego. W przeciwieństwie do tego sukinsyna, ja dotrzymuję słowa i dam się zawieść na tę cholerną Alaskę.Dowiem się o co chodzi i zajmę należne mi miejsce. Czym moja matka była im winna? Co zrobiła? Nic. Po prostu była żoną ojca. Cholerna sprawiedliwość, o tak. Szłam ścieżką, a moje ciężkie buty zostawiały ślad na piasku. Nie wiedziałam dokąd idę i po co, ale czułam, że jeszcze trochę i rozwalę tę nowoczesną, zapchloną ruderę z milionem naboi i broni w środku. Stanęłabym z boku i patrzyłabym jak  wszystko idzie z dymem, włącznie z tą rudą. Jej bym nie żałowała. Może Malika... Tak, Malika byłoby mi szkoda. Koleś jest całkiem dobry w łóżku. Boże, Rachel. O czym ty myślisz... Byłam zbyt wkurwiona, żeby zaśmiać się sama z siebie. Wreszcie doszłam do głównej drogi. Musiałam jechać  do pobliskiego baru, bo dłużej nie wytrzymam tej presji. Jedynym środkiem komunikacji był samochód Malika, który został przed budynkiem. Mądrze, bardzo mądrze. Zmuszona byłam jechać autostopem. Nie bałam się, że jakiś napalony tirowiec mnie zgwałci. Prędzej ja odetnę mu jaja. Stałam na poboczu drogi i wystawiłam rękę z kciukiem do góry. Nie musiałam długo czekać. W ułamku sekundy, czarne bmw wyłączyło się z ruchu i zjechało na pobocze. O dziwo nie był to żaden facet, ale jakaś laska. Szyba się odsunęła.


- Do centrum? - spytała.
 - Ta - burknęłam.
Wsiadłam do pojazdu, który w środku wyglądał, jakby dopiero co wyjechał z salonu. W sumie sama lubię, kiedy mój wóz utrzymany jest w nienagannym stanie. 
- Jak ci na imię? - spytała szatynka. 
- Um... Helen. - powiedziałam pierwsze lepsze imię, które przyszło mi do głowy. Nie byłam głupia, żeby mówić obcej lasce jak się nazywam. W moim przypadku to było zbyt niebezpieczne i ryzykowne. 
- Ja jestem Elena. 
- Miło poznać. - lekko się uśmiechnęłam.
 - Nie obraź się, ale... po co ci ten pistolet? - spojrzała na wystającą spluwę spod kurtki. - Nie żebym się bała, że mnie zastrzelisz i sprzedasz mnie na organy, ale z natury jestem bardzo ciekawską osobą. - uśmiechnęła się.
Musiałam coś wymyślić, bo przecież nie powiem jej, że właśnie praktycznie spierdoliłam z twierdzy faceta, który przyczynił się do śmierdzi mojej matki i ojca, który wcześniej był ich szefem, ale zginął, bo... tak im się podobało. 
- Ja um... jestem prywatnym detektywem. 
- Aaa, to dlatego jesteś ubrana cała na czarno? 
- Szybko łapiesz. - podparłam się łokciem.

Droga nie zajęła dużo czasu, nawet była przyjemna. Miło było jechać szybko z Eleną i rozmawiać na zwykłe, przyziemne tematy. Tak inaczej.. normalnie. Zostałam wysadzona przy głównej ulicy, z której można było dojść prawie wszędzie. Weszłam do baru i zamówiłam szkocką. O tej porze nie było tłumów. Jakieś niedobitki (pewnie z wieczoru) ledwo trzymający się na nogach. Sączyłam powoli trunek bawiąc się kostkami lodu. W ostatnim czasie stanowczo za dużo piłam, ale nie mogłam inaczej. Lubiłam zapomnieć rozkoszując się przyjemnie drażniącym smakiem alkoholu, przepalającego moje gardło. Po dwóch następnych kolejkach wstałam od stołu podgłaszając muzykę lecącą z starej szafy grającej. Barman posłał mi zirytowane spojrzenie, ale gdy zobaczył jak dyskretnie pokazuję mu spluwę nie odezwał się ani słowem. Zadowolona z obrotu sprawy wypiłam jeszcze 3 drinki.

Siedziałam smętnie przy barze, gdy z hukiem otworzyły się drzwi. Byłam pewna, że to Malik zwęszył gdzie jestem i przyjechał by zabrać mnie do twierdzy. Nie reagowałam dopóki postać nie przysiadła się do mnie i nie zamówiła mi kolejnej kolejki. To z pewnością nie był Zayn. Kaptur na głowie mojego towarzysza do picia również nie ułatwiał mi poznania jego tożsamości. Zaniepokojona podziękowałam mu skinieniem głowy, rzuciłam na ladę banknot i pośpiesznie się wycofałam.

Na dworze zaczęło padać, moje skręcone włosy bardzo szybko zrobiły się mokre. Stróżki wody spływały po skórzanej kurtce, gdy kierowałam się do wejścia metra. Po chwili byłam już całkiem mokra. Dojechałam na obrzeża miasta, skąd szybko znalazłam się przed domem wujka Joe.

W salonie tatuażu jak zwykle paliło się przyjemne, żółte światło. Przez szybę mogłam dostrzec Mel stojącą za kontuarem i Cat siedzącą na nim. Mały rudowłosy potworek wierzgał nogami i bawił się robotem. Od zawsze uwielbiałam ją,była moim słoneczkiem, traktowałam ją jak swoją małą siostrzyczkę.


- Hej cześć i czołem. - mój zachrypnięty głos rozniósł się po studio.
- Rill? Dziecko co ty tutaj robisz? Jesteś cała mokra. - potok słów opuścił usta Melisy, która trzymała mnie w ramionach jednocześnie ściągając ze mnie ubranie. Uśmiechnęłam się do niej ponuro, przypominając sobie wszystkie te małe rzeczy, które zrobiła dla mnie ta rodzina. Kobieta pociągnęłam mnie w stronę fotela, ściągnęłam Cat z lady i postawiła ją przy mnie. Dziewczynka natychmiast sięgnęła do mnie swoimi pulchnymi łapkami. Zaśmiałam się.
- Słonko jestem mokra, nie sądzę, że to dobry pomysł. Jeszcze się rozchorujesz. - małej uśmiech zniknął z twarzy, trąciłam jej nosek palcem na co się troszkę rozchmurzyła.

Dostałam od Mel jej ubrania na przebranie i kubek gorącej herbaty. Dowiedziałam się, że Joe zaraz skończy tatuować i będzie mógł mnie przyjąć. W tym czasie bawiłam się z rudowłosą jej zabawkami. Dużo się przy tym śmiałyśmy, nie obyło się bez łaskotek.

*
Kiedy mój rękaw był gotowy, wujek zaoferował mi podwózkę. Byłam mu wdzięczna, bo jeszcze dzisiaj musiałam się dostać do twierdzy. I tak jestem pewna, że Zayn zabije mnie za to, że w ogóle gdziekolwiek wyszłam. Wiem, że mi ufa i wie, że dam się dowieźć do Alaski, ale w każdej chwili mogą wrócić chłopcy, a oni nie wiedzą o naszym układnie. Jestem też niemal pewna, że to dlatego dzisiejsze zachowanie Malika wyglądało tak jak wyglądało. Mam się nie przyzwyczajać, wiadomość od mulata została dostarczona i wszystko mówiło za tym, że wszelkie sympatie przestają obowiązywać. Nie wyobrażałam sobie za dużo, nauczyłam się, że nic nie trwa wiecznie, a ty jak dostałeś już raz w dupe dostaniesz i drugi.

Widziałam zmianę nastroju Joe'go, gdy z luźniej rozmowy przeszliśmy do podania adresu mojego punktu docelowego. Prosiłam go poprzednim razem, by o nic nie pytał, mówiłam, że wiem co robię i wszystko jest w jak najlepszym porządku, mimo to mężczyzna martwił się. Po tym jak zapewniłam go kolejny raz o tym, że mam wszystko pod kontrolą i, że jakbym potrzebowała pomocy to wiem gdzie go szukać. Prawda była taka, że nie zamierzałam go więcej narażać, nikt więcej nie zginie, nie pozwolę na to. Powolnym krokiem weszłam do środka, byłam w twierdzy ojca tylko kilka tygodni, ale wiedziałam już, że do wejścia do niej mogłam użyć jego hasła, co niezwykle mi sprzyjało.
Po chwili znalazłam się w wielkim salonie i już wiedziałam, że coś nie gra, że coś jest nie tak.
- Prywatny detektyw? - usłyszałam znajomy głos.

Wpadłam.
_____________________________________________________
Cześć! Mamy kolejny rozdział! Co u was? Jak przygotowania do świąt? :D
Ja już choinkę mam ubraną. Prezenty kupione, więc sytuacja prawie opanowana! Jak wam podoba się rozdział? Proszę o duuuuuuuuuużo komentarzy, bo to bardzo motywuje.
Natalia ☻

piątek, 19 grudnia 2014

24| Metaliczny posmak.

Wróciłam do pokoju, ciągle myśląc o tym co powiedział mi Zayn. To dość skomplikowane, ale myślę, że moje serce nie wie już jak funkcjonować, oczywiście bije ale z czysto fizycznego punktu widzenia. Po za tym, czuję się jakbym go nie miała. Położyłam się na łóżku i zastanawiałam się nad tym jak pozbyć się Emily. Suka denerwowała mnie coraz bardziej, a jeszcze ta wzmianka o rodzicach, kompletnie wytrąciła mnie z równowagi.
- Masz już dość?- odwróciłam głowę. O futrynę drzwi z założonymi rękami opierała się Em. Uniosła zawadiacko brew do góry i patrzyła na mnie pogardliwie. Miałam zamiar odpowiedzieć jej,  że nie i zignorować natrętną przybłędę, ale ona znowu zaskrzeczała mi nad uchem. Jedyne czego mam dość, to ciebie. 


- Twój tatuś był taki sam, myślał, że jest panem świata, nauczył chłopaków wszystkiego a potem dał sobie podciąć gardło, cudownie prawda? - przerwała, wbiła mi tępo zakończony kołek w plecy. - A mama? Jak jej było? Kate? Jak pospolicie, zginęła bo głupia nie słuchała ostrzeżeń. Całkiem dobrze znam się na samochodach. Nie miała hamulców prawda?- kolejne pytania opuszczały jej krwisto czerwone usta. - przekręciła kołkiem w ten i z powrotem pogłębiając dziurę w mojej piersi. 

Nie mogłam tego słuchać, to było za wiele. Z nieodgadnioną miną wstałam i nic nie mówiąc, zamachnęłam się na nią. Z jej nosa trysnęła krew, a kiedy za niego chwyciła, zabrałam z komody figurkę półnagiej kobiety i uderzyłam nią rudowłosą. Ciało upadło z chukiem na drewniane panele, brudząc je szkarłatem. Odstawiłam narzędzie na miejsce, wytarłam chusteczką marmur i przysunęłam fotel to ''zwłok'' Emily. Nie sprawdzałam czy żyje, wiedziałam, że tak było (skrycie jednak żałując, że jej nie wykończyłam) i po prostu patrzyłam. Podpierając ręką głowę czy znudzona bawiąc się kosmykiem włosów spoglądałam na kałużę, na układ rąk i marzyłam by Emily Simpson zginęła.





- Co tu się stało? - wychyliłam się znad drzwi i spojrzałam na bruneta. Był zdziwiony, podszedł bliżej, sprawdził puls i wyszedł. Wrócił ze szklanką wody i spróbował ocucić dziewczynę. Nie udało mu się, zrezygnowany zaniósł ją do pokoju i uprzednio znowu sprawdzając jej oddech podszedł do mnie. Patrzyłam na jego mechaniczne ruchy i zastanawiałam się jak zachowa się, kiedy podejdzie do mnie. Wymierzy mi policzek w twarz? Rzuci się na mnie?

Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. On po prosu przysunął drugi fotel, usiadł koło mnie i razem ze mną szukał czegoś w krwi znajomej. Jak w tym momencie musieliśmy wyglądać psychicznie nawet nie chcę wiedzieć. Wzdłóż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz, gdy ciepła dłoń Malika odnalazła moją, wtedy pierwszy raz od 3 godzin poruszyłam się. Wstałam i wyszłam. Niedbale zarzuciłam na sweter kurtkę i boso usiadłam na ganku. Wypaliłam papierosa, potem kolejnego. Wkońcu włożyłam paczkę do kieszeni i zorientowałam się, że nakrycie nie jest moje. Do moich nozdrzy doszedł zapach męskich perfum, którego wcześniej nie czułam. Wpakowałam ręce do środka i wyciągnęłam je po chwili, trzymając w jednej czarny telefon. Bez namysłu nacisnęłam odpowiednie guziki i z kontaktów wybrałam numer Nialla.


- Zayn? - po trzech sygnałach w słuchawce odezwał się głos blondyna.
- Niall? To ja Rachel. - rzuciłam na jednym wdechu.
- Rachel? Wszystko ok?
- Tak, tak, tylko, albo zabierzesz stąd Emily, albo ją zabiję. - mruknęłam.
- Co? Rache... - rozłączyłam się, usunęłam jakiekolwiek ślady użytkowania komórki i wcisnęłam ją do kieszeni. Wróciłam do domu. Na kanapie z kompresem na głowie leżała Em, a obok niej beznamiętnym wzrokiem utkwionym w telewizorze mulat.

- Idź do pokoju. - warknął, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Wyplądałam się z ubrań Malika i prychnęłam pod nosem. Na twarz Zayna wpłynął pogardliwy uśmieszek.
- Do cholery co ci powiedziałem? - krzyknął i chwycił mnie za ramię. Chciałam go odepchnąć, więc się na niego zamierzyłam, jednak był szybszy, złapał moją rękę i boleśnie ścisnął. Syknęłam, gdy pokolei prostował moje zaciśnięte w pięść palce. Mocowałam się z nim, ale nie tylko fizycznie, nasze spojrzenia również toczyły walkę. Pociągnął za moje włosy i siłą wyprowadził z pomieszczenia.


- Jeszcze raz tak zrobisz! - wycedził przez zęby, a potem brutalnie wpił się w moje usta. Pocałunek był przepełniony agresją i niespotykaną siłą. Na nadgarstkach zapewne pojawiły się siniaki, wepchnął mnie do pokoju i zamknął go na klucz. Co się właśnie wydarzyło? Dotknęłam opuchniętych warg, z górnej sączyła się krew, zassałam ją mocno.

Pod językiem poczułam metaliczny posmak.

_________________________________________________________________________________
Hej, hej, hej! Rozdział dodaję dzisiaj, bo Tala wymyśliła,że do końca grudnia dodamy ich aż 6! Jak dla mnie to chyba nie wykonalne, ale kto wie XD Mam ogromną prośbę, by każdy kto czyta skomentował go! Życzeń składać wam nie będę, bo myślę, że do Wigilii coś się tutaj jeszcze pojawi :) A raczej napewno.

Dzisiaj pożegnałam się ze szkołą i czuje się wyśmienicie! 2 tygodnie wolnego! Aaaaa *-*
Nie wiem czy zauważyliście, ale zmieniłam nazwę na bloggerze, od tąd wszędzie będę się podpisywać Olek.

Co do wattpada- JEST KTOŚ KTO MOŻE WYTŁUMACZYĆ MI, NA JAKIEJ ZASADZE TWORZY SIĘ TAM HISTORIE?

(chcę przynajmniej spróbować zobaczyć jak to wszystko wygląda, poza tym mam cichą nadzieję, że Killera będzie czytać większa ilość osób, ale ciiiii )

Dzięki za wszystkie komentarze, jesteście cudowni! :*

Olek.

sobota, 13 grudnia 2014

23| Pistolet


Spojrzała na mnie z drwiną w oczach. Zacisnęłam piąstki do granic możliwości i odwróciłam się do Malika, który szczerze mówiąc, miał z tego niezły ubaw. No to zaczynamy zabawę.
- Ależ oczywiście, że możesz. - uśmiechnęłam się do niej "tak bardzo szczerze", jak tylko mogłam.
- Co? Boisz się, że przegrasz? - syknęła podchodząc do mnie.
Stałyśmy twarzą w twarz.
- Twoje niedoczekanie. Nie wiesz co mówisz plastikowa kukło. - spojrzałam na jej wymalowane krwistoczerwoną szminką usta - chyba pomyliłaś drogi, bo do cyrku to gdzie indziej
- Jeszcze zobaczymy. Wiesz w ogóle jak się tego używa? - chwyciła spluwę, którą Malik trzymał w ręce i wymierzyła prosto w moje czoło.
- Nie, nie mam bladego pojęcia. - wywróciłam oczami.
Nie żeby coś, ale ta laska z dnia na dzień zaczęła mnie coraz bardziej denerwować.  Jak można być tak głupim, no jak. Ta suka jeszcze nie wie z kim zadarła. Nie wie na co mnie stać.

- Dobra, nie kłóćcie się.  Weźcie sobie jakąś broń i chodźmy, zanim się pozabijacie tutaj na miejscu. - zaśmiał się Malik.
Wyminęłam moją "rywalkę" lekko ją trącając.  Rywalką dla mnie była taką, że żadną. Władałam bronią już bardzo długo i wiedziałam o niej wszystko. Ona pewnie nie wie, do czego to coś służy.  Ja jej pokażę, że takie suki jak ona powinny spać w budzie. Udaliśmy się długim korytarzem do strzelnicy. Malik wcześniej rozdał nam słuchawki. Sama dobrze wiedziałam, jak cholernie seksownie wyglądałam w tym momencie. Kobieta z bronią w ręku w dodatku w męskim swetrze sięgającym jej do połowy ud- żyć, nie umierać. Malik patrzył na mnie i oblizał zmysłowo usta. Dobrze wiedziałam, co działo się w jego głowie. Ruda, która była ewidentnie niezadowolona tym faktem, postanowiła zwrócić na siebie uwagę.
- To zaczynamy? Nie mogę wytrzymać, aby kogoś tutaj nie zastrzelić jak kaczkę.
Jej teksty były powalające. Naprawdę.
- Tak, zaczynamy. - powiedział Malik. - Rachel, dawaj.
Odepchnęłam się od ściany i podeszłam do toru z tarczą na końcu. Dostałam do ręki broń. Wystarczyło, żebym się skupiła i wszystko będzie dobrze. Byłam pewna, że wygram.
- Tylko sobie dobrze wyceluj kochana. Nie chcemy tutaj rannych, prawda Zayn? - jej brew poszybowała ku górze.
- Ta, pewnie. - odezwał się mulat.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i podniosłam ręce. 3,2,1... i bach!

 Prosto w 10! Odwróciłam się i posłałam tej suce taki uśmiech zwycięscy, na jaki tylko było mnie stać.
- Teraz ty. - podeszłam do Malika i położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Spojrzałam w jego oczy i puściłam mu oczko. Chciałam go rozkojarzyć jak najbardziej się da. Chłopakowi widocznie bardzo się to podobało, bo mruknął zadowolony.
- Zayn? Strzelasz czy wolisz miziać się dalej z tą przybłędą? Jeśli wygrasz, dam ci nagrodę, kochanie.
Zacisnęłam powieki i odsunęłam się od niego. Spojrzałam na tę wywłokę i no normalnie nie mogłam, nie mogłam wytrzymać.
- Zamknij się, bo ci tapeta z ryja odpadnie. - wysyczałam.
W tym samym czasie usłyszałam strzał. Momentalnie odwróciłam głowę w stronę Zayna, który już wystrzelił. Szybko przeniosłam wzrok na tarczę.
- Byłam pewna, że trafisz! - pisk, pisk i jeszcze raz kurwa pisk.
- No popatrz, popatrz... Nie wiedziałam, że masz takiego cela.
Sweter Malika osunął mi się z ramienia.
- Umiem dobrze strzelać nie tylko z pistoletu, jeśli wiesz co mam na myśli.
Uśmiechnęłam się, przypominając sobie pewne sytuacje.
- Macie jakąś inną broń? Pokaż! - lalka wepchała się pomiędzy nas.
KURWA.
- Czy ty się przypadkiem z gównem mózgiem nie zamieniłaś? - zaszydziłam z niej.
- Nie rozkojarzysz mnie suko.
Nie mówiłam, że będzie miała ze mną łatwo. Nie mogłam z nią wytrzymać. Jej głos doprowadzał mnie do szału. Za każdym razem, ZA KAŻDYM, kiedy byłam w pobliżu albo rzucała się na Malika jak pies na kiełbasę, albo mierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu i niepotrzebnie "komplementowała". Może tego nie okazywałam, ale najbardziej wkurwiało mnie to, że Malika to po prostu bawiło. Zachowywał się jak stary pierdziel, który ogląda bitwę dwóch lasek w błocie.
Ruda wzięła spluwę i podeszła do toru. Podniosła ręce i wycelowała w... 8. JAKA SZKODA.
- Dałam ci wygrać, żebyś się nam tutaj nie popłakała. - powiedziała, chcąc kolejny raz mnie sprowokować.
- Dziękuję, nie wiem jak ci się odwdzięczę. Może zapłacę ci za operację?
- Czego?
- Mordy, a czego. - zakończyłam, chcąc wyjść.
Malik prawie dławił się, ale nic nie powiedział.
- Twój ojciec i matka musieli nieźle się napracować, żeby stworzyć taką szmatę. No ale cóż... jacy rodzice, taka córeczka.
Zatrzymałam się. Odwracając się sięgnęłam po pistolet, który leżał na blacie. Podeszłam do niej i odwróciłam ją plecami do mnie, przykładając jej spluwę do skroni.
- Nigdy, ale to przenigdy nie waż się tak wypowiadać o moich rodzicach. Nie masz do tego prawa. Jeśli nie chcesz skończyć jako kaleka, lepiej trzymaj się ode mnie z daleka, zachowując dystans.
- Myślisz, że pogrozisz mi pistolecikiem i już się ciebie wystraszę? Błagam cię. Nie bądź śmieszna.
- Jesteś pewna, że nie bym cię nie zastrzeliła?
- Nie dałabyś rady, jesteś zbyt słabą suką April.
- Mam na imię Rachel kurwa, rozumiesz? Rachel!
Wystrzeliłam... To była sekunda. Jedna sekunda. Nie, nie zabiłam jej. Wystrzeliłam obok, robiąc dziurę w ścianie. Ruda otworzyła oczy, pewnie w szoku, że żyje. Spojrzałam na wystraszonego mulata, nie wyrażającego żadnych uczuć. Dyszałam ze złości. Zabezpieczyłam pistolet i odłożyłam go tam, gdzie leżał. Odwróciłam się w stronę dwójki i wyszłam. To wszystko wracało cały czas od nowa i od nowa. Ruszyłam korytarzem prosto do salonu i barku chłopaków. Wyjęłam whiskey i zaczęłam pić z gwinta. Za dużo nerwów jak na dzisiaj, stanowczo za dużo. Poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Nawet nie musiałam się zastanawiać, do kogo one należą.
- Spierdalaj. - powiedziałam, odkładając butelkę, którą wcześniej zakręciłam.
Mulat uśmiechnął się na dobrze znane mu słowa. Słyszał je z moich ust już milion razy.
- Nie denerwuj się tak.
- Prędzej czy później ją zabiję, Zayn. Działa na mnie jak czerwona płachta na byka.
Zaczął muskać delikatnie moją szyję. Chciał, abym się uspokoiła i dobrze wiedział, że na mnie to doskonale działa. Dźgnęłam go łokciem, aby się odsunął. Schowałam butelkę (nie, nie wypiłam całej) z powrotem do barku i odwróciłam się twarzą do niego.
- Dlaczego ona tutaj jest? - spytałam.
- Pracuje z nami. Ma takie samo prawo do tej twierdzy jak my.
- Ona? Przecież ta kukła nawet strzelać nie umie! - rozłożyłam ręce.
- Może i nie umie, ale doskonale wyciąga informacje.
- W jaki sp... dobra, nie chcę wiedzieć. - zamknęłam oczy, wyrzucając głowy obrzydzający mnie obraz.
- Za niedługo musimy opuścić to miejsce.
- Wiem... - szepnęłam, patrząc na to, co dzieje się za oknem.
- Nie zakochuj się we mnie. - powiedział to tak nagle, że  moje serce prawie się zatrzymało.
- Co masz na myśli? - spytałam.

- Nie jestem skłonny do miłości, Rachel. Nie umiem kochać i nigdy nie umiałem. Boje się, że mogę cię skrzywdzić, a nie chcę tego.
- Ja też nie umiem  kochać.
Chłopak uśmiechnął się lekko. Odpowiedziałam mu tym samym i wymijając go, poszłam nalać sobie coś do picia. Od tego wszystkiego, aż paliło mnie od środka.  Nie wiem co się stało, ale już drugi raz poruszył ten temat. Nie chciałam o tym mówić. W zasadzie nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że takie coś może mieć miejsce.
NIGDY
________________________________________________
Jest rozdział! Przepraszam za zwłokę, ale ostatnio byłam chora i miałam masę rzeczy na głowie, takich jak konkurs piosenki. Teraz zbliża się długa przerwa, więc mam nadzieję, że razem z Olą nadgonimy rozdziały.
Wszystko u was w porządku? Ja cały czas czekam na śnieg. Wszędzie już czuć magię świąt, ale trochę przeraża mnie fakt, że jest to raczej magia pośpiechu i kupowania. Dajcie mi znać, jak wy to odczuwacie. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, chociaż dla mnie jest raczej średni. Powiedzmy, że nie wygląda tak, jak sobie to wcześniej zaplanowałam. No ale nic, nie zawsze wszystko musi wychodzić idealnie, prawda?
Jeśli macie możliwość, to zostawcie mi linki do jakiś fajnych opowiadań ff z Malikiem albo Harrym. Chodzi mi o takie bad boys haha. Będę wdzięczna!
Kocham was!
Natalia ☻

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Wattpad?

Cześć kochani! Dzisiaj tak na szybko dodaję notkę z Tel (za błędy przepraszam). Czy bylby ktoś zainteresowany, gdybysmy rozdzialy bloga publikowały tez na wattpadzie? Osobiście ja juz przenioslam sie na niego i korzystam częściej niż z bloggera. Wiec moje pytanie brzmi czy wgl zaczynać cos i przenosić bloga? Bo jeśli tak to musiałabym ogarnąć jak tam dodaje sie rozdziały i wgl ( jakby był ktoś kto moze wytłumaczyć co i jak to piszcie w komentarzach) :*
Jeszcze raz mowie opowiadanie byłoby tutaj i na wattpadzie! :)))
Także piszcie co myslicie i do następnego!
Ola :3

niedziela, 7 grudnia 2014

Ogłoszenie

Cześć! Chciałam was zawiadomić, że rozdział pojawi się w sobotę w godzinach wieczornych. Miałam wstawić go dzisiaj, ale się rozłożyłam i totalnie źle się czuję. Nie chciałam też zwalać wszystkiego na Olę, więc po prostu zdecydowałam, że poinformuję was o tym, kiedy pojawi się rozdział. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Natalka ♥

wtorek, 25 listopada 2014

22| Prawda.


Siedziałam w pokoju i nie robiłam nic dopuki coś nie przyszło mi do głowy. Odszukałam laptopa Malika i szybko go włączyłam. Nie miałam pojęcia czy mogę go używać i jak bardzo ten nieobliczalny chłopak może się za to wkurzyć, ale jednego byłam pewna, że nie chciałam jakichkolwiek spięć miedzy nami, zwłaszcza, że mam teraz na karku Emily. Zdziwiłam się, że urządzenie nie było zabezpieczone żadnym hasłem, ale specjalnie nie narzekałam. Wystukałam w wyszukiwarkę odpowiedni link, który przeniósł mnie do bazy danych The Crips. Chciałam sprawdzić czy dalej mam do niej dostęp, a jesli by tak było, to miałam mały plan jak to wykorzystać. Wpisałam w wyświetlone okienko swoje dane, które w momencie współpracy z gangiem posiadałam i czekałam, aż załaduje się pełen asortyment wszystkich współpracowników Jensena. Po chwili na ekranie rozświetliło się białe tło, a ja miałam każdą informację o każdym człowieku, który miał styczność z moimi ''dobrymi'' znajomymi. Musiałam działaś szybko, zrobiłam kilka zrzutów ekranu i rzuciłam się do swojej kutki, w której znalazłam pendrive'a. Podłączyłam urządzenie do komputera i sprytnie przeniosłam wszystkie zdjęcia, tym samym usuwając je na dobre z własności Zayna. Pracowałam na trybie incognito więc nie martwiłam się o historię wyszukiwania. Wylogowałam się z bazy danych i jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko było tak jak to zastałam. Odłożyłam notebooka na swoje miejsce i ukryłam w specjalnej kieszeni informacje, które uzyskałam. Z powrotem zaczęłam się nudzić, kiedy przypomniałam sobie, że Zayn miał mnie oprowadzić po Twierdzy, którą stworzył ojciec. Dalej było tu wiele zakamarków, których jeszcze nie poznałam, a które mogły by dać mi jakąś podpowiedz. Naiwnie wierzyłam, że w ten sposób Mike zostawił dla mnie jakąś wiadomość i wkońcu zrozumiem o co w tym wszystkim chodzi.



Zdecydowanie podniosłam tyłek z wygodnego łóżka i nakładając na swoje ramiona gruby sweter Malika ruszyłam do wyjścia. Plan budynku był prosty, ponieważ wzdłuż korytarza, znajdowały się wszystkie pokoje. Przynajmniej tak mi się wydawało, dopuki nie dotarłam do końca i dostrzegłam, że droga się nie kończy zamiast tego jednak jest zakręt, który prowdzi do dalszej części.



 Opuszkami palców dotykałam ścian i wyobrażałam sobie, że tata przechodził obok nich codziennie, może się o nie ocierał, albo posyłał na którąś z nich jednego z swoich niesposłusznych kolegów. Myślę, że marzenie o tym, by to wszystko okazało się snem zniknęło, a pojawiły się obrazy Mike'a trzymającego pistolet przy skroni typa, który ukradł mu sporą forse. Coraz częściej wyobrażałam sobie jego jako idealnego rodzica i coraz częściej dochodziłam do wniosku, że gdyby nie okazało się jak się okazało, to to wszystko nie miałoby sensu. Równie dobrze, mógłby zginąć, za to, że miał długi w kasynie albo pożyczał kase na wódkę. Więc wolę historię którą poznałam, dużo bardziej od tej, które posuwał mój umysł i nieważne jak bardzo teraz zmieniło się nastawienie do tej sprawy i tak pomszczę moich rodziców, choćbym miała poruszyć niebo i ziemie. Sprawiedliwości musiało się stać za dość,  a ja stałam po jej stronie i wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Doszłam do końca korytarza, który zamienił się w mały tunel i dostrzegłam przeszklone drzwi, które prowadziły do swego rodziaju klubu. Było w nim pełno sprzętu do ćwiczeń, mat i worków treningowych. To tutaj pewnie odbywały się szkolenia młodych kandydatów na zabójców. Oh jak to brzmi.. Idealnie prawda? Zmarszczyłam czoło na określenie w mojej głowie i przeszłam przez całe pomieszczenie, zatrzymując się przed kolejną, tym razem drewnianą powłoką. Szarpnęłam klamkę i od razu przeniosłam się do ciemnego pomieszczenia. Strzelnica. Zaraz za nią były jeszcze jedne drzwi, ale już nie takie normlane, żeby je otworzyć potrzebny był z tego co widziałam kod i skan oka. Czyżby to był gabinet.. Nie, niemożliwe.. A jednak, gdy podeszłam bliżej, byłam już niemal pewna, że ten jeden pokój odgradzał mnie od prawdziwego życia mojego tatusia.



-Tu jesteś, wszędzie cię szukam. - wymruczał dobrze mi znajmowy głos, a ja lekko podskoczyłam przestraszona takim obotem spraw. Nie spodziewałam się, że jest tu ktokolwiek. Po chwili światło zapaliło się,a  ja w kącie dostrzegłam Malika opierającego się o szafkę z bronią. Nonszalancko ze skrzyżowanymi nogami w kostkach obracał w swojej dłoni papierosa i patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Chciałam podejść i wyciągnąc mu używke z ust, pociągnąć sporego bucha a potem wydmuchać dym w jego usta inicjując namiętny pocałunek, ale zamiast tego po prostu wzruszyłam ramionami, naciągnęłam materiał swtera bardziej na swoje zziębnięte ręce i wyszeptałam cicho do chłopaka, że mnie przestraszył. Zayn podszedł do mnie bliżej i delikatnie oplutł mnie ramionami, wtuliłam się w jego ciało, mimo, że nie powinnam. Takie czułości zdecydowanie nie doprowadzą do niczego dobrego i miałam nadzieję,że oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Chciałam by wszystko było po staremu, by fakt, że w każdej chwili mam ochotę pieprzyć się z mulatem, dotykać go i przytulać zniknął, a pojawiło się znowu to uczucie z naszego pierwszego spotkania. Wtedy w tym motelu, byłam bardziej niż wściekła i nienawidziłam go całym secem. Nie rozumiem czemu zrodziło się we mnie cość co daje mi nadzieje na normalność i ucieczke, ale nie chce tego. Nie chce poraz kolejny się rozczarować i obrywać po dupie, kiedy już tak naprawdę nie mam siły. Jestem twarda, gram twardą, udaję twardą. NIE CHCE BYĆ SŁABA. Ciepła dłoń gładziła moje plecy, gdy ze skupieniem szukałam schematu połączenia tego wszystkiego w głowie.


- Wszystko ok? - zostałam odsunięta na odległość ramion i zmierzona czujnym okiem. - Chce żebyś wiedziała, że nie potrafie być czuły i nie chce taki być, więc proszę cię, daj radę, bo nie mogę patrzeć na to jak smutna jesteś i nie mogę przeboleć faktu, że mnie zmieniasz. Nie chce tego. - wyszeptał mi do ucha, na co poczułam ciarki wzdłuż kręgosłupa. Doskonale rozumiałam o czym mowił i chciałam odpowiedzieć, że również tego nie chce, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłam. Zamiast tego wyplątałam się z jego silnych ramion i uśmiechnęłam się zawadiacko. Potrzebowałam silnej mnie, by móc uczynić to o co prosił mnie Malik. Nie chciałam zaczynać czegoś, co i tak skończyłoby się klęską. Modliłam się tylko, żeby to co nieuniknione nie zostało już wprawione w ruch. Tak bardzo chciałam, zeby oschłość i szorstkość między nami wróciła.
- Co Malik koleżanka nie daje rady? - rzuciłam sarkastyczny komentarz, obserwujac jego reakcje. Spiął się, ale on też tego potrzebował. Przygwoździł mnie do ściany i idealnie akcentując każde słowo wyrecetował co chciałby mi zrobić byle bym tylko przestała być taką suką. Uśmiechnęłam się na taki obrót spraw, na co on wywrócił oczami. Odepchnęłam go lekko.
- Opowiedz mi. Opowiedz mi o tym miejscu. - zarządałam, usiadłam pod drzwami od gabinetu i grzecznie czekałam, aż Zayn zrobi to samo. Po chwili chłopak zaczął opowiadać o pierwszych dniach w Twierdzy i o tym jak z każdym kolejnym tygodniem spędzonym tutaj jego pozycja rosła. Opowiadał mi o tacie jako kimś zupełnie obcym, ale chciałam tego, chciałam poznać Mike'a takim jakim był gdy wychodził z domu i zmieniał się  w Killera. Gdy trenował zagubionych nastolatków by móc zrobić z nich maszyny do zabijania. Dowiedziałam się o przyjaźni jaka wywiązała się między oboma mężczyznami i o fakcie, który wstrząsnął mną najbardziej. O tym, że zabójstwo mojej mamy zostało zaplanowane i to nie przez byle kogo. Niejaki Harry był przyjacielem mojego pieprzonego ojca! Zdradził go, a teraz Zayn w jakimś stopniu mu podlegał. Zrobiło mi się niedobrze, mimo to nie przerwałam opowieśni, czułam, że dzisiaj dowiem się wszystkiego i to na zawsze odmieni moje życie, Fakt o morderstwie Kate nie wywołał w moim sercu uczucia rozdzierania,bo śmierć matki odczułam już w bardzo dotkliwy sposób. Nie mogę jednak zrozumieć, jak Harry mógł postąpić tak okrutnie. Mike mu ufał, a on to wykorzystał. Dowiódł, że wszystko to co nauczył się od ojca można przekreślić. I mówię to ja! Która do tej pory nie mogła się przyzwyczaić do faktu, że legenda o Killerze, jest o osobie, ktorą uważałam za najważniejszą w swoim życiu, która brzydziła się przemocą i ratowała każde nawet najmniejsze żyjątko od śmierci. Mówię, bo wiem, że nawet z czegoś tak niewyobrażalnego można uzyskać jakieś pouczające wartości. Życie w zwartej grupie, która powinna chodzić i być jak zegarek szwajcarski uczy nas dyscypliny, zdecydowania i solidności. Wtedy masz zaufanie do każdej osoby z którą coś dzielisz i tego samego oczekujesz od innych. Milczałam jeszcze długo po tym, gdy Zayn skończył mówić, przyglądał mi się, ale nie odzywał. Czekał na to, aż zrobie to pierwsza i byłam mu za to wdzięczna.
- Do gabinetu dostane się jutro, a teraz urządzimy sobie mały turniej. Kto pierwszy 10 razy trafi w czoło na planszy ten wygrywa! - wstałam ożywając. Jak się bawić to tylko z Malikiem i tylko poprzez konkurencje! Chociaż nie powiem, jeśli chodzi o seks to w tym też jest mistrzem.
- Przegrasz to suko! - popchnął mnie i chwycił z szafki broń, wkładając do niej kilka naboi. Zrobiłam to samo, dla zabawy mierząc do bruneta.
- Też mogę zagrać? - nagle za plecami usłyszałam przesłodzony głos rudej suki i przewróciłam oczami.
NO KURWA OCZYWIŚCIE.






_____________________________________________________________________________

Kolejny za nami! Mam małą prośbę, czy pod tym rozdziałem znalazłoby się 20 komentarzy? Dalibyście radę? CHCE JESZCZE SPYTAĆ O SCENKI +18, JEDNA JUŻ POJAWIŁA SIĘ NA BLOGU I JAK DOTĄD MIAŁA NAJMNIEJ KOMENTARZY, CZY MAMY CAŁKIEM ZREZYGNOWAĆ Z TEGO TYPU SCEN, CZY ZLECIĆ PISANIE ICH KOMU INNEMU? dajcie znać na dole, do następnego. Kocham was! ♥ Ola :)

środa, 19 listopada 2014

21| Em-suka z obrożą.

Nie, nie, nie, nie, nie, nie.
- April, gdzieś ty się podziewała tyle czasu? Wszyscy się martwili, że tak nagle zniknęłaś. -
- Chyba mnie z kimś pomyliłeś. - udawałam głupią.
- Nie, jestem pewny. Ty jesteś April... April Smith. Nie wierzę, że mnie nie poznajesz. - chłopak chciał złapać mnie za rękę, ale szybko ją cofnęłam.
Spojrzałam w stronę Zayna, przesyłając mu wymowne spojrzenie.
- Gdzieś ty się tyle podziewała? Dziewczyno, całe Holmes Chapel Cię szuka!
- Mówię, że musiałeś mnie z kimś pomylić. Mam na imię Rachel i... po prostu to pomyłka. - chciałam wyjść, ale niebieskooki złapał mnie za ramię.
Tak, znam go. Doskonale go pamiętam. Tom to mój dawny przyjaciel. Byliśmy nierozłączni, ja i on. Znaliśmy się od dziecka, nasi rodzice także się przyjaźnili. Chodziliśmy do tej samej szkoły a Tommy był najpopularniejszym kolesiem w szkole. Wszystkie dziewczyny mi zazdrościły, że mam z nim tak bardzo dobry kontakt. Niestety, wszystko się zmieniło, kiedy nagle opuściłam moje rodzinne miasto. Zmieniłam numer, imię i nazwisko. Wyrzuciłam swoje wspomnienia, nie zabierając ich ze sobą. Teraz stoją tu , a przede mną jest koleś, który kiedyś był dla mnie najważniejszą osobą na świecie, zaraz po rodzicach.  Co ja mam mu powiedzieć? Przepraszam, ale zmieniłam się w zimną sukę pozbawioną jakichkolwiek uczuć, zabiłam wiele osób a mój ojciec okazał się światowej klasy gangsterem? No błagam.
- Dlaczego to robisz? - spojrzał mi w oczy.
Zayn stał zaraz za mną, ale nie reagował. Nie chciał albo wolał zostawić tę sprawę mnie,
- April umarła. Umarła bardzo dawno temu. Nie żyje, zniknęła i nigdy nie wróci. A ty... Błagam cię. Trzymaj się ode mnie z daleka. Dla własnego dobra. Zrozum, nie jestem już tą samą osobą. Zmieniłam się. Prawdziwe życie zrobiło ze mnie kogoś INNEGO, a ja nie mogę cię narażać. Po prostu... udawaj, że nigdy mnie nie spotkałeś. Tak będzie najlepiej. - posłałam mu słaby uśmiech.
Mi samej było słabo.
- Nic z tego nie rozumiem. Zostawiłaś mnie, nie powiedziałaś słowa i po prostu zniknęłaś. Szukałem cię całe lata, a teraz gdy przypadkiem spotykam cię w kręgielni, ty dalej chcesz uciekać? April, proszę cię. Porozmawiaj ze mną. Należą mi się chyba jakieś wyjaśnienia! - krzyknął.
- Żegnaj Tommy. - lekko dotknęłam jego dłoni, kiwnęłam głową w stronę Malika i wyszliśmy.
To było straszne. Najgorsze 10 minut ostatnich dni. Znowu odezwała się druga część mnie. Tak naprawdę w głębi serca chciałam rzucić mu się na szyję błagając, żeby zabrał mnie z powrotem do domu, zaopiekował się i nigdy nie opuścił. Były to jednak uczucia tak słabe i nikłe, że szybko mnie opuściły. Zdałam sobie sprawę, że jestem tutaj i muszę dokończyć to co zaczęłam.
- Hej, wszystko ok? - mulat złapał mnie za łokieć i obrócił przodem do siebie.
- Nie widać? - warknęłam.
- Kto to był? - spytał, chodź dobrze wiedział, że to pytanie mnie zdenerwuje.
- Nikt ważny - powiedziałam, krzywiąc się. - Zresztą co cię to obchodzi?
- Obchodzi. Nie zapominaj, gdzie jesteś i dlaczego. - syknął a jego oczy stały się ciemne, prawie czarne.
- Musisz absolutnie wszystko wiedzieć? - warknęłam. - Nie mogę mieć chodź krzty życia prywatnego? Nie jestem waszą własnością, Zayn.
- Do póki nie dowieziemy cię do Harrego owszem, jesteś. - uśmiechnął się cwanie.
- Mówiłam już jak bardzo cię nienawidzę? - skrzywiłam się.
- Wiele razy.
 Pocałował mnie. Długo i namiętnie. Wiedział, że tylko tak może mnie uciszyć. Nienawidziłam go, a jednocześnie mnie pociągał.
- Wracamy? - spytałam, kiedy  w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Wracamy. - powiedział poprawiając sobie kurtkę.
Kiedy już mieliśmy wsiadać do samochodu, coś podkusiło mnie, abym się odwróciła. Zobaczyłam ja stojącego przyjaciela na środku drogi. Patrzył na mnie, a jego wzrok nie wyrażał nic. Jedyne na co było go stać, to wypowiedzenie bezszelestnego NIE ODPUSZCZĘ. Odwrócił się i poszedł w drugą stronę. Potrząsnęłam głową. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam w kierunku  "twierdzy" Zayna.  Nie chciałam tam wracać, ale cóż. Muszę, musiałam, będę musiała, powinnam, jestem zmuszona. Kiedyś takie słowa dla mnie nie istniały. Teraz  dostostosowuję swoje życie do mulata, bo dzięki temu będę mogła to wszystko w końcu zakończyć. Raz na zawsze. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, pierwsza wysiadłam z samochodu. Zayn  nie jest typem faceta, który otwiera dziewczynie drzwi. O nie. On zabiłby ją drzwiami a potem darłby mordę, że zakrwawiła mu tapicerkę.
Weszliśmy do domu, śmiejąc się z żartu Malika, dotykając się ramionami, gdzie co chwilę nasze ręce ocierały się o siebie. O sytuacji w kręgielni dawno zapomnieliśmy i nawet fakt, że znowu jestem w tej cholernej ''pułapce'' nie sprawiał, że czułam się źle. Zrzuciliśmy buty i niemal od razu oboje padliśmy na kanapę przekrzykując samych siebie.
- Zayn? - rozległo się nagle kobiece wołanie, a ja zmarszczyłam czoło. Jakim cudem wlazł tu ktoś..
- Zayn kochanie nareszcie jesteś. - w progu salonu pojawiła się wysoka, rudowłosa dziewczyna. Miała czarne skórzane spodnie, wysokie buty na koturnie i białą prześwitującą koszulkę, a pod nią oczywiście kurwa zajebiście wściekło czerwony stanik. PIĘKNIE! Przewróciłam oczami, ale nie zrobiłam nic co mogłoby wyglądać dziwnie. W szczególności w sytuacji, w której się znajdujemy. Na dodatek, jakby tego było mało, Malik w jednej chwili zrzucił mnie ze swojej klatki piersiowej i wyprostował się do pionu. 
- Em? Co ty tutaj robisz? 
- No jak to co? Usłyszałam, że musisz tu siedzieć z jakąś suką i ją pilnować, więc przyjechałam, żeby ci czas umilić. 
- Aaaa to.. - nie dokończył, przerwałam mu, bo się we mnie aż gotowało. Że niby ja jestem suką? I powiedziała to laska co ubrana jest jak kurwa? 
- Nie wiem jak ty, ale ja tu widzę  tylko jedną sukę i to w dodatku z obrożą. Więc jak ten piesek ma już pana to niech się jego słucha. - wysyczałam ''komplementując'' jej skórzany ''naszyjnik'' z kolcami, który miała zapięty wokół szyi. Zerknęłam na mulata, który niemal dławił się próbując tłumić swój śmiech, potem spojrzałam na tą całą Em i już wiedziałam, że zapowiada się ciekawy pojedynek. 

Rachel 1
DziwkaEmilyKtóraNazwałaMnieSukąIktoraPożałujeŻeSieUrodziła 0 

Dziewczyna fuknęła, ale nie obróciła się na pięcie tak jak myślałam tylko podeszła do Malika i niemal siłą wepchnęła się na jego kolana, potem wymruczała mu ostentacyjnie do ucha jak to bardzo tęskniła i zanim ktokolwiek zdążył mrugnąć wessała się w jego twarz jak przyssawka do szyby. Prychnęłam widząc jak rudowłosa pożera głowę mulata a ten tylko siedzi i patrzy na nią szeroko otwartymi oczami. Wstałam i nie ogladając się za siebie zniknęłam w pokoju, w którym jeszcze wczoraj rano spałam z Malikiem. Teraz po całym pomieszczeniu porozrzucane były moje rzeczy. Ponownie zagotowało się we mnie. Nie myśląc nawet co robię wpadłam z powrotem do salonu. Gwałtownie zatrzymałam się nie napotykając na swojej drodze nikogo. Głośnie krzyki zaprowadziły mnie do kuchni, gdzie Malik szarpał się z rudą i cedził coś do niej przez zaciśnięte zęby. Odepchnęłam go lekko i sama zacisnęłam swoją rękę na jej ramieniu. 
- Nie wiem co sobie myślałaś ruszając moje rzeczy, ale jeśli jeszcze raz dotkniesz coś co nie należy do ciebie to powyrywam ci te twoje kudły i zrobię z ciebie kukłę. Zrozumiałaś? - warknęłam, przenosząc swoje spojrzenie na rozmazaną szminkę na jej ustach. Jak ktoś tak bardzo może mnie denerwować i doprowadzać raz za razem do wkurwiania się? Puściłam ją, wiedząc że i tak mi nie odpowie. Potrząsnęłam nią dosyć mocno przez co zachwiała się, ale o dziwo ona teraz trzymała mnie w swoich objęciach. 
- A ciebie nie nauczyli, że to niekulturalnie komuś przerywać? - poruszała sugestywnie brwiami a mnie aż zemdliło. 


-Ach przepraszam, co wam przerwałam? Jakoś nie widać było, żebyście sie pieprzyli na stole! - krzyknęłam i wyrwałam swoją rękę. Wyszłam z tego pomieszczenia, żeby przypadkiem nie zadźgać jej jeszcze nożem. Jak ta suka zostanie z nami dłużej to przysięgam, że obetnie jej te sylikonowe cycki.
_________________________________________________________________________________

Przepraszamy ze tak długo nie było rozdziału, po prostu wszystko zwaliło nam się na głowę.

Mam prośbę, czy wszyscy którzy czytają mogą skomentować ten rozdział?
Jak oceniacie tą notkę? Jakie wrażenia? :)

Kolejny postaram się dodać w nast tyg xxxx

Ola :)

niedziela, 26 października 2014

20| Kręgle.

Obudziłam się przygnieciona przez Zayna i to był chyba drugi z rzędu fajny poranek. Starałam się zrzucić z siebie chłopaka, żeby iść do łazienki. Poza tym byłam strasznie głodna. Jak tylko spróbowałam się poruszyć, zostałam mocniej przyciśnięta do betonowej podłogi, tak, że moje plecy mnie zakłuły.
- Gdzie idziesz? - mruknął brunet ( ugh znowu ta jego seksowna chrypka, jak tak dalej pójdze to się w nim zakochasz Rachel! ) Zaraz, zaraz, Z A R A Z! C O ? Potrząsnęłam głową i wygramoliłam się spod ciepłego ciała. Kiedy już załatwiłam wszystko co miałam zrobić i w miarę się ogarnęłam, w koszulce Zayna poszłam do kuchni, gdzie ku mojemu zaskoczeniu urzędował chłopak i pogwizdując cicho smażył naleśniki. To był dla mnie tak nowy widok, że nie wiedziałam jak się zachować. Nie miałam pojęcia czy podejść i go objąć, w końcu sami doprowadziliśmy do tej sytuacji. Stałam cicho w progu myśląc o tym. Myślałam, że weszłam do pomieszczenia naprawdę cicho, ale się myliłam.
- Usiądź kochanie, zaraz zjesz najpyszniejsze z najpyszniejszych naleśników na świecie. - kochanie? miły ton? Gdzie podział się Malik, który za pierwszym razem rzucał mną na wszystkie strony, a w co drugim skierowanym do mnie słowu było ''suka''? Byłam tak cholernie zdezorientowana, że to aż niemal wylewało mi się uszami. Chrząknęłam i zajęłam miejsce przy stole. Było tak cholernie nie wygodne, że ciągle się wierciłam i wymachując rękami niechcący strąciłam kubek  z blatu.
- Rachel do cholery! - usłyszałam i w jednej chwili się uśmiechnęłam. - No co? - Zayn warknął, widząc moją szczerzącą się twarz. Roześmiałam się w pełni widząc wściekłe spojrzenie.
- Dzień dobry Malik. - powiedziałam kpiąco - Brakowało mi tego. - mruknęłam, zabierając się za sprzątanie bałaganu, który zrobiłam. Pochyliłam się lekko, przez co moja koszulka się podwinęła, w dodatku kawałek szkła wbił mi się w nogę. Usiadłam na podłodze, omijając swoim tyłkiem pozostałości szklanki i ostrożnie zajęłam się wyjmowaniem szkła ze stopy,
-Pokaż. - brunet zmaterializował się koło mojego boku, usiadł naprzeciwko mnie i delikatnie ujął moją kończynę, wyrywając z niej odłamek. Syknęłam cicho, ale nie wyrwałam się. W życiu odczuwałam już straszniejszy ból, a w porównaniu z tym to było jakby mnie ugryzł komar. Przyłożyłam do rany gazik, który znalazłam w apteczce.
- Co tu tak śmierdzi? - zmarszczyłam nos, popatrzyłam na Zayna, który jakby odpłynął.
- Cholera naleśniki! - w jednej chwili poderwał się z miejsca, a ja miałam ochotę przywalić sobie z otwartej ręki w czoło. Rzuciłam się  w stronę kuchenki, gdzie Malik zalewał wodą dymiącą się patelnię.
-Świetne śniadanie.- rzuciłam sarkastycznie, jednak szybko podniosłam ręce do góry, napotykając mroczny wzrok mulata. - Och tylko się droczę, daj mi to. - wyrwałam patelnię, ale chwilę potem została mi odebrana.
- Dzisiaj ja robię śniadanie. - zostałam zmuszona do zamknięcia się i ponownego zajęcia miejsca przy stole. Wpatrywałam się w Malika, który ponownie próbował przygotować dla nas coś do jedzenia. Wreszcie, kiedy góra naleśników była gotowa, uśmiechnęłam się czując ich zapach.
- Ile chcesz? Trzy, cztery? - spytał.
- Zwariowałeś? Dwa mi w zupełności wystarczą.
Chłopak westchnął i podstawił mi pod nos talerz.
- Co dzisiaj robimy? - spytał przeżuwając kolejny kęs jedzenia.
- My?
- My. Dobrze wiesz, że beze mnie nigdzie nie wyjdziesz. Zrobiłaś  to raz i sama wiesz, jak to się skończyło. - mruknął.
 - Możesz się zamknąć i nie poruszać znowu tego tematu? - warknęłam.

Podniósł ręce w obronnym geście i zaczął kończyć swojego naleśnika.
- Możemy iść na kręgle. - mruknęłam cicho.
- Co? Na kręgle? - zadrwił.
- Dobra, zapomnij. - wstałam nagle i udałam się podziemnego garażu, gdzie został mój samochód. Postanowiłam się przebrać. W cokolwiek. Wzięłam ze sobą rzeczy znalezione w wozie i poszłam do jednej z wielu sypialni w domu Malika.  Kiedy miałam wchodzić do łazienki, usłyszałam charakterystyczny odgłos otwieranych drzwi.
- Spierdalaj. - powiedziałam od razu.
- O co się złościsz? - oparł się o framugę drzwi.
- O co? Staram się, kurwa. Staram się, żebyśmy mogli razem po prostu gdzieś iść. Bez sprzeczek, wyzywania i nie potrzebnych kłótni. Poddaję pomysł, a ty to jebiesz. Rozumiesz to? Jebiesz. Skoro tak, to sobie spędź ten dzień... - nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam miękkie usta Zayna na moich.
- Możemy iść na kręgle. Bądź gotowa za 15 minut. - powiedział i wyszedł.
Wiecie co? Przy nim nie da się być nastawionym pozytywnie do życia. Kiedy już wydaje ci się, że wszystko jest w miarę ogarnięte, on coś mówi i całość zmienia się o 180 stopni. Westchnęłam głośno i poszłam do łazienki, w końcu. Uczesałam włosy w luźnego koczka i przebrałam się w czarne spodnie i biały crop top. Do tego założyłam moje białe conversy i mogłam stwierdzić, że wyglądałam całkiem znośnie. 
- Jesteś już gotowa? - chłopak wszedł zakładając na siebie kurtkę.
- Taaa, prawie. - podwinęłam nogawki jeansów.
- Czemu spięłaś włosy? - Zayn stanął za mną, nawijając sobie niesforny kosmyk, który wypadł z koczka, na palec.
- Dlaczego miałabym tego nie robić? - spytałam, odwracając się do niego.
- W rozpuszczonych wyglądasz mega, mega seksownie. Do tego stopnia, że mam ochotę przelecieć cię zawsze i wszędzie. - oblizał usta.
- Błagam cię - prychnęłam - Nawet gdybym miała worek na śmieci i włosy rozrzucone w każdą stronę świata, byłabym bardziej seksowna od reszty dziewczyn na całym świecie. - zakończyłam, wymijając go.
Usłyszałam jego charakterystyczny śmiech.


 Za niedługo podobno mamy wyruszać. Nie chcę... znowu zaczną się przesłuchiwania i wszystko będzie wracało jeszcze raz, jeszcze i jeszcze. Czasami się zastanawiam, czy aby nie zboczyłam ze ścieżki. Co ja najlepszego robię? Idę na kręgle z kolesiem, który zabił mojego ojca, który z kolei był miastowym gangsterem, a moja matka nic o tym nie wiedziała, choć zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach.  Popierdolone, wiem.  Potrząsnęłam głową, siedząc już w samochodzie, oczywiście po stronie kierowcy. Zdziwiłam się, kiedy Malik pozwolił mi prowadzić swoje auto, ale zbytnio nie chciałam zwracać na to uwagi. Usłyszałam, jak drzwi do czarnego mustanga się otwierają i wsiada do niego Zayn.
- Przejebiesz to. - powiedziałam, wyjeżdżając z podjazdu i kierując się w stronę centrum.
- Co? - zmrużył oczy.
- Kręgle. Wygram to. - powiedziałam uśmiechając się pod nosem.
- Nie wiesz co mówisz. - prychnął.
Resztę drogi minęła nam w ciszy. Wreszcie dojechaliśmy pod kręgielnię. Weszliśmy do środka, a do moich uszu doszedł dźwięk zbijanych kręgli. Uśmiechnęłam się. Jak byłam mała, tata zawsze zabierał mnie i mamę na nie. Zawsze martwiłam się, że moje bille nawet nie dolecą do kręgi, a co dopiero żeby je zbiły. Ojciec zawsze mi powtarzał: Nigdy się nie poddawaj, dasz radę! Faktycznie, za którymś tam razem wreszcie udało mi się zbić wszystkie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, mimo wszystko.
- O czym myślisz? - odezwał się Malik.
- O niczym ważnym. Gotowy, abym skopała ci dupę? - uśmiechnęłam się cwanie.
- Gotowa, abym cię zerżnął tu i teraz? - szepnął mi do ucha, ale nie na tyle cicho, aby nikt tego nie usłyszał.
Koleś, który stał koło nas zmieszał się i odszedł w inne miejsce. Spojrzałam na chłopaka, a ten się tylko zaśmiał.  Zayn poszedł zapłacić, a ja wybrać sobie odpowiedni rozmiar butów. Kiedy już byłam gotowa, Malik przyszedł z piwami w ręce.
- A jak zamierzasz wrócić, co? Tramwajem? - spytałam ironicznie.
- Kto powiedział, że to drugie piwo jest dla ciebie? - prychnął, śmiejąc się.
- Nienawidzę cię. - warknęłam, udając się w stronę bill.
- Zaczynasz kotku!- krzyknął, siadając na skórzanej sofie.
Przewróciłam oczami i skupiłam się na moim celu. Musiałam to do kurwy nędzy wygrać. Nie mogłam pozwolić sobie na porażkę, nie ma  mowy. Złapałam jedną z bill i stanęłam na przeciwko toru. Zmrużyłam oczy.

- Pamietaj, na początku zawsze zmruż oczy. Wyrzuć z głowy wszystkie niepotrzebne myśli i skup się. Wyobraź sobie, że te kręgle to twoje zmartwienia problemy... Chcesz, żeby wszystkie zniknęły. Wystarczy kochanie, że rzucisz billę na prosto, a ona zabierze je wszystkie daleko, daleko stąd. Pamiętaj, trening czyni mistrza.

Oh tato, gdyby tak było naprawdę, brakłoby dla mnie kręgli. Mimo to, zrobiłam wszystko tak, jak uczył mnie tata. Jaki był tego skutek? Zbiłam wszystkie!
- Mów mi mistrzu. - podeszłam pod Malika z założonymi rękami.
Wtedy usłyszałam coś, co dosłownie wbiło mnie w ziemię.
- April? Boże, to na prawdę ty?!
O KURWA.

___________________________________________________________
Rozdział wypadł...  w sumie nie wiem jak. Ostatnio dużo się u mnie dzieje i nie ogarniam czasami życia. W następnym rozdziale Rachel pokaże troszkę charakteru, ale jej ofiarą niekoniecznie będzie Malik. Kocham!♥
Natalia ♥

sobota, 11 października 2014

19| Pożądanie.

Jechaliśmy w zupełnej ciszy, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiem gdzie moglibyśmy się teraz udać. No bo co? Byliśmy właśnie na wyścigach, całowałam Zayna na światłach, dałam jakiemuś gościowi do zrozumienia, ze mam go w dupie i może się pierdolić oraz usłyszałam, że jestem niemożliwa i to wprowadziło mnie w taki stan, że miałam ochotę znaleźć się w w jakimś obskurnym hotelu, bez krzty romantyczności w całym znaczeniu słowa ''szorstko'' pieprzyć Malika, a potem żeby on pieprzył mnie dopuki żadne z nas nie będzie miało dość.
- Skręć w lewo. - bez prostestu wykonałam tą instrukcję, bo nie wiedzieć czemu miałam wrażenie, że Zayn miał podobne do moich pragnienia. Zamiast jednak szaleńczej dziewczyny, która niemal desperacko pragnie by chłopak któremu ma się powierzyć z całych sił zapewniał, że ją kocha, byłam ja i to chyba podobało mu się najbardziej. Ja też nie potrzebowałam jakichkolwiek zapewnień, chciałam tylko nie umrzeć z tego coraz bardziej ogarniającego mnie pragnienia.
- Teraz w prawo, a potem zjedź na tą żwirową drogę. - wydawał krótkie polecenia, posyłając mi szybkie i głębokie spojrzenia. W jednej chwili złapał za moje kolano i mocno ścisnął, zerknęłam na niego ukradkiem i to był błąd, bo zobaczyłam mulata w największym stopniu desperacji i to jeszcze bardziej wznieciło ognień we mnie. Nagle asfalt się skończył, a w tym samym momencie Malik zaczął kreślić drogę z pocałunków na mojej szyi. Rozpraszał mnie tym jak jasna cholera, ale to tylko jeszcze bardziej mnie nakręcało. Dojechaliśmy do rozwidlenia dróg, a ja byłam niemal pewna, że dalej samochód będzie jechał sam na autopilocie, bo brunet już dobierał się do mojej kurtki. Teraz pożucona leżała gdzieś na tylnym siedzeniu. Oddawałam namiętne pocałunki, zatapiając ręce w miękkich włosach. Chciałam jak najwięcej co mogę dostać z ciała Malika. Po chwili auto zaczęło zwalniać, a ja domyśliłam się,że będziemy powoli zbliżać się do celu. Niechętnie odciągnęłam swoje usta od twarzy Zayna i z powrotem zaczęłam kierować pojazdem. Mimo to, mulat dalej niespokojnie wiercił się na siedzeniu i kreślił najbardziej chaotyczne wzory na mojej nodze. Zatrzymaliśmy się pod ogromnym domem w skale, jednak nie dane mi było podziwiać budowli przedemną, bo chłopak wyskoczył z samochodu jeszcze wtedy gdy ten jechał. Potem odpiął moje pasy i z niespodziewaną siłą wyciągnął z niego. Nie prostestowałam, sama zainicjowałam pocalunek, podczas którego doszliśmy do dzwi wejściowych. Zostałam usadzona na murku, a brunet bez odrywania się ode mnie przycisnął swoją dłoń do specjalnego pulpitu. W całym tym naszym działaniu było tyle żarliwości i pożądania, że można by nas wziąść, za dwoje kochanków desperacko próbujących pokazać jak bardzo się kochają. Zmarszczyłam nagle czoło na tą dosć niepokojącą wizję, ale nie przerwałam tego szaleństwa, w którym brałam udział. Ba! Ja nawet byłam bardziej niż chętna i to przerażało do granić możliwości.

Nie wiem jakim cudem znależliśmy się w środku, ale tak jak mówiłam zbyto nie mieliśmy czasu na takie szczegóły, bo na wejściu zostałam poleśnie przyparta do ściany. Moje plecy uderzyły o twardy mur, a biodro obiło się o komodę w rogu. Wkrótce jednak moje nogi oplotły tułów bruneta, przycisnęłam się możliwie jak najbliżej jego ciała.
- To będzie szybkie. - warknął Zayn, spojrzałam w jego czarne oczy i zobaczyłam w nich swoje odbicie. Miałam szklany wzrok, a moja twarz niemal wykrzywiala się z przyjemności. Nie byłam w stanie na jakikolwiek cięty komentarz więc pokiwałam tylko głową, ciągnąc po raz kolejny za miękkie pukle Malika. Chwilę potem zostałam pozbawiona spodni, natomiast brunet swoje spóścił tylko do kolan. Swoimi palcami drażnił moje wrażliwe miejsce, by niespodziewanie wedrzeć się do mojego wnętrza. Jęknęłam z przyjemności wypełniającej mnie niemal po brzegi. Zayn utrzymywał miarowe i szybkie tępo. Wchodził we mnie całą swoją długością za każdym razem uderzając idealnie w moje skrajne punkty. Krzyczałam i wiłam się pod jego dotykiem, by chwilę potem przeżyć jeden z najbardziej wyczekiwanych orgazmów na świecie.

Oparłam swoje czoło o czoło Zayna, przyciskając się do spoconej skroni i kradnąc jeszcze kilka neiwinnych pocałunków, wiem, że to co zrobiliśmy było złe, ale nie dbałam o to. Spóściłam swoje nogi na ziemię, a gdy poczułam grunt pod nogami, wyswobodziłam się z objęć mulata.
- Gdzie idziesz? - jęknął.
- Jestem głodna. - wzruszyłam ramionami, ściągnęłam z Malika jego koszulkę po czym zamieniłam na własną, po drodze odnajdując wymiętoszoną bieliznę. Dopiero teraz przyjżałam się wnętrzu i z rozbawieniem stwierdziłam, ze moje rurki wisiały za szlówkę na czarnej lampie.
- Zobacz co zrobiłeś. - pokręciłam głową nie kryjąc uśmiechu, co odwzajemnił też Zayn. Powłócząc nogami, znalazł jakiś odzienie na swoje idealne ciało i tylko w boskerkach wyszedł z domu.

Odnalazłam kuchnię i z zaskoczeniem stwierdziłam, że była wyposażona we wszystko co było tylko potrzebne do zrobienia kolacji. Uznałam, że jajecznica będzie idealna i rozbiłam kilka jajek na patelni. W między czasie posmarowałam kanapki masłem i ukroiłam pomidora. Posiekałam szczypiorek, ktory znalazłam w doniczce na parapecie i posypałam nim gotowe porcje. Wszystko wyłożyłam na drewnianej tacy i nalałam jeszcze soku do szklanek. Myślałam, że szybko odnajdę bruneta, ale gdy nigdzie nie mogłam go znaleźć skierowałam się na najniższy poziom.

Ku mojemu zdziwieniu na poziomie -1 znajdował się podziemnny garaż wielkości małego hangaru lotniczego, a po środku niego stał dumny Malik oglądając dokładnie mój samochód. Zaszłam go od tyłu podsuwając mu pod nos przygotowany posiłek. Zostałam obdarowana najcudowniejszym uśmiechem na świecie, przez co zrobiło mi się przyjemniej na sercu. Jedliśmy w cichy, siedząc na betonowej ziemi i ukradkiem na siebie zerkajac. Nie mogłam zdefiniować nijak tego co właśnie wyprawialiśmy, może to było chore, nie mam pojęcia, ale na moim miejscu każda z was zrobilaby to samo. Nie ważne czy Malik to przestępca czy nudny księgowy, jego boskie ciało wręcz krzyczało by do was i nikt nie oparłby się temu krzykowi. Siedziałby w glowie tak długo dopuki ktoś po prostu by się mu nie poddał. Jak na zawołanie Zayn poderwał się z miejsca, zerknęłam na niego zdziwiona.
- Powtórka z rozrywki?
- Jak sobie życzysz kochanie. - mruknął, a potem równie nagląco i pośpiesznie wziął mnie na masce czarnego i starego jaguara. I dopuki byliśmy sami, mogliśmy udawać. Dopuki potrafiliśmy jednym spojrzeniem sprawić, że szucaliśmy się na siebie w otępiającym pożądaniu mogliśmy i wręcz pragneliśmy swojego towarzystwa. Ta sytuacja zamieniała się w chorą grę naszych spragnionych ciał, w ktorej chodziło o znacznie więcej niż sprawienie sobie przyjemności. Bo gdyby ciągnąć to na dłuższą skale potrzeba niezwykłej dyskrecji i grzesznego postępowania, bo żarliwą potrzebę siebie niestety już mamy.

Och Rachel.. ty chyba jestes chora, chora na Malika. 

________________________________________________________________________________

Hej, hej na wstępie przepraszam za tak badziewny i krótki rozdział. Chciałam napisać coś, co wynagrodziloby wam ten okres oczekiwania, bo przyznajemy się bez bicia, ale zawaliłyśmy. W poprzednim tygodniu był jednak ostry zapiernicz, byłam na wycieczce w Częstochowie, co musiałam potem na weekendzie odespać, no bo proszę wyjazd o 3? Nie ważne z resztą. Tak jak mówiłam jesteśmy w ostatniej klasie gimnazjum i myślałyśmy nad zawieszeniem bloga, jednak obie orzekłyśmy, że tego nie chcemy. Ten rozdział miała pisać Tala, ale wzięło dziewczynę tak, że szkoda gadać więc ta sytuacja też nam nie pomogła ;/

Bardzo was przepraszam, zrozumcie nas...

Jak wam się podoba rozdział? Jest niesprawdzony więc nie wiem jak wyszedł ;/ Piszcie!
Do następnego <3

Ola :)

wtorek, 23 września 2014

18| Wyścig.

Byłam w rozsypce. Tak, mogę to tak nazwać. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam... Dobra, właściwie to wiem. Jesteś cholernie samotna, Rachel. Nie, wcale nie! Mam... właśnie. Nie mam nikogo. Jedynymi osobami z jakimi rozmawiam są chłopaki. Jestem jak małe źródełko na cholernie wielkiej pustyni. Pustyni pełnych ludzi, którzy w jakiś mały sposób przyczynili się do mojej osobistej klęski.
- Cii, uspokój się. - Zayn przyjemnie głaskał moje plecy.
- Nic nie będzie dobrze, rozumiesz? Ja pierdolę Zayn, jestem sama! Rozumiesz to? S-A-M-A. Nie mam rodziny, przyjaciół. Powinnam być teraz na studiach a jestem tutaj. Wiesz jakie to uczucie? Kochać, tęsknić a nienawidzić jednocześnie.
- Mówisz o... 
- Tak mówię o moim ojcu. 
Poczułam ukłucie w sercu na wspomnienie tego słowa. Dobra, musiałam się ogarnąć. Musiałam się gdzieś wyładować, a jedynym miejscem, gdzie mogłam to zrobić jest pewna melina. Oderwałam się od chłopaka, łapiąc go za rękę. O nic nie pytał, nic nie mówił. Po prostu robił to co ja, ten jeden jedyny raz. Przemknęliśmy koło zdezorientowanego faceta, a ja pospiesznie otworzyłam samochód. 
- Gdzie mnie zabierasz? - spytał Malik, kiedy znajdowaliśmy się już w środku.
- Na wyścigi. - odpowiedziałam krótko.
Zayn kiwnął głową, nie odpowiadając mi.
- Chcesz się ścigać? Nie sądzę aby to był...
- Zamknij się. Będę się ścigała czy tego chcesz czy nie. Masz wybór, jedziesz ze mną albo zostajesz i wypatrujesz mnie na mecie. - spojrzałam na niego.
Serio, straciłam humor. Nie miałam czasu, siły i ochoty na jego "nie sądzę, aby to był dobry pomysł, jesteś roztrzęsiona". 
- Powoli wyczerpujesz granicę mojej cierpliwości dzisiaj. - prawie syknął.
Oho, w Maliku znowu budzi się boy. Nie odpowiedziałam nic, a zaledwie prychnęłam. Mimo, że dobrze znałam Zayna i wiedziałam, że z nim lepiej się nie targować, lałam na to.  W zasadzie teraz lałam na wszystko. Ruszyliśmy z piskiem opon, a staruch spojrzał na nas z dezaprobatą.  Jechaliśmy miastem, było już właściwie ciemno. Tym lepiej. Tutaj nocą zawsze jest jakiś wyścig. Szukając prawdy o rodzicach, spotykałam się z różnymi  ludźmi i tym całym gównem. Musiałam sobie radzić na wszystkie możliwe sposoby. 
- Daleko jeszcze? - Malik od dłuższego czasu wreszcie się odezwał.
- Jesteśmy prawie na miejscu. 
Wjechałam w uliczkę prowadzącą w okolice jakiegoś lasu.
- Skąd wiesz, że odbywają się tutaj takie rzeczy? - spytał drapiąc się po zaroście. 
- Myślisz, że robię to pierwszy raz?
Machnęłam ręką na znak,że nie chce znać odpowiedzi. Pewnie rzuciłby jakimś zboczonym tekstem, a ja naprawdę nie mam ochoty na jego żarty, poza tym dojeżdżaliśmy już na miejsce. Jedyną rzeczą jaka mnie wkurzała w tych wyścigach, to pełno skąpo ubranych dziewczyn. W przeciwieństwie do nich, ja miałam na sobie  czarne, obcisłe rurki z dziurami, tego samego koloru krótki top z wycięciami po bokach i skórę, czyli - standard, a mimo to wyglądałam bardziej kobieco. Równocześnie z Zaynem wyszliśmy z samochodu. Chłopak  bardzo ucieszył się na widok tyyyylu dziewczyn, praktycznie gołych. Uśmiechnął się pod nosem, a ja KOLEJNY RAZ prychnęłam, mijając go. No proszę was... zachowuje się jak lew, który zobaczy stado antylop. DOSŁOWNIE.
- Ej, poczekaj. Nie chcę się zgubić. - powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Zapewne jakaś laska ci pomoże, i to nie tylko w odnalezieniu się. - powiedziałam dość ostro.
Zaśmiał się, ale nic nie powiedział. Podążałam w kierunku organizatora wyścigu, którym tak naprawdę był zwykły koleś. Zasady są proste. Każdy zawodnik wykłada kasę, wygrany zgarnia wszystko. Potrzebowałam odreagować, ścigałam się głównie po to, żeby mieć frajdę, ale nie ukrywam wygrana kasa też się przydawała.
- Rachel? Nie wierzę własnym oczom!- powiedział Julies, kiedy mnie zobaczył.
Posłałam mu ciepły uśmiech.
- Tyle co zwykle? - spytałam, grzebiąc za plikiem banknotów, który zawsze nosiłam w wewnętrznej stronie kurtki.
- Poczekaj, ja wyłożę. - Malik powstrzymał moją rękę.
- Ej, nie potrzebuję tego.
- Zawrzyjmy umowę. Jeśli wygrasz, zrobisz ze mną wszystko co będziesz chciała. Będę cię słuchał, przez cały jebany dzień. Jeśli przegrasz, zrobisz dla mnie i tylko dla mnie mały strip tizz. Co ty na to? - oblizał wargi.
Spojrzałam na niego, potem na Juliesa, który właśnie rozmawiał z innym uczestnikiem.
- Jesteś tego  pewny? - spytałam, podnosząc brew. - Mówisz, że będę mogła zrobić z tobą wszystko? - przybliżyłam się do niego i wyszeptałam mu to do ucha.
- Dokładnie. - prawie jęknął, kiedy moje usta złożyły mokry pocałunek, pod jego uchem.
Uśmiechnęłam się, przyłożyłam palec do ust na znak, żeby był cicho i poszłam w stronę samochodu, aby ustawić się na mecie, podczas kiedy Malik płacił Juliesowi. Wiedziałam, że wygram. Byłam zbyt obcykana w te klocki, aby odnieść porażkę.

Zajrzałam pod maskę lekko się nad nią nachylając, jedną ręką trzymałam klapę, a drugą dokręcałam zawór od wężyka, gdy ktoś uplutł mnie rękami w pasie.
- Wybacz będę okrutny, ale bardzo chce żebyś przegrała. - chwyciłam ręce chłopaka i odciągnęłam je od siebie. Powoli zamykając maskę odwróciłam się do niego, uśmiechnęłam się, chociaż wcale nie miałam ochoty.
- Wsiadasz? - skinęłam na samochód, miałam nadzieję, że Malik wsiądzie ze mną do tego pierdolonego auta i że ten figlarny uśmiech zniknie z jego twarzy, kiedy dotrę pierwsza na metę. Mam wielką ochotę na niebiezpieczną zabawę z mulaatem, którą wkońcu sam zaproponował. Wszedł do środka mamrocząc coś pod nosem. Sama zajęłam miejsce za kierownicą, przygotowywując wszystko. Nie odzywał się, siedział cicho i obserwował jak wyjawiam największe tajemnice pojazdu, który należy do mnie. Sprawdziłam wszystko, akurat w momencie kiedy na środek wyszła brunetka w bardzo krótkiej spódniczce, miałam ochotę zwymiotować gdy Zayn zagwizdał, kręcąc głową. Ugh.. co to ma być? W każdym razie nie miałam czasu nawet nad tym myśleć, nie chciałam się rozpraszać. Czekałam na moment kiedy krwisto czerwona chusta poleci do góry, a ja będę dryfować gdzieś gdzie czuję się naprawdę dobrze. Nagle wszystko się zmieniło, znak do startu został wykonany, nacisnęłam pedał gazu, niemal od razu wypuszczając z ukochanej maszyny potwora. Na początku nie jechałam na szczycie stawki, majaczyłam gdzieś pomiędzy ostatnim zawodnikiem, który zsecydowanie męczył silnik. W przeciwieństwie do mnie, auto prowadziło się jak jeszcze nigdy, to było to. Dojechaliśmy do zakrętu, przygazowałam jeszcze bardziej, chcąc wyprzedzić kilkoro śmiałków. Pojechałam jak najbliżej bandy i przemknęłam dosłownie milimetry od czarnego Nissana 350Z. Dobre auto, za to kierowca zjebany. Bywa i tak. Do końca wyścigu pozostały mi już tylko dwa okrążenia, a dalej miałam do wyminięcia cztery pojazdy. Musiałam sie skupić i dobrze wywarzyć każdy swój ruch, miałam nadzieję, że to na co się porywam mi wyjdzie. Podjechałam jak najbliżej Toyoty Carolli AE86 zaczepiając swoim zderzakiem o jego, kierowca chwilę jeżdził slalomem, zapewne po to, żeby mnie zgubić. O nie, nic z tego..
- Wyciągnij butlę z nitro! - rzuciłam do Malika, który nie wiedzieć czemu siedział cicho i mocno zaciskał pięści.
- Co?
- Rób co mówię. - krzyknęłam, a kiedy zrobił to o co poprosiłam skupiłam się na wyminięciu Toyoty. Wcisnęłam sprzęgło, odczepiając się od przeciwnika i nacisnęłam nitro.
Samochód przyśpieszył do takiej prędkości, że wbiło nas w siedzenia. Wymijałam wszystkich, aż wkońcu to ja byłam pierwsza i to inni starali się poonać mnie. Ostatni zakręt był juz tylko formalnością, mogłam w pełni rozkoszować się zwycięstwem i tak też zrobiłam. Posłałam uśmiech numer 10 w kierunku bruneta i wzrokiem powróciłam na drogę. Z oddali było widać rozentuzjowany tłum, z niecierpliwością oczekujący zwycięscy. Przekroczyłam linię mety, a wszycy niemal od razu dopadli do samochodu głośni krzycząc i machając ręką. Wysiadłam ze środka, bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy, nie chciałam pływać w zachwycie tych baranów. Pojechałam dobrze więc wygrałam, jak mogłoby być inaczej? Przeciskałam się przez tłum ludzi, kiedy ktoś mnie popchnął. Gwałtownie odwróciłam się, spotykając się z rozwścieczonym wzrokiem jakiegoś dupka.
- Co z tobą nie tak? - syknęłam, mierząc go pogardliwym wzrokiem, kojeny frajer nieumiejący przegrywać. Akurat tacy jak oni nie są moim problemem, mógł nie stawiać tyle kasy wiedząc, że jest beznajdziejny, a drift to dla niego pojęcie obce. Westchnęłam i zacisnęłam dłonie w pięści.
- Co to miało być?
- Co? - zapytałam głupio mimo, że dokładnie wiedziałam o co chodzi. - Mówisz o tym jak skopalam ci tyłek, o pogodzie, o tym jak skopałam ci tyłek, czy o tym jak skopałam ci tyłek? - miałam niezły ubaw z tego bufona w bialej koszulce Polo. Jak stylowo..
Ludzie zgromadzeniu wokół nas zaczeli gwizdać z uznaniem,  wśród nich widziałam Zayna, który lekko zaniepokojony? przyglądał się całej sprawie. Przewróciłam oczami, na znak, że wszystko ok i już nieraz byłam w takiej sytuacji, mimo to radziłam sobie.
- Wiesz co teraz mam zamiar zrobić? - spytał, ale ja weszłam mu w słowo.
- Nie wiem jak ty, ale ja zamierzam teraz odebrać swoją wygrają kasę. - uśmiechnęłam się i odwóciłam dobrze wiedząc, że brunet zaatakuje. Mocno chwycił mój nadgarstek i przyciągnał do swojego torsu. Bardzo chciałam nierobić nikomu kłopotów, ale skoro sam sie o nie prosił to pozostało mi tylko pogratulować mu głupoty. Trzymał mnie w uścisku za nadgarstki, moje dłonie były zgięte w łokciach więc całą swoją siłą pociągnęłam je w dół,  wyswobodzajac się z uściku. Zezorientowany chłopak patrzył na mnie podczas gdy ja już podnosiłam pięść i mierzyłam prosto w jego nos. Co jak co, ale mój prawy sierpowy był niezastąpiony.

 Usłyszałam trzask, a zaraz potem potok krwi zalał idealny kołnierzyk. Podniosłam kolano i uderzyłam trzymającego się za nos bruneta prosto w jego klejnoty. Zatoczył się, więc go popchnęłam. Kałuża w którą wpadł, ubłociła tych którzy najbliżej stali. Nie dbałam o to, kopałam leżacego po brzuchu do momentu, w którym zaczął przypominać bardziej zwłoki niż ludzkie ciało. Miałam ochotę na więcej, ale kłopoty wcale nie były mi potrzebne. Wykonałam gest otrzepywania dłoni, poprawiłam kurtkę, która zsunęła mi się lekko z ramion i odgarnęłam włosy z twarzy. Wycofałam się z tłumu, ciągnąc za rękę brązowookiego. Pod drzewem odnalazłam Juliesa, palącego skręta i liczącego plik pieniędzy. Po jego obu bokach uczepione były nawet nie brzydkie brunetki. Mimo to zmierzyłam je pogardliwym wzrokiem. Nie potrafiłabym tak jak one, skąpo ubrane kleić się do faceta, który jest już na haju. Trochę godności suki..
- Rill złotko niezłe zamieszanie mi zrobiłaś. - wzruszyłam ramionami, bywało, że działy się gorsze rzeczy, ale za każdym razem obywało się bez konsekwencji.
- Bywało gorzej prawda? - usłyszałam chrapliwy śmiech, potem blondyn podał mi wygrane pieniądze.
- No już zmykaj, zaraz będę tu gliny. - ostrzegł mnie, po czym sam wycofał się do czerwonego porshe,a za nim jak posłuszne pieski podreptały jego koleżanki.
- Idziemy. - zarządziłam i wycofałam się z parkingu. Mój samochód dalej stał na lini mety, gdzie łatwo było trafić. Dalej stało tam pełno osób i głośno rozmawiało o dzisiejszym przejeździe. Odgoniłam wszystkich i najnajszybciej stamtąd odjechałam. W środku wyciągnęłam ze schowka chusteczki i otarłam nimi kłykcie. Zaczerwienione kostki były obdrapane i lekko krwawiły. Nic nowego..
- Czemu nic nie mówisz? - przerwałam ciszę.
- Nie jestem wstanie pogodzić się z przegraną. - teatralnie zakrył twarz rękami. Wywróciłam na to oczami.
- Widziałeś co robię z takimi... - zaczęłam, ale mi przerwał zatykając moje usta dłonią. Przejechałam po niej językiem i zaśmiałam się, kiedy brunet się skrzywił. Zatrzymałam się na czerwonym świetle.
- Oh a teraz to jeździsz przepisowo. - odciął się Zayn.
- Siedź cicho. - mrkunęłam i przeniosłam się na kolana Malika, chwycilam jego twarz w obie dłonie, gładząc kilkudniowy zarost i niemal od razu do niego przylegając. Przygryzłam miękką wargę brązowookiego, a gdy cicho jęknął wsunęłam język do jego ust. Nasze języki odnalazły się i zaczęły doczyć ze sobą walkę, w której zdecydowanie dominowałam. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy ktoś za nami zaczął trąbić. Jęknęłam zirytowana i wróciłam na swoje miejsce. Odsunęłam szybę i wystawiłam środkowego palca, w kierunku podstarzałego faceta. Wnętrze samochodu wypełnił perlisty śmiech Malika.
- Jesteś niemożliwa.

_________________________________________________________________________________
Hej kochanie, miałam nie dodawać, ale proszę :) nie wiem kiedy będzie kolejny!!!

Komentujcie, bo coś mało was tu ostatnio :C 

Jak macie jakieś pytania to piszcie na asku :*

Ola :)